Panie władzo, pobiła mnie żona

Czułość i Wolność

Przemoc stosują mężczyźni i kobiety. Ze statystyk wynika jednak, że mężczyźni dopuszczają się jej zdecydowanie częściej.

Dane GUS pokazują, że kobiety stanowią ponad 70 proc. ofiar przemocy domowej, małoletni około 14 proc., a mężczyźni – około 12 proc. Na podstawie procedury Niebieskiej Karty policja szacuje, że mężczyzn, ofiar przemocy kobiet, jest 10-11 tys. rocznie. Ale jeżeli jakieś zjawisko występuje rzadziej, to nie znaczy, że możemy zamykać na nie oczy. Samo niedopuszczanie pewnej narracji do obiegu publicznego można uznać za przemoc symboliczną. No i nie wiemy, jak wielka jest tzw. ciemna liczba, czyli liczba przypadków niezgłaszanych. To może być nawet 80 proc.

Dlaczego niedoszacowanie przypadków przemocy kobiet wobec mężczyzn może być aż tak duże?

Proszę wyobrazić sobie, że na komisariat przychodzi dobrze zbudowany mężczyzna, 190 cm wzrostu i mówi, że został pobity przez żonę. Choć edukacja psychologiczna policjantów jest coraz lepsza, to mogliby zareagować niedowierzaniem albo co najmniej uśmiechem. Stereotyp, częściowo oparty na faktach, mówi, że to mężczyzna jest silniejszy i może uciekać się do przemocy fizycznej, nie odwrotnie.

Może to z powodu stereotypów łatwiej zauważamy przemoc i agresję u kobiet, a tę męską uznajemy za naturalną?

Stereotypy kształtują nasze życie społeczne, więc mogą też wpływać na stosunek do przemocy, a to wszystko ma korzenie w procesie socjalizacji. W przypadku chłopców przebiega ona inaczej niż u dziewcząt.

Wiemy, że chłopcy są zachęcani do zabawy w policjantów, wojnę albo kierowców lub jeszcze inne, stereotypowo uznawane za męskie zawody czy sytuacje. Od małego je odtwarzają. Dziewczynki są zachęcane do zainteresowania się lalkami, odgrywania zabawy w dom, pocztę czy fryzjera. Również na etapie przedszkola, a później szkoły, komunikaty, z którymi spotykają się chłopcy, są inne niż te, z którymi spotykają się dziewczyny. Dziewczynce mówi się: „Bądź grzeczna i miła”, a chłopcom: „Nie płacz, nie bądź jak baba”. To ma konsekwencje.

Tłumiona złość dziewczyn może kanalizować się w dorosłych wybuchach agresji?

To bardzo indywidualna sprawa. Nieobojętne są też agresywne wzorce działania prezentowane przez media, naśladowanie tzw. osób znaczących, bardziej lub mniej konstruktywne style radzenia sobie ze stresem wynosimy z domu rodzinnego.

Wiele przypadków brutalnych przestępstw, w tym zabójstw, których sprawczyniami są kobiety, jest dokonywanych w samoobronie. To może być akt desperacji, gdy kobieta była przez wiele lat maltretowana. W końcu dochodzi do przysłowiowej ściany. Niektóre zabójczynie reagują skrajną agresją w obronie dzieci.

Jak wygląda przemoc w związkach intymnych?

Niezależnie od tego, czy agresorem jest mężczyzna, czy kobieta, nie ma jednego schematu. Warto jednak wspomnieć to, o czym pisała amerykańska badaczka Lenore Walker w latach 80., czyli o cyklu przemocy. Składają się na niego trzy fazy. Pierwsza to faza narastania napięcia w związku. Pojawia się coraz więcej sytuacji konfliktowych, partner lub partnerka chodzą podenerwowani, każdy drobiazg może wyprowadzić z równowagi, pojawiają się pretensje np. na tle zazdrości, sporo jest krytyki partnera i szukania pretekstu do spięcia. Następnie pojawia się faza ostrej przemocy, w której napięcie znajduje ujście. Partner lub partnerka stają się nieprzewidywalni; dochodzi do eksplozji agresywnych zachowań, pojawia się bicie, rzucanie przedmiotami, agresja słowna. Wtedy przychodzi faza miodowego miesiąca. Sprawca lub sprawczyni, jeśli nie ma rysu psychopatycznego, uświadamia sobie, co się stało. Wie, że przekroczył/-a granice, i zmienia się w zupełnie inną osobę. Przeprasza, obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Spędzają ze sobą czas, sprawca okazuje dużo uwagi, troski, przynosi prezenty, stara się. Jednak niebawem faza miodowego miesiąca mija i cały cykl się powtarza.

