MILF, "mamuśka" to najczęściej oglądana kategoria porno w Polsce. O matce fantazjuje wielu mężczyzn

Czułość i Wolność

Kilka miesięcy temu jeden z liberalnych portali zareagował oburzeniem na newsa: policjantka, matka trójki dzieci, dostała polecenie służbowe, żeby „zrobić loda" swojemu przełożonemu. Mam wrażenie, że najważniejsze w tym przekazie było to, że wydano ten rozkaz MATCE.

Faktycznie, takie zdanie pojawiło się nad wywiadem z Katarzyną Kozłowska, prezeską #SayStop, czyli pierwszej w Polsce fundacji walczącej z dyskryminacją kobiet w służbach mundurowych. Organizacja wykonuje wielką pracę, obnażając nadużycia, których doświadczają kobiety w tym sektorze. Co do samego artykułu, to fakt posiadania trójki dzieci stał się kategorią, która miała zwiększać skalę męskiego przewinienia – tak jakby sam czyn wobec podwładnej to było za mało.

Dlaczego tak się dzieje? Topos matki cały czas jest silnie obecny w naszej kulturze, przede wszystkim jako archetyp miłości macierzyńskiej powiązany z cierpieniem, poświęceniem i na koniec – wyrzeczeniem. W literaturze mamy motyw matki cierpiącej, tracącej dziecko, a z nim sens życia. Trudno w takich okolicznościach zauważyć matkę jako istotę seksualną. Dlatego seksualne aluzje wobec matki tak bardzo bulwersują. Społeczeństwo potępia je dużo bardziej niż wobec innych, bezdzietnych kobiet – tak jak to pokazał przytoczony artykuł.

Pozostając w poetyce seksu oralnego: w starym filmie „Depresja gangstera" Robert De Niro, główny bohater, na pytanie terapeuty o seks oralny z żoną reaguje z oburzeniem: „Jak to? Nie mógłbym! Przecież ona tymi ustami całuje nasze dzieci". Czy macierzyństwo sprawia, że seks, a już na pewno seks oralny, staje się zakazany?

Podczas jednej z sesji terapii par partnerka – matka i żona – wyrzucała swojemu partnerowi, że już nie pieści jej oralnie. On przyznał, że inicjowanie takich pieszczot stało się dla niego „dziwne", odkąd zostali rodzicami. Problem nie leżał tu w samym seksie oralnym, tylko w zmieszczeniu w sobie roli zarówno ojca, jak i kochanka oraz zobaczeniu tego samego w partnerce. Poniekąd wszyscy tkwimy w tym emocjonalno-lojalnościowym konflikcie. Słowo „matka" to w pierwszym skoj.arzeniu własna rodzicielka. Wielu osobom trudno jest myśleć o swojej matce jako o kobiecie z krwi i kości. Ale co innego już o cudzej. I tu przechodzimy do jednej z najpopularniejszych fantazji erotycznych mężczyzn na całym świecie, czyli MILF.

Matka staje się tu najbardziej pożądaną seksualną istotą. Nie dość, że dostaje ciało, to jeszcze jej seksualność jest postrzegana jako pełniejsza, bardziej atrakcyjna, bo jest to kobieta z „seksualnym doświadczeniem". Spoglądając na statystyki – jest to erotyczna fantazja bardzo wielu mężczyzn. „MILF" to według statystyk stron pornograficznych dostępnych w naszym kraju najczęściej wyszukiwana i oglądana kategoria w Polsce. Nie przepadam za określeniem „mamuśki", ale właśnie pod taką kategorią rozgrzewają się serwery randkowych portali. Ta hipokryzja czy podwójne standardy krzywdzą kobiety, które jako matki nie chcą być sprowadzane ani do roli cierpiętnicy, ani internetowego wampa.

Dlaczego tak się dzieje?

