Poczułam się dotknięta uwagą, że na seks muszę znaleźć siły. Skąd w ludziach tyle skłonności do hejtu?

Czułość i Wolność

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach”, prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation z „Wysokimi Obcasami”, realizujemy cykl „Koleżankujmy się”.

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Naszą Czytelniczkę zaniepokoiły komentarze, które pojawiły się pod jej listem: Polubiłam Waszą akcję "Koleżankujmy się", nie wszystkie problemy, z którymi kobiety się do Was zgłaszają, mnie dotyczą, ale jak tylko znajdę chwilę podczas pracy przy komputerze, to chętnie je czytam. Postanowiłam do Was napisać, bo przez pandemię i to całe zamieszanie z pracą zdalną, lekcjami online dzieci i opieką nad rodzicami, którzy nie wychodzą z domu, straciłam ochotę na seks. Bardzo dziękuję za odpowiedź ekspertki, mam już skierowanie na podstawowe badania. Zobaczymy, co na ich podstawie zaordynuje lekarz. To tyle dobrego, bo zirytowały i dotknęły mnie komentarze pod tekstem.

Sugestie, że mąż ma przestać tolerować moje humory i kiedyś burdele były świetnym rozwiązaniem na takie problemy, są po prostu przykre i uwłaczają kobietom.  Wskazówkę, że mąż może mnie odciążyć w obowiązkach, można zaakceptować, ale to już dawno dograliśmy. Zaręczam, że mąż nie zostawia mnie samej z domem na głowie. Wkurzyła mnie uwaga, że to wymyślony problem, a inny czytelnik sugeruje, że to kwestia priorytetów i skoro wystarcza mi czasu na inne sprawy, to na seks też powinnam znaleźć siłę.

Skąd w ludziach tyle jadu, podejrzeń, oceniania swoją miarą? Dlaczego zabierają głos, skoro nie potrafią pomóc, a jedynie obrażają i dołują człowieka? I w ten sposób pojawił się kolejny problem: jak radzić sobie z hejtem i niesłusznymi ocenami?

Małgorzata Bereza-Stanisławska:

Droga Czytelniczko, pyta Pani o dwa bardzo szerokie obszary - z jednej strony szuka Pani odpowiedzi na pytanie o intencje osób, które piszą przykre i oceniające komentarze, z drugiej - jak sobie z nimi radzić.

Poczuła się Pani dotknięta i zirytowana tym, co pisali obcy ludzie w odpowiedzi na opowieść o tym, z czym się Pani teraz zmaga. Rozumiem, że mogła się Pani poczuć zaatakowana i niesprawiedliwie potraktowana, zwłaszcza gdy szukała Pani pomocy i dzieliła się swoimi przeżyciami. Gdy otwieramy się przed innymi i mówimy o często bolesnych dla nas sprawach, stajemy się bardziej wrażliwi na to, jak potraktują nas inni. Dlatego zrozumiałe jest, że ta sytuacja mogła być dla Pani trudna.

Odnosząc się do Pani pytania, dlaczego ludzie tak się zachowują i jak sobie radzić z takimi komentarzami - obawiam się, że nie mogę dać jednoznacznej odpowiedzi. Jeśli chodzi o intencje czy powody, dla których ludzie komentują rzeczywistość w ten sposób, to jest ich wiele, nie ma jednego schematu.

Czasami jest to kwestia ograniczonych umiejętności udzielania wsparcia. Wiele osób, gdy słyszy o problemie, sięga do swoich doświadczeń lub wiedzy i udziela porad. Często w dobrej wierze. Zapominają jednak, że nie każdy w ten sam sposób przeżywa podobne sytuacje ani nie dysponuje tymi samymi zasobami – doświadczeniem, stanem emocjonalnym, wsparciem bliskich czy sytuacją materialną. Ktoś chce „doradzić”, a w rzeczywistości ocenia i krytykuje w przykry sposób, bo nie rozumie, że skoro on wie, potrafi, to ktoś inny może mieć w tej sytuacji inaczej lub nie jest gotowy na proponowane rozwiązania.

Może być też tak, że jest to przejaw, mówiąc zupełnie potocznie, ogólnożyciowej postawy, która wyraża się w niechęci do ludzi lub na przykład do osób konkretnej płci czy grupy, wtedy ich problemy są lekceważone, wyśmiewane, unieważniane czy surowo oceniane.

