Moje życie intymne

Czułość i Wolność

– Mój partner musi być zdrowym, silnym facetem, tak żeby go starczyło za nas dwoje. Musi mnie nosić na rękach, kąpać, ubierać, gotować dla mnie i nakładać mi pastę na szczoteczkę – mówi Aldona Plewińska. Głęboki głos, świetna dykcja. Zarówno z głosu, jak i z twarzy bije pewność siebie. Pracuje przy windykacji należności. Dzwoni do klientów i przypomina o spłacie zaległych faktur. Drugi zawód Aldony to fotomodelka. Ma za sobą kilkadziesiąt sesji zdjęciowych. Urodziła się 30 lat temu. Bez obu rąk i prawej nogi.

MAM NOGĘ I NA NIEJ SKACZĘ

– Jeśli chodzi o edukację seksualną, byłam samoukiem, to, co potrzebowałam wiedzieć, wyszperałam w internecie. Rodzice nie uświadamiali mnie, ale ich zasługą jest to, że radzę sobie najlepiej, jak potrafię. Mama wpoiła mi, żeby brać wszystko na klatę, nie zadawać pytania: dlaczego ja? I że jak mi poda obiad, to mam go zjeść sama.

Aldona nie potrafi się ubrać, ale potrafi się rozebrać. Nie popchnie swojego wózka, ale jak trzeba, to skacze na jednej nodze. Jedzenie nabija na widelec trzymany między kikutem a policzkiem, kładzie go na talerz, kikutem robi dźwigienkę i koniec z jedzeniem unosi się do ust. Zęby myje, trzymając szczoteczkę pod pachą.

– W porównaniu z tym uprawianie seksu to naprawdę nic trudnego. Nie odczuwam, że coś jest nie tak. Czasem kompleksy się pojawiają, kiedy jest jakaś pozycja, której nie ogarniam, ale wówczas staram się to partnerowi zrekompensować, dając mu z siebie sto procent w inny sposób.

Pierwszego chłopaka miała w wieku 14 lat. Z nim przeżyła pierwsze przytulanie, dotykanie, pokazała mu swoje ciało nago. Prawdziwą kobietą stała się jako 18-latka. Z chłopakiem poznanym na Sympatia.pl.

– Wstawiłam swoje zdjęcie do ramion. Kilka dni pisaliśmy, przywiązaliśmy się do siebie. Dopiero wówczas poinformowałam go, co i jak. A on to zaakceptował. Byliśmy ze sobą parę lat. Później próbowałam na portalu tej samej metody, ale kilka razy się sparzyłam. Większość osób po takim newsie pisze: „Dobra, to dziękuję, muszę lecieć”. Albo nie odpisują nic. Teraz, gdy chcę kogoś poznać, odsłaniam karty już po chwili pisania.

Aldona nie znalazła jeszcze partnera na stałe, ale przeżyła kilka satysfakcjonujących związków. Pociąga mężczyzn. Na pewno wpływ na to mają jej niezwykłe fotografie krążące w sieci. 12 lat temu weszła na stronę Maxmodels.pl, gdzie przeczytała: „Zamieść swoje zdjęcie i daj się znaleźć”. Dała. I znaleźli. Jej wygląd stał się inspiracją dla wyobraźni fotografów. Od romantycznej sesji w kapeluszu, po makabryczne z zakrwawionymi bandażami, przez Aldonę przedstawioną jako odrutowany manekin.

Nie pozuje do aktów. Uważa, że w jej przypadku nagość to byłoby too much. Szybko zaczęła być rozpoznawalna. Pojawiły się artykuły, wywiady. Dostała mnóstwo słów podziwu, gratulacji. Raz czy dwa pojawił się hejcik: – Jakaś dziewczyna napisała w komentarzu, że jak to możliwe, że nie mam rąk i nogi, a mam chłopaka i pracę, kiedy ona jest zdrowa i ładna, a tego nie ma. Ktoś inny stwierdził, że z takim wyglądem nie powinnam się pokazywać publicznie, bo to obrzydliwe. Śmiałam się z tego, rzecz jasna.

Ojciec już nie żyje. Aldona mieszka z mamą, która jest jej nogami i rękami. Ale jeśli ma chłopaka i część czasu spędza u niego, on przejmuje wszystkie obowiązki.

