Dlaczego Masza glanuje niedźwiedzia

Czułość i Wolność

Czy agresja jest nam przyrodzona?

– Agresja jest bardzo naturalnym zachowaniem w warunkach ewolucyjnie pierwotnych. W warunkach zagrożenia często ratowała życie. Jednak dzisiaj powstaje pytanie: na ile mamy z tej „naturalności agresji” korzystać, skoro już nie musimy walczyć o pierwotne, fizyczne przetrwanie? Jakie są ograniczenia kulturowe dzisiejszych czasów? W jakiej formie jest ona nam potrzebna? Mechanizmy, czy te sprzed wieków, czy te obecne, są bardzo podobne: ktoś narusza moje terytorium (pokój, przestrzeń osobistą wyznaczoną przez nas), moje prawa „do”. Gniew rodzi się, kiedy widzimy tę wyraźną ingerencję.

Złość, gniew to bardzo dobre emocje energetyzujące, dodające siły do działania, sprawiające, że „mam tę moc”, aby bronić własnych praw. Ale jest i ciemna strona uzasadnionych ewolucyjnie emocji – gdy wyrażamy gniew zachowaniem agresywnym w sytuacji, która tego nie wymaga.

Czy agresja jest tożsama z przemocą?

– Najpierw zdefiniujmy agresję. To zachowania, których intencją jest wyrządzenie krzywdy. Można też powiedzieć, że to zachowania werbalne lub fizyczne pełne energii, w których dominującą emocją jest złość. Są ponadstandardowe w danej kulturze, od podniesionego głosu albo słów uważanych za obrażające, wulgarne do ataku fizycznego. Wyrażana fizycznie jest tożsama z przemocą, chyba że służy obronie.

Pamiętajmy jednak, że istnieją formy przemocy bardzo zakamuflowane. Ich celem jest manipulowanie i wywieranie wpływu, podporządkowanie. Najlepiej przyjąć, że agresja i przemoc mają pewien zbiór wspólny, ale przemoc jest szerszym terminem. Nie każda przemoc jest otwarcie agresywna, dlatego tak trudno nam rozpoznać część przemocy. Bo często ofiary takiej przemocy nie słyszą nigdy podniesionego głosu – są poddane za to hipermanipulacji, przemocy ekonomicznej, praniu mózgu.

Widzę po moich 13-letnich córkach, że mają w sobie sporo gniewu skierowanego nie wiadomo w jakim kierunku, ale rzeczywiście bardzo energetycznego.

Często wraz z tą cudownością energii przychodzi poczucie, że mamy nadmierne uprawnienie do zareagowania w taki sposób, jak nam się podoba. Złość, gniew, dając energię, powodują, że czujemy się w prawie robić tak, jak nam w duszy gra, bo mamy rację. Wtedy zaczynają się schody, bo to nie odczuwana złość jest problemem, lecz zachowania będące jej wyrazem.

A kto ma rozstrzygać, czy mamy uprawnienia do reagowania, czy nie?

– Odpowiem pani ukochanym zdaniem psychologów i terapeutów: to zależy.

Zakładam, że jesteśmy w sytuacji, kiedy przemoc fizyczna nie jest potrzebna. Jeżeli mamy uprawnienia – czyli jeśli realnie i intencjonalnie ktoś nam uchybił, skrzywdził – to możemy się zastanawiać, jak nasz gniew, złość wyrazić funkcjonalnie, czyli jak go skanalizować, wyrazić dezaprobatę i zniechęcić agresora do powtórnego działania. Jakie będą cywilizowane sposoby pokazywania naszych uprawnień? Czasem używamy ostrych słów, czasem sięgamy po wsparcie bliskiej osoby. Kłopot pojawia się, kiedy trudno stwierdzić, czy naruszono nasze granice, natomiast my jesteśmy niemal pewni, że ktoś zamierza albo już pogwałcił naszą przestrzeń psychologiczną. Najczęściej reagujemy złością na zwiastuny tego, co ma nadejść, albo przypisujemy intencje. Doskonale to widać w bliskich relacjach między ludźmi – często „wiemy”, co dana osoba ma na myśli. Zaczyna się więc od stwierdzenia: „ja już wiem, co ty powiesz” albo „nie patrz tak na mnie, bo już widzę, co zaraz będzie”. Czasami rozmówca jeszcze nic nie zrobił, a my – w naszym mniemaniu – już wyczuwamy jego intencje i reagujemy krzykiem, przekleństwami, obelgami. Wtedy druga strona także reaguje i już mamy kłótnię. Najbardziej sprawdzony przepis to kilka zniekształceń poznawczych („ty myślisz, że”, „bo ty zawsze”, „bo nic cię nie obchodzi” itd.) wykrzyczanych z wrogim wyrazem twarzy.

