Babcie do wynajęcia

Po prababci, która była majordomuską, odziedziczyła zdolności organizacyjne. Po babci pielęgniarce – troskę o innych. Pod okiem mamy – krawcowej – od małego szyła stroje dla lalek, a dziś projektuje i szyje takie, jakich kto potrzebuje. Majsterkowanie też ma w genach – tata pracował jako mechanik samochodowy. Potrafi zrobić prawie wszystko, więc jeśli zgłaszają się panie, które chcą nauczyć się kroić i szyć, to mówi: „Zbierzcie grupę i zaczynamy”. Kiedy postanowiła zrealizować projekt z udziałem babć, mogła ruszyć z miejsca, bo drużynę już ma – gotową i dyspozycyjną.
Anna Karbowa z Konina ma 48 lat i siedmioletnią wnuczkę. W pierwszej połowie maja syn zapytał: – Mamo, co robisz w wakacje?
– Jak to co, pracuję.
– Bo nie mamy co zrobić z Wiktorią.
Kilka godzin później usiadła przed komputerem i zaczęła tworzyć plakat: „Babcia potrzebna od zaraz!?”. – Postanowiłam zaopiekować się wnuczką, a przy okazji – innymi dziećmi – mówi Ania. – Razem z kilkoma babciami zorganizujemy dla nich zajęcia. Dylemat, przed którym stanął mój syn, ma wielu rodziców, bo albo babcia daleko, albo pracuje, albo już jej nie ma. Na dodatek w czasie pandemii wiele osób wykorzystało urlopy, więc w te wakacje możliwości opieki nad dzieckiem mogą mieć jeszcze bardziej ograniczone.
Ania do pomocy ma dziesięć babć, dla których co czwartek w swojej Pracowni Artystycznej „Eduza” prowadzi zajęcia. Większość to wyszkolone animatorki społeczne. – Pracowałam kiedyś na uniwersytecie trzeciego wieku i tam się poznałyśmy. Do dziś spotykamy się regularnie – opowiada. – Na Messengerze założyłam grupę Eduza Silver Club i jak tylko plakat dotyczący wakacyjnego babciowania był gotowy, wysłałam go dziewczynom. Reakcja była taka jak zawsze: rzucam temat, one w to wchodzą.
Genia, 62 lata: – W pandemii odczułam pustkę. Potrzebuję odskoczni, a bardzo lubię pracę z dziećmi i umiem zająć im czas. Ostatnio pomagałam Ani na warsztatach dla maluchów i bardzo mi się podobało.
Wiesia, 71 lat: – Większość z nas ma swoje wnuki. Teraz, na czas wakacji, przysposobimy kolejne.
Pomysł „wypożyczenia” babci nie jest nowy. W Polsce dziesięć lat temu taką usługę zaoferowały Olga Granat i Katarzyna Borkowska z Łodzi. Obie miały małe dzieci, chciały połączyć macierzyństwo z kontynuacją życia zawodowego i założyły agencję Babcia do Wynajęcia. – Widziałyśmy lukę na rynku pracy. Chciałyśmy dać kobietom 50+ możliwość rozwoju, a rodzicom – osoby z doświadczeniem, najczęściej takie, które już wychowały własne dzieci – tłumaczy Olga Granat.
Rodzice wypełniali formularz, w którym wpisywali swoje oczekiwania, np. posiadanie prawa jazdy, znajomość języków, gotowość do przygotowywania posiłków. Według tych kryteriów Olga i Kasia łączyły ich z babciami. – Zgłosiło się bardzo dużo pań. Zatrudniałyśmy je, kierując się głównie intuicją. Ktoś może mieć teczkę referencji, a być zimną osobą – mówi Olga. – Często zdarzały się kobiety wykluczone z rynku pracy, a mające jeszcze wiele do zaoferowania zawodowo.
W umowie była klauzula, że agencja nie ponosi odpowiedzialności, w razie gdyby współpraca pomiędzy dwiema stronami się nie ułożyła. – Jeśli jednak coś nie zagrało w trakcie kilku pierwszych tygodni, rodzina mogła się do nas zgłosić i za darmo szukałyśmy jej innej kandydatki – dodaje. Jej wspólniczka Kasia też skorzystała z usługi babci do wynajęcia. Do dziś, a minęło już dziewięć lat, utrzymują kontakt.
Dlaczego agencja babć? W tych zatrudniających opiekunki do dzieci są przecież także kobiety starsze. – Osoby po 50. roku życia mają doświadczenie, wiele wychowało już swoje dzieci. Oczywiście, dziewczyny tuż po dwudziestce też mogą się świetnie sprawdzić jako nianie – mówi Olga.
