Koniec karmienia piersią: dziecko ma prawo być wściekłe

Czułość i Wolność

Dużo się mówi o początkach karmienia piersią, trudnościach z tym związanych, ale też o burzy hormonalnej, jaka w tym czasie w nas szaleje. Laktacja jest nabrzmiałym emocjonalnie tematem. Od czego mogą zależeć uczucia, jakie w nas wywołuje?

Karmienie piersią jest przejawem bardzo bliskiego związku między mamą i dzieckiem. Dotyczy ono też dużej zależności dziecka od kobiety i to może uruchamiać różne przeżycia u matek.

Są one zależne, między innymi od tego, jak my same doświadczałyśmy zależności, i wiążą się z naszymi wczesnodziecięcymi, prewerbalnymi doświadczeniami. Są to przeżycia, które są zapisane w naszym ciele, ale nie mamy do nich łatwego dostępu na poziomie świadomym, na przykład poprzez wspomnienia, bo były to bardzo wczesne stany umysłu.

To, jakiej doświadczałyśmy zależności w okresie niemowlęcym, może definiować nasze podejście do tego, czy świat jest dobrym i bezpiecznym miejscem oraz czy moje potrzeby mogą być zaspokojone. A także – czy bliskość jest zasadniczo pożądanym zjawiskiem. Takie przeżycia matki mogą wpływać na to, jak sama podejdzie do tematu karmienia swojego dziecka.

Mówimy o tym, że laktacja jest jak stan zauroczenia, ale przecież nie dla wszystkich.

Część kobiet doświadcza tego aktu jako formy opresji i bardzo trudno jest im o tym mówić. Wszyscy dziś wiemy, jak ważne jest karmienie piersią, ale co, gdy któraś z mam ma poczucie, że wraz z udaną laktacją życie jej się skończyło?

Nasz stosunek do laktacji bywa też różny w zależności od ciąży. Na przykład przy pierwszej karmienie może być trudniejsze, przede wszystkim technicznie. A to także wpływa na uczucia. Mamy, którym trudniej zacząć karmić, mogą borykać się z niepokojem czy poczuciem winy, że im to nie wychodzi. Ale przy kolejnych dzieciach może być łatwiej i przyjemniej. Co więcej, doświadczona mama już wie, że ta przyjemność pełnej symbiozy szybko się kończy. Przy pierwszym dziecku niby też mamy tę świadomość, ale trudno w to uwierzyć.

Koniec karmienia to ziemia nieznana. Trudno wytyczyć tę granicę, kiedy odstawić dziecko. Sam fakt odstawienia też przecież wiąże się z całą masą uczuć, często zbliżonych do tego, co dzieje się w nas podczas przeżywania żałoby.

Wszystko zależy od tego, jakim doświadczeniem była laktacja. Są kobiety, dla których odstawienie karmienia oznacza ulgę. Tak bywa w przypadku matek, które bardzo cenią sobie niezależność – i nie ma w tym nic złego.

Jednak jest też wiele kobiet, które kojarzą karmienie ze stanem błogości, a myśl o jego zakończeniu wiążą właśnie ze stratą. W tym sensie rzeczywiście możemy mówić o żałobie jako o reakcji na nieodwracalną stratę.

Żałoba po odstawieniu karmienia konfrontuje nas z takimi tematami jak odrębność, a także z oczywistą prawdą, że symbioza, jako stan piękny, jest ograniczona w czasie. Element symbiozy pojawia się przecież na początku zakochania. Jesteśmy wtedy wyłączeni z przytomnego otwarcia na resztę świata i to jednak w jakiś sposób wyczerpuje nasze zasoby. W momencie odstawienia, poza realną stratą, jaka się z tym wiąże, trochę też mierzymy się z tym, że tak to w życiu jest – nie da się pewnych rzeczy chwycić i mieć je na zawsze.

Pojawia się też lęk o dziecko. Czy ja mu nie robię krzywdy, czy to nie za wcześnie?