– Mnie trzeba wozić, nosić i tak dalej. Ale nie zdarzyło mi się, żeby któryś facet miał z tym problem. Co można ze mną robić? Praktycznie wszystko to, co z każdą dziewczyną, tyle że niektóre rzeczy wymagają dużo większych pokładów chęci. Z drugim chłopakiem zaliczyłam kilkakrotnie Woodstock. Więc wszystko się da.

– A strajk kobiet pani wspiera? – pytam.

– Tak, bo wiem, że jeśli moje dziecko miałoby być niepełnosprawne, to na pewno je usunę. Sama przecież nie dam sobie z nim rady, a nie pozwolę partnerowi męczyć się z nim tak jak moja mama ze mną. I nie chciałabym również skazywać tego dziecka na tak trudną egzystencję. Moja mama poświęciła mi swoje życie w stu procentach. Nie może mnie zostawić na dłużej niż godzinę, góra dwie. Odpoczywa tylko wtedy, gdy ktoś inny może się mną zaopiekować. Ona oczywiście twierdzi, że to fantastycznie, że ja jestem, ale ja wiem, jak jest. Mówię: ja bym sama siebie usunęła.

WOLĘ UPRAWIAĆ SEKS, NIŻ CHODZIĆ

Stephen Hawking, sparaliżowany astrofizyk (troje dzieci); niewidomi muzycy Stevie Wonder (siedmioro dzieci) i Ray Charles (dwanaścioro); Oscar Pistorius – biegacz z RPA bez nóg – aktualnie siedzi za zastrzelenie narzeczonej; Chantelle Brown, czarnoskóra supermodelka z bielactwem – białymi plamami na ciele i twarzy; Melanie Gaydos na skutek hipohydrotycznej dysplazji ektodermalnej jest łysa, ma zniekształcone rysy twarzy, paznokcie, zęby i jeszcze problemy ze skórą – też robi karierę w modelingu; Viktoria Modesta, modelka i piosenkarka z Łotwy po amputacji nogi – lansuje designerskie protezy; Aimée Mullins, amerykańska lekkoatletka bez nóg, która chodziła w pokazach Alexandra McQueena na drewnianych protezach wyrzeźbionych w kształt wysokich botków – magazyn „People” zamieścił ją na liście najpiękniejszych osób świata; Heather Mills, modelka bez nogi, a poślubiła bożyszcze wielu kobiet – Paula McCartneya...

O tych osobach nikt nie powie, że są aseksualne, bo seksualność to energia, która intryguje, przyciąga. Nie zawsze możemy być piękni i zdrowi, ale atrakcyjni tak.

Potrzeby seksualne osób z niepełnosprawnościami nie są inne niż u zdrowych. A o tym, jak są silne, przekonali się choćby lekarze z University of Montana, którzy w 2007 roku przeprowadzili badania na 681 osobach po urazie rdzenia kręgowego. Byli to w 75 procentach mężczyźni. Mieli odpowiedzieć na pytanie: „Jaką spośród utraconych funkcji najbardziej chciałbyś odzyskać?”. Paraplegicy (z paraliżem nóg) najczęściej zaznaczali funkcję seksualną. Tetraplegicy (z paraliżem rąk i nóg) wybierali ją na drugim miejscu, po sprawności rąk. Wychodzi na to, że ludzie, a zwłaszcza mężczyźni, wolą uprawiać seks, niż chodzić.

W 2020 roku fundacja Avalon w ramach projektu Sekson, którego celem jest obalanie stereotypów i mitów na temat seksualności i rodzicielstwa osób z niepełnosprawnością ruchową, przeprowadziła badania na 803 takich osobach w Polsce. W 91 procentach byli to ludzie przed 55. rokiem życia. Okazało się, że aż 36 procentom z nich zdarzyło się usłyszeć, że z powodu niepełnosprawności sprawy związane z seksem ich nie dotyczą. Podobnego zdania o sobie samych było tylko 20 procent. 57 procent badanych przyznało się do odczuwania barier psychicznych lub fizycznych w realizowaniu potrzeb seksualnych. 69 procent nie zetknęło się z pojęciem rehabilitacji seksualnej, choć większość odpowiedziała, że gdyby o niej wiedzieli, to chętnie by skorzystali. I co najciekawsze, polskie społeczeństwo częściej postrzega jako aseksualne kobiety z niepełnosprawnością niż mężczyzn. Gdy tymczasem to właśnie panie częściej uprawiają seks niż niepełnosprawni panowie.

