12 godzin gry wstępnej

Czułość i Wolność

Podobno kobiety wysoko wrażliwe przeżywają w swoim życiu dużo więcej orgazmów niż inni ludzie.

To prawda. Ale może nie tyle mają więcej orgazmów, ile – jak zbadano – większą zdolność do orgazmów wielokrotnych i do bardzo intensywnego przeżywania każdego aktu seksualnego.

Z czego to wynika?

Z tego, że jedną z głównych cech wysokiej wrażliwości jest szczególna reaktywność na zmysły. Z tego bierze się silna zdolność do doświadczania głębokich doznań ekstatycznych w czasie seksu. Ale – jak opisuję w książce – kobiety wysoko wrażliwe doświadczają nie tylko wysokich uniesień w relacji seksualnej z drugą osobą, ale także w autoerotyzmie. Ich masturbacja bywa przeżyciem wysublimowanym, wyszukanym, głębokim. I nie chodzi tu wcale o większą otwartość na gadżety czy zabawki erotyczne.

A o co?

O większą wyobraźnię, długie fantazjowanie. To wszystko zostało zbadane przez zespół psychologów nadzorowany przez dr Elaine Aron, która odkryła istnienie tej cechy. Z jej wieloletnich obserwacji wynika, że kobiety wysoko wrażliwe mają tendencję do uciekania w świat marzeń, mają bogatą wyobraźnię, tworzą bardzo rozbudowane scenariusze swoich fantazji – najpierw dziecięcych, które z wiekiem często przechodzą w rozbudowane fantazje dotyczące swojego życia, kariery, innych osób oraz oczywiście życia erotycznego. Wyobraźnia kobiet wysoko wrażliwych jest nieograniczona.

Co świadczy o tym, że ktoś jest w ogóle osobą wysoko wrażliwą?

Jest kilka rzeczy, które składają się na tę cechę, przede wszystkim czułość na bodźce zmysłowe – osoba wysoko wrażliwa mocniej odbiera sygnały pochodzące od wszystkich zmysłów po kolei. Węch, słuch, dotyk, smak są intensywniejsze, silniejsze. To jedno. Po drugie, osoba wysoko wrażliwa głęboko angażuje się emocjonalnie w sytuacje innych ludzi, co przejawia się większą empatią, otwartością, uważnością na krzywdę. OWW, czyli osoby wysoko wrażliwie, wnikliwie przyglądają się otoczeniu, czasem więcej widzą, mają z reguły zdolność do wyłapywania mikrogestów, podtekstów, niuansów w zachowaniach, które często umykają mniej uwrażliwionym osobom. Mówi się, że tacy ludzie mają lepszą niż inni intuicję, wyższą inteligencję emocjonalną, a także zdolność do analizowania własnych przeżyć, rozumienia własnych uczuć. Osoba wysoko wrażliwa w towarzystwie innych ludzi analizuje bardzo szybko wiele informacji, szczegółowo przetwarza drobne sygnały. Bardzo często jestem pytana, jak ludzie radzą sobie z problemem wysokiej wrażliwości, dlatego chcę powiedzieć jasno: to nie jest żaden problem, żadna dysfunkcja czy zaburzenie. Wysoka wrażliwość nie jest jednostką chorobową. To cecha osobowości, wynika także z trochę innego funkcjonowania mózgu i układu nerwowego. Te osoby bardzo często słyszą, że „czują za bardzo”, za bardzo przeżywają, histeryzują, dramatyzują, przesadzają, rozmyślają o jednej sprawie kilka dni. Takie są – nie czują „za bardzo”, czują po prostu intensywniej. Określenie „za bardzo” pojawia się jednak często w ich osobistej narracji.

Mówisz, że osoby wysoko wrażliwe intensywniej doświadczają świata. Czy to znaczy, że dogłębniej wchodzą też w relacje seksualne?

Tak. Seks osób wysoko wrażliwych jest doświadczeniem silnie angażującym emocjonalnie, dla niektórych nawet mistycznym doświadczeniem. To jest seks, któremu raczej daleko do mechanicznego zbliżenia, który nie służy tylko zaspokojeniu popędu – u mężczyzn wysoko wrażliwych także – zazwyczaj ma bardzo emocjonalny wymiar. To nie jest seks przypadkowy, takiego zbliżenia osoby wysoko wrażliwe raczej nie preferują.

A więc to nie będzie szybki seks w toalecie.

