Krew w plastik
Jak pracownica poczty wpadła na pomysł, żeby walczyć z plastikiem w podpaskach?
Zaczęło się w 2018 r. Byłam wtedy etatową pracownicą poczty w Cardiff. Zauważyłam, że do pakowania przesyłek zużywa się mnóstwa toreb i plastiku i że ilość śmieci wzrasta. To mi dało do myślenia, bo skoro to były przesyłki tylko do mieszkańców kilku ulic, to jaki ogrom śmieci generują w skali kraju! Postanowiłam zmniejszyć ilość własnych. Choćby w ten sposób, że kupowałam napoje w butelkach zwrotnych albo używane ubrania. Byłam z siebie całkiem zadowolona. I wtedy zaczął mi się okres.
I znów liczyłaś śmieci?
Dokładnie. Po tygodniu dostrzegłam, że zużytych środków higienicznych, które trafiły do kosza, było naprawdę sporo. Złapałam się za głowę. Nie zastanawiałam się wcześniej, z czego są wykonane tampony i podpaski. Zrobiłam research i się przeraziłam. Tradycyjne produkty menstruacyjne, z których korzystałam latami, w 90 proc. składają się z plastiku!
Kiedy myślimy o zanieczyszczeniu środowiska plastikiem, podpaski nie jawią się jako szczególnie groźne.
Właśnie. Myślimy o plastikowych torbach na zakupy albo o butelkach po napojach. Dlatego byłam tak zszokowana. W tamponach czy podpaskach spodziewałam się raczej bawełny. Ze świeżo zdobytą wiedzą postanowiłam szybko coś zrobić. Chciałam znaleźć alternatywę dla plastikowych środków menstruacyjnych. Ruszyłam do supermarketu, żeby kupić te przyjazne środowisku.
Kupiłaś?
Nie, bo okazało się, że nie ma alternatywy dla plastiku. I to mnie zdołowało. Jak możemy podejmować dobre dla środowiska decyzje, jeśli jako klienci nie mamy w czym wybierać? Zauważyłam, że owszem, produkty ekologiczne powstają, ale w niedużych firmach, a nie w potężnych koncernach. Wtedy postanowiłam działać. Nigdy w życiu nie byłam żadną aktywistką i nie prowadziłam takich działań. Ale pomyślałam: „Ktoś przecież musi”. Zdecydowałam się na kampanię online.
Niełatwo walczyć o coś, o czym trudno mówić.
Pewnie. O plastikowych butelkach, które zaśmiecają planetę, łatwiej mówić niż o podpaskach.
Dlaczego wybrałaś właśnie podpaski?
Bo nikt wcześniej tego nie robił. A z produktów menstruacyjnych korzysta połowa populacji, więc jeśli zawierają szkodliwe substancje, nie wolno o tym milczeć. Gdy opowiadałam o moich odkryciach znajomym, też byli zszokowani. I też mówili, że teraz będą mogli wprowadzić zmiany w życiu.
Nie pracujesz już na poczcie?
Przez rok łączyłam swoją działalność z pracą na etacie. Ale kampania rozwija się w niespodziewanym tempie i wymaga czasu. Bardzo dużo się nauczyłam i wciąż się uczę.
Od czego zaczęłaś walkę?
Najpierw była petycja. W ciągu kilku miesięcy podpisało ją około 100 tys. ludzi. Wtedy zrobiłam kolejny krok – zaczęłam wykorzystywać to poparcie, żeby przekonywać decydentów, producentów i sprzedawców. Przybywało osób, którym na tej sprawie zależało. Za pośrednictwem portali społecznościowych pokazujemy światu, o co nam chodzi.
W petycji piszesz, że środki menstruacyjne są produkowane w miliardach, używane przez cztery do ośmiu godzin, a później wyrzucane. A rozkładają się przez ponad 500 lat. „To ponad siedem razy więcej niż średnia długość życia osoby, która ich używa – alarmujesz. – To oznacza, że gdyby Jane Austen ich użyła, nadal by się rozkładały!”. Przemówiłaś ludziom do wyobraźni. Petycję podpisało już ponad 240 tys. osób.
Aż się w głowie nie mieści, jak wiele zmieniło się przez ostatnie lata. W moim kraju coraz więcej mówi się o menstruacji zarówno w związku z ubóstwem menstruacyjnym, jak i z ekologią. Okazuje się, że jest wiele osób, dla których kwestie ochrony środowiska są bardzo istotne, dlatego jeśli zaczynamy mówić o menstruacji w kontekście ekologicznym, to także o innych sprawach związanych z menstruacją łatwiej im wtedy rozmawiać.
