Gdy chłopak słyszy, że nie powinien płakać, czuje, że nie sprostał oczekiwaniom rodziców

Czułość i Wolność

Anna Woźniak: Dużo ostatnio słyszymy o wzmacnianiu dziewczynek, aby wyrosły na odważne i samodzielne kobiety. Ale jak wychowywać chłopców, aby w przyszłości stali się ich partnerami?

Ewa Sękowska-Molga, psycholożka: Pyta pani, jak wychować syna na mądrego i wrażliwego mężczyznę?

Tak, mogłabym w ten sposób zadać to pytanie.

Kobiety rosną w siłę, i bardzo dobrze! A co w tej sytuacji mogą zrobić mężczyźni? Chyba jedynie pozostać sobą w swojej najlepszej wersji. To prawda, że oczekiwania wobec mężczyzn się zmieniają, ale wciąż szukamy w nich przede wszystkim samodzielności, odpowiedzialności, wsparcia, odwagi. Od jakiegoś czasu do tego pakietu dochodzi wrażliwość, czyli umiejętność okazywania emocji, mówienia o nich i radzenia sobie z nimi.

Czyli powiedzenie „Chłopaki nie płaczą” jest nieaktualne?

Każde dziecko płacze – i to jest normalne. Łzy są zdrowym sposobem na okazanie smutku czy rozczarowania. Nie ma podziału: dziewczynki mogą płakać, a chłopcy nie. Także im gromadzą się łzy, a kiedy słyszą, że nie powinni płakać albo że to niemęskie, czują, że nie sprostali oczekiwaniom rodziców.

Jednak zanim zaczniemy mówić o wychowaniu, pamiętajmy, że wszystko zaczyna się od nas, rodziców. Dla naszych synów jesteśmy lustrem, w którym przeglądają się każdego dnia. Dla syna tym lustrem jest głównie tata (chociaż wzorzec mamy też jest bardzo ważny). Skupiłabym się więc na przekazie, jaki daje tata lub inny mężczyzna w rodzinie. Czy gdy wymaga czegoś od dziecka, potwierdza to czynami? Czy mówiąc: „Posprzątaj po sobie”, sam to robi? Od mówienia zawsze lepszy jest przykład. „Dzieci nie zawsze nas słuchają, ale zawsze naśladują” – to zdanie Jamesa Boldwina jest bardzo trafne.

Warto się zastanowić, czy tata okazuje miłość mamie, dzieciom, czy spędza z nimi czas. Syn patrzy na niego i będzie robił to samo. Albo nie robił. Czasem ojcowie, jeśli zrobią coś nie tak, mają problem z przeproszeniem syna. Szkoda, bo postępując w ten sposób, nie uczą go ważnej umiejętności – przyznawania się do winy i przepraszania. Za to pokazują swoją wyższość nad dzieckiem i to, że nie traktują go poważnie.

A co, jeśli w domu nie ma taty?

Wtedy jest trudniej, niestety. Można szukać wujka, dziadka, a nawet są instytucje męskich opiekunów, na przykład studentów, którzy z chłopcem idą na boisko pograć w piłkę czy po prostu spędzają z nim czas. Jednak wcale nie jest powiedziane, że jeśli chłopiec ma kontakt z dziadkiem, wujkiem i tatą, to wyrośnie z niego mądry mężczyzna. Wszystko zależy od wzorca, który dostaje.

Mówi pani o okazywaniu uczuć, ale nie każdy tata jest wylewny.

Oczywiście. I nie można go do tego zmuszać. Wtedy mama albo babcia mogą być tymi osobami, które mówią o swoich uczuciach i je okazują. Dobrym rozwiązaniem jest też wspomaganie się książkami, w których jest mowa o emocjach. Bohaterowie mogą się różnie zachowywać w danej sytuacji i to jest inspirujące dla dziecka.

Wracając jeszcze do męskiego wzorca. Zachęcajmy synów do pomagania przy domowych męskich obowiązkach. Ważne, aby syn i ojciec robili coś razem. Nie chodzi o to, aby nauczył się reperować kran czy skręcać szafki, ale żeby był z ojcem, żeby działali ramię w ramię. I pochwalić go (albo i obu) za chęci i zaangażowanie.

Synowie patrzą na ojców, ale nie zawsze zamieniają się w ich kopie. Wielu dorosłych ma z tym problem, bo „jak to możliwe, że ja kocham piłkę, a mój syn w ogóle nie jest nią zainteresowany. Za to woli chodzić na zajęcia plastyczne”.