Nie zawsze wina leży po jednej stronie i jest czarno-biała. Co wtedy, gdy na wymówki i zaczepki partnera druga osoba reaguje w podobny sposób? Podchwytuje agresywne zachowania, odpłaca tym samym?

Nierzadko trudno jednoznacznie przypisać role sprawca – ofiara. Są sytuacje zupełnie jednoznaczne, np. gdy mężczyzna regularnie się upija i prowokuje awantury, maltretuje żonę i dzieci lub gdy kobieta, która ma wysoką pozycję zawodową, stosuje przemoc seksualną wobec pracownika.

Coraz częściej jednak sytuacje, w których dochodzi do przemocy w związkach intymnych, analizuje się całościowo i mówi o tym, że to cały system rodzinny jest poszkodowany, bo obie strony są zarówno napastnikami, jak i ofiarami, a role płynnie przechodzą jedna w drugą. Czasami dochodzi jeszcze rola obserwatora, jest nim najczęściej niestety dziecko, które w późniejszym życiu nieświadomie odtwarza wzorce. Czasami ludzie, którzy nie mają głębszej psychologicznej wiedzy, zastanawiają się nad tym, dlaczego maltretowana kobieta nie odchodzi od sprawcy, albo jak to się dzieje, że dzieci, które obserwowały takie sytuacje, w swoim dorosłym życiu je powielają.

Dlaczego?

Dzieci bardzo mocno biorą do siebie to, co się dzieje. Mają ogromne poczucie winy, myślą sobie, że rodzice się kłócą czy są nieszczęśliwi ze względu na nie. Noszą i tłumią to cierpienie. Później nieświadomie wracają do sytuacji i zdarzeń, w których jako dzieci były bezsilne. Dziewczynka, która obserwuje, jak ojciec bije matkę, identyfikuje się z matką i gdy dorasta, wybiera partnera, który jest bardzo podobny do ojca. Chce sobie udowodnić, że rozwiąże problem. Podobnie jeżeli chłopiec widzi agresywnego werbalnie czy fizycznie ojca, to w dorosłym życiu – nawet jeśli nigdy nie akceptował tego, co ojciec robi, potępiał jego zachowanie i odcinał się od niego – nieświadomie może dążyć do przemocy i agresji. Wtedy wybiera partnerkę, która jest submisyjna, czyli uległa, podatna na przemoc. To nieświadome mechanizmy i potrzeba terapii, aby się od nich uwolnić. Najtrudniej jest, gdy obydwoje wywodzą się z takich toksycznych rodzin.

Wspomniał pan, że trudne emocje zablokowane w procesie socjalizacji mogą być przyczyną agresji w późniejszym życiu.

Może nie bezpośrednią przyczyną, ale mogą stwarzać kontekst psychologiczny, który sprzyja przemocy.

Tutaj warto zaznaczyć, że przemoc – w przeciwieństwie do agresji – nie jest pojęciem psychologicznym, ale wywodzi się z paradygmatu społeczno-politycznego. Zasadniczymi wyznacznikami przemocy są nierównomierność posiadanej władzy i możliwość kontrolowania drugiej strony. Parafrazując znane powiedzenie Johna Emericha Actona, że władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie, posiadanie władzy – np. w środowisku pracy – stwarza pokusę; im więcej nierówności między podmiotami interakcji, tym większe prawdopodobieństwo stosowania przemocy.