Dojrzała partnerka jest nie tylko doświadczona, ale też troskliwa i wyrozumiała wobec ewentualnych wpadek czy niedociągnięć mężczyzny, daje poczucie bezpieczeństwa. Poza tym kobieta, która urodziła dzieci, jest postrzegana jako istota kompletna, spełniona. Ten stereotypowy sposób myślenia generuje wiele krzywdzących opinii na temat kobiet, które z różnych powodów nie decydują się na macierzyństwo. O byciu matką mówi się też w kontekście spełnienia biologicznej roli, której, niestety, w niektórych środowiskach od kobiety po prostu się oczekuje. W takim ujęciu i kobiecie, i matce zabiera się podmiotowość.

Jaki jest typowy schemat zanikania ochoty na seks po urodzeniu dziecka? Jaką rolę odgrywa fakt, że to, co najbardziej zmysłowe w seksie, czyli piersi i wagina, pełni też kluczową funkcję w procesie wydawania nowego życia na świat? Czy jest to sprzeczność nie do pogodzenia?

Z doświadczenia pracy z parami mającymi małe dzieci wynika, że mężczyźni nie mają raczej kłopotów związanych ciałem kobiety podczas ciąży i po porodzie. Natomiast mają z tym problem same kobiety, które są wobec siebie bardzo surowe, nie akceptują zmian, które w nich zaszły, blizn, rozstępów, fałdki skóry na brzuchu. Dla większości mężczyzn te zmiany w ciele są seksowne i atrakcyjne, z nich właśnie powstała „bogini" MILF.

Są jednak mężczyźni, którzy nie chcą być przy porodzie.

Tak, ale jest też wiele kobiet, które nie dopuszczają ich obecności. Obecność partnera przy porodzie to zawsze powinien być wybór, a nie presja – tylko wtedy ma to sens. Kiedy jednak słyszę od pacjentek, że to widok, którego mężczyźnie chcą oszczędzić, pojawia się we mnie wątpliwość, czy faktycznie sam poród jest tu trudnością.

Na forach internetowych kobiety żalą się, że przez to, iż ich partner był przy porodzie, życie erotyczne związku się skończyło. Taki sposób myślenia to w pewnym sensie pójście na skróty, ponieważ brak seksu po pojawieniu się dziecka ma dużo bardziej złożony charakter – obecność partnera lub jej brak przy porodzie ma tu małe znaczenie, a wybór cesarskiego cięcia wcale nie przekłada się na wyższe libido u świeżo upieczonych rodziców.

Tu warto dodać, że w Polsce wciąż mamy bardzo słabe standardy w szpitalach położniczych, więc traumatyczne doświadczenia kobiet często wynikają ze sposobu, w jaki są traktowane na porodówce. Nie szanuje się ich intymności, nie dba o poczucie bezpieczeństwa. Wciąż żywe jest przekonanie, że poród musi boleć, ale nie ma się co martwić, bo „szybko się ten ból zapomina". Cóż, poród wcale nie musi tak wyglądać, może być wartościowym i niezapomnianym przeżyciem. I są pary, którym udaje się tak go przeżywać.

Do gabinetu przychodzą jednak głównie pary, u których główną przyczyną problemów z seksem po narodzinach dziecka są kwestie związane z poczuciem atrakcyjności. Mężczyźni zazwyczaj czekają na ten pierwszy seks po porodzie, natomiast kobiety raczej wychodzą z założenia, że najpierw muszą „odzyskać" figurę.

Czyli aby czuć się na powrót seksowną kocicą, tygrysicą w łóżku, należy zapomnieć o swoim macierzyństwie? Czy jest to możliwe?

Oczywiście. Pomagają np. odpowiednie komplementy związane z atrakcyjnością i kobiecością, a nie, że jest wspaniałą matką i wzorowo zajmuje się dzieckiem. Komplement „jesteś taką wspaniałą matką" nie jest dobrym zaproszeniem do łóżka. I tu znów wracam do integracji ról: matki i kobiety – istoty seksualnej. Są pary, w których po spełnieniu roli prokreacyjnej seks nigdy nie wraca na równoległy plan. Kobieta uważa, że może być jednocześnie tylko w jednej roli: albo macierzyństwo, albo aktywność seksualna. A przecież nie ma żadnych przeciwwskazań, by te obie role zmieścić w jednej osobie. Wymaga to jednak zauważenia, że ta dezintegracja nastąpiła.

