Gardzę swoim partnerem, bo jest zbyt uczuciowy. Chyba nigdy nikogo nie kochałam
W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach”, prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation i „Wysokie Obcasy", realizujemy cykl „Koleżankujmy się”.
Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.
Nasza Czytelniczka ma problem z odczuwaniem i wyrażaniem emocji: Nie mam jeszcze czterdziestki i jestem w związku, ale nie planuję ślubu ani dzieci. Nie chcę. Moje związki zawsze trwały około sześciu lat, ten dochodzi do tego limitu. I już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że to nie to. Czyżbym się zasugerowała limitem czasu?
Lubię być sama, bo wtedy jestem prawdziwa i nie boję się oceniania. Pewnie sama nawarzyłam sobie tego piwa przez to, że bałam się pokazać moje prawdziwe ja. Mój partner jest wspaniałą osobą pod każdym względem, także fizycznym, mamy wspólne zainteresowania, jesteśmy wykształceni, ale ja nic nie czuję. Wręcz czasem nim gardzę za to, że jest taki miękki i uczuciowy.
Moim problemem są emocje, odczuwanie ich oraz ich wyrażanie. Mam wrażenie, że nigdy nikogo nie kochałam. Nie wiem, co to miłość. Na początku, gdy go poznałam, to było zwykłe zauroczenie, motyle w brzuchu itp., ale zdawałam sobie z tego sprawę, patrzyłam na to jak na reakcje chemiczne, które zachodziły we mnie i tyle. Teraz to już dawno minęło. Czasem mówię mu, że go kocham, bo wiem, że on tego potrzebuje, ale tak jak wspomniałam, ja tego nie rozumiem i nie odczuwam. Czy można być wyzutym z uczuć? I tak żyć? Może powinnam się tego jakoś nauczyć?
Aleksandra Obermann-Wyczółkowska: Dziękuję Pani za list. Porusza w nim Pani skomplikowany temat emocji, których odczuwanie i wyrażanie stanowi dla Pani problem. Zastanawia się Pani, czy to normalne, aby tak funkcjonować, i czy odczuwania emocji powinno się nauczyć. W liście pisze Pani o tym, jaki ta sytuacja ma wpływ na Pani relacje z innymi. Mówi Pani, że nigdy nikogo nie kochała, a uczuciowość odbiera jako słabość. Zastanawiam się, czy te stwierdzenia dotyczą wszystkich Pani relacji, czy tylko związków. Czy jest ktoś, kogo darzy lub darzyła Pani miłością i co sprawiało, że to uczucie Pani w sobie przyjmowała? Jest wiele aspektów opisanej przez Panią sytuacji.
Dopasowanie nie gwarantuje uczucia
Może mogłaby się Pani zastanowić, z jakimi mężczyznami i w jaki sposób te relacje się zwykle zaczynają. Może uda się odkryć jakich wzór, którym nieświadomie posługuje się Pani. Wspomina Pani o pewnym schemacie, którym się Pani kieruje w swoich związkach romantycznych, nawet w kwestii długości ich trwania. Wskazuje Pani na pozytywne aspekty swojej obecnej relacji – dopasowanie pod względem fizycznym i intelektualnym - jednak mimo to nie czerpie Pani z niej satysfakcji.
Rzeczywiście nawet z pozoru doskonałe dopasowanie na wielu poziomach nie gwarantuje, że pojawi się w nas uczucie do jakiejś osoby. To tak nie działa. Czasem obdarzamy miłością kogoś, kto racjonalnie nie mieści się w naszych wyobrażeniach idealnego partnera, jednak mamy z taką osobą więź i sprawia ona, że chcemy z nią być „pomimo wszystko". Można odnieść wrażenie, że swoje związki postrzega Pani jako pewną formę pułapki, w którą wpada Pani raz po raz.
W związku trzeba być sobą
Bardzo wnikliwie zauważa Pani, że przyczyną tego może być to, że w związkach nie pozwala Pani sobie na bycie sobą. Wyraża Pani swoje obawy przed pokazaniem komuś prawdziwej siebie, boi się Pani oceny. Zastanawiam się, skąd się u Pani biorą te lęki. Co mogłoby się według Pani stać, gdyby pozwoliła Pani sobie na bycie sobą? To naturalne, że na początku związku staramy się wywrzeć na drugiej osobie wrażenie, pokazujemy się od najlepszej strony.