Jak wygląda zdrowa konfrontacja i czy jest w ogóle możliwa?

– Zdrowa konfrontacja, czyli rozmowa o tym, że czasami na różne rzeczy patrzymy inaczej, dojścia do kompromisu i postawienia granic, jest jedną najtrudniejszych rzeczy w relacjach międzyludzkich.

Po postwiktoriańskich i postfreudowskich czasach, które postulowały podział ról społecznych na grzeczne kobiety i niegrzecznych mężczyzn, wahadło wychyliło się w drugą stronę. Psychologowie i terapeuci zaczęli mówić o szkodliwościach niewyrażonej złości i o tym, że ona niewyartykułowana gdzieś zalega. Była to taka dość hydrauliczna wizja psychiki. Mam wrażenie, że to się odbija czkawką – dziś zbyt często ludzie nadmiernie dają sobie prawo do wyrażania złości w sposób agresywny. Mówią: „nie chcę pozostać z tą złością, muszę coś z nią zrobić”.

Co w tym złego?

– Sposób argumentacji: jeżeli coś mnie denerwuje – mam prawo to wyrazić, nie zważając na konsekwencje, ulżyć sobie natychmiast. Czyli obdarzam kogoś swoją złością, mszczę się za odczuwany dyskomfort. Ale co ta druga strona ma z tym zrobić? Może lepszą drogą jest postawienie granic. Powiedzenie: „Słyszę, co mówisz, ale to dla mnie niewykonalne, dlatego wymyślmy coś innego”. „Przykro mi, ale nie mogę się temu poddać czy podporządkować”, „Jest mi przykro, proszę, nie mów tak do mnie”.

Asertywność to świadomość swoich granic i zdecydowana, lecz nieagresywna forma ich obrony. Złość, gniew traktujemy wtedy jako sygnał o naruszeniu granic i wskazówkę do zachowania asertywnego. Dobrze jest więc znać własne granice, bo wiemy, jaką cenę zapłacimy za ich naruszenie: emocjonalną (będziemy przeżywać to zdarzenie przez najbliższe pięć dni), fizjologiczną (będzie nas boleć głowa) lub zachowamy się tak, jak nie chcielibyśmy.

Ton głosu jest spokojny, granice postawione, ale co z tego, skoro w środku się kotłuje. Małym dzieciom radzi się, żeby złość wyskakały. A dorośli co mają zrobić?

– Aby wyregulować własny stan wzbudzenia, możemy działać na różne sposoby. Oprócz określenia granic możemy się zająć oceną sytuacji. Zapytać siebie, czy trzeba było tak reagować. Możemy się zastanawiać nad motywacją osoby, która naruszyła nasze granice, i jeśli się dokładniej przyjrzymy – zakończyć to konkluzją, że pewnie nie chciała i nie ma o co kruszyć kopii.

Czasami decydujemy się na modyfikację sytuacji, np. skracamy kolację u teściów albo jej unikamy. Unikanie, jak każde ludzkie zachowanie, w zależności od kontekstu może być korzystne lub nie. Często wcale nie jest takie złe, jeżeli wiemy, że nie ma widoków na załagodzenie naszych wzajemnych stosunków.

Skakanie jest zdrowym sposobem na fizjologiczne uregulowanie emocji. Czasami może to być spacer albo jogging. To na pewno lepsze niż wypowiadanie słów, których nie da się potem cofnąć.

