Dr Alicja Długołęcka: Wielu kobietom trudno jest powiedzieć partnerowi: "Tak, już jestem po menopauzie"

Czułość i Wolność

Czy my, kobiety, rozmawiamy o transformacji menopauzalnej?

Dr Alicja Długołęcka: Z moich obserwacji wynika, że – uogólniając – przede wszystkim walczymy z faktem, że ona dotyczy każdej z nas. Zachowujemy się, jakbyśmy wierzyły, że uda nam się ją ominąć, i nie znajdujemy dobrego momentu na rozmowę i przygotowanie na ten czas. Gdy zbliżamy się do 40. roku życia, wypieramy ją, łudząc się, że to za wcześnie, a gdy blisko nam do sześćdziesiątki, konstatujemy, że czas rozmawiania na tematy okołomenopauzalne już minął.

Może mamy rację?

– No skąd! Ucieczka od tematu nie sprawi, że menopauza i towarzyszące jej zwiastuny nie nadejdą. Tak jak nastolatki potrzebują wprowadzenia w okres dojrzewania, tak kobiety po 35., 40. roku życia potrzebują otwarcia tematu menopauzy. Warto mówić o tej fazie życia, oswajać ją. Dobrze jest po prostu życzliwie i z troską się nią zaopiekować.

Menopauza to ostatnia miesiączka, która ma miejsce średnio około 51. roku życia kobiety. Ale wcześniej i później następuje proces wielu zmian fizjologicznych, emocjonalnych i mentalnych, który trwa latami. Można powiedzieć, że ten etap życia rozpoczyna się już około 35. urodzin.

Która z nas myśli wtedy o menopauzie!

– Dlatego starajmy się widzieć siebie w kontekście kolejnych faz ludzkiego rozwoju. Transformacja menopauzalna to jedna z takich faz.

Z badań „Menopauza bez tabu" przeprowadzonych na zlecenie Kulczyk Foundation wynika, że aż 82 proc. kobiet obawia się objawów menopauzy, a dla 14 proc. to powód do wstydu.

– Dlatego tak ważna jest narracja dotycząca transformacji menopauzalnej, opowieść o tym, że jest ona procesem dojrzewania dorosłego człowieka, który przechodzi z fazy wczesnej dorosłości w późną, a potem kolejne fazy starości, którą również dzieli się na etapy. Potrzeba nam wyważonych, pozytywnych przekazów, ale urealnionych, nie przesłodzonych. Niestety, zbyt często pozostajemy przy wzajemnym straszeniu i zawstydzaniu, które w niczym nie przypominają refleksji i wspierającego dialogu, tylko potęgują poczucie zagubienia i osamotnienia.

Niemal połowa kobiet uznaje, że to temat tabu, a u 35 proc. o menopauzie nie rozmawiało się w domu. Tak jakby nasze matki nie przechodziły tej transformacji.

– Brak dobrych wzorców również jest powodem, dla którego niechętnie mówimy o tym, że przestałyśmy miesiączkować, a jeśli, to raczej w gronie przychylnych nam koleżanek. W przypadku mężczyzn ten wstyd jest jeszcze silniejszy. W pracy z kobietami na warsztatach często słyszę, że bardzo trudno jest powiedzieć partnerowi lub potencjalnemu partnerowi: „Tak, już jestem po menopauzie. Jestem w tej fazie".

Czasem mam wrażenie, że nie doceniamy mężczyzn, nie wpuszczając ich do tych kobiecych fragmentów naszego życia.

