Gdy okazało się, że urodzę córkę, zdecydowałam, że jej nigdy nie obrzezam. I że obronię inne dziewczynki

Jaha Dukureh została obrzezana, kiedy miała zaledwie siedem dni, a wydana za mąż w wieku 15 lat. Dziś działa przeciwko okaleczaniu narządów płciowych u kobiet (FGM – Female Genital Mutilation) oraz zaaranżowanym małżeństwom i wydawaniu za mąż nieletnich dziewczynek. Założyła organizację Safe Hands for Girls. W 2016 roku znalazła się na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie magazynu „Time". Dwa lata później była nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla. Jest laureatką m.in. Eleanor Roosevelt Val-Kill Medal i ambasadorką zajmującej się równością płci i wzmocnieniem pozycji kobiet na świecie jednostki Organizacji Narodów Zjednoczonych.
We wrześniu 2024 roku na zaproszenie Dominiki Kulczyk przyjechała do Poznania na Malta Festival. – Jestem z Gambii i w związku z tym, że jest to festiwal kulturalny, chcę powiedzieć, że pochodzę z kultury, która okalecza swoje kobiety – mówiła podczas uroczystości otwarcia festiwalu.
Ile czasu zajęło dziewczynie z Gambii dojście do momentu, w którym przewodzi dużej organizacji, jest ambasadorką ważnych dla kobiet spraw i rozpoznaje ją społeczność międzynarodowa?
– Jakieś 15 lat.
Trudna to była droga?
– Trudna i wymagająca, bo moja działalność dotyka wrażliwych kwestii kulturowych, które istnieją w obrębie rodziny, społeczności i całego kraju. W dodatku wszystko, co robię, spotyka się z niezrozumieniem.
Głównym celem organizacji, którą założyłaś, jest zatrzymanie praktyki obrzezania kobiet. Sama jesteś jej ofiarą. Jakie jest twoje pierwsze świadome wspomnienie z tym związane?
– Nie mam takiego. W kulturze, z której pochodzę, o FGM nie mówi się ani w rodzinach, ani publicznie. Miałam około dziesięciu lat, kiedy na świat przyszła moja przyrodnia siostra. Została obrzezana, jak większość z nas, przez osobę bez medycznego przeszkolenia. Wykrwawiła się i umarła. I nawet po jej śmierci nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał.
Kilka lat później zostałaś wydana za mąż.
– W dniu ślubu miałam 15 lat. To było zaaranżowane małżeństwo. Musiałam wyjechać z Gambii do Stanów Zjednoczonych, bo tam mieszkała rodzina człowieka, za którego mnie wydano. Nie chciałam opuszczać rodzinnego kraju i Afryki, ale nie miałam wyjścia.
Mówiłaś w wywiadach, że w związku z obrzezaniem skonsumowanie związku nie było możliwe i musiałaś poddać się kolejnemu zabiegowi. Porównujesz to do ponownego przechodzenia FGM.
– Od pierwszego męża uciekłam po trzech miesiącach i zamieszkałam z rodziną. Chciałam się uczyć, ale aż 10 szkół odmówiło przyjęcia mnie, bo nie miałam zgody opiekuna prawnego. Udało się dopiero w liceum w Nowym Jorku. A potem przeprowadziłam się do Atlanty w stanie Georgia i ponownie wyszłam za mąż.
I urodziłaś troje dzieci. Pierwsze, gdy miałaś 18 lat.
– To był syn. Gdy byłam w ciąży z drugim dzieckiem i okazało się, że to dziewczynka, zdecydowałam, że nigdy jej nie obrzezam i wezmę w obronę inne dziewczynki i kobiety. Tuż po urodzeniu córki zarejestrowałam moją organizację i od tamtej pory działam nieprzerwanie. Córka ma teraz 14 lat.
Często odwiedzasz Gambię?
– Ostatnio tak, niedawno stamtąd wróciłam. Pierwszy raz poleciałam do Gambii rok lub dwa lata po zarejestrowaniu organizacji. Mam świadomość, że gdybym nie wyjechała do USA, założenie organizacji broniącej kobiet nie byłoby proste.
Przeprowadzka w tak młodym wieku dała mi odwagę, żeby – kiedy stałam się kobietą – mówić i robić to, co należy. Jestem adwokatką kobiet, które tego nie mogą.
Bycie kobietą ułatwia czy utrudnia działania?
– Zdecydowanie utrudnia. Pochodzę ze społeczności, w której kobiety powinny siedzieć w domu, gotować, sprzątać i nie mieć zdania na żaden temat. Kobieta walcząca z rytualnym okaleczaniem żeńskich narządów płciowych jest dla mężczyzn wielkim problemem. Mają problem z tym, że mam głos, i kiedy mówię, to świat słucha.
Na świecie poddaje się obrzezaniu setki tysięcy dziewczynek. Jeszcze więcej nieletnich wydawanych jest za mąż. Jakie dokładnie są to liczby?
– Szacujemy, że na świecie żyje 230 milionów okaleczonych kobiet. Ponad 600 milionów dziewczynek przed 18. rokiem życia wydano za mąż. Rocznie zostaje obrzezanych ponad trzy miliony dziewczynek, a 12 milionów jest wydawanych za mąż.
Docierają do ciebie i twojej organizacji?
– Niektóre docierają przez media społecznościowe, inne bezpośrednio do organizacji. Coraz więcej jest takich, którym się to udaje.