Ciekawe jest także, czym właściwie jest ta energia złości. Wzbudzenie fizjologiczne jest identyczne z tym, którego doświadczamy podczas lęku. Tyle tylko, że będąc w złości, interpretujemy wzmożone bicie serca, brak oddechu, ból w gardle i brak śliny w ustach jako reakcję na nieuprawnione naruszenie granic i mówimy, że czujemy złość, a nie strach.

Mówi się, że jak człowiek się złości, to wychodzi o nim cała prawda.

– Każde zachowanie to część prawdy o człowieku, ale cała prawda to gruba nadinterpretacja. Właśnie dlatego, że zachowanie agresywne może być zarówno wyrazem intencji skrzywdzenia, jak i nieudolnej walki o własne granice.

Jest jeszcze jedna emocjonalna zasadzka – mówi się czasami: „Skoro ja tak czuję, to mam prawo”. Nazywamy to uzasadnianiem emocjonalnym. Wyraża się to słowami: „Gdybyś mnie tak nie wkurzał(a), tobym tak nie reagował(a)”. Nie do końca – raczej lepiej się temu przyjrzeć. Czasami przesadzamy, usprawiedliwiając swoją złość.

Agresja dziewczynek i chłopców jest taka sama?

– Dziewczynki i chłopcy zbliżyli się do siebie w wielu zachowaniach i formach wyrażania emocji. Kiedyś dziewczynkom po prostu nie wypadało się złościć. Dzisiaj – wypada, a nawet należy. Patrząc na młodych pacjentów, widzę, że jest ogromny problem z regulacją tej emocji. Zwłaszcza że jednym z wyzwań dorastania jest to, jak kształtują się nasze sposoby reagowania, wyrażania i panowania nad emocjami.

Z badań wynika, że są różnice między płciami w radzeniu sobie z własnym wzbudzeniem. Mężczyźni częściej rozładowują złość, natychmiast potem łatwiej zapominają. Kobietom częściej ona zalega – rozpamiętują sytuację, starając się poradzić sobie z dyskomfortem. W bliskich relacjach często się obserwuje: partner przeprosił i już dawno zapomniał o niemiłej sytuacji, ona piąty dzień ją przeżywa, doskonale pamięta.

Agresja u dziewczynek bywa też okrutniejsza. Jest sporo agresywnych wzorców dziewczęcych do naśladowania. Nawet Masza z kreskówki „Masza i niedźwiedź” jest wyjątkowo agresywna wobec niedźwiedzia. A może wszystko poszło za daleko i coś wymknęło się spod kontroli? Ponieważ dziewczynkom tak długo zabraniano wyrażania złości, zachodzi teraz obawa, że będą nadagresywne w kontrze do przeszłości. Nie jestem przekonana, czy odreagowanie dawnych krzywd to właściwy kierunek.

Trzeba uczyć młodych ludzi obojga płci kanalizowania nastolatkowego prawa do wszelkich form wyrażania emocji. Dobrze jest zwracać uwagę, że złość jest uprawniona, że dobrze umieć ją rozpoznawać po sygnałach. Ale także, w jaki sposób warto zareagować i jakie będą konsekwencje, jeżeli np. komuś się nawymyśla.

Pamiętajmy też, że zostaliśmy fizjologicznie wyposażeni dość różnorodnie. Są ludzie łatwo wpadający w złość z natury – często środowisko tego nie rozumie. Zdarza się, że stabilna ciocia daje takiej nastolatce z „trudnym” temperamentem złotą radę: „Czy nie mogłabyś się spokojniej zachowywać?”. Równie dobrze można by jej powiedzieć: „Jeżeli się sprężysz, kochanie, to urośniesz w tym roku o 10 cm”. Ona tego po prostu nie potrafi.

Dorośli nie bardzo wiedzą, jak nastolatkową złością zarządzać.

– My, dorośli, jeżeli chcemy pomóc, powinniśmy na chwilę wejść w buty nastolatka i mu o tym powiedzieć: „Wiesz, gdybym myślała, że ta nauczycielka chce mnie skrzywdzić, także bym pewnie tak zareagowała. Zastanówmy się jednak, czy ona na pewno chciała cię skrzywdzić”. To jest trenowanie refleksyjności i przyglądania się własnemu myśleniu. Dobrze byłoby także, żebyśmy zrozumieli – fachowo nazywa się to analizą łańcuchową – jaki ciąg zdarzeń i myśli doprowadził do wybuchu złości. Jakie są konsekwencje tego zachowania i czy o takie chodziło?