Czy rozpoczynając swoje działania, myślałaś o ubóstwie menstruacyjnym, przełamywaniu tabu, czy skupiałaś się głównie na kontekście ekologicznym?
Zainspirował mnie sukces Laury Coryton, która prowadzi online kampanię Stop Taxing Periods na rzecz zniesienia podatku od produktów menstruacyjnych. Ale wcześniej nie byłam świadoma, że osoby menstruujące doświadczają na potężną skalę ubóstwa menstruacyjnego w moim kraju i na całym świecie.
Jak temat menstruacji i ekologicznego podejścia do higieny menstruacyjnej jest powiązany z prawami człowieka?
To niedopuszczalne, żeby osoby menstruujące miały utrudniony dostęp do środków higienicznych, żeby z tego powodu dochodziło do wykluczenia społecznego, aby opuszczały zajęcia czy były zawstydzane, aby naruszano ich godność, bo mają okres. A jeśli chodzi o kontekst ekologiczny, to jako ludzie, którzy chcą dbać o swoją planetę, nie powinniśmy być pozbawiani dostępu do produktów, które nie są szkodliwe dla środowiska. Takie produkty menstruacyjne istnieją, tylko nie wszystkim zależy na tym, aby były dostępne. Wiele razy słyszałam hasło: „Mnie kwestie menstruacji nie dotyczą, bo jestem mężczyzną”. Ależ dotyczą! Dotyczą mężczyzn, bo dotyczą ich matek, żon, córek, przyjaciółek i sióstr.
Zaczęło się od jednej petycji. Teraz znalazłaś się wśród stu najbardziej wpływowych kobiet Wielkiej Brytanii.
Nie zaczęłam działać, by dostawać nagrody, tylko żeby podzielić się swoim. Na początku producenci wcale nie chcieli ze mną rozmawiać, bo byłam sama. Ale gdy zyskałam wsparcie tysięcy ludzi z całego świata, poczułam się niesamowicie. Wiem, że będę się tym zajmować już zawsze. Nie mam na myśli kwestii menstruacji, tylko walkę o środowisko. Nie sądziłam, że będę uczestniczyła w ważnych spotkaniach i tylu ludzi będzie chciało mnie słuchać. Producenci artykułów higienicznych to wielkie korporacje, ale problem jest większy niż one.
Najpierw naiwnie myślałam, że przyjdę, powiem: „Pozbądźmy się plastiku”, i problem sam się rozwiąże. Teraz wiem, że to długotrwały proces i że nie chodzi tylko o plastik, lecz o to, by pokazać ludziom, jak ważne są świadome zakupy – żeby mniej kupowali od producentów, którzy szkodzą środowisku, a więcej od tych, którzy o środowisko dbają. Bo przedsiębiorcy często dostrzegają potrzebę wprowadzenia zmian dopiero wtedy, gdy zaczynają tracić pieniądze. Staram się przekonać producentów, by poczuwali się do odpowiedzialności za to, co wytwarzają, i niekoniecznie chodzi tylko o środki higieny intymnej. Działam w Wielkiej Brytanii, ale zastanawiam się, jak rozszerzyć działalność, bo marki mają przecież zasięg międzynarodowy. Jest taka duża korporacja znana z tamponów i podpasek, która jest bardzo oporna i niezainteresowana zmianami, a popularna na całym świecie. Będzie łatwiej, jeśli ludzie z różnych krajów zaczną wspólnie naciskać na władze międzynarodowego koncernu.
Co się dzieje z pełnymi plastiku środkami menstruacyjnymi?
Część trafia na wysypiska albo do spalarni. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale u nas wiele osób wyrzuca podpaski i tampony do toalety. Trafiają do kanalizacji. Nie zawsze udaje się je odfiltrować, więc lądują w zbiornikach wodnych i morzu. Tą drogą często trafiają na europejskie plaże. To poważny problem, bo w wodzie rozpadają się na mniejsze części. Mikrowłókna plastiku dostają się do układu pokarmowego organizmów wodnych. Wydaje nam się, że plastik szkodzi głównie wielorybom i delfinom, ale nawet w żołądkach krabów wyłowionych z Tamizy znaleziono ślady plastiku z podpasek. Co roku w Wielkiej Brytanii 1,5-2 miliarda podpasek, tamponów i wkładek trafia do toalet. Według innych wyliczeń co druga osoba używająca tamponu czy podpaski wyrzuca ją do kanalizacji.
