„Co cię nie zabije, to cię wzmocni”? Nie zawsze

Czułość i Wolność

Ludzie zawsze dzielili się na silniejszych i słabszych, odporniejszych i mniej odpornych psychicznie, ale dopiero 20 lat temu zorientowaliśmy się, że warto to zjawisko badać.

– To prawda. Odporność psychiczna sama w sobie nie jest nową koncepcją. Platon zidentyfikował „męstwo” (przyjmujemy, że tak rozumiał wytrzymałość psychiczną) jako jedną z czterech kardynalnych cnót. Stoicy wspominali także o harcie ducha. Ale dopiero po 2002 r. badacze zaczęli tę cechę rozkładać na czynniki pierwsze. Profesor Peter Clough stwierdził, że koncepcja wytrzymałości i odporności psychicznej składa się z czterech głównych elementów: kontroli, zaangażowania, wyzwania i pewności siebie. I tak się zaczęła kariera tego zjawiska.

Mówimy: „rezyliencja”, „odporność psychiczna”, ostatnio: „sprężystość emocjonalna”. Generalnie chodzi o cechę osobowości, która pozwala wracać do stanu równowagi po nawet traumatycznych przeżyciach. Na użytek wywiadu będziemy używać tych terminów zamiennie, choć wiem, że w niuansach się różnią.

– W skrócie można powiedzieć, że rezyliencja czy też sprężystość (niektórzy mówią „prężność” emocjonalna) to droga do odporności psychicznej, która jest celem do osiągnięcia. Metafora sprężyny jest o tyle trafiona, że chodzi właśnie o powrót do stanu optymalnego po jakiejś zmianie. Jeżeli nieźle nam wychodzi podnoszenie się po trudnych momentach czy trwanie w równowadze mimo tego, co się nam wydarza – jesteśmy odporni psychicznie.

Jak właściwie nazwać ten stan równowagi, do którego dążymy?

– Profesor Peter Clough określa go jako „czucie się dobrze we własnej skórze”, czyli zadowolenie ze stanu, w którym jesteśmy z pracą i relacjami, które mamy. W takim ujęciu nasza odporność psychiczna to parasol chroniący nas przed zakłóceniem tej równowagi. Jednocześnie pozwalający nam sięgać po nowe obszary w naszym życiu. Wzmacnia nasze poczucie wartości, daje siłę i odwagę. Badacze ukonkretnili składniki, które tworzą odporność psychiczną, opisując to tzw. modelem 4C. Pierwszy składnik to kontrola rozumiana jako poczucie sprawczości. Sprawczość jest szalenie ważna, bo odpowiada na pytanie: Co można zrobić w danej sytuacji, co ode mnie zależy?

Widać to chociażby teraz: np. mieszkańcy Kijowa mimo wojny sadzą drzewa i krzewy w swoim mieście, dbają o porządek i czystość, bo na to mają realny wpływ.

– Dokładnie tak. Ale też sprawczością wykazali się Polacy, przyjmując dwa miliony uchodźców. Warto pamiętać, że – jak twierdzi Hans Selye, kanadyjski lekarz badający mechanizmy stresu – to nie stres nas zabija, ale nasza reakcja na niego. Osoba odporna psychicznie łatwiej znajdzie rozwiązanie, bo drugim składnikiem sprężystości odporności psychicznej jest zarządzanie emocjami, umiejętność ich odczytywania i adekwatnego reagowania na kryzysową sytuację. Często nadmiarowe emocje powodują, że działamy na swoją niekorzyść. Sukcesem jest więc niedawanie się ponieść emocjom. Następnym składnikiem odporności psychicznej jest zaangażowanie – osoby, o których można powiedzieć, że są odporne psychicznie, wiedzą, do czego dążą, planują swoje działania i je realizują. Ta umiejętność nadaje naszemu życiu rytm, porządkuje rzeczywistość. Z tym wiąże się również brak obaw przed podejmowaniem ryzyka, które jest rozumiane jako wypróbowanie nowych rzeczy, czyli wyjście ze strefy komfortu i uczenie się na błędach, porażkach. Ludzie odporni psychicznie są pewniejsi siebie od mniej odpornych, bo przyzwyczaili się wierzyć w swoje umiejętności. Ktoś, kto myśli o sobie: „Nie jestem dość dobry”, „Wiem jeszcze za mało”, i to go hamuje w podejmowaniu wysiłków, osłabia swoją odporność psychiczną.