Żaneta Krysiak z zespołu projektu Sekson jest zdania, że zasadniczo idzie ku lepszemu. Polacy z ograniczeniami ruchowymi mają coraz większą świadomość, że niepełnosprawność nie wyklucza ich ze sfery seksualności: – Społeczny i kulturowy spór o edukację seksualną paradoksalnie wychodzi na dobre, bo wyciągnął ten temat na światło dzienne. Fantastyczne jest to, że osoby z niepełnosprawnością są coraz bardziej aktywne. Często pracują w fundacjach na rzecz osób z niepełnosprawnościami, których jest mnóstwo, działają jako aktywiści, normalizując społeczne postrzeganie niepełnosprawności. Akcje uświadamiające w naszym kraju przydałyby się raczej ludziom pełnosprawnym. Zwłaszcza lekarzom i urzędnikom, którzy w dużej mierze tkwią w stereotypach, uprzedzeniach, mitach. Niepełnosprawnych często się infantylizuje, uprzedmiotawia. Problemem jest też dyskryminacja medialna. Osoby z niepełnosprawnością wciąż nie są widoczne w reklamach, w serialach, a jeśli już, to odgrywają w nich rolę ofiar. Pełnosprawni nadal w większości nie rozumieją, że niepełnosprawność nie jest czymś ekstremalnym, jest częścią naszej bioróżnorodności.

RANKING GINEKOLOGÓW

Na stronie Dostepnaginekologia.pl, pierwszej w Polsce wyszukiwarce dostępnych gabinetów dla kobiet z różnymi niepełnosprawnościami wraz z zakładką edukacyjną dla pacjentek oraz personelu medycznego, można obejrzeć taki filmik: do gabinetu ginekolożki wchodzi na wózku kobieta w towarzystwie pełnosprawnej partnerki. Mamy więc do czynienia z osobą narażoną w naszej kulturze na dyskryminację potrójną: jako kobieta, jako osoba z niepełnosprawnością i jako lesbijka. Lekarka odruchowo zwraca się do jej towarzyszki: „W czym mogę pomoc?”. Kobieta na wózku zwraca uwagę, że to ona jest pacjentką. „Aha, w takim razie: kochaniutka, co cię sprowadza?” – poprawia się lekarka. Pacjentka się obrusza, ma 38 lat i nie życzy sobie być tykana. Przyszła się zbadać. Lekarka sugeruje jej towarzyszce, żeby w takim razie pomogła przenieść partnerkę na fotel ginekologiczny.

Filmik to nieco przerysowana inscenizacja, ale oparta na prawdziwych doświadczeniach Polek w gabinetach ginekologicznych. Opowiedziały o nich w badaniach przeprowadzonych w 2018 roku przez fundację Kulawa Warszawa. Lekarkę zagrała Izabela Sopalska-Rybak, prezeska fundacji, sama również poruszająca się na wózku. W 2020 roku powstała strona, na której można między innymi śledzić ranking gabinetów ginekologicznych uaktualniany na bieżąco przez pacjentki z niepełnosprawnościami.

– Trzydziestoletnia kobieta z niepełnosprawnością intelektualną, która przyszła po receptę na antykoncepcję, usłyszała, że ma przyjść z mamą. Pacjentka z niepełnosprawnością ruchową usłyszała od lekarza: „Po co pani ginekolog? Przecież pani nie uprawia seksu”. Kobietę niewidomą lekarz nie informował, jakie czynności będzie wykonywał, bez uprzedzenia zaczął dotykać jej miejsc intymnych – Izabela przywołuje z pamięci doświadczenia opisane przez badane. Ją sama odprawiono kiedyś z kwitkiem od ginekologa. – Pacjentki zwykle zapisują się do konkretnego lekarza, ja – do konkretnego gabinetu, tego, gdzie jest obniżany fotel. I pomimo iż nieustannie przy umawianiu wizyty podkreślam, że jest to element niezbędny, zdarzyło się, że wylądowałam w gabinecie bez odpowiedniego fotela. „No niestety, ja pani dźwigać nie będę – rozłożyła ręce pani doktor i badanie się nie odbyło. Słyszałam też o sytuacji, gdy w przychodni pacjentkę na fotel przenosili robotnicy z budowy obok. Tymczasem przepisy mówią wyraźnie: gabinety muszą być przystosowane dla osób niepełnosprawnych i to przychodnia ma obowiązek zapewnić im możliwość badania we własnym zakresie.