W Polsce w wielu toaletach publicznych są kartki z przypomnieniem, żeby nie wrzucać produktów menstruacyjnych do toalety. Ale raczej nie są przejawem dbałości o środowisko, tylko o drożność rur.
To i tak dobrze, że się na to zwraca uwagę. W Wielkiej Brytanii nie, dlatego nawet jeśli obok toalety stoi kosz na śmieci, najczęściej się z niego nie korzysta.
Czy wiadomo, jak plastik zawarty w środkach menstruacyjnych wpływa na zdrowie osób, które z nich korzystają?
Te środki mają kontakt z najbardziej delikatnymi częściami ciała. Gdybym wcześniej wiedziała, ile plastiku zawierają zwykłe podpaski i tampony, na pewno bym ich nie używała. Potrzeba dokładnych badań, ale wiadomo, że plastik może zaburzać funkcjonowanie układu hormonalnego czy powodować nowotwory. Cierpią także ci, którzy, owszem, z produktów menstruacyjnych nie korzystają, ale ponoszą konsekwencje zanieczyszczenia środowiska. Na przykład mieszkańcy krajów leżących na południe od Wielkiej Brytanii, do których docierają nasze śmieci.
Poruszając trudny temat, walczysz także z ubóstwem menstruacyjnym.
Kiedy zaczynałam kampanię, nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego. Gdy zrozumiałam, na czym polega, chciałam znaleźć jakieś dobre rozwiązanie. Rozpoczęłam akcję Eco Period Box, żeby zachęcić ludzi do przekazywania potrzebującym ekologicznych produktów menstruacyjnych. W akcję zaangażowali się ludzie z całego kraju. Pudełka na te produkty trafiły do 20 sklepów w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Dary przekazywano lokalnym organizacjom charytatywnym. W ubiegłym roku zebrano ponad sześć ton! To nie jest akcja charytatywna, to coś, co może robić każdy z nas. Wiele osób przekazuje tradycyjne podpaski i tampony, ale zależy nam również na tym, aby do potrzebujących trafiały także produkty ekologiczne. To pomaga i potrzebującym, i środowisku. Bez względu na to, skąd ludzie pochodzą i czy są bogaci, czy biedni, powinni mieć wybór i decydować, co dla nich najlepsze.
Jaki jest twój największy sukces?
Trzy brytyjskie sieci sprzedaży detalicznej wycofały z asortymentu tampony z plastikowymi aplikatorami, do produkcji których zużywano rocznie ponad 17 ton plastiku.
A jeśli chodzi o ubóstwo menstruacyjne, doradzałam władzom Walii, na co najlepiej przeznaczyć środki. W Wielkiej Brytanii szkoły dostają pieniądze na zakup produktów menstruacyjnych dla młodzieży. Dzięki mojej interwencji połowa funduszy jest przeznaczana na produkty ekologiczne. A w pięciu okręgach szkolnych kupuje się wyłącznie te przyjazne środowisku. Jestem z tego bardzo dumna.
Co możemy zrobić, żeby cię wesprzeć?
Rozmawiajcie z ludźmi, uświadamiajcie im, że taki problem istnieje. Jeśli chcecie, możecie podpisać petycję na Change.org/endperiodplastic. Warto zacząć od siebie. Bardzo spodobało mi się wprowadzanie zmian we własnej łazience. Zamiast szamponu i odżywki w butelkach używam takich w kostkach. Zamiast jednorazowymi płatkami kosmetycznymi zmywam makijaż wielorazowymi chusteczkami. Jestem weganką, nie używam żadnych produktów zwierzęcych i zachęcam wszystkich do tego, żeby jedli mniej mięsa, ryb i nabiału. Chodzę na zakupy z wielorazowymi torbami. Parzę sypaną herbatę, bo torebki w ekspresowej zawierają plastik. Wydawać by się mogło, że w mikroskali trudno zrobić coś dobrego dla środowiska. Ale jeśli to będzie dużo zmian, nawet drobnych, i jeśli zachęcimy do nich rodzinę i przyjaciół – będą efekty.
Ella Daish - brytyjska aktywistka i ekolożka. Walczy o wyeliminowanie plastiku ze środków menstruacyjnych. Prowadzi działania legislacyjne i rozmowy z producentami podpasek. Znalazła się na liście ludzi zmieniających świat na lepsze (The Big Issue’s Top 100 Changemakers of 2020) i w setce najbardziej wpływowych kobiet 2019 r. według BBC
Autorka: Agnieszka Urazińska
Ilustracja: Marta Frej
Tekst ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” 15 maja 2021 r.