Łatwiej uprawiać seks niż o nim rozmawiać. Dlaczego?

Czułość i Wolność

Profesor Zbigniew Lew-Starowicz od zawsze radzi parom: „Od początku, od kiedy tylko się poznacie, rozmawiajcie o seksie. Potem, po latach trwania w milczących związku, będzie już za późno". Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?

Trudno się rozmawia o rzeczach intymnych – to fakt. Jeżeli w domu nie poruszano tematów z tego obszaru, nie ma się w tym treningu – wtedy niełatwo znaleźć słowa, żeby to opisać w relacji z obcym człowiekiem. Bagatelizujemy sferę seksualną, nie wspominając o niej w rozmowach z dziećmi czy nastolatkami, a potem ludzie dziwią się, że nie potrafią o tym mówić. I jest to prawda: jeżeli nie rozmawia się o seksie na samym początku, trudno jest zacząć po roku czy kilku latach.

Zwykle w czasie tej pierwszej rozmowy o seksie jedna strona słyszy, że druga jest niezadowolona.

Tak. Zdarzają się pary, w których to jest np. pierwsza i ostatnia rozmowa o seksie. Jest ona na tyle dramatyczna i raniąca dla obu stron, że nie są w stanie się z niej podźwignąć i relacja się kończy.

Za brakiem komunikacji w seksie stoi przede wszystkim wstyd przed oceną. „A co będzie, jeżeli on/ona uzna, że jest ze mną coś nie tak?", myślą niektórzy i skrywają swoje seksualne sekrety za tajemniczymi uśmiechami.

Niedawno miałam przykład pary: 34 latek poznał 26-latkę i chciał z nią porozmawiać o seksie. Była bardzo oburzona i zszokowana, że chciał jej opowiedzieć o tym, co jest dla niego w seksie ważne.

Dlaczego?

To bardzo ciekawe. Ona traktowała go wyłącznie w kategoriach seksualnej, być może jednorazowej, rozrywki, a on myślał poważniej o relacji z nią. W związku z tym nie czuła potrzeby, by się mu zwierzać ze swoich preferencji seksualnych, ponieważ byłoby to wejściem na kolejny poziom intymności – nie uważała tego za konieczne. A on odwrotnie – uważał, że powinna wiedzieć. Dla niego seks był oznaką, że traktuje partnerkę poważnie – nie wyobrażał sobie pójścia do łóżka od razu na pierwszej randce. Dziewczyna miała inne podejście do seksu. Dla niej był konsumpcyjny, czysto fizyczny, bez psychicznej intymności. Poczuła się spłoszona jego chęcią rozmowy na ten temat, bo o czym tu właściwie rozmawiać? Prawdopodobnie obawiała się także, że ta intymna rozmowa może być jakimś sygnałem: „robi się poważnie, a tego nie chcę".

Co ciekawe, w relacjach „friends with benefits" – ukierunkowanych na przyjemność fizyczną – ludzie sporo rozmawiają o seksie. Być może dlatego, że od początku jest jasne: „nie mamy wobec siebie oczekiwań uczuciowych i emocjonalnych, podchodzimy luźniej do relacji, więc się jakoś szczególnie nie spinamy". Jeżeli traktujemy partnera/partnerkę czysto seksualnie i nie planujemy z nim/nią rodziny, to często znika strach przed oceną. Skoro osoba jest dla mnie po prostu miłym przerywnikiem rzeczywistości – nie martwię się, że mnie oceni, pomyśli, że jestem dziwna(-ny) i nie będzie chciała ze mną stworzyć trwalszej relacji. Często w takich luźnych związkach rozmowy o seksie trwają długo w noc, są radosne i bezpretensjonalne.

A kiedy się robi poważniej, zaczynamy się ukrywać za tymi tajemniczymi uśmiechami, a w środku są strach i wstyd?