Przemocy nie można zaobserwować. To, czy zachowanie agresywne jest przemocą, czy nie, to kwestia interpretacji. Jeżeli dwóch uczniów w tym samym wieku pobije się na boisku, to możemy mówić o zachowaniu agresywnym. Jeżeli jeden z nich będzie silniejszy i starszy, a zachowanie agresywne będzie stosował po to, żeby zmusić tego drugiego do oddania kieszonkowego, to mamy do czynienia z przemocą.

No i bardzo istotny jest kontekst społeczny. Dwóch ludzi na ulicy atakuje trzeciego, krępuje go. Musimy się przyjrzeć dokładniej tej sytuacji, żeby wiedzieć, czy mamy do czynienia z przemocą. Być może to są policjanci, którzy właśnie zatrzymują groźnego przestępcę?

W psychologii mówi się raczej o agresji, czyli zachowaniu intencjonalnym, którego celem jest wyrządzenie szkody psychicznej lub fizycznej.

Czy kobiety są rzeczywiście mniej agresywne od mężczyzn?

Badania pokazują, że dziewczynki, a później kobiety nie są wcale mniej agresywne od mężczyzn. Są inaczej agresywne. W przypadku mężczyzn częściej występuje agresja fizyczna, częsta jest też agresja związana ze statusem w grupie, rywalizacją, z poczuciem męskości i oczekiwaniem szacunku. Kiedy wizerunek mężczyzny jako „prawdziwego faceta” jest zagrożony, może dojść do zachowań agresywnych. W przypadku dziewcząt i kobiet dość często mamy do czynienia z agresją pośrednią, która może się przejawiać np. plotkowaniem, obmawianiem, a więc próbami „niekonfrontacyjnego” szkodzenia innym. Te różnice mają sens ewolucyjny – nasi męscy przodkowie polowali i rywalizowali o jak najlepszą pozycję w hierarchii grupy, aby zdobyć wartościowe partnerki. Kobiety rozwijały silniej kompetencje emocjonalne i społeczne, przydatne m.in. podczas opieki nad potomstwem.

Plotkowanie lub ośmieszanie to też formy agresji?

Oczywiście. Kobiety stosują częściej te jej rodzaje, w których nie wyraża się otwarcie, czasami trudne do zidentyfikowania. Mogą być mylone np. z poczuciem humoru. Kpina, ośmieszanie kogoś w grupie mogą być o wiele bardziej dotkliwe niż pobicie. Utrata pozycji w hierarchii społecznej i poczucie wstydu często bolą bardziej.

Badania pokazują, że wiele brutalnych przestępstw popełnianych przez kobiety zostało dokonanych w sposób bezkontaktowy, np. poprzez otrucie. Seryjni zabójcy, mężczyźni, częściej posuwali się do bezpośredniego odebrania życia, np. poprzez duszenie czy atak za pomocą ostrego narzędzia.

Jakie formy agresji stosują jeszcze kobiety?

Tak zwaną agresję przemieszczoną, przeniesioną na przedmioty. Stereotyp kobiety rzucającej „w nerwach” talerzami, książkami, szklankami czy innymi przedmiotami miewa potwierdzenie w rzeczywistości. Stereotypy dotyczące płci w dużym stopniu wciąż kształtują nasze życie społeczne, więc również i przemoc czy różne formy agresji. Niestety wpływają też na funkcjonowanie ważnych instytucji społecznych, choćby sądów rodzinnych. Nawet jeśli matki wykazują oczywiste objawy zaburzeń – np. nadużywają alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych – sędziowie znacznie częściej niż mężczyznom powierzają im opiekę nad dziećmi. Ojcowie spotykają się też często z utrudnianiem przez byłe żony kontaktów z własnymi dziećmi – to także przejaw przemocy.

Stereotyp to wiedza niepełna i uproszczona.

Ale porządkuje nam świat. Nie jesteśmy w stanie przetworzyć całego ogromu informacji, które do nas docierają. Czasami lepiej lub bezpieczniej jest kierować się stereotypami. Jeżeli widzi pani na ulicy trzech postawnych mężczyzn z ogolonymi głowami, którzy głośno rozmawiają, to woli pani przejść na drugą stronę. Funkcjonowanie oparte na stereotypie może nas uchronić przed zagrożeniem.

