Po śmierci męża dzieci nie zostawiają mnie samej. A ja przecież muszę nauczyć się żyć bez niego

Czułość i Wolność

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation z „Wysokimi Obcasami", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Nasza Czytelniczka straciła męża: Skończyłam sześćdziesiątkę kilka lat temu, ale czuję się bardzo młodo. Mam świetny kontakt z trójką dzieci i ich pociechami. Mój świat zawalił się przed trzema miesiącami, kiedy zmarł mój ukochany mąż. Dopadł go zawał i mimo bardzo szybkiej pomocy nie udało się go uratować. Mam za sobą najgorsze dni w życiu.

Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa, ale takie nagłe odejście kogoś, kogo się kocha, to chyba najgorsze, co może nas w życiu spotkać. W pierwszych dniach po śmierci męża działałam jak dobrze zaprojektowana maszyna: przygotowania do pogrzebu, ogarnięcie spraw urzędowych, kontakty z prawnikami itd. Nie pamiętam, jak przetrwałam pogrzeb i kilka dni po nim. Praktycznie spałam bez przerwy. Nie chciałam nikogo widzieć, rozmawiać o tym, co się wydarzyło. To musiało przerazić moje ukochane dzieci, bo praktycznie nie dają mi teraz spokoju.

Codziennie któreś z nich jest u mnie przez kilka godzin. Zabawiają mnie rozmową, zabierają na zakupy, pomagają w codziennych obowiązkach. Było to miłe przez dwa tygodnie, ale teraz staje się już uciążliwe.

Wiem, że one straciły ojca i bardzo się o mnie troszczą, jednak mam już dosyć tych wizyt według rozpiski, ciągłego dopytywania, jak się czuję. Wymyślania atrakcji, żebym nie myślała o tym, co się stało. To tak nie działa. Przecież nie ma minuty, żeby nie myślała o moim mężu, o tym, że zostałam sama, że już nie będzie jak kiedyś. Ale wiem, że muszę wyjść do ludzi, żyć dalej. Jednocześnie mam świadomość, że trzymanie mnie przez dzieci pod kloszem i organizowanie mi życia nie ułatwia sprawy. Jak mam im wyjaśnić, że muszę sama spróbować nowego, innego życia? Że są dla mnie ważni, ale przecież mają swoje sprawy, rodziny i powinni zająć się swoim życiem? Jak ich nie urazić, a jednocześnie pomóc sobie?

Michalina Kulczykowska: Dzień dobry, w swojej wiadomości opisała nam Pani ostatnie wydarzenia ze swojego życia, które były niezwykle ciężkie. Bardzo mi przykro z powodu śmierci Pani męża i mogę się tylko domyślać, jak bolesna jest to dla Pani starta. Przeczytałam, że ma Pani dobry kontakt ze swoimi dorosłymi dziećmi i ich rodzinami, jednak obecnie ich opieka jest dla Pani uciążliwa. Przypuszczam, że może się Pani czuć niezręcznie i może stresować Panią wizja rozmowy z dziećmi na ten temat.

Rozwiązaniem nie jest zajęcie wolnego czasu

Jednocześnie chciałabym docenić Pani dojrzałość w opisywaniu swoich przeżyć i świadomość tego, co jest Pani obecnie potrzebne. Myślę, że to naturalne, że potrzebuje Pani obecnie spokoju i że rozwiązaniem nie jest zajęcie każdej minuty Pani wolnego czasu. Wyobrażam sobie jednak, że Pani dzieciom może wydawać się, że to sprawi, iż łatwiej Pani będzie funkcjonować.

Nie ma jednej złotej rady na to, jak przeprowadzać trudne rozmowy z bliskimi, ponieważ każdy człowiek jest inny i różnie reagujemy na różne komunikaty, różne mamy też ze sobą relacje. Warto jednak pamiętać, żeby był odpowiedni czas i miejsce na taką rozmowę, żeby mogło się to odbyć spokojnie, nie w biegu i wszyscy uczestnicy rozmowy mogli się na niej skupić.

Trzeba otwarcie mówić, co się czuje

Moim zdaniem pomocne jest też otwarte mówienie o tym, co się czuje i czego się potrzebuje. Myślę, że w komunikacie do dzieci dobrze byłoby, aby Pani powiedziała im to, co napisała nam w liście, czyli że docenia Pani ich troskę i bardzo ich kocha, ale potrzebuje Pani przestrzeni, by móc w spokoju przeżyć żałobę. Możecie wtedy wspólnie ustalić, co dla każdego z was może być pomocne w tym ciężkim momencie, a co będzie tylko utrudniać.

W trudnych chwilach można sięgnąć też po profesjonalną pomoc - fundacja Nagle Sami wspiera osoby w żałobie i prowadzi bezpłatny, anonimowy telefon wsparcia dla takich osób 800 108 108, który jest w dni powszednie od 14 do 20. Czasem już jedna rozmowa może przynieść ulgę i pomóc spojrzeć z dystansem na różne rzeczy. Życzę Pani i rodzinie dużo siły.

______

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”

Opracowanie: Beata Żurek 

Michalina Kulczykowska - psycholożka, specjalistka do spraw pomocy telefonicznej i online dzieciom oraz dorosłym w 116 111 telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży oraz 800 100 100, infolinii dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Zajmuję się też interwencją kryzysową oraz szkoleniem profesjonalistów. Pełni również funkcję koordynatora telefonu wsparcia dla osób w żałobie fundacji Nagle Sami.

Zdjęcie: pexels.com

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl

12 października 2021 r.