Byłam przekonana, że mam męża i przyjaciela w jednym. Niestety, zamienił mnie na młodszy model

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach”, prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation z „Wysokimi Obcasami”, realizujemy cykl „Koleżankujmy się”.
Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.
Nasza Czytelniczka jest po bolesnym rozstaniu, ale chciałaby, żeby dzieci miały dobry kontakt z ojcem: „Przeczytałam u Was historię trzech kobiet, których życie z pozoru wygląda na poukładane, a w rzeczywistości skrywa tajemnice. Tekst ukazuje, ile sekretów kryje się w naszych domach, jak udajemy, jak niewiele prawdy na swój temat oferujemy światu. To mnie ośmieliło, aby opowiedzieć o swoim doświadczeniu.
Byliśmy nie tylko kochankami, ale także przyjaciółmi
Byłam przekonana, że jestem szczęśliwą mężatką z prawie 30-letnim stażem. Poznaliśmy się jeszcze w liceum. Koleżanki zazdrościły wpatrzonego we mnie chłopaka, a później męża.
Ślub wzięliśmy już pod koniec studiów. Najpierw urodził się syn, a za cztery lata córka. Każde z nas zajęło się swoją karierą, ale zawsze był czas na wspólne posiłki, wakacje, wypady za miasto. Wieczorami, kiedy dzieci już spały, opowiadaliśmy, co nas spotkało w pracy, wspieraliśmy się, pocieszaliśmy się. Byliśmy nie tylko kochankami, ale także przyjaciółmi. Mąż i przyjaciel w jednym.
Lubiłam to nasze proste życie. Z czasem mąż zaczął awansować, został współwłaścicielem firmy. Do domu wracał zmęczony i o różnych porach, ale zawsze na niego czekałam. Nasze wieczorne rozmowy stawały się coraz krótsze. Wynagradzaliśmy to sobie dłuższymi wakacjami, weekendami w SPA.
Kiedy dzieci wyjechały na studia, zostaliśmy sami w dużym domu. Mnie dopadł syndrom pustego gniazda. Tęskniłam, po pracy snułam się po domu, wymyślając sobie zajęcia i czekając na kochającego męża. Tylko on mi został.
Błagałam na kolanach, żeby został
Któregoś wieczoru wrócił do domu wcześniej. Podałam obiadokolację, a kiedy sprzątałam ze stołu usłyszałam: Ewuniu, musimy porozmawiać. Nie było we mnie cienia niepokoju, zero stresu. Pomyślałam, że planuje jakieś wyjazd lub ma zamiar kupić synowi mieszkanie, bo ostatnio o tym rozmawialiśmy.
- Mam kogoś i chcę się wyprowadzić – powiedział. Poczułam się, jakbym dostała w twarz! Co to znaczy: Mam kogoś? Przecież ja jestem jego żoną, przyjaciółką, powiernicą!
Nie potrafiłam z siebie wydusić słowa. To on mówił. Historia stara jak świat. Zamienił mnie na młodszy model. 30-letnia asystentka zawróciła mu w głowie. On chce jeszcze pożyć, zaszaleć. Nie miał młodości, bo trzeba było zająć się dziećmi, bo trzeba było zbudować dom. Teraz ma czas, żeby wreszcie mieć coś z życia.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Nie wyobrażałam sobie, że zostanę sama. Przy śniadaniu poprosiłam go, żeby było jak dawniej. Ja będę udawała, że nie ma tej drugiej kobiety, a on niech wraca do domu jak zawsze. Kiedy przekonywał, że to bez sensu, że nie chce już dłużej zostawiać Basi samej, uklęknęłam przed nim i ze łzami w oczach błagałam, by został. Byłam tak zdesperowana i przerażona.
Dzieci nie chcą widzieć ojca
Wytrzymaliśmy tak miesiąc. To nie miało sensu. Po powrocie do domu potrafił przez dwie godziny rozmawiać z Basią przez telefon. Nie krępował się, że jestem obok.
Zażądałam rozwodu. Sąd orzekł, że to wyłącznie jego wina i nakazał płacić alimenty. Choć od tego czasu minęło pięć lat nadal mam kłopoty zdrowotne, najpierw depresja, teraz bóle reumatyczne. Mam wrażenie, że w tym czasie postarzałam się o 20 lat. Gdyby nie dzieci, pewnie skończyłabym ze sobą.
Kiedy mąż odszedł do kochanki, dzieci zerwały z nim kontakt. Boli mnie to, bo zawsze świetnie się dogadywali. Wiem, że one cierpią i on cierpi. Sama wychowywałam się bez ojca. Chciałabym, żeby syn i córka znów mieli dobry kontakt z ojcem. Są dorośli i sami decydują, ale pewnie można to jakoś naprawić. Byłam tak zadowolona z naszego wcześniejszego życia, z relacji, jakie łączyły nas z dziećmi. Czy jest szansa, że dzieci będą znów w kontakcie z ojcem? Czy nasz rozwód bezpowrotnie to przekreślił? Czy powinnam dorosłe dzieci do tego zmuszać? Bardzo proszę o radę.
Joanna Klocek:
Wyobrażam sobie, że wiadomość o innym związku męża mogła być dla Pani szokująca i wywołująca wiele emocji, a decyzja męża wiązała się z wieloma konsekwencjami i zmianami dla całej rodziny.