Izabela dodaje, że nieprzyjemne sytuacje u lekarzy zdarzają się także mężczyznom. – Kolega sparaliżowany od pasa w dół miał badanie urologiczne. Uprzedził lekarza, że wydaje mu się, że zaraz będzie oddawał mocz. Usłyszał: „Proszę sikać pod siebie”. Dla mnie to niepojęte! W Niemczech w takiej sytuacji lekarz od razu podstawia pojemnik. To kwestia szacunku. Jakby mi ktoś coś takiego powiedział, tobym chyba wstała i wyszła. Ha, ha, ha.

POCIĄGAJĄCY ZESTAW

Izabela Sopalska-Rybak ma 32 lata. Od 23. roku życia porusza się na wózku. Stwardnienie rozsiane. Kiedyś zamierzała zostać nauczycielką wuefu. Przez lata uprawiała koszykówkę. Teraz gra w rugby, tyle że w drużynie „wózkowiczów”. Normalne jest też to, że nadal uprawia seks. Miesiąc po tym, kiedy przestała chodzić, poznała swojego męża. Pobrali się po trzech latach. – Nigdy nie miałam takiego powodzenia jak wtedy, gdy zaczęłam się poruszać na wózku – wspomina. – Zwłaszcza pierwszy miesiąc był niesamowity. Poznawałam mężczyznę na imprezie, a on proponował randkę. Na parkingu przed centrum handlowym podszedł do mnie facet i zaczął podrywać, stwierdził, że jestem bardzo atrakcyjna. Kolega powiedział mi, że jego zdaniem to wynika z tego, że jestem megawesołą osobą, a jak do tego dochodzi wózek, to ta zbitka stanowi bardzo optymistyczny, pociągający zestaw. Ciekawe, że kiedyś wcale nie byłam taka wesoła. Jak miałam 19 lat, dostałam diagnozę. Szok i załamanie trwały trzy godziny. A potem stwierdziłam, że trzeba znaleźć nowy sposób na życie. Od tej pory przestałam się przejmować głupstwami. Mnóstwo problemów mi więc odpada.

W trakcie tego pierwszego miesiąca wspólny znajomy umówił Izę na randkę w ciemno ze swoim kolegą.

– Rafał był nieśmiały, raczej introwertyk, ale od razu coś między nami kliknęło. Pod placem na Rozdrożu jest przystanek autobusowy, na który można się dostać tylko po schodach, i tam Rafał po raz pierwszy niósł mnie na rękach. Żartuję sobie, że skoro nie ma zadyszki, to jest silny i może coś z tego będzie. Jesteśmy od dziewięciu lat razem, pięć lat po ślubie i chcemy mieć dzieci. Choroba nie stoi na przeszkodzie. Kocham moje życie i nie zamieniłabym się z nikim.

JAKA JEST TWOJA SUPERMOC?

Przebojowa Aldona Plewińska jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Bo podobno tym, którzy urodzili się z dysfunkcją, trudniej jest z nią funkcjonować niż osobom, które nabyły dysfunkcję na skutek choroby czy wypadku, czyli mają za sobą pewien staż jako pełnosprawni. Dotyczy to zwłaszcza sfery seksualności.

Beata Ebert w wyniku porażenia mózgowego przy porodzie porusza się o kulach. Prowadzi blog Pewnymkrokiem.pl i fanpage na Facebooku, gdzie umieszcza swoje wpisy i komiksy otwierające dyskusje na temat różnych aspektów niepełnosprawności, także tego seksualnego. Nie kryje, że sama ma z nim problem.

– Moje potrzeby są wytłumione – przyznaje. – Ale też nie powiedziałabym o sobie, że jestem aseksualna. I nie jestem za taką uważana. Mężczyźni mówią mi, że jestem ładna. A bliscy pytają co jakiś czas: kiedy sobie kogoś znajdziesz? Co tam się dzieje w twoim serduszku?

Beata założyła konto na Tinderze. Mówi, że kieruje nią głównie chęć przekonania się, jak postrzegają ją inni, chciałaby się też nauczyć sztuki flirtowania. Ciągle nie potrafi wybrać właściwej strategii. Podstawowe pytanie to: w którym momencie ujawniać swoją niepełnosprawność?

