Zwątpiłam w siostrzeństwo. Moja przyjaciółka odsunęła się ode mnie po wysłuchaniu telefonu od męża

Koleżankujmy się

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation i „Wysokie Obcasy", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Nasza Czytelniczka skarży się na problemy w małżeństwie: Od dłuższego czasu moje małżeństwo przechodzi poważny kryzys. Zaczął się od mojego załamania nerwowego, po którym poszłam na terapię. Korzystam z niej do teraz. Zaczęłam też wdrażać w życie idee, do których przekonał mnie mój terapeuta. Że mogę mieć własne zdanie, że mogę mieć swoje indywidualne życie niesklejone z życiem mojego męża, że mogę iść na kawę z koleżanką, bo to nie powoduje trzęsienia ziemi, takie tam drobiazgi.

Mój mąż nie akceptuje mojej terapii. Regularnie wracają pytania o to, ile jeszcze to będzie trwało i czy na pewno nie jestem w mackach wykorzystywacza. Moje tłumaczenia i rozmowy nie pomagają. Jednego dnia mam wrażenie, że się z mężem porozumieliśmy i że będzie dobrze, następnego dowiaduję się, że wszczyna postępowanie sądowe przeciwko mojemu, Bogu ducha winnemu, terapeucie.

Ale nie o tym chcę mówić. Mój mąż poszukuje sojuszników w gronie naszych wspólnych znajomych. Wydzwania do nich, wysyła SMS-y. Gdyby odzywał się do swoich kolegów, to pal sześć, ale z upodobaniem celuje w kobiety, które darzę zaufaniem i które są lub były mi bliskie. Dowiaduję się o tym, bo opowiada o szczegółach z życia tych bliskich mi ludzi, których by nie znał, gdyby nie był z nimi w kontakcie. A że jest bardzo przekonujący w tym, co opowiada, to powoli tracę bliskie mi osoby.

Przez męża straciłam przyjaciółkę

Jedna z ważniejszych dla mnie kobiet, a znamy się prawie 40 lat i była świadkiem na naszym ślubie, przez jakiś czas pozwalała mi odwentylować na sobie emocje domowe. A potem zadzwoniła, że jest po rozmowie z moim mężem i zadeklarowała niezależność. Nie chce wspierać żadnego z nas, ale trzyma kciuki za nas jako parę. Pozornie to piękne stwierdzenie. Ale straciłam przyjaciółkę.

Kilka innych ważnych dla mnie kobiet też zmieniło do mnie podejście. Przypuszczam, na granicy pewności, że nimi też się kontaktował i opowiedział im swoją wersję naszej historii, w której on mnie kocha nad życie, a ja jestem pod wpływem tego paskudnego terapeuty, który tylko naciąga mnie na kasę i przywiązuje do siebie coraz to nowym pomysłem.

Martwi mnie, i to jest właściwie główny temat mojego listu, że te ważne dla mnie kobiety nie zadzwoniły do mnie, aby zweryfikować to, co usłyszały. Zapytać, czy nie potrzebuję wsparcia. Albo nawet powiedzieć, że nie spodziewały się po mnie, żeby cierpiał przeze mnie taki fajny człowiek jak mój mąż. Cokolwiek. Cisza, a mój mąż co jakiś czas opowiada o czymś, co ja wiem o tych ważnych dla mnie kobietach, ale o czym on by nie wiedział, gdyby nie miał z nimi kontaktu.

Najbardziej boli milczenie bliskich mi kobiet

Jak to właściwie jest z kobiecą solidarnością? Siostrzeństwem? Gdyby ze mną skontaktował się partner bliskiej mi kobiety, to wysłuchałabym go, ale później skontaktowałabym się z zainteresowaną. Właśnie po to, aby zapytać, co się dzieje i czy nie potrzebuje wsparcia. Albo choćby po to, żeby ją poinformować, że taki kontakt miał miejsce.

Sama taką informację dostałam tylko, o zgrozo, od mojej szefowej. No i od wspomnianej wyżej jednej z ważniejszych dla mnie kobiet. Ale to był komunikat "nie dzwoń do mnie ze swoimi żalami, macie sobie poukładać życie beze mnie". Więc wsparcia w tym nie było.

Czy my, kobiety, jesteśmy solidarne? Czy to dla nas jest naturalne, czy to tylko wytwór mojej wyobraźni? Co sprawia, że dajemy się uwikłać w sieć wywodów i argumentów partnerów?

Jedna z ważniejszych kobiet w moim ustawiła zasieki dla mnie po wysłuchaniu drugiej strony. Wyjaśniała to potrzebą lojalności względem nas obojga. Ale to tak, jakby porzuciła mnie w trudnym dla mnie czasie. To boli. Chociaż chyba nie bardziej niż milczenie tych pozostałych.