Decyzja męża o odejściu do innej kobiety wywołała w Pani wiele nieprzyjemnych emocji. Kiedy dowiadujemy się o takiej sprawie, możemy być zaskoczeni, wręcz zszokowani. To zrozumiałe, że Pani trudno było uwierzyć, że Wasza relacja została nadwyrężona i ostatecznie zakończona. Domyślam się, że Pani nie spodziewała się, że mąż myśli o rozstaniu i przypuszczam, że Pani na początku nie była na to gotowa.
Rozstanie jest jak żałoba
Niestety zwykle tak jest, że kiedy dochodzi do rozstania to jedna ze stron cierpi, ponieważ nie chce się rozstawać. Dlatego rozstaniom towarzyszy tak wiele negatywnych emocji. Bardzo często odczucia i zmiany w emocjach związane z rozstaniem podobne są właśnie do procesu żałoby – czyli straty. Przy rozstaniu borykamy się ze stratą kogoś ważnego, kto towarzyszył nam często przez wiele lat. Zwykle na początku rozstania jest szok i niedowierzanie – bardzo trudno jest wielu osobom przyjąć do wiadomości informację o rozstaniu, odejściu i końcu czegoś, w co jest się zaangażowanym. W tej fazie rozstania bardzo często ludzie się izolują i nie mają ochoty na dotychczas wykonywane czynności. Następnie następuje faza związana z wyrzutem silnych emocji. W tym czasie można doświadczać wielu sprzecznych emocji np. żalu i złości jednocześnie. Emocje są zwykle bardzo silne i widoczne w wielu codziennych sytuacjach. Następnie przychodzi faza związana z łagodnieniem i wyciszaniem emocji i następuje akceptacja i pogodzenie z sytuacją. Trudno jest ocenić długość tych faz, ponieważ każda osoba doświadcza tych uczuć w inny sposób i ma inne doświadczenia. Natomiast na początku rozstania zwykle emocje są najsilniejsze, a z czasem zmieniają się na łagodniejsze i zwykle też zmienia się perspektywa osoby opuszczonej.
To dzieci muszą chcieć kontaktu z ojcem
Napisała Pani, że po Waszym rozstaniu dzieci podjęły decyzję o zerwaniu kontaktu z ojcem. Czasem tak się zdarza, że dzieci rozstanie rodziców traktują i odczuwają, jakby sprawa dotyczyła także ich. Dzieci – również dorosłe – odczuwają rozwód i rozstanie jako porzucenie, które w rzeczywistości dotyczy jednego z rodziców. W Pani dzieciach jest wiele żalu i być może złości do ojca. Jako osoby dorosłe mają prawo podjąć taką decyzję i może ona wynikać z różnych okoliczności. Czasem dzieci chcą być solidarne ze „skrzywdzonym” rodzicem, czasem dzieci odczuwają porzucenie i przechodzą przez podobne etapy, jak osoba po rozstaniu, a czasem jest to kwestia trzeciej osoby, którą wybrał rodzic i niechęci do niej. Trudno ocenić, jak to jest z Pani dziećmi, jednak każdy ma prawo podjąć samodzielnie decyzję o relacji z rodzicem.
Pyta Pani, czy jest szansa na to, że dzieci będą miały jeszcze kontakt i dobrą relację z ojcem? Każda relacja wygląda inaczej i to, że aktualnie Pani dzieci podjęły taką decyzję, nie oznacza, że z biegiem czasu ona się zmieni. Bardzo często po czasie, kiedy emocje opadają, zmienia się perspektywa oraz potrzeby. Warto też młodej osobie dać przyzwolenie na dokonywanie własnych wyborów. To, co może Pani robić, to towarzyszyć dzieciom w ich decyzjach i je szanować. Proszę również pamiętać, że aby relacja miała szansę istnieć i się tworzyć, potrzeba zaangażowania oraz zgody dwóch stron. Ta relacja dotyczy dzieci oraz ich ojca i to te osoby muszą wyrazić chęć kontaktu i zaangażowania w relację.
Czytając Pani wiadomość, odnoszę wrażenie, że zdążyła się już Pani pogodzić z sytuacją. Rozumiem, że czas ten nie był dla Pani łatwy i kosztował wiele stresu i zmian. Zwykle w całym cyklu godzenia się z rozstaniem następuje układanie sobie życia na nowo i mam nadzieję, że jest Pani właśnie na takim etapie – układania sobie wielu spraw na nowo i zgodnie ze swoimi potrzebami.
Doceniam, że zdecydowała się Pani podzielić swoją historią oraz dylematem. Mam nadzieję, że moja odpowiedź okaże się dla Pani pomocna.
Serdecznie pozdrawiam.
______
Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”
Opracowanie: Beata Żurek
Ekspertka: Joanna Klocek – psycholożka, seksuolożka, psychoterapeutka pracująca w nurcie poznawczo-behawioralnym z elementami terapii psychodynamicznej. Prowadzi szkolenia o tematyce związanej z przemocą fizyczną, psychiczną i seksualną. Pracuje z osobami dorosłymi oraz dziećmi i młodzieżą. Pomoc psychologiczno-terapeutyczną świadczy w Ośrodku Relacje.
Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl 27 stycznia 2021 r.