– Uczciwość każe od razu, ale kiedy zamieściłam swoje zdjęcie o kulach już na samym początku, pojawiały się pytania w rodzaju: „A to na stałe?”. I kiedy odpowiadała, że tak, rozmowa się urywała. Zapamiętała szczególnie jedno zagajenie: „Słyszałem, że osoby z kikutem ręki robią świetny fisting. Jaka jest twoja supermoc?”. – To było odpychające.

Beata niby chciałaby z kimś być, ale też nie do końca. Bycie w związku zamiast z poczuciem bezpieczeństwa kojarzy jej się z problemami. Może dlatego, że napatrzyła się na trudne małżeństwo swoich rodziców. Nie chce mieć dzieci. Dzieci są za szybkie, dostarczają zbyt wielu bodźców, nigdy za nimi nie nadążała. Nie podobają jej się mężczyźni bardzo męscy, bo kojarzą się z agresją. Widzi łysego, myśli: ooo, za dużo testosteronu. Kilka razy zakochała się online w facetach, którzy okazywali się gejami. Ma problem z wyjściem z friend zone. Tylko raz była w związku w realu. Który zresztą szybko się rozpadł. – Przydałaby mi się gruntowna psychoterapia. Wiem – przyznaje.

ZA MĄŻ DOPIERO PO TRZYDZIESTCE

Psychoterapia bardzo pomogła M. Równolatka Beaty, podobnie jak ona, urodziła się z porażeniem mózgowym i też chodzi o kulach. Woli pozostać anonimowa. Pisze o sobie: „Jestem estetką, romantyczką. Bujam w obłokach. Dużo piszę – o życiu, terapii, miłości. Drodze do siebie”.

– Seks był w domu tematem tabu. Pierwszy raz poszłam do ginekologa, gdy wyjechałam na studia – opowiada. – Ojciec nie uczestniczył w naszym wychowaniu, mama praktycznie była z nami sama. Mam siostrę bliźniaczkę, też z porażeniem, tylko że łagodniejszym, siostra chodzi samodzielnie. Nasza mama była typową matką nadopiekuńczą. Mówiła mi: „Ty powinnaś siedzieć w domu i się uczyć”. Nic nie mogłam w domu zrobić, bo mama twierdziła, że sobie nie poradzę. Chciała mnie zatrzymać w fazie dziecka. Powiedziała mi raz, że dopuszcza myśl, że kiedyś będę miała męża, ale to się stanie w odległej przyszłości: „Ho, ho, może jak skończysz 30 lat”. W liceum zdarzało się, że miałam chłopaka, ale do zbliżenia nigdy nie doszło. Bardzo się bałam bliskości. Wydawało mi się, że seks to jest nie wiadomo co, że ja sobie nie poradzę. W pewnym momencie się okazywało, że moja niepełnosprawność chłopakom jednak przeszkadza. Każdy prędzej czy później się wycofywał. Z jednym spotykałam się przez trzy lata, świetnie się dogadywaliśmy i to on pierwszy zaczął mówić o zaręczynach. Byłam rozradowana. Ale wtedy zainterweniowali jego rodzice: dlaczego ty jesteś z dziewczyną niepełnosprawną, przecież ty możesz mieć każdą.

To rozczarowanie do końca M. zamknęło. Nie potrafiła zobaczyć siebie inaczej niż przez pryzmat niepełnosprawności. Wydawało jej się, że kule ją dyskwalifikują. Nawet żeby pójść do psychoterapeuty, trzeba mieć jakieś poczucie własnej wartości, a ona uważała, że jej problem jest zbyt trywialny. Normalni ludzie chodzą na terapię, jak mają depresję, a ona co? Przyjdzie i powie, że jej smutno, bo nie może sobie znaleźć chłopaka?

– Ale kiedy już się zdecydowałam, okazało się, że to był bardzo dobry krok. Terapeutka pomogła mi wydobyć moją kobiecość i pewność siebie. Uwierzyłam, że niepełnosprawność mnie nie definiuje. Poczułam to. Wkrótce poznałam przez internet mojego obecnego męża. On miał niepełnosprawną mamę. Był więc z niepełnosprawnością obyty, moje ograniczenia nie stanowiły takiego problemu. Przy nim poczułam się wreszcie swobodnie i bezpiecznie. Doszło do współżycia. Jesteśmy pięć lat po ślubie, planujemy dziecko.