O nie, żadne szybkie zaspokojenie potrzeb. Pożądanie u takich osób pojawia się stopniowo, zwykle responsywnie, czyli dopiero wtedy, kiedy doświadczają pobudzenia, stymulacji, długiej, rozbudzającej gry wstępnej. Czasami taka gra wstępna zaczyna się o 8 rano, a kończy dopiero wieczorem.

Jak taka gra może wyglądać? Trudno wyobrazić sobie 12 godzin gry wstępnej.

Może zaczynać się w momencie, kiedy partner lub partnerka, wychodząc z mieszkania, rzuci: „Ale mam na ciebie ochotę, będę dziś o tobie myślał”. Osoba wysoko wrażliwa przez cały dzień będzie budowała napięcie wokół tego, co usłyszała, co czyta w ciągu dnia w SMS-ach od partnera. Będzie to sobie wyobrażała. Może z partnerem wymieniać w ciągu dnia wiadomości, zdjęcia. To wszystko ewoluuje w stronę wieczornego stosunku. Osoby wysoko wrażliwe uwielbiają, gdy pożądanie jest budowane, gdy wszystko dzieje się krok po kroku. Generalnie większość kobiet tak woli.

Powiedzmy, że partner wysyła kobiecie wysoko wrażliwej taki sygnał z samego rana, ona przez cały dzień tworzy wokół tego fantazje, myśli o tym, czeka na wieczór…

I przez cały dzień wzrasta w niej napięcie seksualne. Kobieta wysoko wrażliwa jest bardzo otwarta, lubi tworzyć atmosferę bliskości, intymności, jest emocjonalnie zaangażowana w relacje z partnerem, bo w ogóle ludzie wysoko wrażliwi są demiseksualni.

Czyli jacy?

Trudno im wchodzić w relację z ludźmi, z którymi nie mają więzi emocjonalnej. Z obcymi nie osiągają raczej satysfakcji seksualnej. Więź jest potrzebna, by czerpać satysfakcję z seksu, całkowicie się oddać. A z udanego zbliżenia kobiety wysoko wrażliwe czerpią ogromną satysfakcję seksualną. Dr Elaine Aron często wspomina w swoich esejach, że kobiety wysoko wrażliwe uznawane są za świetne kochanki. Intensywniej przeżywają ekstazę, a przy tym są otwarte na drugą osobę, uważne, empatyczne. Słuchają potrzeb partnera czy partnerki, wpatrują się w reakcje ciała drugiej osoby. Szybko uczą się partnera, jego potrzeb, czułych miejsc czy preferencji. Ale to, że jesteśmy bardzo wrażliwi na bodźce, może też wiele utrudniać.

Na przykład?

Więcej stymulacji może np. sprawiać ból. Mówi się o tym, że seks BDSM dla ludzi wysoko wrażliwych jest za bardzo stymulujący, ze względu na silne uwrażliwienie na dotyk. Dlatego ten ostry, szybki seks może nie być przyjemny. Osoba wysoko wrażliwa ma niski poziom bólu, więc takie praktyki jak np. ciągnięcie za włosy, przytrzymanie nadgarstka prędzej będą źródłem cierpienia.

Wysoko wrażliwi lubią slow sex?

Można tak to ująć, ale ja wystrzegam się takich kwantyfikatorów, że wszyscy ludzie wysoko wrażliwi lubią tylko i wyłącznie seks waniliowy czy slow, bo są też na pewno osoby wysoko wrażliwe preferujące BDSM. Tylko wtedy rozgrywa się u nich wewnętrzna walka pomiędzy preferencją a tym, na co pozwala im ciało. Dlatego jeśli już BDSM, to raczej w formie odgrywania ról i dominacji/ uległości w kontekście psychologicznym niż fizycznego sprawiania sobie bólu.

Co jeszcze jest ważne w seksie osób wysoko wrażliwych?

Atmosfera, rozluźnienie, możliwość skupienia uwagi na partnerze. Seks w łazience, kiedy za ścianą biesiadują goście albo bawią się dzieci, nie wchodzi w grę, bo jest to za silny dystraktor. Ilość rozpraszaczy powinna być zminimalizowana, by to był stosunek z prawdziwego zdarzenia. Ale rozpraszacze to przecież nie tylko goście czy dzieci za ścianą. Rozpraszająca może być także sytuacja, gdy mamy zbyt dużo bodźców za jednym razem.

Za dużo bodźców podczas seksu, czyli?