Najważniejsza kwestia: aby nastąpiła integracja matki i seksownej tygrysicy, partner musi wziąć na siebie więcej obowiązków. Bez tego nie ma mowy o powrocie seksu do sypialni. Żeby kobieta mogła zintegrować w sobie role matki i MILF-a, potrzebuje aktywnego partnera, który odciąży ją w obowiązkach związanych z domem i macierzyństwem. Potrzebny jest mężczyzna, który będzie dzielił i trudy wychowywania niemowlaka, i przyjemności wspólnych chwil w sypialni.

Czyli w interesie mężczyzn jest odciążenie partnerek. Im więcej obowiązków wezmą na siebie, tym szybszy czeka ich powrót do seksu. Na ile są tego świadomi?

Są tego mało świadomi, podobnie jak tego, że patriarchat ogólnie obniża ich możliwości fajnego seksu. Po narodzinach dzieci świetnie widać, jak rezygnacja z patriarchatu na rzecz równouprawnienia i równy podział obowiązków dobrze wpływa na relacje. Młoda mama tuż po porodzie jest wykończona.

100 proc. obowiązków związanych z dzieckiem spoczywa na niej. Partner, którego bardzo kocha – tak jak do tej pory – wychodzi do pracy. Wraca do domu i ma takie same oczekiwania jak wtedy, kiedy dziecka nie było. Zazwyczaj też nie ma w miarę sprawiedliwego podziału – że chociaż on chodzi do pracy, to także wstaje w nocy do dziecka. Rodzice zwykle wybierają rozwiązanie: skoro on chodzi do pracy, ona będzie opiekować się w nocy dzieckiem, bo on utrzymuje całą rodzinę. Ale kobieta, będąc na macierzyńskim, także dostaje pieniądze.

Moim zdaniem korzystne jest takie przemodelowanie opieki nad dzieckiem, by każde z partnerów miało podobne obciążenie obowiązkami. Np. do północy on przejmuje wszystkie obowiązki związane z opieką nad dzieckiem (kąpanie, karmienie, zabawa), a ona ma kilka godzin na odpoczynek, zrelaksowanie się. Czy mężczyzna po intensywnych kilku godzinach opieki będzie miał taką wielką ochotę na seks? Może wtedy zbliży się do tego, w jaki sposób odczuwa to jego partnerka. W takich sytuacjach zmienia się perspektywa i dyskusja o seksie w związku. Obie strony czują podobne zmęczenie i mogą z tej samej pozycji rozmawiać czy myśleć o tym, jak zorganizować dla siebie czas na seks. Że jest to ich wspólna sprawa.

Część kobiet chętnie wchodzi także w rolę tej, która nie tylko sama zaopiekuje się dzieckiem, ugotuje pyszną kolację, ale też stanie na uszach, żeby ostatkiem sił „zrobić loda" w sypialni. Nie polecamy. To będzie „tygrysica wymuszona".

Tygrysica kosztem siebie. Długo tak nie da rady, skończy się ogromną frustracją i – prędzej czy później – wyleje się ona na partnera, który nie będzie wiedział, o co chodzi, bo przecież „ona się nigdy nie skarżyła i sprawiała wrażenie zadowolonej". Pamiętajmy: sytuacje dotyczące wczesnego rodzicielstwa – macierzyństwa czy ojcostwa – to jest dla większości par skok w nieznane. Ludzie popełniają mnóstwo błędów, których – patrząc na to z perspektywy czasu – można było uniknąć, gdyby postawić na szczerą komunikację. Czyli zamiast „ja zrobię wszystko najlepiej" – „zróbmy to razem". Kobietom zaraz po porodzie często trudno jest oddać kontrolę, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę hormonalną burzę. Macierzyństwo to nie projekt, w którym „muszą się sprawdzić", „muszą coś udowodnić". Większość par nie rozmawia o tym, jak sobie wyobraża życie po narodzinach dziecka, kiedy właśnie jest czas na zrobienie planu i umówienie się na podział obowiązków. Rozmowa, a raczej już kłótnia, pojawia się wtedy, kiedy przychodzi kryzys.

I – co oczywiste – nie mamy seksu.