Wszystko to brzmi pięknie, wręcz idealnie. Rozumiem, że jest jakieś ale...

– Na początku badań nad odpornością naukowcy myśleli: im więcej, tym lepiej.

A tak nie jest.

– Nie. Chodzi nie o to, żeby jej było więcej, tylko o to, aby była na odpowiednim poziomie u ludzi wykonujących różne życiowe zadania. Jasne jest, że i strażak, i pracownik IT, i dziennikarz, i księgowy potrzebują odporności psychicznej, ale każdy na innym poziomie, w innych sytuacjach. Jeżeli każda z tych osób potrafi prowadzić dobre, satysfakcjonujące życie – oznacza to, że poziom odporności psychicznej jest optymalny. Pamiętajmy, że zbyt duży poziom odporności psychicznej sprawia, że nie zauważamy pewnych spraw, jesteśmy za bardzo „do przodu”. Tak mocno, że tracimy jakąś część swojej wrażliwości.

No właśnie: czy można być wrażliwym i odpornym psychicznie równocześnie? Ta opozycja wydaje mi się niewłaściwa.

– Musimy jedną rzecz doprecyzować. Odporność psychiczna to cecha, która po drugiej stronie ma właśnie wrażliwość psychiczną. Czyli poruszamy się między odpornością a wrażliwością psychiczną. Czasami mówię, że osoby wrażliwe psychicznie odchorowują trudne sytuacje. Jednocześnie takie osoby przez to, że odczuwają bardziej bodźce z otoczenia, mają dostęp do szerszej gamy uczuć, mogą lepiej odczytywać emocje czy reagować bardziej empatycznie. Trudność jest jednak taka, że samo słowo „wrażliwość” jest bardzo pojemne. Stąd czasem kłopot we właściwym zrozumieniu, na czym polegają odporność i wrażliwość psychiczna.

Czy stwierdzenie: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”, jest prawdziwe?

– Nie do końca. Jeśli traktujemy odporność psychiczną jako cechę osobowości, to każdy z nas, przychodząc na ten świat, ma jej więcej lub mniej. Co ciekawe, odporni psychicznie rodzice wcale nie muszą urodzić odporne psychicznie dzieci. I na odwrót. Nasza odporność zależy również od tego, w jakich warunkach dorastamy, jak jesteśmy wzmacniani, kto nas otacza. Możemy też świadomie nad odpornością pracować. Ta cecha jest na tyle plastyczna, że możemy nad nią pracować, zmieniając nawyki czy sposoby myślenia. Nasza odporność jest również budowana przez wydarzenia i doświadczenia, które napotykamy.

Ale to też nie jest tak, że pewnego dnia mówię sobie: „Świetnie, moja odporność psychiczna jest na szóstkę, nie muszę nic więcej robić”?

– Nie. Trzeba ją pielęgnować i o nią dbać. I dbaniem o nią będzie właśnie staranie się unikania życiowych zdarzeń, które mogą zostawić mocny ślad psychiczny. Nawet wysoka odporność emocjonalnie nie oznacza, że wyjdziemy cało z największych życiowych traum. Czasami coś nas może nie zabić, ale na pewno nas nie wzmocni – przeciwnie, osłabi nas, okaże się zagrażające. Wtedy musimy sięgnąć po dodatkową pomoc, bo ucierpimy w sposób emocjonalny, psychiczny, ale także fizyczny. Każdy ma bowiem pewną określoną wytrzymałość na życiowe ciosy.

Ale nie zawsze możemy przewidzieć, co się nam w życiu wydarzy. Chociażby wojna.