Wyobraźmy sobie kobietę, której mąż przygotowuje romantyczną atmosferę do seksu i zapala różnego rodzaju zapachowe świece, kadzidełka, włącza nastrojową muzykę, rozsypuje płatki róż, dodatkowo serwuje jadalny atrament, żeby siebie nim seksownie wymasować. Partnerka wysoko wrażliwa może poczuć się tym wszystkim przytłoczona. Bo owszem, jest pięknie, ale jednocześnie to wszystko naraz jest zbyt intensywne, by mogła skupić się na seksie. Dziewczyny wrażliwe, które opowiadały mi o swoich doświadczeniach seksualnych, mówiły, że najlepiej się czują w minimalistycznym otoczeniu z niewielką ilością dodatkowej stymulacji. Jak partner decyduje się np. na ten jadalny atrament, to resztę powinien sobie już darować. Żadnej dodatkowej muzyki, świeczek w różnych zapachach, od których głowa pęka. Tak samo jak osobie wysoko wrażliwej trudno napisać dłuższego maila w pracy i skupić się, kiedy ma wokół sporo dystraktorów: muzykę z radia, hałas, tak samo jest w seksie – trudno być uważną, gdy dokoła tyle nas rozprasza.

Piszesz w książce, że kobiety wysoko wrażliwe są wyjątkowo czułe na bodźce sensoryczne.

Co oznacza, że nawet delikatny dotyk może wywoływać w nich lawinę emocji. Dobrze, gdyby osoba wysoko wrażliwa, tworząc satysfakcjonujące relacje seksualne, poznała samą siebie, swoje ciało pod względem wrażliwości na stymulację. Wiedziała, co jej odpowiada, a co na pewno nie jest dla niej. Bo jeśli tego nie wie, a będzie sugerowała się tym, co lubią koleżanki, może się rozczarować. Niektóre kobiety opowiadały mi, że koleżanki im mówiły, jak fajne jest np. kąsanie sutków. Ale osobie wysoko wrażliwej to prawdopodobnie wcale nie będzie odpowiadać. I może myśleć, że coś z nią nie tak, bo wszystko ją boli, bo nie lubi tego, co inni. Dlatego dobrze znać swoje miejsca erogenne, swój poziom wrażliwości na ból, wyznaczać granice i nie wpędzać się w poczucie winy, gdy preferujemy delikatność. Wiele razy słyszałam od kobiet wysoko wrażliwych, że np. wibratory są nie dla nich, bo są za wielkie, za głośne. Dobrze jest dostosować zabawkę do swojej wrażliwości, do swoich możliwości. Dziś na rynku mamy różnego rodzaju gadżety i osoby wysoko wrażliwe też mogą znaleźć coś dla siebie, np. delikatne womanizery ssące łechtaczkę, które mają różne stopnie stymulacji. Niektóre mogą okazać się bardzo przyjemne także dla osób wyjątkowo czułych na bodźce. Warto testować.

Co może przeszkadzać takiej osobie podczas zbliżenia?

Nawet drobiazgi, jak niemiłe w dotyku prześcieradło czy szorstka pościel, ale też zbyt intensywne perfumy, nieładny zapach. Drażniąca może być nawet muzyka – zbyt sentymentalna może spowodować, że osoba wysoko wrażliwa usiądzie na łóżku, coś jej się skojarzy i trudno będzie wrócić do przyjemnej atmosfery. Niestety, OWW można dość łatwo wybić z rytmu.

Muszę przyznać, że partnerzy i partnerki osób wysoko wrażliwych nie mają łatwego zadania.

Ludzie w ogóle nie mają łatwo, żeby zrozumieć wzajemne potrzeby seksualne. Dlatego trzeba rozmawiać, mówić, co nam nie odpowiada, czego jest za dużo lub za mało. Ludzie wysoko wrażliwi też mają trudno, żeby zrozumieć potrzeby osób nisko wrażliwych – że oni np. chcieliby uprawiać seks tu i teraz bez żadnych gier wstępnych, na żywioł. Wiele kobiet spotyka się z tym, że gdy nie mają ochoty na spontaniczny seks, są wyzywane od zimnych, oziębłych.

Ludzie często nie rozumieją nawzajem swoich reakcji seksualnych, słabo siebie czytają. Gros z nas wychodzi z założenia, że każdy powinien mieć libido takie jak my. Jeśli partner ma niższe, to zarzuca się mu oziębłość, jak ma wyższe, to niewyżycie.

Taka postawa budzi dużo konfliktów.