ASYSTENT, CZYLI ASYSTENTKA, DO SEKSU

Na świecie istnieje instytucja asystentów/ trenerów seksualnych, którzy pracują z osobami z niepełnosprawnościami – zwykle głębokimi, także intelektualnymi – nad pozytywnym postrzeganiem swojego ciała, nad otwarciem go na własną seksualność. Mają przygotowanie psychologiczne i fizjologiczne, a potwierdzeniem ich uprawnień jest licencja wydawana przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Profesjonalnych Trenerów Seksualnych. W Holandii i Belgii ich usługi są objęte ubezpieczeniem społecznym, w innych finansowane przez organizacje pozarządowe. Kontakt z nimi uzyskuje się przez terapeutę. W Polsce taki terapeuta poszedłby siedzieć za stręczycielstwo, bo choć praca seksasystentów to coś innego niż prostytucja, to jednak de facto uprawiają oni z pacjentami seks. Niepełnosprawni Polacy skazani są więc na agencje towarzyskie. Zwykle to rodzice zamawiają taką usługę dla syna do domu. Tylko że polskie pracownice seksualne unikają klientów z niepełnosprawnością. Nie mają pojęcia, jak się do takiej usługi zabrać od strony technicznej, na ile niepełnosprawność może wpłynąć na przebieg aktu. Wolą odmawiać.

Licencjonowani trenerzy seksualni to zwykle byli pracownicy przemysłu seksualnego, ze sfeminizowanych sektorów: seks, masaż erotyczny, sekstelefon, striptiz. Na przykład w Niemczech szkolenia dla sekstrenerów to pomysł na pomoc kobietom, które pragną się wyrwać z prostytucji. Może dlatego trener niemal zawsze okazuje się trenerką, a pacjent mężczyzną. Panie z głęboką dysfunkcją mają dużo mniejsze szanse na znalezienie profesjonalnej pomocy. Choć niewątpliwie też jej potrzebują.

Jednym z niewielu wykwalifikowanych seksasystentów w Europie jest Dimitri Zorzos z Hiszpanii, który wybrał ten zawód po tym, jak sam wykaraskał się z kilkuletniego paraliżu poudarowego. – Bardzo mi pomógł. Wcześniej byłam smutna i przygnębiona. Dla mnie te spotkania są jak terapia. Teraz jest we mnie ogromny spokój – mówi jego pacjentka w filmowym dokumencie „Jo també vull sexe!”.

– Rehabilitacja seksualna w swych początkach skupiała się wyłącznie na mężczyznach. Zaczęła się dopiero w drugiej połowie XX wieku, od wojny światowej i tej w Wietnamie, z których wróciły rzesze okaleczonych mężczyzn, sfrustrowanych, bo nie mogli się realizować seksualnie – opowiada mi Marta Lorczyk, 29-letnia ekspertka w fundacji Zdrowie Jest Najważniejsze. Sama jeździ na wózku, choruje na dystrofię mięśni. – Jak się spojrzy na literaturę o problemach seksualnych osób z niepełnosprawnościami, to ona skupia się na zaburzeniach erekcji. Seksualność kobiet z niepełnosprawnością to temat nowy.

Walka ludzi (oczywiście mężczyzn) z niepełnosprawnością o prawo do pełnej integracji społecznej wpisała się w amerykańską walkę o prawa obywatelskie lat 60. Do weteranów wietnamskich przyłączyli się niepełnosprawni studenci z Uniwersytetu w Kalifornii. Władze uczelni stworzyły dla nich ośrodek, gdzie terapeuci między innymi kontaktowali podopiecznych (oczywiście mężczyzn) z asystentkami seksualnymi. O niepełnosprawnych studentkach nie ma mowy w źródłach.

Marta Lorczyk zajmuje się w fundacji promowaniem seksualności osób z niepełnosprawnościami i prowadzi szkolenia dla ich asystentów osobistych (nie mylić z seksualnymi). – Tłumaczę im, jak mają się zachować w zderzeniu z seksualnością swojego podopiecznego. Zdarza się, że asystent słyszy od niego, że ma mu pomóc dotrzeć na randkę albo na seks, i jest w kropce, bo nie wie, czy nie powinien zapytać najpierw o zgodę jego rodziców. Albo przychodzi do podopiecznego, a tam dziecko. Jak facet z bezwładem zrobił dziecko? – dziwi się taki asystent. Ja jestem od tego, żeby walczyć ze stereotypami, z myśleniem o osobach z niepełnosprawnością jak o niepełnoletnich.

– Czego nie wiedzą osoby z niepełnosprawnością? – pytam.