Jeśli seksualność jest pominięta, przemilczana, to skąd miałby się pojawić. Najbardziej zamykająca jest według mnie społeczna akceptacja dla twierdzenia: po dzieciach wszystko się zmienia. A można było uniknąć tego kryzysu, jeżeli pewne rzeczy zostałyby zaplanowane z wyprzedzeniem. Mamy dostęp do informacji – można mniej więcej przygotować się na to, co się będzie działo po urodzeniu dziecka. Oczywiście, rzeczywistość zawsze to trochę weryfikuje, jednak mając fundamentalne kwestie przegadane wcześniej, lepiej sobie z tym radzimy. Pamiętajmy, że do bycia rodzicem przygotowujemy się, nie tylko kupując łóżeczko, butelki i nosidło.

Bywa, że kobieta przestaje być tygrysicą, bo jest jej tak wygodnie.

Wszystko zaczyna się od tego, co było przed ciążą. Jakie motywy kierowały kobietą, żeby stać się tygrysicą, czy było jej z tym dobrze. Czy lubiła seks, czy był satysfakcjonujący, czy raczej uprawiała go, bo bardzo chciała zostać mamą? Często w gabinecie słyszymy: „Mój partner jest wspaniałym człowiekiem, idealnym ojcem i przyjacielem". A gdy pytamy o pożądanie i namiętność, pojawia się cisza albo komentarz: „Nie to jest w życiu najważniejsze". W istocie dla wielu par dobry, satysfakcjonujący seks nie zawsze jest priorytetem. Jak się zrealizuje pewien cel, np. ciążę, to coś, co już na początku nie było ważne, spada na jeszcze dalszy plan.

Jakie schematy towarzyszą młodej matce? Jej matka także przestała być istotą seksualną, kiedy ją urodziła?

Młode dziewczyny, przedstawicielki milenialsów czy pokolenia Z, wciąż słyszą od swoich matek: „Szanuj się, kobieta musi dbać o reputację, inaczej nie znajdzie dobrego partnera". Tylko kim jest „dobry partner" z tego przekazu?

Bywa tak, że ten teoretycznie „dobry partner" przestaje pożądać swojej partnerki, bo jej ciało się zmienia?

Faktycznie dla niektórych mężczyzn fizyczności jest bardzo istotna. Kobieta ma spełniać restrykcyjne wymogi kanonu: szczupła, wysportowana, zadbana. Partner z takimi oczekiwaniami, który związał się ze spełniającą je kobietą, bywa bardzo rozczarowany zmianami, które zachodzą w jej ciele w związku z ciążą. Potrafi być krzywdzący, agresywny, bezlitosny w stosunku do swojej partnerki. Zdarza się, że w gabinecie mówi wprost: „Niech pani zobaczy, jak ja mogę chcieć uprawiać seks z kobietą, która tak wygląda?".

Czy jest jakaś szansa, że mu się to zmieni?

Zawsze jest szansa na zmianę. Warunkiem jest jednak zobaczenie i zrozumienie, jak bardzo krzywdzi swoją partnerkę. Poza tym kondycja samej relacji – co się w niej dzieje. Jeżeli kobieta jest obrażana przez partnera, krytykowana, poniżana ze względu na swój wygląd, to mamy do czynienia z przemocą.

Jeżeli mężczyzna mówi do partnerki: „Jesteś seksowną mamuśką", to jest kręcące czy nie?

Pewnie należałoby zapytać partnerkę. Ważne, by potrafiła mu powiedzieć, żeby przestał, jeśli jej się to nie podoba. Określenie kobiety jako seksownej mamuśki może być przyjemne i nobilitujące, ale może też powodować dyskomfort. Sama kategoria nie jest żadną nowością. Fascynacja matkami jako doświadczonymi, spełnionymi kobietami jest stara jak świat, w związku z tym nie widzę powodów, żeby kobiety nie miały z niej korzystać. Nie ma się czego bać.

Agata Stola - terapeutka i seksuolożka z Centrum SPLOT

Autorka: Krystyna Romanowska

Ilustracja: Marta Frej

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej 12 czerwca 2021 r.