Czułe, obecne matki empatycznie reagują na to, co się dzieje z dzieckiem i współodczuwają jego frustrację. Bo dla niego to prawdopodobnie też jest realna strata. Jednak część rozrzewnienia i lęku, jakie mogą przeżywać mamy w momencie odstawiania od piersi, może pochodzić z ich wnętrza. W psychologii nazywamy taki stan projekcją i wszystkim nam zdarza się z takiego mechanizmu obronnego korzystać. W tej sytuacji oznaczałoby to, że widzimy w dziecku swoją tęsknotę, pragnienie bycia w zespoleniu, w dobrej wymianie.

Wydaje mi się, że świadomość tego, iż widzimy w maluchu swoje uczucia, może być dla matki uwalniająca. Jeśli dziecko ma przy sobie mamę, która od dłuższego czasu planuje odstawienie, która rozmawia o tym z partnerem, wyobraża sobie, jak to będzie, następnie planuje wszystkie kroki, by odbyło się to w odpowiednim momencie, to znaczy, że dziecko ma przy sobie bliskiego, czułego i empatycznego opiekuna. Fantazje o opuszczeniu, ranieniu dziecka mogą pochodzić z nieświadomych tęsknot mamy za bezwarunkową, niezakłóconą wymianą.

Może sprawa byłaby odrobinę prostsza, gdyby karmienie i jego koniec dotyczyły tylko relacji matki z dzieckiem. Ale przecież temat laktacji jest żywy społecznie i matka doświadcza całej masy nacisków ze strony bliskich, ekspertów czy instagramowych influencerek. Jak sobie z tym radzić?

Z jednej strony wszyscy mówią, że karmienie piersią jest tematem intymnym, a z drugiej – często zdarzają się osoby, które mają dla matki jakieś rady. Można powiedzieć, że są dwa wyraźne głosy. Jeden wiąże się z popularnymi ostatnio postulatami rodzicielstwa bliskości. Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko takiemu podejściu, jednak mam wrażenie, że część osób może opacznie te postulaty rozumieć i mieć w związku z tym poczucie winy i niejasności. Matka zaczyna zadawać sobie pytania: czy ja mogę podejmować kategoryczne decyzje, które mają wpływ na dziecko? Czy to jest dobre? Czy to nie jest opresyjne?

W świetle psychologii rozwojowej to jest dobre, kiedy rodzic nie boi się zająć swojego miejsca. To zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa. Rodzic nie powinien w sprawach ważnych przerzucać odpowiedzialności na dziecko. A taką sprawą jest właśnie zakończenie karmienia. Od razu zaznaczę, że jeśli matka uzna, iż świadomie karmi do samoodstawienia, to OK. To będzie decyzja dziecka, ale zgodna z założeniami matki. Dla malucha bardziej niż zdecydowana decyzja mamy obciążające jest to, gdy ambiwalentna matka niepewnie czeka, aż maluch sam się odstawi.

Drugi głos to z kolei krąg osób dorastających w poprzednim modelu wychowawczym, dla których fakt, że coś się robi na żądanie dziecka, jest już podejrzany i kontrowersyjny. Wtedy pojawiają się oceniające pytania: „A to ty jeszcze karmisz? To nie jest już czas, żeby kończyć?".

Czasem dochodzi też zawstydzanie dziecka: „Taka duża, a jeszcze ssie cycusia?".

I w takiej sytuacji należałoby chronić dziecko przed takim komentarzem, krótko stwierdzając, że to nasza decyzja.

W świecie idealnym matka wie, że moment zakończenia karmienia jest jej decyzją. Ale w rzeczywistości trudno być odporną na te uwagi i sprzeczne informacje.

Ta świadomość, że mam prawo słuchać się siebie, to już jest coś. Nie wszystkie mamy to wiedzą. Rozumiem, że trudność polega na tym, żeby to wdrożyć w życie.

Pamiętajmy cały czas, że mówimy o rzeczywistości karmienia, a więc że kobieta jest po czasie intensywnych zmian na wielu poziomach. A dodatkowo jej relacja z dzieckiem to także żywa i zmienna materia – a ono między pierwszym a drugim rokiem życia już nam zaczyna pokazywać swoją autonomię. Dobrze jednak, gdy kobieta wie, że to jest jej decyzja, również dla dobra dziecka. Oczywiście może zdarzyć się taka sytuacja, że karmienie jest przerwane np. dlatego, że mama musi przyjmować jakieś leki. Na to nie mamy wpływu.