– Nie bez powodu. Oni też nie są przygotowani na zmiany, które niesie ze sobą wiek dojrzały. Ten wstyd odzwierciedla wzorce kulturowe, w których wszyscy jesteśmy wychowywani. To kwestia tego, w jaki sposób mówimy o dojrzewaniu, a później także o starości, którą nasza kultura odarła nie tylko z mądrości, ale także z akceptacji przemijania. Zwracam na to uwagę w książce „Przypływ. O emocjach i seksualności dojrzałych kobiet" i prowadząc warsztaty z transformacji menopauzalnej. Przemyślenie obciążenia, jakim jest walka z czasem, trochę trwało. Teraz, choć sama mam wysoką żywotność, w samoopisie wewnętrznym unikam określania tego przymiotnikiem „młodzieńcza". Jestem pięćdziesięciokilkuletnią kobietą w „sile wieku" i z dużym apetytem na życie. Nie mówmy, że 80-latka nie jest stara. Jest. Ale 80-letni człowiek może być pełen życia, spełniony, szczęśliwy i piękny. Wychowanie w kulcie młodości jest olbrzymim obciążeniem. To z tego powodu kolejne fazy rozwoju stają się dla nas źródłem frustracji.

A nie muszą.

– Wiele zależy od tego, jak o tych fazach mówimy. Lubię porównania do natury. Podlegamy cyklom, jak cała przyroda. W charakterystyce pór roku transformacja menopauzalna w swoim apogeum jest sierpniem. Przechodzeniem lata w jesień.

Czasem zbierania owoców.

– Właśnie wtedy zbieramy owoce swojej pracy, twórczości, zbudowanych przez lata relacji. Bywa, że okazują się cierpkie, ale często soczyste i piękne. Niosą zarówno bagaż strat, jak i wiele powodów do wdzięczności za to, co jest. Doświadczamy pełni bardzo różnych doświadczeń życiowych i refleksji.

Ale później przychodzi zima.

– A więc faza nasion, kondensacji świadomości i mądrości. Proszę mi wierzyć, że przyjęcie takiej perspektywy może być bardzo uwalniające. Aby swobodnie mówić o transformacji menopauzalnej, warto patrzeć na nią właśnie jako fazę głębokiej i stopniowej zmiany w życiu.

A nie końcu świata i kobiecości?

– Wciąż bywamy uwikłane w pułapkę myślenia, że menstruacja świadczy o kobiecości. A ja z uporem maniaczki powtarzam, że tak nie jest i należy przestać mówić, że dziewczynka staje się kobietą od pierwszej miesiączki. Przecież jesteśmy kobietami do końca naszych dni. Sprzeciwiam się też mówieniu o przekwitaniu, bo jest bardzo ograniczające. Wartość reprodukcyjna nie powinna być wyznacznikiem kobiecości. Owszem, jest wyznacznikiem możliwości posiadania potomstwa. I tyle.

Uważam, że bardziej adekwatnym pojęciem jest klimakterium, ponieważ źródło tego słowa pochodzi od greckiego klimakter, czyli szczebla w drabinie rozwoju.

Wiele kobiet zauważa, że słowo „menopauza" w rozmowach pojawia się prześmiewczo, zawstydzająco.

– Sarkazm i obśmiewanie są mechanizmem obronnym i często przykrywają zażenowanie, wstyd, które mamy wdrukowane. Dlatego ważna jest rzeczowa, otwarta, przyjazna, interpłciowa rozmowa.

Przecież mężczyźni też są poddawani kulturowej presji – mają być silnymi samcami, nieskontaktowanymi z emocjami, z niezakłóconą zdolnością erekcyjną i sprawnością fizyczną. Tymczasem też dojrzewają, zmieniają się psychicznie, mają problemy z erekcją, androgeniczne brzuszki, łysieją. Dla świadomego i refleksyjnego dojrzałego mężczyzny zrozumienie dla fazy rozwoju, w której się znajduje, też jest bardzo cennym doświadczeniem. A mądry dialog między partnerami, uświadomienie sobie, że jesteśmy ludźmi i jedziemy na tym samym wozie, może działać jedynie dobroczynnie.

Niestety, walka ze zmianami, które przynosi czas w kontekście atrakcyjności seksualnej, powoduje dużo zawstydzenia, raniących, poniżających żartów. Powraca przekonanie, że w „pewnym wieku" kobieta staje się niewidzialna.

Kobiety na to narzekają.

– A mogłyby zadać sobie pytanie, dla kogo są niewidzialne. Przecież nie dla osób, z którymi warto budować wartościowe relacje.