Niestety bywa również tak, że chcąc zdobyć czyjeś uczucie, staramy się wręcz odgadnąć i spełnić czyjeś oczekiwania, często udając kogoś, kim nie jesteśmy. Jednak ciągłe bycie „najlepszą wersją samego siebie" lub udawanie wymaga ogromnego wysiłku, więc co zrozumiałe, po pewnym czasie zaczynamy odczuwać zmęczenie i niechęć do dalszego trwania w takim stanie. W zdrowo funkcjonujących związkach w miarę upływu czasu buduje się relacja oparta na zaufaniu i wzajemnej akceptacji, dająca obu stronom poczucie bezpieczeństwa. A to z kolei pozwala na bycie sobą, ze swoimi słabościami, gorszymi dniami i prawem do popełniania błędów.
Nasze życie to nasze wybory
Z Pani słów wynika, że będąc w związku, nie daje sobie Pani przestrzeni na autentyczność, odbiera ją Pani jako zagrożenie i woli uwolnić się ze związku, niż odważyć się pokazać siebie. Domyślam się, że może to dla Pani być trudne i wyczerpujące doświadczenie, tym bardziej warto zadać sobie pytanie, czego tak naprawdę by Pani w swoim życiu chciała. Jak chciałaby Pani, aby wyglądało. To, jak ułożymy swoje życie, powinno być wyłącznie naszym wyborem. Czy chcemy być w związku, mieć dzieci, wpasować się w oczekiwania – to my powinniśmy podjąć taką decyzję.
Nie ma obowiązku wchodzenia w role społeczne bez przekonania, że tego się pragnie. Zwracanie się do własnego wnętrza bywa dla nas ochronne, świat wewnętrzny może być bezpiecznym azylem, ale także może pozbawiać nas satysfakcji z bycia z innymi, a wierzę, że bycie z innymi jest wartością. Od innych możemy się uczyć, czerpać doświadczenia czy prosić o wsparcie.
Czy ma Pani kogoś, z kim może Pani rozmawiać o swojej sytuacji? Bardzo ważne jest, aby móc podzielić się z kimś tym, co się przeżywa, bo to może pomóc spojrzeć na sprawy z innej perspektywy, a także przynieść ulgę. Człowiek jest istotą społeczną i bliskie związki są ważnym czynnikiem, który ma wpływ na nasze zdrowie psychiczne i odczuwanie dobrostanu. Im relacje bardziej satysfakcjonujące i pełne, tym więcej możemy z nich czerpać.
Jest dobrze, ale trudno to poczuć
Żyjemy wśród ludzi i to, jak wyglądają z nimi nasze kontakty, może wiele powiedzieć o naszych potrzebach, stylu wchodzenia w relacje czy o jakości odczuwania bliskości. Możemy zastanawiać się, czemu bliskie relacje nie dają Pani pełnej satysfakcji. Jak to się dzieje, że po jakimś czasie bliska relacja staje się obciążająca? Nie mam pewności, że możemy być wyzutym z uczuć. Bliższe jest mi myślenie, że warto szukać w swoich doświadczeniach rozumienia poczucia, że nie odczuwa się emocji. Czy to przez rozczarowanie we wcześniejszych relacjach, zranienia lub wczesnodziecięce doświadczenia?
Jeśli odczuwa Pani zaniepokojenie lub dyskomfort w związku, może warto poszukać tego zrozumienia w psychoterapii. Takie spotkania to okazja do przyglądania się sobie także w bliskiej relacji. Można dostrzec inną perspektywę, oddalić się od tego, w czym jest się zanurzonym, a co zasłania nam pełny obraz. To także okazja do otwarcia się w relacji z drugim człowiekiem i zobaczenia, jak się w tym miejscu czujemy. Dobrze, że napisała Pani ten list i stara się Pani zrozumieć, co dzieje się w Pani życiu emocjonalnym. Rozumiem, że może być Pani zaniepokojona tym, że w zasadzie jest dobrze, ale trudno to poczuć. Dziękuję raz jeszcze za list i serdecznie Panią pozdrawiam.
______
Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”
Opracowanie: Beata Żurek
Ekspertka: Aleksandra Obermann-Wyczółkowska – psycholożka, psychoterapeutka psychodynamiczno-systemowa. Pracuje w gabinecie psychoterapii i Młodzieżowej Poradni Profilaktyki i Terapii „Poza Iluzją" w Warszawie. Pracuje z młodzieżą, dorosłymi, parami i rodzinami.
Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl
17 czerwca 2021 r.