Wiem już, że podjęcie decyzji jest po mojej stronie. Jednak jak ocenić, czy teraz jest właściwy czas?

Sprawdźmy, jaki to moment dla dziecka i dla nas. Dla dziecka optymalnie jest odstawiać się od piersi stopniowo. Przed ostateczną decyzją warto poszerzać jego i swoją gotowość na to oddzielenie poprzez wprowadzanie nowych form bliskości, nowych pokarmów, innych bliskich osób w jego otoczeniu.

Jeśli w życiu dziecka lub rodziny wydarzały się jakieś znaczące niestabilności, takie jak przeprowadzka, zmiana żłobka, poważna choroba, to warto wstrzymać się na trochę z decyzją o zakończeniu karmienia, przyglądać się dziecku, jego gotowości na zmianę. A potem czas na nas – na ile my jesteśmy gotowe? Czasem ten moment gotowości jest dla pań uchwytny, ale bywa, że decyzji tej towarzyszy dużo ambiwalencji. Mama decyduje o tym, że przestaje karmić, ale nie jest pewna i w związku z tym targają nią najróżniejsze emocje – rozpacz, lęk o dziecko. Wtedy warto zadać sobie kilka pytań pomocniczych: jakie korzyści mam z karmienia piersią? Być może wiele mam zorientuje się, że to jest jedyny czas, kiedy dają sobie chwilę na odpoczynek. Kolejne pytanie to: dlaczego boję się frustracji i złości dziecka, które mogą razem z odstawieniem przyjść? Bo dziecko ma prawo być wściekle. Na ile mnie to przeraża, na ile będę musiała to ogarnąć i przepracować w sobie? Fajnym sposobem przy takiej analizie jest zamiana słów „muszę", „nie mogę" na „chcę" i „nie chcę". Warto tak ze sobą dialogować.

Czy partner może być nam pomocny?

Jakość relacji ma duże znaczenie, również dla dalszego rozwoju dziecka. Na ile mogę mieć wsparcie w partnerze? Czy bliskość z nim nie wypada blado na tle bliskości z dzieckiem? Czy jest przestrzeń na to, żebym mówiła o tym, jak mi trudno, i była z tym przyjęta, wysłuchana i zrozumiana? Jest taki czas, kiedy to silne zakochanie w dziecku zasila relację macierzyńską na przyszłość. Tak jak to było z relacją małżeńską czy partnerską – najpierw silny stan zakochania, ale potem trzeba przecież zrobić miejsce na nową jakość. W tym na ponowną bliskość z partnerem, bo to on, nie dziecko, jest docelowo naszym towarzyszem życiowym.

Karmienie wiąże się też z tematem kontroli – odstawienie to dla mamy utrata ekskluzywności relacji z dzieckiem. To nie musi, ale może być trudne. Zarazem jednak ten akt odstawienia to ważny komunikat dla dziecka z poziomu czynu, a nie treści – pokazujemy mu w ten sposób: możesz zrobić to sam. I również: jesteś zasobny w inne bliskie relacje, tata też może cię nakarmić. I dlatego istotne jest to, by myśleć, że odstawienie może wiązać się jednak z zyskiem, a nie tylko ze stratą. Daję swoje adekwatne widzenie dziecka, wiarę w to, że ono się uspokoi, ukoi, że to nie musi być tylko pierś. Komunikuję w ten sposób, że widzę to dziecko w tym, że się usamodzielnia.

Mąż czy partner może przy odstawieniu funkcjonować na dwóch poziomach. Po pierwsze, być wsparciem dla kobiety, żeby miała przestrzeń zrozumienia. A to nie jest oczywiste, bo łatwo taką przestrzeń zatracić, gdy jest małe dziecko. Trudno nawet o dziesięć minut na rozmowę, gdy jesteśmy tak bardzo zmęczeni. Ale warto zaznaczyć, że wciąż funkcjonujemy jako para.