Wiele oczywiście zależy od tego, na ile budowałyśmy własną wartość, odbijając się w męskich oczach, na ile włączałyśmy aspekt bycia obiektem w postrzeganiu samej siebie i bycia tak traktowaną w relacjach seksualnych.

Z perspektywy kobiety dojrzałej mogę powiedzieć, że w sumie to korzystne, że przestaje się być obiektem seksualnym. Może nieść olbrzymie uwolnienie, rodzaj ulgi, bo mamy szansę nabrać dystansu do przekazu kulturowego pozbawionego sensu. Wychodzenie z roli obiektów jest korzystne dla obydwu stron.

Słuchając kobiet, zdaję sobie sprawę, że transformację menopauzalną utożsamiamy z cierpieniem.

– Każda faza wiąże się z nieuchronnymi stratami. W tą wpisane są zmiany fizyczne, odchodzenie dzieci, starzenie się i śmierć rodziców, bilansy związkowe i zawodowe. Przystosowanie się do tych zmian wymaga namysłu, otwarcia na nowe doświadczenia, łagodności dla siebie. To dobry czas na tworzenie sieci wartościowych relacji, przyjacielskich, sąsiedzkich, kręgów kobiet, czasem rozpoczęcie psychoterapii – bycie wśród ludzi, z którymi można rozmawiać i doświadczać.

Nie pominę oczywiście cierpienia kojarzonego z cielesnością. Jestem przeciwniczką mówienia o uderzeniach gorąca, wolę interkulturowe określenie „przypływy mocy". Ciało nie walczy z nami, tylko coś do nas mówi. Książkę „Przypływ..." pisałam w apogeum objawów transformacji. Przyjmowałam je lepiej, gdy zaczęłam traktować jako sygnały ciała, że wchodzę w nową fazę dojrzewania, która wymaga zatrzymania się i wypracowania nowych form dbałości o siebie.

Pomogły słowa?

– Tak, bo oswajają stres i dodają odwagi. Objawy wazomotoryczne [należą do nich silne pocenie i uderzenia gorąca] są proporcjonalne do poziomu stresu. Z badań wynika, że Europejki mają silniejsze objawy towarzyszące transformacji menopauzalnej niż na przykład Japonki, dla których ten czas to druga wiosna.

Pozytywne podejście do dojrzewania może łagodzić frustrację i dokuczliwe objawy. Ważna jest akceptacja zmian. A my, próbując uciekać przed przemijaniem, często nie akceptujemy zmian związanych z wydolnością organizmu, zmianami w ciele i odbijaniem się w męskich oczach. Do tego dochodzą typowe dla tej fazy dojrzałości problemy ze snem. Jesteśmy coraz bardziej zmęczone, kruche. Pojawiać się mogą depresja, zespół wypalenia.

Dlatego tak istotne jest, jak mówimy o transformacji menopauzalnej, czy słuchamy własnych potrzeb i jak na nie odpowiadamy. W zatrzymaniu jest wielka wartość. Przestajemy się poświęcać, stawiamy granice, poznajemy siebie, zyskujemy świadomość bycia częścią społeczności i natury. Zatrzymanie wiąże się ze zmianą stylu życia, która w tym okresie jest potrzebna i kobietom, i mężczyznom. Uważność, akceptacja własnych możliwości i ograniczeń pozwalają dbać o sprawność w zrównoważony sposób, na przykład zmienić sport na rekreacyjny – pływać, jeździć na rowerze, praktykować jogę lub pilates, wędrować.

Zatrzymanie zwiększa świadomość w ogóle – pomaga zmienić nawyki z zakresu zdrowia psychicznego, żywieniowe, dać sobie prawo do odpoczynku, przede wszystkim do snu.

I do rozmowy?

– Tworzenie sieci wartościowych ludzkich połączeń to podstawa. Dzięki rozmowom z kobietami, które w okres menopauzalny wchodziły wcześniej niż ja, wiedziałam wiele o sygnałach, jakie wysyła ciało. To „starsze siostry" mówiły, żebym nauczyła się być wyrozumiała i łagodna dla siebie i innych. Paulina Młynarska przypomina, że to, co kobieta teraz robi dla siebie, jest inwestycją w dobrą starość. W tym sensie można być wdzięczną za objawy, które w okresie transformacji menopauzalnej bywają męczące, ale alarmują, aby się zatrzymać. Przetransformować. I wędrować w życie dalej, mądrzej, sensowniej, ze świadomością wartości czasu, który nam pozostał.

