Odczep się od siebie z okazji Nowego Roku

Czułość i Wolność

Posiadanie wysokiego poczucia własnej wartości niewątpliwie się nam opłaca, bo pozwala śmiało realizować cele i mieć lepsze relacje z innymi. Kiedy na siebie patrzymy z wyrozumiałością to i wady pozostałych mniej nas irytują, a ich zalety nie sprawiają, że skręca nas z zazdrości. Stabilne poczucie własnej wartości zapewnia nam święty spokój, chroni nas od natłoku ruminujących myśli: o tym co ktoś o nas pomyślał, czy na pewno wszystko zrobiliśmy dobrze, oraz od pełnych smutku przekonań, że jesteśmy do niczego, bo popełniliśmy jakiś błąd, bo ktoś z nas zrezygnował, bo ktoś wybrał inną osobę a nie nas. Porażka jest wpisana w ludzkie życie, tak samo jak odrzucenie, a nawet ośmieszenie. Uporczywie próbując uciec od doświadczenia porażki czy wstydu wpadamy w pułapkę. Przestajemy być sobą, przestajemy być autentyczni, zaczynamy odgrywać rolę przytakiwaczy, osób bez własnego zdania, bez jednoznacznych opinii. Zaczynamy dość automatycznie sądzić, że naszą prawdą jest nie nasze osobiste zdanie na jakiś temat tylko opinia autorytetu, tych, których na co dzień podziwiamy, tych o których marzymy by myśleli o nas dobrze.

Media i media społecznościowe tylko pozornie sprzyjają budowaniu poczucia własnej wartości. Z jednej strony czytamy hasła by siebie polubić i akceptować, z drugiej, jeśli jakaś osoba publiczna popełni błąd, powie coś nieprzemyślanego, albo ma opinię, która nam nie leży, rzucamy na oślep kamieniami hejtu. Usłyszawszy czy przeczytawszy o innych pomyje często sami zaczynamy doświadczać lęku i wewnętrznej paniki. Wyobrażamy sobie siebie w sytuacji atakowanej osoby myśląc: o nie, muszę wszystko robić idealnie, żeby nie skończyć jak ta pani X, którą każdy wyśmiewa. Tak działamy wtedy, kiedy nasza samoocena chwieje się w zależności od tego czy jesteśmy akceptowani czy nie i gdy opinia innych jest fundamentem naszego samopoczucia.

Kiedy myślimy o pewności siebie i szacunku do siebie otwierają się przed nami różne drzwiczki. Warto jest je sobie rozrysować. Drzwiczki, za którymi mieszkają nasze role społeczne. Ja w pracy, ja jako matka, kochanka, jako specjalistka od gotowania czy programowania, ja w relacjach z sąsiadami, ja w relacjach z rodziną itd. W życiu codziennie wchodzimy w różne role i sytuacje. Bywa, że w jednych czujemy się całkiem pewnie, a w innych kompletnie nie- wstydzimy się, wycofujemy, nie umiemy postawić na swoim. Przykładowo pewna siebie adwokatka w relacji z teściami może przybierać rolę pokornej uczennicy na dywaniku u pani dyrektor. Gdyby klient zobaczył ją w takiej roli przetarłby oczy ze zdumienia, ale tak właśnie działamy- w różnych sytuacjach życiowych jesteśmy i czujemy się bardziej lub mniej pewnie. Większość z nas ma takie obszary życia, w których lubi siebie i szanuje swoje umiejętności, osiągnięcia, docenia swoje zalety. Mało kto, nie będąc osobą aktualnie depresyjną, nie znosi każdego obszaru swojego życia. Z reguły u dorosłych osób samoocena jest w miarę unormowana, ale jest jeden, dwa obszary, w których coś nie idzie jak trzeba i to one spędzają sen z powiek i sprawiają, że oceniamy siebie jako niepewnych i trudno nam myśleć o sobie dobrze. Przypomina mi się bardzo przebojowa, zaradna i przedsiębiorcza lekarka, która zaprzeczyła, gdy spytałam ją czy czuje się pewna siebie. Było to po sytuacji w której jej mąż odszedł do 20lat młodszej stażystki. Ta pełna niesamowitej charyzmy kobieta w tamtej chwili czuła się brzydka i niepotrzebna. Patrzyła w lustro i zamiast swojej kobiecej siły widziała spuchnięte od łez oczy, czerwony nos i włosy w nieładzie. I na tym obrazku oparła swoje przeświadczenie, że jednak zbyt wiele nie znaczy i jest kompletnie nieatrakcyjną osobą.