A po drugie, może się aktywnie włączać w usypianie i wstawanie w nocy. Podejmujemy decyzję: razem to dźwigamy niezależnie od tego, jak trudno będzie przez te kilka nocy.

Niektóre mamy decydują się w momencie odstawienia na wyjazd.

Takie rozwiązanie może się sprawdzać, bo nie prowokujemy dziecka bodźcem, który chcemy zabrać. Widziałabym jednak wartość w tym, że mama i dziecko razem zamykają ten etap. W takim wypadku obecność mamy jest dla dziecka sygnałem: to, co się dzieje, jest do przetrwania i robimy to razem. Scenariuszy odstawienia może być wiele, a aktywne przejęcie przez męża nocnych pobudek w każdym z nich może być bardzo pomocne.

Barbara Smolińska, szefowa Pracowni Dialogu, powiedziała, że jak chcemy odstawić dziecko, to powinniśmy to zrobić konsekwentnie, zdecydowanie, uczciwie i z miłością. A co to znaczy uczciwie? Że nie mówimy, że mleczko jest be albo że dziecko nie może płakać, bo przyjdzie sąsiad. To po naszej stronie jest decyzja, ale też przyjęcie frustracji i niezadowolenia dziecka.

W odstawieniu negatywne emocje dziecka potrafią przerazić matkę. Sama kiedyś przeczytałam, że płacz dziecka powoduje obumieranie szarych komórek. Teraz, kiedy moja córka płacze, oczami wyobraźni widzę te biedne szare komórki.

Nie straszmy się poppsychologią. Żałobę trzeba po prostu przeżyć. Nie próbować udawać, że nic się nie dzieje i nie jest smutno. Jest smutno i przez pewien czas będzie smutno.

Można sobie powiedzieć wprost: tak, mam w sobie ten żal, będę tęsknić za takim rodzajem bliskości, to są moje uczucia. Nie znaczy to, że krzywdzę swoje dziecko. Jestem przy nim. Ważne, by dziecku dać przestrzeń na przeżycie jego uczuć, w tym frustracji, niezadowolenia.

Trochę pomocne może być też zwrócenie się w stronę teorii rozwojowych. W teoriach psychodynamicznych dużo mówi się o karmieniu piersią, ale w kontekście tego, jakie zjawiska natury psychologicznej ono symbolizuje. Obiekt – czyli wyobrażenie rodzica lub opiekuna w umyśle dziecka – ma być dostrojony, obecny, reagujący empatycznie. Dla półrocznego dziecka reagowanie empatyczne to pewnie jest podawanie piersi, ale później już niekoniecznie.

Donald Winnicott, brytyjski psychoanalityk, stworzył pojęcie „wystarczająco dobra matka". Taka matka wytrzymuje różne stany emocjonalne dziecka, w tym te trudne i nasilone, i nie odgrywa się za nie na niemowlęciu. To nie jest kobieta, która zawsze podaje pierś, np. do trzeciego roku życia.

Oczywiście płacz, na który nie ma reakcji, jest niedobry dla dziecka. Ale płacz, w którym dziecko jest objęte nie tylko przez ramiona matki, ale też przez jej umysł, to już zupełnie co innego. Ona „wypożycza" dziecku swoje zdolności do regulacji emocji. Oczywiście te stany są trudne do wytrzymania. Ale przyjmuję je do siebie i oddaję dziecku w takiej formie, że są do przyjęcia i maluch jest w stanie sobie z nimi poradzić. Winnicott mówił też o tym, że wystarczająco dobra matka to jest taka, która pozwala dziecku na poszerzanie jego autonomii.

Z kolei Margaret Mahler opisała, jak przebiega rozwój dziecka, jego stanów umysłu. Między drugim a piątym miesiącem jest stan symbiozy i zlania się. Dziecko nie do końca różnicuje, co jest mną, a co jest światem zewnętrznym i wtedy zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i bliskości fizycznej jest kluczowe, bo tworzy podwaliny pod poczucie bezpieczeństwa w relacjach.