W radzeniu sobie z przemocą stereotypy chyba bardziej szkodzą, niż pomagają. Wspomniał pan, że z powodu zakorzenionego stereotypu silnego mężczyzny, który zawsze radzi sobie z nawet brutalną rzeczywistością, przemoc kobiet wobec mężczyzn może być bagatelizowana nie tylko przez otoczenie, ale i tych, którzy jej doświadczają.

To, co nie pasuje do stereotypu, nasz umysł często automatycznie odrzuca. Zgłoszenie mężczyzny, że jest poszkodowany z powodu przemocy kobiety, partnerki, żony, to nie tylko kwestia obawy przed wyśmianiem, ale też konieczność zmierzenia się z tym, co taki mężczyzna myśli o samym sobie, czyli kwestią poczucia własnej wartości. Uświadomienie sobie, że kobieta ma nad nim przewagę, w dodatku go krzywdzi, może być nie do zniesienia – automatycznie odrzuca ten obraz, bo przecież od lat ma przekonanie, że prawdziwy facet ma radzić sobie w najtrudniejszych warunkach, więcej zarabiać, nie okazywać emocji, zwłaszcza słabości, nie mieć problemów w sferze seksualnej.

Z powodu zbyt silnego stereotypu tego, co męskie, i tego, co kobiece, obie płcie mogą jeszcze bardziej pogłębiać problemy.

Co zrobić, aby stereotypy nie pogłębiały cierpienia z powodu przemocy?

Nie jest możliwe zupełne pozbycie się myślenia stereotypowego. Nasz umysł zawsze będzie się do stereotypów odwoływał. Ale warto ograniczać wpływ szkodliwych stereotypów na życie społeczne. Dopuścić większy margines bycia innym niż stereotypowy obraz mężczyzny czy kobiety. Konieczna jest edukacja od najmłodszych lat. Uczenie podstawowego szacunku do drugiego człowieka, nacisk na naukę rozpoznawania swoich emocji.

Gdy mówimy chłopcu, który cierpi z jakiegoś powodu: „Nie płacz, nie bądź jak baba”, tylko pogłębiamy jego cierpienie. Nie ma w tym komunikacie empatii ani wsparcia. Takie podejście ogranicza możliwości późniejszego rozumienia własnych emocji, tego, co się dzieje wewnątrz mnie, co chciałbym albo chciałabym powiedzieć, zrobić. Narracja dotycząca przemocy w związkach intymnych i szerzej, w społeczeństwie, jest bardzo wrażliwa na zmiany społeczne. Duże znaczenie ma kontekst kulturowy i klimat obyczajowy kraju. Tę dyskusję kształtują z jednej strony ruchy emancypacyjne i feministyczne, a z drugiej np. żenująca nagonka niektórych przedstawicieli władzy na środowiska LGBT, która jest zapewne próbą odwrócenia przez rządzących uwagi od ważnych problemów ekonomicznych, politycznych i społecznych. Zarazem to klasyczny przykład paniki moralnej, w trakcie którego kreuje się lub nagłaśnia istnienie postaci tzw. ludowych diabłów (folk devils), na których skupia się podszyte lękiem przed innością oburzenie społeczne.

Niezależnie od takiego czy innego klimatu społecznego ważne jest, aby docierać do osób – kobiet i mężczyzn – które żyją w toksycznych związkach i relacjach, przypominać im, że nie są na to skazane, i pokazywać drogi wyjścia z trudnego położenia – np. poprzez skorzystanie z pomocy wyspecjalizowanych organizacji, jak stowarzyszenie Niebieska Linia.

***

Stowarzyszenie na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” działa od 2004 roku. Udziela profesjonalnej pomocy osobom uwikłanym w przemoc w rodzinie – osobom doznającym przemocy, stosującym przemoc, świadkom przemocy, dorosłym i dzieciom. Więcej na Niebieskalinia.org

Z dr. hab. Przemysławem Piotrowskim rozmawia Martyna Słowik

  • dr hab. Przemysław Piotrowski - prof. UJ, kierownik Zakładu Psychologii Sądowej i Kryminologii Instytutu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bada zachowania dewiacyjne, agresję i przestępczość.

Wywiad ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” z 7 listopada 2020 r.