Rodzice mogą zachęcać, pokazywać różne aktywności, ale to dziecko wybiera, co chce robić. Jeśli zamiast na piłkę woli chodzić na zajęcia plastyczne, to trzeba się na to zgodzić. Nie dyktujemy, kim i jakie ma być. Akceptacja to kolejny ważny aspekt wychowania przyszłego mężczyzny. Po pierwsze, w ten sposób ma szansę wyrosnąć na szczęśliwego człowieka, a po drugie, w dorosłym życiu będzie umiał akceptować wybory innych.

Co, jeśli zachowania syna wydają nam się „mało męskie”?

Nie warto wierzyć w stereotypy, że chłopak sobie ze wszystkim poradzi i ma być macho. Nie róbmy z niego na siłę superbohatera. Zamiast martwić się, że jest na przykład mało odważny czy za bardzo nieśmiały, lepiej dostrzec cechy, które są w nim wyjątkowe.

Dajemy przykład, czytamy mądre książki, rozmawiamy o emocjach. W jaki sposób jeszcze możemy wpłynąć na młodego mężczyznę?

Zamiast się mądrzyć: „Ja w twoim wieku już to umiałem, tamto wiedziałem. A ty co?”, lepiej podzielić się własnym przeżyciem: „Gdy byłem w drugiej klasie, nie umiałem rozmawiać ze starszymi chłopakami, czułem się zawstydzony. Jednak kiedy się w końcu odważyłem, okazało się, że nie są tacy straszni, na jakich wyglądają”. Kiedy mówimy o własnym doświadczeniu, dzieci łatwiej to zapamiętują. Dla nich istotne jest, że przeżył to tata, mama albo ktoś inny im bliski.

Chciałybyśmy, aby mężczyźni brali odpowiedzialność za swoje decyzje. Jak ich tego nauczyć?

Pozwólmy im to robić od maleńkości, na przykład dając możliwość wyboru. Te wybory niech będą adekwatne do wieku. Jeśli syn ma dwa lata, może wybrać jedną z dwóch zaproponowanych koszulek. Starszy chłopiec może sam zdecydować, czy iść z kolegami, czy siąść do książek.

Zgodzi się pani ze zdaniem, że wychowujemy synów dla naszych przyszłych synowych?

Pewnie trochę tak jest (śmiech). W codziennym życiu bardziej skupiłabym się na tym, aby pokazać dzieciom, jak może wyglądać fajna, zdrowa relacja między rodzicami. Pokażmy, że rodzice ze sobą rozmawiają. A jak się pokłócą, to się też potem godzą, przytulają, mówią, co czują. W ten sposób robimy najlepszą robotę dla przyszłej synowej.

A co z pracą nad samodzielnością chłopców?

Kiedyś przyszli do mojego gabinetu rodzice z 16-letnim synem. Mieli problem, bo o cokolwiek go poprosili, on uważał, że się go czepiają. Obrażał się na nich, nie rozumiał, czego od niego chcą. Okazało się, że rodzice przez 15 lat niczego od niego nie wymagali. Chłopiec nie miał żadnych obowiązków i kiedy w końcu dorośli doszli do wniosku, że czas to zmienić, on kompletnie nie wiedział, o co im chodzi. Odbierał to jako atak.

W tym wieku trudno to zmienić, dlatego już od maleńkości wzmacniajmy w chłopcach ich samodzielność i poczucie sprawczości. Dla ich dobra. Obowiązki domowe powinno mieć każde dziecko, już takie, które jest w stanie coś podać, przynieść, rozpakować. Dla niego to jest frajda i warto to wykorzystać. Obowiązki to także świetna nauka dla dziecka – na każdym etapie jego rozwoju. Nic tak nie wzmocni jego poczucia sprawczości, jak umiejętność samodzielnego robienia różnych rzeczy.

I jeszcze jedna ważna sprawa. Nie wyręczajmy syna w obowiązkach, które już potrafi robić. Jeśli umie wiązać buty, niech to zawsze robi sam. Bo jeśli mama zacznie to za niego robić, on momentalnie zapomni, że to potrafi.

Chłopiec, który ma obowiązki i widzi, że tata w domu także je ma, nie będzie potem oczekiwał od swojej partnerki, że wszystkim się zajmie i ogarnie domowe sprawy.

Czasem słyszy się, że chłopców nie powinno się chwalić, bo w ten sposób można ich zepsuć.