Jednak od piątego miesiąca już wchodzimy w fazę separacji. Dziecko zaczyna nabywać umiejętności, żeby się od nas oddzielać. I taki właśnie powinien być jego rozwój. Oczywiście z czasem pojawia się lęk separacyjny – bo jeśli mama jest oddzielnym bytem, to może mi zniknąć. Potem dziecko znowu przylega i to się odbywa w falach – praktykowania ponownego zbliżania się. Zadaniem mamy jest to wszystko przyjmować, czyli akceptować fakt, że maluch się oddziela i ponownie wraca.

Od 24. do 36. miesiąca jest faza konsolidacji, kiedy dziecko wykształca w sobie stałe wyobrażenie obiektu miłości – wyobraża sobie, że mama i jej miłość są przy nim, nawet jak fizycznie mamy nie ma. Widzi też już mamę w sposób bardziej złożony niż tylko poprzez to, że zaspokaja jego głód i potrzebę bliskości fizycznej.

Przy odstawianiu odciążająca jest świadomość, że taki jest kierunek rozwoju i że dziecko dość wcześnie wyposażone jest w zdolności poznawcze, które pozwalają mu inaczej czerpać ze świata.

Ale oczywiście warto zaznaczyć, że to nie jest tak, że mama, która karmi trzylatka, nie pozwala się temu dziać, bo to zależy od tego, jakie miejsce przyznajemy karmieniu w naszej relacji z dzieckiem. Czy karmiąc je, nadal widzimy, jak ono rośnie, nabywa nowych umiejętności w ramach naszej relacji, czy widzimy jego pragnienie samodzielności, czy karmienie to jest dodatek do różnych innych form bliskości. Trzeba pamiętać, że karmienie piersią nie jest ani jedyną, ani najlepszą formą bliskości dla dziecka, które jest starsze, ale dalej możemy je praktykować z obopólną korzyścią.

Wiele kobiet nie potrafi rozpoznać uczuć, które przy odstawieniu nimi targają. To czasem lęk, smutek, ale też poczucie frustracji, uzależnienia i chęć jak najszybszego zamknięcia tematu. Czasem laktacja jest ciągnięta na siłę, mimo że budzi w nas już tylko niechęć, wtedy koniec jest szybki i gwałtowny.

W odstawieniu trudne jest właśnie to, że te wszystkie skrajne emocje mogą występować w jednym czasie.

Ulga, że otwierają się przed nami nowe możliwości (np. wieczornych wyjść), i smutek, że ta niezakłócona i jedyna w swoim rodzaju wymiana dobiega końca.

Jako mamy możemy być tych uczuć mniej lub bardziej świadome. Czasem mogą się one wyrażać w naszym działaniu, np. w dobrych, kochających mamach mogą pojawić się takie uczucia jak opór przed podaniem dziecku łyżeczki – bo to jest już jakiś krok do usamodzielnienia.

A czasami dla mamy zakończenie karmienia w świadomy i stopniowy sposób jest po prostu za trudne. I tego też nie powinniśmy oceniać.

Optymalnie jednak jest zrobić to stopniowo i świadomie. Jeśli jest nam smutno, to nie bać się, że dziecko zobaczy nasz smutek. W takiej sytuacji ważne jest jednak, żebyśmy nie oczekiwały od malucha, że zajmie się naszym złym samopoczuciem.

Jeśli kobieta czuje, że narasta w niej frustracja związana z karmieniem, a pomimo to trudno jej wyobrazić sobie, że mogłaby je zakończyć, pomocne mogą się okazać pytania, o których wspomniałam.

Dobre zakończenie karmienia wiąże się z dopuszczeniem do siebie myśli, że możemy być razem, blisko, ale nie w zespoleniu. Jeśli my mamy w sobie to poczucie, to dziecko również zostanie w nie wyposażone, w piękny prezent – wiarę w jego możliwości samodzielnego rozwoju.

   

 

Ewa Kledyńska, psychoterapeutka, pracuje w nurcie psychodynamicznym, jest członkinią zespołu Pracowni Dialogu

Autorka:  Agata Komosa-Styczeń

Ilustracja: Magdalena Pankiewicz

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej" 4 grudnia 2021 r.