– Na przykład tego, że nawet po urazie rdzenia kręgowego seks w większości wypadków jest możliwy. Mężczyzna musi tylko poczekać, aż ciało przystosuje się do nowej sytuacji. W dwa lata po urazie nawet 80 procent mężczyzn odzyskuje przynajmniej częściową zdolność erekcji, a jej jakość zależy od stosowania środków wspomagających. I nie mam na myśli tylko viagry. Z kolei kobiety po SCI boją się, że nigdy nie będą miały orgazmu. Tymczasem wiele zależy od tego, jakiego rodzaju jest uraz, bo raz – to jego wysokość, dwa – czy rdzeń jest całkiem przerwany, i tak dalej... Może być tak, że kobieta czuje, ale tylko bardzo głęboką penetrację, taką, gdy penis aż dotyka szyjki macicy. Niektóre kobiety potrafi doprowadzić do orgazmu stymulacja sutków. Ważne są gadżety, pozycja, nastrój, lubrykacje. No i najważniejsze – cierpliwość. Problem w tym, że Polki w większości w ogóle nie mają odruchu eksperymentowania w tej dziedzinie. To odnosi się także do tych w pełni sprawnych.

Sprawdzam. Oferta sprzętu seksualnego w internecie jest adresowana do obu płci. Są krzesełka miłości, dzięki którym mężczyzna napędem łokci jest w stanie wprawić biodra w ruch frykcyjny. Są pompki próżniowe, które zapewnią erekcję, są specjalne stymulatory dla pań i wibratory dla obu płci. Można też nabyć przeróżne siedziska dla par sprzyjające przyjęciu wygodnej pozycji. Tylko że ceny przerażają.

Wibrator medyczny dla kobiet po urazie rdzenia „najsilniejszy, jaki kiedykolwiek powstał”, kosztuje 3,5 tys. zł. Sparaliżowani panowie, którzy marzą o erekcji z wytryskiem, muszą zapłacić za swój 3190 zł.

– Pani Marto, jak pani myśli, dlaczego mężczyźni z niepełnosprawnością nie są chętni, by rozmawiać o swoim życiu seksualnym? – pytam na koniec, bo do tej pory na mój apel o rozmowę zgłosiło się mnóstwo osób, ale były to wyłącznie kobiety.

– Kobiety teraz chcą mówić o wszystkim, co je dotyczy, uczą się odrzucać wstyd, bo tyle lat milczały. To na tej fali. Wszyscy nagle chcą nas słuchać. Mężczyźni, podejrzewam, nie bardzo lubią mówić o swoich słabościach, bo uważają, że to im odbiera męskość. A poza tym jeszcze koledzy się dowiedzą – śmieje się Marta.

ZERO ZAŁAMKI

Michał Żyliński prowadzi stronę Zerozalamki.pl i fanpage Zero Zalamki na Facebooku. Na profilu zamiast zdjęcia w tle wstawił filmik, na którym pędzi szosą na handbike’u – trzykołowym rowerze napędzanym ruchem ramion. Energetyczna muzyka, migające hasła: Challange, Fight, Never giving up.

Przed wypadkiem uprawiał lekkoatletykę, futbol, siatkówkę plażową. Wszystkie te dyscypliny zamienił teraz na parakolarstwo. W 2016 roku skończył 28 lat. 8 marca był ze swoją dziewczyną w Szwajcarii. Jechał na snowboardzie i nieszczęśliwie upadł na plecy. Wyrok: paraliż od klatki piersiowej w dół, wózek do końca życia.

– Kiedy pojawia się pytanie: czy będę mógł uprawiać seks? – pytam.

– Na pewno nie była to pierwsza myśl. W Szwajcarii trwała walka o moje życie. Po jakichś dwóch tygodniach przetransportowano mnie do Polski. Tutaj lekarz coś tylko napomknął na ten temat, raczej w duchu optymistycznym, ale nie rozwodził się nad tym specjalnie. Ani on, ani rehabilitant.

– Jak było z pana poczuciem męskości?

– Zostało zachwiane. Niepełnosprawność kłóci się ze stereotypem męskości, kogoś, kto jest niezależny. Pojawiają się znaki zapytania. I to jest dosyć ciężkie.

Na Zerozalamki.pl wciąż jeszcze można przeczytać wpis jego dziewczyny z czasów wypadku: „Nie mogę uwierzyć, że to się przytrafiło mojemu ukochanemu chłopakowi, najlepszemu na świecie, o którym zawsze marzyłam. Michał jest silny i jego siła daje mi moc, by być równie silną. Siła dwojga! Będę jego nogami, jego kręgosłupem, jego wszystkim...”.