Dobrze jest, chcąc siebie polubić zadać sobie pytanie, której części JA nie lubimy. Do którego obszaru życia mamy największe zastrzeżenia? A następnie nie zadowalać się odpowiedziami ogólnymi. Na przykład w rodzaju „nie lubię swojego wyglądu”. Wygląd to przecież masa rzeczy- kształt, kolor, zapach, dziesiątki części. Wnikliwie przenanalizujmy czego tak naprawdę w sobie nie lubimy? Kiedy już wiemy czego- pora na kolejne pytanie. Czy możemy coś z tym zrobić? Jeśli nie, to może możemy w jakiś sposób to przekuć w atut? Dalej nic, to może pora po prostu się od tej części ciała odczepić? Dać sobie żyć? I zapomnieć o idealizowaniu? W swojej praktyce czasami spotykam osoby, które się „uwieszają” na swojej cesze i nie dają sobie żyć, bo tak jej nie akceptują. I ta cecha pojawia się zawsze, ilekroć pojawiają się nad nimi czarne chmury. Mówią na przykład taką litanię: „Nie dostałam pracy bo mam diastemę, facet mnie rzucił bo mam diastemę, ekspedientka była rozbawiona bo zobaczyła moją diastemę i pewnie się ze mnie śmiała na zapleczu i ja też jestem niemiła do swoich pracownic bo mam tę cholerną diastemę i nie mam ochoty się uśmiechać do idealnych dziewczyn, nie znoszę ich!” Patrząc z boku trudno nie żachnąć się wtedy: jejku, co by ta osoba zrobiła, gdyby nie miała tej przerwy między zębami? Na co by wtedy zrzuciła całą odpowiedzialność za różne trudne sytuacje społeczne?

Według badań przeprowadzonych pod koniec zeszłego roku przez firmę Nutridrom, co prawda połowa badanych deklarowała pewność siebie, natomiast jedynie 4% nic by w sobie nie zmieniła. Samoocenę zaniżają nam zdecydowanie zastrzeżenia co do naszego wyglądu. Pewne co do swojej fizyczności było tylko 8% ankietowanych, z przewagą mężczyzn. Aż 40% osób zdarzało się pomyśleć, że z powodu swojego wyglądu na nic w życiu nie zasługują.

Życie stale testuje naszą pewność siebie i próbuje nam ją zabrać niemalże każdego dnia. Codziennie pojawiają się sytuacje w których ktoś podważa nasze decyzje, wybory, zachowanie, czy nasz gust. Codziennie oglądamy zdjęcia ludzi, którzy wydają się od nas lepsi, mądrzejsi, bardziej zaradni. Codziennie świat nam udowadnia, że można lepiej niż my, że są osoby dużo bardziej od nas rozgarnięte, ambitne, atrakcyjne, i jeszcze lepiej zarabiające. Dlatego budowanie swojej wartości w oparciu o komplementy, o to, że ktoś nas jednak pochwalił, albo że mamy coś czego nie mają inni- jest bardzo niepewne, chwiejne i ulotne. Często mając naście lat w taki sposób budujemy swoją samoocenę- w oparciu o zdanie innych. Liczy się wtedy akceptacja grupy, bez niej, trudno mieć wysokie poczucie własnej wartości.

Z wiekiem jednak dobrze jest zmienić źródło pewności siebie na swoje osobiste.Czyli lubić siebie nie za coś, tylko za darmo. Za to, że żyjemy. Za to, że jesteśmy. Bez porównywania, że inni są bardziej. To jest banał, napiszecie „pop psychologia”. Być może tak jest. Ale od dekad stajemy się więźniami tego banału. Nie potrafimy za darmo, za sam fakt istnienia siebie docenić. Musi być powód, jakieś wybitne osiągnięcie i zasługiwanie.

Prof. Osiatyński mawiał, by „rano zrobić przedziałek i odpieprzyć się od siebie.” Jeśli jednak potrafimy robić przedziałek, ale do siebie mamy masę zastrzeżeń a ich zmiana jest w zasięgu ręki (na przykład do redukcji) to już zupełnie inna sprawa. Czym innym jest nauka akceptacji cech, na które nie mamy wpływu, a czym innym praca nad tym nad co tak naprawdę można zmienić (tylko trudno). W tym drugim przypadku mamy cały wachlarz możliwości reagowania. Od akceptacji i miłości do swoich niedociągnięć po aktywne działania służące udoskonalaniu siebie. Jeśli w polubieniu siebie przeszkadza nam na przykład nadwaga to musimy podjąć wobec niej jakąś decyzję. Ustawić się wobec nadwagi można na wiele sposobów. Można ze spokojem zacząć siebie karmić zdrowym jedzeniem, tak jakbyśmy czule opiekowali się swoim dzieckiem. Można poprosić fachowców o wsparcie, aby razem z nami zaopiekował się tą nadwagą. Można też uznać ją za element naszej tożsamości i pozwolić jej na bycie przy nas równocześnie pamiętając o kontrolowaniu swojego zdrowia. Innymi słowy wobec nadwagi (czy innej cechy, której nie lubimy) warto podjąć decyzję i się jej trzymać. Samo narzekanie, noworoczne postanowienia, krytykowanie, a nawet płakanie w poduszkę to nie jest decyzja. Jak to mówi Tony Robbins: „Prawdziwa decyzja jest mierzona poprzez fakt podjęcia nowego działania. Jeśli nie ma działania – tak naprawdę nie podjąłeś decyzji.”

W moim poczuciu polubienie siebie to jest właśnie taka decyzja, którą należy podjąć i aktywnie działać w jej służbie. Nie tylko na poziomie deklaracji, ale konkretnych czynów.

 

Autorka: Katarzyna Kucewicz, psycholożka

Ilustracja: pexels.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 1 grudnia 2022 r.