Często dzieje się to bardzo szybko i trudno jest się dowiedzieć, na które zdarzenie nastolatek reaguje. Świetnie byłoby wyodrębnić ten „moment spustowy”, żeby się dowiedzieć, do której chwili można jeszcze coś zrobić w celu uniknięcia wybuchu. Kiedy jest ten moment, żeby sobie powiedzieć: „Czuję, że mnie już krew zalewa, idę pobiegać, zmieniam otoczenie. A może rozwiążę konfrontacyjnie tę sytuację, bo czuję, że mam do tego prawo?”.

Ale my, dorośli, nie możemy zapomnieć o starej prawdzie: „Nie martw się, że dzieci cię nie słuchają, one cię obserwują”. Zachowań agresywnych uczymy się, obserwując sposoby wyrażania emocji i rozwiązywania problemów przez najważniejsze dla nas osoby. A także przez doświadczenie – jeśli rodzice zwracają uwagę na dziecko czy nastolatka, gdy zachowuje się ekstremalnie lub agresywnie, to ten młody człowiek nie ma najmniejszego powodu, aby zaprzestać, skoro tak osiąga ważny cel.

U dziewczynek wspiera się męskie cechy, takie właśnie jak złość i agresywność, za to u chłopców coraz częściej się z nimi walczy. Bądź grzeczny – mówią mamy i nauczycielki. To nie fair.

– Co to znaczy „grzeczny chłopiec”? Słowo „grzeczność” jest bardzo trudne, bo może znaczyć wiele rzeczy. Zbyt wiele, aby używać go jako zalecenia do zachowywania się w określony sposób. Można być bardzo niegrzecznym intelektualnie, twórczym chłopcem, ale zachowującym się w sposób nieagresywny. Można czuć złość, ale nie wyrządzać krzywdy. Można też siedzieć w kącie i sączyć jad do kolegów i koleżanek z klasy. Jeżeli zatem grzeczny chłopiec to taki, który nie krzywdzi – to w idealnym świecie niechaj wszyscy będą grzeczni. Natomiast jeżeli grzeczny to taki, który nie wyraża i nie broni swojego zdania – to raczej jest niezbyt dobre. Bo ktoś taki nie stanie w obronie słabszego, podnosząc głos, i może nie móc obronić siebie.

Chłopcy są w niepokojącej defensywie. To trudny dla nich moment i niełatwo być dziś małym chłopcem.

Ale zważywszy na to, co się dzieje teraz na ulicach, to może dobrze, że do głosu doszło pokolenie kobiet wychowanych w przekonaniu, że złość im przynależy.

– Analiza ludzkich zachowań ma sens pod warunkiem uwzględnienia kontekstu. Zarysowałyśmy wcześniej konteksty bardziej indywidualne, ale nawet wtedy mówiłyśmy o kontinuum reagowania. Na jednym krańcu jest nieadekwatne, kosztowne dla osoby albo jej bliskich zachowanie agresywne. Czynnikiem spustowym dla tych zachowań – przy pewnej podatności osobowościowej – byłaby tendencyjna, przesadna ocena intencji, sytuacji.

Drugi kraniec kontinuum to gniew adekwatny do intencjonalnego naruszenia naszej przestrzeni fizycznej, cielesnej, psychicznej. To złość spowodowana agresją wobec nas. Wtedy dobieramy środki pozwalające w najbardziej skuteczny sposób obronić tę przestrzeń, granice, wolność – bo taki jest ewolucyjny sens gniewu, złości zarówno u kobiet, jak i mężczyzn.

 

Z dr Agnieszką Popiel rozmawia Krystyna Romanowska

Wywiad ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” z 31 października 2020 r.

 

 

 

Dr Agnieszka Popiel – psychiatra i psychoterapeutka z Kliniki Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS