Jestem skazana na samotność. Ciągle ładuję się w historie z niedostępnymi mężczyznami

Czułość i Wolność

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation z „Wysokimi Obcasami", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Nasza Czytelniczka ma problemy w związkach: Moja koleżanka, przenikliwa pesymistka, twierdzi, że wszyscy jesteśmy skazani na powtarzanie tych samych wypracowanych w dzieciństwie scenariuszy.

I choćbyśmy nie wiem, jak się starali, inwestowali w terapię i kursy samoświadomości, nieustannie odgrywamy tę samą rolę: małej dziewczynki, która zabiega o uwagę niedostępnego ojca, córki nadopiekuńczych rodziców, która czeka, aż inni rozwiążą jej problemy, opuszczonego jeżyka, który wyhodował sobie kolce, żeby nikt się nie zbliżał i już więcej go nie zranił. W rozmowach z przyjaciółką zawsze próbuję oponować, wzbraniam się przed tą deterministyczną wizją świata.

Coraz częściej stwierdzam niestety, jak cholernie trudno wyjść z roli, jak - nawet wiedząc, że to nie ma sensu - ciągle ładuję się w te same historie.W moim, niezbyt oryginalnym, przypadku - z niedostępnymi mężczyznami. Takimi, którzy nie rokują, nie chcą stabilnego związku, rzucają mi okruchy uwagi i czułości. Facet w głębokiej depresji, rozwodnik z synem, narcyz, „który zasługuje na lepszą", ale „w międzyczasie" wspaniałomyślnie umawia się ze mną.

Wiem, że to wszystko wynika z dynamiki domu rodzinnego, bo jak pisał klasyk, "dziecko jest ojcem człowieka". Nie wiem natomiast, co z tą wiedzą zrobić, bo przeszłości zmienić się nie da. Iść wbrew intuicji? Kiedy próbowałam wbrew naturalnym skłonnościom wybierać partnerów, którzy nie pociągają mnie od pierwszej chwili, później i tak okazywali się młodszą wersją taty. Defetystycznie zaakceptować samotność? Tylko jak pozbyć się poczucia krzywdy i niesprawiedliwości? Czemu ja? Dlaczego niektórzy mieli miło w domu, teraz mają fajny związek, a ja muszę się zadowalać ochłapami (przelotny romans, „tylko" przyjaźń), które rzuca mi los?

Małgorzata Ludwiczek: Droga Czytelniczko, dziękuję za ten list, w którym dzieli się Pani z nami swoimi przemyśleniami i wątpliwościami. Dużo tu widzę emocji, z którymi się Pani mierzy. Jest tu złość, bezsilność i zmęczenie powtarzającym się schematem, a także lęk, że nie uda się od niego uwolnić.

Domyślam się jak frustrujące może być spotykanie ciągle na swojej drodze kandydatów „nierokujących" na stabilny związek, którego tak bardzo Pani pragnie. W Pani liście wybrzmiewa też przekonanie, że być może to z Panią coś jest nie tak, a odnajdywanie w kolejnych partnerach cech własnego, niedostępnego ojca wydaje się potwierdzać deterministyczną wizję, jaką prezentuje koleżanka.

Nie jesteśmy skazani na powielanie schematów

Rzeczywiście jest tak, że relacja pomiędzy ojcem i córką we wczesnym okresie rozwojowym wpływa na jej późniejsze funkcjonowanie społeczne, szczególnie na to, w jakiego typu relacje wchodzi i czy łatwo nawiązuje relacje bliskości. Na razie brzmi to niezbyt optymistycznie, prawda? Na szczęście jednak nie jesteśmy skazani na powielanie schematów, które prowadzą nas donikąd, a jedynie przysparzają cierpienia. Zapewniam Panią, że można modyfikować nasze wybory i zachowania. Dzieje się to, gdy zmienimy swoje przekonania dotyczące np. tego, na co zasługujemy, a na co nie, gdy poznamy swoje potrzeby i wartości i nauczymy je zaspokajać i realizować niezależnie od tego, czy aktualnie jesteśmy w związku czy też nie.

Ale po kolei. Zanim brytyjski psycholog John Bowlby w 1958 ogłosił swoją teorię przywiązania, nie zdawano sobie sprawy, jak wielki wpływ ma emocjonalna więź dziecka z opiekunem (najczęściej z matką) na rozwój osobowości i na umiejętność tworzenia więzi emocjonalnych. Według tej teorii behawioralny system przywiązania jest jednym z systemów, które umożliwiają dziecku elementarne uczenie się świata i uczenie się zaufania do drugiego człowieka. Rodzaj więzi, jej jakość, dziecko przechowuje w formie schematów umysłowych i na ich podstawie formułuje oczekiwania dotyczące tego, jak inni powinni się wobec niego zachowywać, jak je traktować.

Ojciec ma wpływ na kształtowanie pozytywnego obrazu samej sobie

Współczesne wyniki badań wskazują, że ojcowska obecność ma znaczący wpływ na rozwój dziecka i rzeczywiście jest kluczowa dla budowania zdolności dziewczynek do nawiązywania zdrowych, partnerskich związków w przyszłości. Przede wszystkim ojciec może pomóc w ustanowieniu wzorca dobrego małżonka/ partnera.

Okazywanie miłości i troski przez ojca będzie dla kobiety wzorcem, według którego będzie wybierała partnerów. Okazywanie miłości i troski powinno być dla nich czymś naturalnym, tak jak naturalnym było dla jej taty. Jeśli ojciec zauważa i chwali osiągnięcia córki, będzie ona miała pozytywną opinię o swoich możliwościach i prawdopodobnie będzie wybierała partnerów, którzy reagują podobnie, a unikała tych, którzy ją umniejszają lub co gorsza poniżają, bo przecież wie, że: „jest warta miłości", „wierzy w swoje możliwości". Ojciec ma też wpływ na kształtowanie pozytywnego obrazu samej siebie.

Dla wielu dziewczynek duże znaczenie ma percepcja ich ciała. Ogólna akceptacja wyglądu córki wpływa na jej pewność siebie i pozwala jej na przekonanie, że jest atrakcyjna i warta zainteresowania.

Czy chcemy tego czy nie, nasze subiektywne przekonanie o własnej atrakcyjności ma znaczenie. Przekonanie „Jestem atrakcyjna i warta zainteresowania" z pewnością pomaga w nawiązywaniu kontaktów.

Jak byłyśmy traktowane przez ojca?

Z Pani listu wynika, że nie miała Pani najlepszej relacji z ojcem. Po jego przeczytaniu przyszło mi do głowy kilka rzeczy, które mogłyby się okazać pomocne w przełamaniu tego schematu, który nie jest dla Pani korzystny. I tutaj mam dobrą i trochę mniej dobrą wiadomość. Dobra jest taka, że przekonania i schematy, nawet te wytworzone we wczesnym okresie życia, można zmienić; ta mniej dobra, że wymaga to sporo wysiłku, a czasem łez.

Myślę, że powinna Pani zacząć od pożegnania przeszłości. To prawda, nie można jej zmienić, nieobecny tata już taki w niej pozostanie, nawet jeśli teraz, w dorosłości, macie świetne relacje. Takiego „pożegnania z przeszłością" można dokonać w różny sposób - napisać list do siebie lub do ojca z tamtych lat, dobrym sposobem są też wizualizacje. Trzeba pożegnać w sobie tę małą dziewczynkę, która czekała na bycie zauważoną przez tatę, i powiedzieć jej, że teraz to Pani będzie się o nią troszczyć i okazywać miłość i akceptację.

Kolejnym krokiem może być sprawdzenie, w jaki sposób była Pani traktowana przez swego ojca w dzieciństwie. Proszę przypomnieć sobie kilka sytuacji. Można spytać kogoś z rodziny, jeśli Pani niewiele pamięta. Proszę cofnąć się do tego czasu, pomyśleć, jak się wtedy Pani czuła. Jakich strategii Pani użyła, by poradzić sobie z tym uczuciem? Czy uczyła się Pani pilnie i przynosiła świadectwa z czerwonym paskiem, mając nadzieję, że tata Panią pochwali? A może po szkole schodziła mu Pani z oczu, żeby go nie drażnić?

To mogą być bolesne wspomnienia, czasem warto się postarać o wsparcie w tym procesie kogoś bliskiego - przyjaciółki czy terapeuty.

Czego oczekujemy w związku?

Następnie proszę pomyśleć, jakich strategii używa Pani teraz, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo emocjonalne. Może bardzo dużo Pani pracuje, może nie pozwala ludziom poznać się trochę bliżej? Czy są to podobne zachowania jak te w dzieciństwie? I znowu, warto zapytać znajomych, przyjaciół, jak oni widzą Panią w kontaktach społecznych.

Warto starać się postępować inaczej niż do tej pory. Jeśli pozna Pani kogoś, kto się Pani spodoba, proszę sprawdzić, czy jest miejsce dla Pani w jego życiu, zanim się Pani zaangażuje.

Bojąc się bliskości, często zanim do niej dojdzie, stwierdzamy, że kandydat „się nie nadaje", unikając w ten sposób złamanego serca, ale nie dając szansy na poznanie kogoś innego niż zazwyczaj. Umówienie się z kimś zupełnie innym niż dotychczasowi partnerzy może pomóc nam dostrzec, jak się czujemy w odmiennej sytuacji, co nam się innego niż do tej pory w niej podoba i jakie zachowania, które wcześniej przychodziły nam odruchowo, nagle nie pasują do nowej sytuacji i jak się z tym mamy.

Proszę się zastanowić, po co chce być Pani w związku. Co związek ma zapewnić? Jeśli chce Pani, aby związek zaspokoił potrzeby, należy poznać je gruntownie.

Zachęcam, aby popracować nad swoją samooceną. Można skorzystać z podręcznika Melanie J.V. Fennel „Przezwyciężanie niskiego poczucia własnej wartości", a już teraz wykonać jedno z ćwiczeń z tej publikacji.

Odpowiedz na pytania:

  • Co w sobie lubisz, niezależnie od tego, jak mała jest to cecha?
  • Jakie cechy pozytywne posiadasz?
  • Co osiągnęłaś w życiu, niezależnie od tego, jak małe było to osiągnięcie?
  • Jakim wyzwaniom stawiłaś czoła?
  • Jakie są twoje dary czy talenty, nawet niewielkie?
  • Jakie zdobyłaś umiejętności?
  • Co inni ludzie cenią w tobie?
  • Jakie aspekty siebie doceniłabyś, gdyby były aspektami innej osoby?
  • Jakie małe pozytywne cechy lekceważysz?
  • Jakich złych cech nie posiadasz?
  • Jak mogłaby opisać ciebie osoba, której na tobie zależy?

Przez kilka dni należy uzupełniać listę aż do momentu, w którym uzna Pani, że jest kompletna. Trzeba dać sobie wystarczająco dużo czasu, aby przypomnieć sobie sytuacje, w których przejawiła się dana cecha czy umiejętność. Proszę zamknąć oczy i przywołać szczegółowo, kiedy to się działo, gdzie Pani była, z kim, co dokładnie Pani robiła. Proszę zwrócić uwagę, jaki wpływ ma to ćwiczenie na Pani nastrój, i powtarzać je przez kilka dni. Praca nad samooceną to inwestycja w lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie.

Zdobyła się Pani na odwagę, by opisać swój problem, a więc pierwszy i bardzo ważny krok już został wykonany. Proszę pamiętać, żeby nie zostawać ze swoimi problemami sama i może się zwrócić o wsparcie, gdy będzie go Pani potrzebowała.

Rozmowa z bliskimi może nam przynieść ulgę i pozwoli poczuć, że nie jesteśmy osamotnieni w radzeniu sobie z wyzwaniami. Być może również poczuje Pani potrzebę głębszej refleksji, zrozumienia mechanizmów swojego działania i wypracowania sposobów lepszego radzenia sobie z trudnościami, wtedy zachęcam do rozważenia skorzystania z pomocy psychoterapeuty.

Powołałam się na: 1. Holmes Jeremy, "John Bowlby", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2007; 2. Fennell Melanie J.V., "Przezwyciężanie niskiego poczucia własnej wartości", Alliance Press, Gdynia 2008.

______

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”

Opracowanie: Beata Żurek 

Małgorzata Ludwiczek jest psychoterapeutą, psychologiem klinicznym i life coachem. Pracuje z osobami, które chcą odbudować utracony kontakt emocjonalny z najbliższymi, odczuwającymi poczucie niezadowolenia z samego siebie i z jakości swojego życia, zmagającymi się z samotnością, lękiem, głębokim smutkiem, nieśmiałością i niezrozumieniem. Prowadzi praktykę psychologiczną w gabinecie oraz online na platformie Avigon.pl

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl 19 listopada 2021 r.

Zdjęcie: unsplash.com