Pół roku później związek się zakończył.

– Być może moją partnerkę przerosła ta nowa sytuacja. Choć nigdy nie ma jednego powodu – mówi Michał. – To było najtrudniejsze doświadczenie. Wczesny etap, jeszcze pewnych rzeczy nie wypracowałem, nie nauczyłem się. Byłem na krawędzi...

– Załamki?

– Można tak powiedzieć. Dla wielu osób ta sytuacja mogła być nie do przejścia. Ale mnie się udało. Jestem osobą zorientowaną na cele. Szybko zacząłem się skupiać na tym, co jest możliwe. I zobaczyłem, że ludzie sparaliżowani też są szczęśliwi. Uprawiają sport, podróżują, korzystają z pełni człowieczeństwa.

Wkrótce po wyjściu ze szpitala Michał pojechał na obóz organizowany przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji: – Świetna inicjatywa. Tam są instruktorzy na wózkach, którzy dzielą się zarówno wiedzą, jak i osobistym doświadczeniem. Dużo gada się o seksie. Tam dowiedziałem się wszystkiego.

Od pewnego czasu Michał jest w nowym związku. Nie szukać – to według niego najlepszy sposób na znalezienie: – Lepiej się skupić na rozwijaniu swoich pasji. Kluczowe jest, żeby przyszły partner zobaczył nas w trakcie, gdy ją realizujemy – radzi.

Z Moniką połączyła go przystawka elektroniczna do wózka inwalidzkiego.

– Kupiłem sobie hulajnogę elektryczną, ślusarz mi ją zdemontował i zrobił dokręcaną przystawkę do wózka według moich instrukcji. Teraz, kiedy chcę szybciej pokonać dystans, mogę jechać na moim wózku jak na skuterze. Tamtego dnia wybrałem się nad jezioro przetestować przystawkę, spotkałem dwie fajne dziewczyny. Zainteresowały się przystawką, okazało się, że jedna z nich ma partnera, który też jeździ na wózku. Drugą była Monika, jej uśmiech od razu mi się spodobał. Zaczęliśmy rozmawiać, mailować. Dość szybko umówiliśmy się na randkę.

Monika jest nauczycielką wuefu, hokeistką, instruktorką fitnessu. On uprawia parakolarstwo, jeździ na zawody, zdobywa trofea. Łączy ich wspólny styl życia, pasja.

– A jeśli chodzi o seks?

– Osoby, które są po urazie rdzenia kręgowego, uprawiają seks troszeczkę inaczej. Bywa tak, że wzwód trzeba stymulować, niektórzy potrzebują użyć w tym celu na przykład viagry. Ale seks ma też inne formy, istnieje seks oralny, petting. Ważne jest to, jak partnerka odbiera dane bodźce. Osoba po urazie rdzenia kręgowego przyjmuje rolę obserwatora, dawcy przyjemności i odbiorcy jej wrażeń. Jako że nasz odbiór sensoryczny jest zaburzony i sami odczuwamy mniej, a nasza przyjemność jest głównie wizualno-dotykowa, częściej skupiamy się na doznaniach partnera(-ki). Odkrywamy, że samo bycie częścią aktu jest czymś bardzo stymulującym. Wyjątkową i fantastyczną formą spełnienia – zapewnia Michał.

 

Autorka: Katarzyna Surmiak-Domańska

Na zdjęciu: Marta Lorczyk w fundacji Zdrowie Jest Najważniejsze zajmuje się promowaniem
seksualności osób z niepełnosprawnościami i prowadzi szkolenia dla ich asystentów osobistych.
Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Ilustracja: Barbara Niewiadomska

Tekst ukazał się w magazynie „Duży Format” „Gazety Wyborczej” z 22 marca 2021 r.

 

 

 

 

Kulczyk Foundation współpracuje z Fundacją Avalon, realizując projekt Sekson. Ma on na celu pomoc osobom z niepełnosprawnością ruchową poprzez edukację i zmianę świadomości na temat ich życia intymnego i rodzicielstwa. Więcej o tych działaniach można znaleźć na stronach sekson.pl i kulczykfoundation.org.pl, a już 28 marca na antenie TVN i na Player.pl w ramach ósmego sezonu „Efektu Domina".