Aleksandra Wróbel-Murshid: Dziękuję Pani za podzielenie się historią swoich trudności w relacji z mężem. Rozumiem, że poczucie braku wsparcia i solidarności ze strony bliskich kobiet jest dla Pani bolesne. Pani terapia, którą rozpoczęła Pani w okresie załamania nerwowego, pomogła Pani odnaleźć czas dla siebie, postawić granice.

Należy słuchać swoich potrzeb z poszanowaniem granic innych

Nieco niepokoi mnie stwierdzenie, że „terapeuta Panią do czegoś namówił". W terapii to Pani jest ekspertem od swojego życia, terapeuta zależnie od nurtu, ale zawsze z Pani udziałem, określa kierunek zmiany. Stwierdzenie, że ktoś Panią namawia, nakłania, podejmuje decyzje za Panią, mogą świadczyć o potrzebie pracy nad wewnętrzną sterownością. Umiejętność słuchania swoich potrzeb i podejmowania decyzji zgodnie z nimi i poszanowaniem granic innych jest bardzo ważna dla dobrego funkcjonowania psychospołecznego. 

Pani mąż boi się, że jest Pani pod wpływem terapeuty. W tej sytuacji warto zrobić kilka rzeczy. Po pierwsze, zapytać męża, skąd jego obawy o to, że terapeuta przywiązuje do siebie i wyłudza pieniądze?

Może mąż nie jest gotowy na Pani niezależność, również w relacji z nim? Może zmiany, jakie są dobre dla Pani, nie są pomocne dla schematu Waszej relacji sprzed terapii? Możliwe jest również, że mąż stracił poczucie kontroli nad Panią i Pani decyzjami. Jeżeli chodzi o kwestie finansowe, istotne byłoby zauważenie, kto płaci za terapie i czy jest Pani zależna finansowo od męża. Równie ważne, jak rozmowa z mężem, jest poruszenie na terapii zachowania męża i Pani myśli związanych z jego postępowaniem.

Szukanie pomocy u Pani bliskich może świadczyć o dużym poziomie lęku męża

Kolejną rzeczą, którą warto zrobić, jest zaproszenie męża na konsultacje do psychologa lub psychoterapeuty i możliwe również Wasze wspólne pójście na terapię dla par. W Waszej sytuacji istotnym byłoby powierzenie terapii męża i ewentualnej terapii par innym specjalistom niż terapeuta, do którego obecnie Pani uczęszcza.

Dzwonienie do Pani bliskich, szukanie u nich pomocy może świadczyć o dużym poziomie lęku u Pani męża. Nie jest to jednak zachowanie sprzyjające rozwiązywaniu konfliktów i budowaniu dobrych relacji z innymi. Pani koleżanki mogą czuć się obciążone i postawione w niezręcznej sytuacji wyboru. Lojalność wobec przyjaciółki czy lojalność wobec jej męża, czy lojalność wobec Was to trudna decyzja, którą musiałyby podjąć, wchodząc w dyskusję. 

To zrozumiałe jednak, że chciałaby Pani móc w tak trudnym dla siebie czasie liczyć na wsparcie bliskich osób i może się Pani czuć opuszczona i rozczarowana zachowaniem przyjaciółek. Odwołuje się Pani do kobiecej solidarności i zasad, którymi Pani by się chciała kierować. Może warto o swoich potrzebach i oczekiwaniach porozmawiać z bliskimi i dowiedzieć się również, jak oni widzą tę sytuację.

Nie każda osoba jest gotowa na udźwignięcie problemów innych, od tego są terapeuci. Koleżanki odsuwając się od Waszych problemów być może dbają o swoje samopoczucie, a nie mając kompetencji, wolą pozwolić Wam gdzie indziej rozwiązać Wasz konflikt.

Solidarności kobiet istnieje, ale ważna jest w niej dbałość o własne granice. Bo, aby pomagać, trzeba mieć zasoby w postaci wiedzy, kompetencji oraz dystans. "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem" to przysłowie ma duże znaczenie w sytuacji konfliktu pary i włączania do niego kolejnej osoby, która stoi na rozdrożu lojalności. Uwikłanie w argumenty innej osoby może być kolejnym sygnałem braku wewnętrznej sterowności oraz pewności siebie. Kiedy ktoś nie czuje się pewny w jakiejś sytuacji, częściej sięga po informacje przekazane przez inne osoby. 

Życzę Pani, aby ten konflikt okazał się okazją do rozmowy, okazją do wzmocnienia relacji z samą sobą oraz mężem. Zachęcam do rozmowy z mężem oraz specjalistą terapii par. 

____________________________________________________________________________________________

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się".

 

Opracowanie: Beata Żurek 

leksandra Wróbel-Murshid jest psychologiem, pracuje z osobami w kryzysie życiowym lub zawodowym, depresji, osobami starszymi i niepełnosprawnymi oraz potrzebującymi wsparcia. Prowadzi praktykę psychologiczną online na platformie Avigon.pl.

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl 21 czerwca 2022 r.

Zdjęcie: unsplash.com