Zaczyna się ambiwalencja. Z jednej strony chcemy szczerej i otwartej relacji pod każdym względem, a z drugiej – bardzo nas ona blokuje. Boimy się tego, jak poradzimy sobie z ewentualną oceną. Taki strach paraliżuje. Jak mówić wtedy o fantazjach, skoro zawsze myśleliśmy o swingowaniu albo o seksie w trójkącie? To dosyć ryzykowne z punktu widzenia tego, że oto właśnie chcemy wejść w poważniejszą relację. Wobec tego nie mówimy, nie sprawdzamy tego, jak zareaguje druga strona, co ona o tym myśli. I to błąd. Trzeba czasami zaryzykować szczerość, żeby się dowiedzieć, na czym się stoi.

Łatwiej jest nam uprawiać seks, niż o nim mówić?

Zdecydowanie tak. Zrobić a powiedzieć jest trudniej. W gabinecie w ogóle dosyć trudno jest wyciągnąć od ludzi zwierzania się z tego, co w seksie lubią, a czego nie, czego się obawiają, a co im sprawia przyjemność. Kompletnie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ważne jest mówić w związku o tym, co lubimy w łóżku. Jeżeli na samym początku będziemy udawać: „jest okej" (choć wcale nie jest), to prędzej czy później wyjdzie, że nie jest okej i że w tej sferze się nie dogadujemy. Ze sferą seksualną jest tak jak z podobnym spojrzeniem na świat – warto się w niej zgrać i mieć wspólną wizję. Inaczej jest bardzo duże ryzyko, że może się nie udać.

Aplikacje i pornografia mocno wulgaryzują. Mamy jedno ekstremum – zaczynanie dialogu od zdania: „cześć mała, jest pała do obciągnięcia". Drugie ekstremum to milczenie o tym, co się tak naprawdę w seksie lubi, bo... wstyd. Miotamy się między obscenicznością a niemówieniem. A dookoła nas jest przeseksualizowana przestrzeń, która – jak się okazuje – wcale nie ułatwia intymnej komunikacji. Jak właściwie ją zacząć? Od tego: „podobał mi się nasz ostatni seks, bo zrobiłeś/zrobiłaś dokładnie to, co lubię…"?

Pewnie. Może to być omawianie ostatniego seksu, ale także rozmowa o swoich fantazjach. I dobrze jest rozmawiać o seksie w kontekście nieseksualnym, czyli wcale nie leżąc w łóżku, tylko np. podczas śniadania albo wspólnego gotowania. Rozmowy o seksie przyczyniają się do budowania swojego wzajemnego zaufania. I na odwrót – kiedy ufamy, częściej i chętniej rozmawiamy o seksie.

Oczywiście, w przypadku rozmów o fantazjach, niekoniecznie trzeba je realizować, ale zawsze ciekawie jest się takimi obrazami dzielić. Czasami w związku ktoś jest bardziej seksualnie rozmowny, a ktoś mniej. Wtedy ta pierwsza osoba raczej powinna wyczuć, czy i kiedy przekracza strefę komfortu swojego/swojej partnera/partnerki. Radzę nie naciskać, nie wymuszać „seksualnych zeznań", nie szarżować, raczej uszanować czyjeś granice. I podkreślać to, że zależy nam na satysfakcjonującym seksie.

A jeżeli już chcemy omawiać nasze seksualne spotkania przy śniadaniu, dobrze jest także być gotowym(-wą) na to, że – jeżeli mamy do czynienia z osobą, która nie mówi nam nic w trakcie seksu – możemy usłyszeć: „wcale nie było tak fajnie, jak się spodziewałam(-em)". I trzeba – jako strona inicjująca rozmowę na temat seksu – być przygotowanym(-ną) także na taki potencjalny kubeł zimnej wody. Bo rozmowy o seksie nie muszą być zawsze miłe i pełne zachwytów i dobrze, że takie nie są. Wtedy jesteśmy wobec siebie uczciwi i nie popełniamy błędów.

No tak, ale wtedy możemy poprosić partnera/partnerkę, żeby dał(a) sygnał w trakcie trwania seksu, że coś jest zdecydowanie nie tak?

Jasne. I wtedy będzie to realna korzyść z takiej nieprzyjemnej, ale prawdziwej rozmowy.

Jak się nie poczuć dotkniętym(-tą), skoro zrobiło się wszystko „jak należy", a drugiej stronie się nie podobało?