Po blisko dwóch latach działalności Olga i Kasia musiały zawiesić działalność agencji z powodów osobistych. W międzyczasie jednak rozwinęła się franczyza ich marki w innych miastach, m.in. w Gdańsku i Krakowie. One same nie wykluczają, że jeszcze wrócą do tej działalności.
Wakacyjny projekt konińskiej Eduzy jest inny, bo tu kilka babć zajmie się grupą dzieci. I nie będą odwiedzać maluchów w domach, tylko zapewnią im opiekę w pracowni. Są tu dwa duże pomieszczenia, stanowisk do prowadzenia zajęć jest pięć, do tego ogród i namioty. Maluchy będą podzielone według wieku i zainteresowań. – Zawsze na początku pytam rodziców, co dziecko lubi robić. Jeśli kocha sport, nie będziemy go zmuszać do prac plastycznych – podkreśla Ania, która jako animatorka działa pod szyldem Eduzy od 2016 roku. Regularnie pojawia się na festynach, piknikach czy konferencjach z kącikiem malucha. We wcześniejszych latach zapewniała atrakcje dzieciom na półkoloniach, teraz postanowiła zrealizować własny projekt.
– Moje wnuki, bliźniaki, mają 19 lat. Jak chłopcy byli mali, lepiliśmy z masy solnej albo malowaliśmy rękoma. Gotowaliśmy też razem obiady: jeden podawał ziemniaki, ja obierałam, a drugi wrzucał do garnka. Z resztek po kartoflach i surówce robili sałatkę dla królików. To była nauka i zabawa – opowiada Wiesia i dodaje, że właśnie na takiej zasadzie ma funkcjonować projekt „Babcia potrzebna od zaraz!?”.
Eduza powstała z kombinacji słów: edukacja, muzyka, zabawa. W zanadrzu babcie mają wiele propozycji, bo z telefonami wygrać niełatwo. Ale twierdzą też, że jeśli jest ciekawie, to dzieci bez trudu wciągają się w inne aktywności. – Szybkie kubki, robienie własnych slime’ów, figurek balonowych albo tubiżelków – wymienia Ania sprawdzone zajęcia. – Ponadczasowe są też bańki mydlane. Zasada Eduzy to zmiana atrakcji co 12 minut, bo dzieci szybko się nudzą. Zdarzają się też maluchy niechętne do zabawy, wtedy nie namawiamy. Trzeba dać im czas, żeby zobaczyły, że jest fajnie. Wtedy same dołączą.
W razie potrzeby będzie wsparcie psychologa, psychoterapeuty i pedagoga. – W pandemii psychika siada wszystkim, dzieciom również – twierdzi Ania. – Izolacja nie wpłynęła dobrze na ich rozwój i samopoczucie. Wiele maluchów boi się podejść bliżej do drugiej osoby, bo powtarza im się, żeby zachowywały dystans. Oczywiście, trzeba stosować się do reżimu sanitarnego, ale ważne też, by dać dzieciom po prostu być w grupie.
– Chcemy, żeby miały dużo wakacyjnych wrażeń – podkreśla Wiesia. – W dzieciństwie powstają fantastyczne wspomnienia, może stąd też jakieś będą miały.
Ania: – Zawsze powtarzam, że możemy nie pamiętać, co kto do nas powiedział, ale zawsze będziemy pamiętać, jak się wtedy czuliśmy.
Babcie z Eduzy dużą wagę przywiązują do smaków, bo właśnie one wywierają silny wpływ na kształtowanie się wspomnień. Nie mogą gotować w pracowni, ale znalazły rozwiązanie. – Mamy sprawdzoną firmę cateringową, która robi domowe jedzenie. Jesteśmy umówione z właścicielem tak, że jego ludzie będą gotować według naszych przepisów. Dzieci, które będą korzystać z takiego babciowania, mogą przychodzić o różnych porach i na dowolną liczbę godzin.
Umowy z rodzicami mają być dostosowywane do ich potrzeb.
– Można zostawić dziecko nawet na dziewięć godzin dziennie, ale też na dwie albo na trzy – wyjaśnia Ania. Pojedyncza godzina kosztuje 30 zł, tańsze jest wykupienie karnetu, bo wtedy to tylko 10 zł. Ciepły posiłek jest płatny dodatkowo.
– Będziemy do dyspozycji od rana do wieczora. Babcia jest przecież dostępna 24/7 – zaznacza Wiesia i dodaje, że nie będzie nudy. – Dzisiejsze babcie, przynajmniej te z Eduzy, są aktywne i uśmiechnięte. Trzeba zarażać własnym optymizmem. Jak mi ktoś zaczyna: „Byłam dzisiaj na cmentarzu i wiesz, kto umarł?”, to mówię: „A ja nie byłam dzisiaj na cmentarzu, tylko na kawie z koleżanką”, i od razu jest zmiana tematu.