Oczywiście, zwłaszcza jeśli w obszarze seksu pojawia się dużo pretensji, roszczeń, a mało szczerego opowiadania o swoich potrzebach. Jeżeli partnerka wysoko wrażliwa chciałaby np. dłuższej gry wstępnej, to warto, by o tym powiedziała, a nie irytowała się, że on woli krótszy początek. Dobrze, kiedy para odnajduje przyjemność w uczeniu się nawzajem swojej seksualności. Jak wiadomo, seks łatwiej się uprawia, niż o nim rozmawia. Zawsze zachęcam pacjentki, by, jeśli czują się swobodnie w relacji, mówiły wprost, czego im potrzeba, nie wychodziły z założenia, że ktoś zgadnie, domyśli się. To jest kwestia nie tyle wysokiej wrażliwości, ile pewnej otwartości w związku. Jeśli wiem, co sprawia mi przyjemność i potrafię naprowadzać na to partnera, to dla obojga jest to zbawienne. Istotna jest nie tylko postawa samej osoby wysoko wrażliwej, ale i jej partnerki, partnera.

Wrócę do przykładu ze świeczkami: mężczyzna przygotowuje miłosną scenerię jak z filmu, ustawia świece, przygotowuje kolację, włącza muzykę, wyciąga z pudełka nowe gadżety do zabawy. Ona mówi: „Za dużo tego dla mnie, głowa mnie boli od tych bodźców, nie chcę teraz seksu, jestem przytłoczona”. On się może poczuć wówczas sfrustrowany, bo się postarał, bo stworzył atmosferę, już się nastawił, nawyobrażał sobie, a nic z tego nie wyszło. Oboje stoją na środku sypialni sfrustrowani i zniechęceni. Jeśli nie umieją słuchać siebie, dawać sobie wspierających komunikatów, może się to skończyć karczemną awanturą. Generalnie osoby, które nie rozumieją partnerów wysoko wrażliwych, często czują się przez nich odrzucane, także w seksie. Myślą: tak naprawdę ona nie ma ochoty się do mnie przytulać, to ja jej przeszkadzam, a nie te świeczki. Jeśli ktoś ma niską samoocenę, może brać zachowania OWW bardzo do siebie, zwłaszcza te wynikające z potrzeby izolacji. I zaczynają się pojawiać problemy.

I co wtedy?

Jeżeli partnerka ma świadomość tej swojej cechy, wie, że jej przeszkadzają kadzidełka, wytrącają ją z równowagi, bo jest osobą wysoko wrażliwą, to powinna o tym opowiedzieć. Te osoby, które znają pojęcie wysokiej wrażliwości, mogą robić swoim bliskim swoistą psychoedukację, czyli tłumaczyć, jak ta ich cecha wpływa na odbiór rzeczywistości. Gorzej, gdy nie mamy świadomości, że jesteśmy OWW. Wtedy czujemy, że nie spełniamy oczekiwań, że pewnie histeryzujemy, przesadzamy, coś z nami nie tak, skoro nie jesteśmy w stanie zbliżyć się i przekonać do romantycznej scenerii. Często w efekcie następuje rozłam w relacji, oddalanie się od siebie, bo nikt nie jest w pełni szczęśliwy i zadowolony. Jeśli w kwestiach łóżkowych mamy pewne konflikty komunikacyjne, to zachęcam, by próbować wyobrazić sobie, jak się czuje ta druga strona, wejść w jej buty, spojrzeć na sytuację z jej punktu widzenia, to poszerzy nam perspektywę. Bo z jednej strony to ważne, by w seksie stawiać ukochanym granice, ale z drugiej – pamiętać, że w zasadzie wszyscy jesteśmy bardzo wrażliwi na krytykę w obszarze seksualności. Jeżeli komuś mówimy, że coś nam nie odpowiada, róbmy to delikatnie – krytyka zapachu świec to pół biedy, ale jak powiedzieć, że np. zapach z ust jest dla nas nie do przyjęcia?

I jak powiedzieć, że partner nie za bardzo dziś z higieną? Jak to zrobić, by druga strona nie czuła się upokorzona, odrzucona i zawstydzona?

No właśnie. Często przychodzą do mnie kobiety wysoko wrażliwe i wyznają: „Nie dam rady, nie umiem mu tego powiedzieć”. Kiedyś miałam przypadek osoby, która rozważała rozstanie, tak bardzo wstydziła się powiedzieć partnerowi, że jego zapach genitaliów jest dla niej przykry. Wolała się rozstać, niż to z siebie wyrzucić.