Wychowanym w strachu przed menopauzą trudno chyba zmienić narrację tak od razu.

– Dlatego warto zadbać o wychowanie córek i synów. Jeśli przez swój przykład będziemy stopniowo odwstydzać to zjawisko, pomożemy naszym dzieciom. Nasi synowie nie będą zawstydzać partnerek, a nasze córki nie będą się bały. Dla mnie motywacją do napisania książki „Przypływ" były określenia, które zapamiętałam z dzieciństwa. Na przykład „stare pudło" – już z perspektywy dziecka wiedziałam, że stare pudło to kobieta, która już się do niczego nie nadaje.

Należy skończyć z upokarzającą narracją dotyczącą dojrzałości kobiet. I mężczyzn też.

Od czego zacząć?

– Od bezpośredniej opowieści o szacunku wobec zmian. Nie tylko własnych, ale także wobec tych, których doświadczają dziadkowie albo nasze dzieci w okresie dojrzewania. Gdy idziemy do lasu, nie wartościujemy, że drzewo jest młode, więc ładne, a jeśli jest stare, to już nie. Jest coś pięknego w tym, jak nastolatek dojrzewa, jak jego mama przeżywa swój sierpień i jak starzeje się dziadek. Niech córka nie słyszy, jak mama przed lustrem mówi: „Boże, jaka jestem już brzydka i stara, a ty taka młoda i śliczna".

Empatia jest potrzebna każdemu. Nastolatek potrzebuje zrozumienia dla gwałtowności zmian fizycznych i emocjonalnych, a człowiek dojrzały dla wyczerpania. Mamy prawo czuć się zmęczone, niepewne, spocone, obolałe, niewyspane, chorować. Jesteśmy cieleśni. Dlatego ciału należą się szacunek i troska, a nie ocenianie, używanie i podporządkowywanie.

A jak rozmawiać z innymi kobietami? Z badań „Menopauza bez tabu" wynika, że nawet te, które menopauzę mają za sobą, bywają dla innych kobiet bardzo surowe.

– Zachęcam do stosowania języka neutralnego, akceptującego i troskliwego. Ocena jest formą obrony przed refleksją. Często brakuje nam przestrzeni na uwzględnienie, że każda z nas ma inne uwarunkowania genetyczne, skrypty przeżywania, zasoby wewnętrzne i wspólnotowe. Jedne mają mocne wsparcie postaci „sióstr" i empatycznych partnerów, inne są uwikłane w obciążające relacje oparte na roszczeniach i przekroczeniach. Ocenianie innych często wiele mówi o nas, o naszych pomijanych obszarach i wstydach. Kiedy z czującego, życzliwego miejsca mówimy: „jesteś piękna", jest to opis psychofizyczny. W każdym wieku można być pięknym człowiekiem. Odczarujmy słowo „piękna". Ono przecież nie musi znaczyć „młoda", „zdrowa", „jędrna". Odczarujmy również mówienie o emocjach. Te trudne też są potrzebne, informują o granicach i potrzebach. Słuchajmy i rozmawiajmy. Ze sobą i z innymi.

dr Alicja Długołęcka – dr nauk humanistycznych, edukatorka seksualna, psychoterapeutka w nurcie humanistyczno-doświadczeniowym, autorka wielu książek o seksualności, m.in. „Przypływ. O emocjach i seksualności dojrzałych kobiet". Ekspertka przy projekcie „Menopauza bez tabu" realizowanego na zlecenie Kulczyk Foundation

Tekst pochodzi z magazynu "Wysokie Obcasy Extra" nr 10(148)/2024. Numer w sprzedaży od 19 września.

Redaktorka prowadząca: Karolina Jaroszewicz

Autorka: Agnieszka Urazińska

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 23 września 2024 r.

(Fot. Archiwum prywatne)