To zatem jakaś zmiana. Ty nie miałaś do kogo się zwrócić.
– To jest zmiana, ale wciąż wyzwanie, bo te dziewczyny i kobiety borykają się z problemami związanymi z obrzezaniem i w pierwszej kolejności potrzebują pomocy medycznej, systemowej. My nie możemy pomóc wszystkim. Przy tak dużej liczbie potrzebujących i ograniczonych zasobach musimy ustawiać priorytety. Wybór, komu pomóc, a komu nie, jest ciężki.
Ciągle zbyt mała jest wiedza na ten temat. Nastąpiła poprawa, bo kilkanaście lat temu w USA ludzie w ogóle nie wiedzieli, czym jest obrzezanie kobiet. Wciąż jednak brakuje kulturowej wrażliwości w ośrodkach medycznych i wśród lekarzy, którzy nie mają doświadczenia z pacjentkami po obrzezaniu. Robimy wszystko, by to się jak najszybciej zmieniło.
Czy w krajach europejskich też trzeba propagować tę wiedzę?
– Wszędzie tam, gdzie są imigranci, znajdą się ludzie pochodzący z krajów, w których okalecza się kobiety. W Europie jest coraz więcej imigrantów, a wśród nich na pewno są kobiety po FGM. Europejskie rządy powinny zwrócić na to uwagę.
Jakie problemy mają okaleczone kobiety?
– Obrzezania dokonuje się bez zachowania jakichkolwiek medycznych procedur, nawet bez znieczulenia. Powszechna jest więc potem skłonność do infekcji dróg moczowych i innych spowodowanych przez blizny. Zabieg, oprócz szkód fizjologicznych, wywołuje ogromne szkody emocjonalne, kobiety borykają się z traumą przez całe życie.
W jaki sposób walczy się z kulturowymi przyzwyczajeniami, które są tak mocno zakorzenione w ludzkich umysłach?
– To wyjątkowo trudna walka. Jedni wierzą, że to jest ich kulturowe prawo, inni widzą w tym prawo religijne. W tym drugim przypadku perswazja jest praktycznie niemożliwa.
A gdy po drugiej stronie też stoją kobiety, które przeszły obrzezanie?
– W tej kombinacji jest najtrudniej. Wiele obrzezanych kobiet domaga się kontynuowania tej tradycji. Nie widzą w niej nic złego, nie boją się o córki i wnuczki. Niektóre tłumaczą, że dzięki okaleczeniu kobieta jest czystsza w sensie higienicznym, inne, że zachowuje czystość w szerokim pojęciu.
To jest kultura przemocy. Często słyszę pytania, jak to możliwe, że kobiety tak cierpią, a jednak nie uciekają i nie chcą zmian. One to mają utrwalane od pokoleń.
W lipcu 2024 roku parlament Gambii utrzymał obowiązujący od 2015 roku zakaz obrzezania kobiet. Brałaś udział w kampanii przed głosowaniem, bo było ryzyko, że zakaz zostanie zniesiony.
– Zakaz obowiązuje od tylu lat, ale praktycznie nikt nie był karany za okaleczanie. Kiedy jakiś czas temu prawo zaczęło być egzekwowane, przywódcy religijni postanowili doprowadzić do zniesienia zakazu. Musieliśmy ciężko pracować, ale nie wyobrażałam sobie przegrania tej sprawy. To było bardzo trudne, bo uwidoczniło, jak mocno podzielone jest społeczeństwo Gambii.
Co mówisz ludziom, którzy wierzą, że obrzezanie kobiet jest czymś, czego chce Bóg?
– Pokazuję tekst Koranu i udowadniam, że islam mówi, że ciało kobiety jest idealnie stworzone i święte. Przywołuję przykłady muzułmańskich krajów, w których nie okalecza się kobiet. Takich praktyk nie ma m.in. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w Katarze, Algierii czy Tunezji. FGM nie jest związane z religią. To kulturowa tradycja, którą ludzie przypisali do religii. Nie wierzę w religię wymierzoną przeciwko kobietom.
A małżeństwa, w których panny młode są jeszcze dziećmi?
– Według mnie nie różnią się niczym od gwałtu. Dzieci nie mogą wyrażać zgody na seks. Zadaniem dorosłych jest ich ochrona. Kiedy więc dorosły, w dodatku najczęściej bliska osoba, chce wydać za mąż dziewczynkę, powinien ją ochronić rząd. Wydawanie za mąż dzieci musi być rozpatrywane na tych samych zasadach, co gwałt. Staramy się to uzmysłowić w wielu krajach, szczególnie tych rozwiniętych i demokratycznych, gdzie napływają ludzie praktykujący aranżowane małżeństwa.
Tym zajmujesz się w Polsce?
– Przyjechałam do Poznania na zaproszenie Dominiki Kulczyk i jej fundacji i jestem za to ogromnie wdzięczna. To duża szansa, tym bardziej że w Polsce temat migrantów nie jest obcy. Malta Festival ma dla mnie szczególne znaczenie, bo jest świętem kultury, która nie angażuje przemocy, a ja o takiej kulturze marzę.
Jaha Dukureh – działaczka praw kobiet z Gambii. Walczy przeciwko okaleczaniu narządów płciowych kobiet. Jest założycielką i dyrektorką wykonawczą Safe Hands for Girls, organizacji, która walczy o zakaz wykonywania okaleczeń płciowych