Gros z nas ma olbrzymie problemy z asertywnością. Nikt nas nie uczy dobrej, czułej komunikacji. Albo formułujemy komunikaty z nutą agresji, tak że trzeba przepraszać tysiąc razy, albo dusimy wszystko w sobie i zagryzamy zęby. Dobrze jest powiedzieć, że coś nam nie odpowiada, ale delikatnie, z troską o drugą stronę. Lepiej nie wychodzić z założenia, że partner czy partnerka powinni wszystko wiedzieć. Powtarzać nawet dwieście razy: „To nie ma nic wspólnego z tobą, ty jesteś superatrakcyjny, pociągający, bardzo mi się podobasz, to zapach jest dla mnie trudny w odbiorze, a nie ty jako mężczyzna”. Krytyka, jeśli jest wyrażana z troską, empatią i czułością, raczej buduje relację, a nie ją rujnuje.

A co po seksie? Piszesz w książce, że dla wysoko wrażliwej kobiety seks może być wyczerpujący emocjonalnie. Czego potem potrzebują – przytulania, dotyku?

Tak bywa, ale często jest też przeciwnie – osoba wysoko wrażliwa potrzebuje wyciszenia, odbodźcowania, a więc niedotykania jej skóry, może potrzebować trochę się odsunąć, odtajać w samotności, nie chce być przytulana, głaskana, czułostek. I warto, by partner lub partnerka spróbowali to zaakceptować, zrozumieć, że tak działa na OWW silne bodźcowanie, że trzeba ochłonąć. Ale niektórzy oburzają się: „Jak to, wstajesz i wychodzisz? Odwracasz się?”.

Różnie kobiety wysoko wrażliwe reagują po seksie. Słyszałam od dziewczyn historie, że np. płaczą, wzruszają się, przeżywają. Myślę, że problemem związanym ze sferą seksualną nie jest to, że ludzie nie rozumieją cechy wysokiej wrażliwości. Problemem jest to, że ludzie nie potrafią rozmawiać o seksie. My jako społeczeństwo ciągle mamy braki, i to w podstawowych informacjach na temat seksualności. Dobrze się o to zatroszczyć, nawet na własną rękę. Czytać, oglądać, rozmawiać, interesować się tematem i przełamywać opory w rozmawianiu o swoich oczekiwaniach i wątpliwościach.

Jak się mają troszczyć o swoją seksualność osoby wysoko wrażliwe?

Jestem zwolenniczką sex-care, czyli włączania w dbanie o siebie aspektu naszej seksualności, naszego ciała.

Na czym polega sex-care?

Na uważności na swoje ciało i akceptacji swojej seksualności takiej, jaka w tym momencie jest. Sex-care jest ważnym elementem self-care, czyli ogólnego dbania o swój dobrostan psychofizyczny. Bez względu na to, czy jesteśmy singielkami czy w związkach, czy mamy 30 lat czy 60. Nasze życie seksualne dzieje się cały czas, obojętnie, w jakiej jesteśmy kondycji życiowej. Niechęć czy świadoma rezygnacja z seksu, nieodczuwanie pożądania i akceptacja tego stanu rzeczy to także sex-care – bo to troska o to, by dobrze się czuć z własną seksualnością i odpowiadać adekwatnie do swoich potrzeb. Dbanie o swoją seksualność to pamiętanie o swojej waginie podczas mycia się, kąpania, podczas wybierania dla siebie wygodnej bielizny. Sex-care to także uważność i eksplorowanie własnych potrzeb. Rozumienie, co nam sprawia przyjemność, co nas najbardziej stymuluje. A przecież możemy ćwiczyć chociażby różne sposoby i techniki masturbacji, różne sposoby dochodzenia do orgazmu. Ta uważność i czułe traktowanie własnej seksualności wzmacnia poczucie pewności siebie i może być remedium na stereotypowe przekonania, że seksem interesują się tylko osoby wyuzdane. Trudno mówić o self-care bez troski o swoją seksualność. To dotyczy nie tylko osób wysoko wrażliwych. To dotyczy nas wszystkich.

 

Katarzyna Kucewicz – psycholożka, seksuolożka i pedagożka. Prowadzi w Warszawie Ośrodek Psychoterapii i Coachingu „Inner Garden”. Należy do Polskiej Federacji Psychoterapii. Jest autorką trzech poradników, w tym najnowszego „Kobiety, które czują za bardzo” (Rebis, 2021). Prowadzi instagram @psycholog_na_insta, na którym codziennie dzieli się wiedzą psychologiczną

Rozmawia: Monika Tutak-Goll

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej 24 kwietnia 2021 r.