– To prawda. Zaraz do niej wrócimy. Na razie zatrzymajmy się na czasach pokoju. Jeśli w zwykłej, „niewojennej” rzeczywistości bierzemy na siebie rzeczy, z którymi jesteśmy sobie w stanie poradzić, nawet jeżeli wymagają mocnego wzięcia się w garść – może nas to wzmocnić. Jeżeli się okaże jednak, że „przestrzeliliśmy”, wzięliśmy na siebie za dużo odpowiedzialności – nie wyjdzie nam to na dobre. Długotrwały stres obniża odporność psychiczną. I tutaj wracamy do sytuacji wojny. Jeżeli człowiek znajdzie się przez dłuższy czas w trudnej sytuacji, w traumie, kryzysie albo relacji, która go nie wspiera, odporność psychiczna może się osłabić. Teraz wielu z nas żyje w środku jednego z największych stresorów, czyli wojny. Co ciekawe, rzadko w nowoczesnych badaniach psychologicznych można spotkać ten faktor. Zwykle mówi się o najbardziej stresogennych czynnikach takich jak rozwód, strata kogoś bliskiego, zmiana pracy. Właśnie teraz w tym trudnym czasie musimy skoncentrować się na zadbaniu o naszą wewnętrzną siłę.

Jak to się robi?

– Przede wszystkim dba się o dobre, głębokie relacje, spotkania, wymianę myśli. I uwaga! Raczej nie przez kontakty digitalne – tylko oko w oko, z przytuleniem, wspólnymi spacerami. Badania pokazują, że odporność psychiczna zasadza się również na naszej fizjologii. Dbamy o nią tak, jak dba się o sen, aktywność fizyczną, wszystkie składniki naszego dobrostanu. Dobrym ćwiczeniem jest zapisywanie pozytywnych doświadczeń – to radzi większość psychologów ze szkoły Martina Seligmana. Rick Hanson w książce „Szczęśliwy mózg” napisał, że nasz mózg działa jak rzep na rzeczy negatywne, a jak teflon na pozytywy. I powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego skupianie się raczej na dobrych rzeczach, które udało się zrobić dzisiaj, lepiej zadziała na naszą odporność psychiczną niż rozpamiętywanie porażki czy zastanawianie się nad tym, dlaczego ktoś krzywo na mnie spojrzał.

Mamy wokół siebie ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy, także w kontekście radzenia sobie z silnym stresem. Czy ktoś odporniejszy psychicznie może „użyczyć” czy „obdarować” kogoś słabszego, wrażliwszego częścią swojej siły? Bo istnieje ryzyko, że pomagając – odbieramy komuś sprawczość, czyli zabieramy część odporności emocjonalnej.

– Jeśli chcemy pomagać – musimy czuć się w dobrym punkcie życia, silni, zabezpieczeni emocjonalnie. Tylko wtedy nasza pomoc ma większy sens. I tak – to prawda, że pomagając w sposób, który wyklucza współpracę osób poszkodowanych, odbieramy im siłę. Pomagając w punktach wolontaryjnych, widziałam, że ludzie wprost wyręczali osoby uchodźcze, które także chciały zrobić coś sensownego. To kiepska droga. Ludzie, nawet doświadczeni przez los, muszą mieć poczucie sprawstwa. Wyrywanie im z rąk wszystkiego uczy bezradności i pozbawia znaczenia tego, co tutaj robią. I dlatego każda zupa i każdy pieróg zrobiony przez ukraińskie dziewczyny/kobiety ma ogromny sens dla ich odporności. I nie mówię nawet o tym, że chcą się w ten sposób odwdzięczyć – co także jest ważne.

Zupa może budować rezyliencję, pewność siebie.

– Oczywiście, gotowanie zupy i inne – nawet bardzo proste czynności – dodają sensu rzeczywistości, w której ci ludzie teraz żyją. Mierzą się z tym, że opuścili dom, zerwali ważne dla siebie więzi. Wspólne jedzenie tej zupy buduje nowe relacje. Jak wspominałam, dobre relacje są ważnym składnikiem odporności psychicznej. To, nad czym teraz pracują naukowcy, to kwestia zaufania i odporności psychicznej. Okazuje się, że osoby sprężyste emocjonalnie mają generalnie więcej zaufania do rzeczywistości, bo mniej się boją. Bez względu na to, czy napotykają na swojej drodze osobę godną zaufania, czy totalnego drania – wiedzą, że poradzą sobie w sytuacji zagrożenia. W dużej mierze pozwoli to zaufać drugiej osobie, podjąć ryzyko pod tytułem: oddaję ci kawałek mojej rzeczywistości. Nawet jeżeli się okaże, że nie było warto, ta relacja nie zburzy życia osobie sprężystej emocjonalnie.

 

Autorka: Krystyna Romanowska

Zdjęcie: unsplash.com

Tekst ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” 7 maja 2022 r.