O tym właśnie myślą kobiety udające orgazm: jak zrobić, żeby partner nie poczuł się dotknięty. Rozumiem, że one chcą, aby było miło, ale w długofalowej perspektywie kompletnie nie o to chodzi. Przyjemność powinna być po obu stronach. Oczywiście wiadomo, że w przypadku kobiet to może być trudniejsze. Ale spotykam się z coraz większą liczbą mężczyzn nastawionych mocno na przyjemność partnerki. Żal, żeby z tego nie skorzystać. Mężczyźni nie znoszą udawanych kobiecych orgazmów, więc chcą znać preferencje swojej partnerki. Dlatego wierzę też w to, że nawet w czasie jednorazowego seksu można się tak skomunikować, żeby obie strony miały z niego satysfakcję.

Jak zrobić tak, żeby - myśląc o partnerze/partnerce poważnie - wyluzować w sferze seksu. A może się nie da?

Jeżeli budujemy relację, to budujemy wzajemne zaufanie na wszystkich poziomach. Każdy temat z czasem powinien być dla pary tematem, o którym jesteśmy w stanie porozmawiać. O różnych trudnych tematach, bo to nie tylko kwestia seksu, ale w ogóle wyrażania emocji. Oczywiście niełatwo jest nam mówić drugiej osobie o strachu, o złości, o żalu. Jeżeli do tego dochodzą kwestie seksualne - robi się dodatkowo trudno i duszno. Komunikacja na temat seksu to część ważnej lekcji o tym, że trzeba opowiadać o swoich emocjach, rozmawiać i konfrontować.

Jeżeli para rozpoczyna znajomość od rozmowy o seksie, w jaki sposób ma kontynuować i podtrzymywać ten miłosny dialog? Żeby było w sam raz i żeby nie przegadać?

Tak jak nad relacją trzeba pracować, tak samo nad miłosnymi dialogami. Dobrze jest wyrobić sobie nawyk rozmawiania o tym np. raz w tygodniu wieczorem przy butelce wina. Można pisać sobie sexy liściki. Ja, jako terapeutka, ogromnie cieszę się z par, które przychodzą do nas do punktów interwencyjnych i chcą zrobić sobie test na HIV.

Mówią: dopiero zaczęliśmy się spotykać, chcemy współżyć, mieliśmy wcześniej innych partnerów, chcemy się przebadać. Tacy ludzie są dla mnie dowodem wzajemnego szacunku do siebie, cieszę się, że mają taką świadomość i dbają o siebie. Myślę wtedy sobie, że to dosyć dobra wróżba dla takiego nowo rozpoczynającego się związku. Uważam, że jest to spore emocjonalne wyzwanie: zdobyć się na szczerą rozmowę z partnerem/partnerką, zaproponować takie wyjście i przyjść razem. Skoro od początku jest między nimi szczerość, świadomość i chęć bycia w porządku wobec drugiej osoby – można im tylko pogratulować. Nie ma tych par dużo, najczęściej zresztą proponują to kobiety, ale mężczyźni – godząc się na to – mają świadomość i chęć podtrzymania relacji.

A propos mężczyzn, czy oni wstydzą się tego samego co kobiety w kontekście rozmowy o seksie? Oceny?

Są mężczyźni, którzy wstydzą się swoich ciał, mają kompleksy. Standardowo się przyjmuje, że oni są twardsi i się tym nie przejmują, mają w nosie ocenę kobiet. Mężczyźni wyrastają w atmosferze popisywania się w tym, co to który w seksie zrobił. Jeżeli nie mają doświadczeń, a słyszą opowieści łóżkowe kolegów – naprawdę może być im trudno tak po prostu o seksie rozmawiać. Ba, może to w nich rodzić przekonanie, że jak nie zaspokoili w łóżku setki partnerek, to może coś jest z nimi nie tak. Że jak nie lubią ostrego seksu – to może się nie nadają i w ogóle lepiej o tym nie wspominać. Trudno jest od takiego kogoś wymagać intymnych zwierzeń. Dobrze po prostu o tym szczerze porozmawiać, nawet o strachu przed odsłonieniem się. To także może być wyzwalające.

Natalia Juszczak, terapeutka z Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej Splot

Autorka: Krystyna Romanowska

Zdjęcie: unsplash.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 6 listopada 2021 r.