Pochwały są konieczne i zwyczajnie miło je słyszeć. Chwaliłabym jednak za wysiłek, a nie za efekt. Wzmacniamy wtedy motywację do podjęcia kolejnych wyzwań. Jako przykład podaje się często rysunek. Zamiast komunikatu: „Super rysunek zrobiłeś”, lepiej pochwalić konkretne działania: „Widzę, że się napracowałeś. Użyłeś wielu kolorów, te postaci są bardzo wyraźne”. Dziecko tę drugą pochwałę odbierze całkiem inaczej. Czuje, że ktoś zauważył jego wysiłek.

Czy chłopcom powinniśmy kupować tylko chłopięce zabawki, np. samochody i klocki?

A jeśli syn lubi się bawić tylko zabawkami z jajka z niespodzianką albo w szkołę, zabronimy mu tego? Widocznie tego potrzebuje na danym etapie swojego rozwoju. Otaczanie go samochodami nie sprawi, że się nimi zainteresuje tylko dlatego, że jest chłopcem. Możemy najwyżej sprawić, że będzie udawał, że się nimi interesuje. W dodatku wzbudzimy w nim poczucie winy, bo nie robi tego, czego oczekuje od niego mama czy tata.

Może warto zadać sobie pytanie: „Co mi da, że moje dziecko będzie się bawiło samochodami?”. Nic. Jeżeli chce, niech się bawi lalkami, bo widocznie w tym momencie tego potrzebuje.

Przecież jeśli ma starszą siostrę, to naturalnie może być zainteresowany tym, co ona robi i czym się bawi. Czasem widzę chłopców, którzy na spacerze pchają dziecięcy wózek. Tata pcha wózek z młodszym rodzeństwem, więc co w tym złego, że on też chce z nim spacerować.

Chciałabym jednak dodać, że jeżeli czteroletni chłopiec nie wykazuje tzw. męskich zainteresowań, nie znaczy, że to się nie zmieni. W wieku sześciu czy siedmiu lat może świata nie widzieć poza samochodami.

Dzieci mają różne cechy bez względu na płeć. Są dziewczynki, które chętnie kopią piłkę i biegają po drzewach, i wrażliwi chłopcy. Nie skupiałabym się na tym, co powinna robić dziewczynka, a co chłopiec, a podążała za potrzebami dziecka.

Moim synom bardzo podoba się książka „Opowieści dla chłopców, którzy chcą być wyjątkowi”. Przedstawione są w niej sylwetki wyjątkowych chłopców i mężczyzn, od Konfucjusza po gwiazdy YouTube’a. Te krótkie historie zazwyczaj kończą się puentą: osiągnąłem sukces, bo mimo przeciwności losu pozostałem sobą.

Takie historie rozwijają wyobraźnię, pokazują, że są różne dziedziny, w których chłopcy, mężczyźni mogą się spełniać. Nie każdy musi być znanym piłkarzem.

Czyli nie można dzielić emocji na te, które przystoją chłopcom, i na te, które są zarezerwowane dla dziewczynek.

Oczywiście. Emocje nie znają płci. Wszyscy się złościmy, smucimy czy odczuwamy radość. Z jakiej racji chłopiec nie może się wzruszyć, a dziewczynka wkurzyć? Pozwalajmy synom, ale i córkom, na wszystkie emocje, jakie się w nich pojawiają. Ale też pokazujmy je u siebie, nazywajmy je, rozmawiajmy o nich.

I to znowu wracamy do kwestii ojców i rodziców. Jeśli tata, czując się stuprocentowym facetem, nie chce pokazać, że jest mu smutno, to jest duże prawdopodobieństwo, że syn tego też nie będzie robił. Ale czy to jest męskie? A co by się stało, jeśli tata opowiedziałby o tym, co czuje, i pokazał, w jaki sposób sobie z tym radzi?

Dla mnie bardzo męskie jest, kiedy widzę, jak mój syn radzi sobie po swojemu z różnymi emocjami. Mówi to, co czuje, albo znajduje rozwiązanie jakiejś trudnej sytuacji. Chwalę go za to: „Widzisz, sam sobie poradziłeś”.

Z Ewą Sękowską-Molgą rozmawia Anna Woźniak 

  • Ewa Sękowska-Molga – psycholożka dzieci i młodzieży. Prowadzi terapie indywidualne i grupowe dla dzieci i nastolatków oraz konsultacje wychowawcze dla rodziców. Pracuje w nurcie terapii poznawczo-behawioralnej.

Wywiad opublikowany na wysokieobcasy.pl 9 stycznia 2021 r.