Sformułowania „wymyślony problem” czy „powinna Pani znaleźć siłę” są właśnie takim przykładem. Niby nie ma w nich formuły typu „jesteś… Ty…” (w wykropkowane pola można wstawić dowolne epitety, które jasno by wskazywały na komunikaty agresywne), ale sugerują, że Pani trudność jest „przesadzona” i że ma Pani pewien pakiet obowiązków, do którego po prostu trzeba się zmusić.

Zakładam, że szukała Pani wsparcia, żeby właśnie zupełnie inaczej wyregulować sobie potrzebę seksualną niż poprzez „poczucie obowiązku”, myślę również, że jest wielu partnerów, w tym Pani mąż, którym zależy na jakości relacji i satysfakcji także dla partnerki. To naturalne więc, że może czuć Pani złość i niechęć, gdy ktoś próbuje wtłoczyć Panią w swój wyobrażony porządek świata, na który nie ma w Pani zgody.

Nie bez znaczenia, jeśli chodzi o komentowanie rzeczywistości w sieci, jest fakt poczucia bycia anonimowym, rzadko się zdarza, żeby ktoś publikował pod własnym nazwiskiem. Jeśli pozostajemy anonimowi, znacznie łatwiej przekroczyć własne, aprobowane granice, trudniej zachować regulację emocjonalną, łatwiej się „uruchomić”.

Ta ostatnia kwestia jest też jednocześnie otwarciem tematu, jak sobie radzić z hejtem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy możemy się w ogóle „nie przejąć”, kiedy czytamy takie komentarze. Wydaje mi się, że naturalne jest pewne wzbudzenie emocjonalne, czy to jako reakcja złości czy smutku, zwłaszcza w pierwszym odruchu na te słowa. Są osoby, które mówią, że się hejtem nie przejmują, jednak wydaje mi się, że taka postawa wymaga pewnej pracy, czyli ćwiczenia umiejętności dystansowania się.

Na początek warto zadać sobie pytanie, na ile poważnie chcę traktować te komentarze, jeśli ta osoba nie ma gotowości ujawnić swojej tożsamości, a więc jednocześnie nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje słowa. Na ile chcę dawać jej „prezent” w postaci mojej uwagi, moich emocji, rozważania tego, co napisała, na ile chcę dać jej mój czas. Udzielenie odpowiedzi na te pytania jest bardzo dobrym krokiem w kierunku ćwiczenia tej umiejętności. Drugim krokiem może być, ogólnie rzecz ujmując, „budowanie swojej odporności” - zachęcam do skupienia się na sobie, zamiast skupiać się dłużej na komentarzach.

I tutaj mamy już bardzo duże pole do popisu. Możemy zacząć od wzmacniania i doceniania siebie, czyli pomyśleć o tym, że „to bardzo odważna postawa - aktywnie poszukiwać wsparcia”, „zależy mi na poprawie jakości życia i relacji, więc chcę coś zrobić, nie tylko czekać, aż samo się rozwiąże, albo zamieść temat pod dywan”, „dzieląc się takimi trudnościami, mogę zainspirować inne kobiety, które mają podobnie”.

Warto też zareagować na napięcie związane z emocjami, które już się pojawiły - pisała Pani o złości. Czy ma Pani jakieś sposoby na odreagowanie napięć? Aktywność fizyczna? Spotkania z bliskimi? Przytulenie się do kogoś, kogo Pani kocha? Kontakt z naturą? Budowanie odporności polega też na skupieniu na sobie. Może Pani chce się rozwijać w jakimś kierunku?

Dawanie uwagi sobie lub bliskim - to też mogą być Pani potrzeby, ponieważ czerpie Pani z tego satysfakcję - pozwala na przekierowanie uwagi z komentarzy osób, które są dla Pani zupełnie obce i nigdy nie pojawią się w Pani życiu, na osoby, z którymi jest Pani związana, i siebie, co w tym przypadku będzie miało większy wpływ na Pani jakość życia. Budowanie odporności psychicznej i satysfakcji z życia można traktować jako rodzaj prewencji, czyli działań, które mogą nas zabezpieczać przed konsekwencjami takich sytuacji.

Warto mieć na uwadze, że przejawów hejtu nie powinno się lekceważyć. Może on się stać poważnym problemem dla wielu osób, zwłaszcza młodych, które nie mają jeszcze doświadczenia w radzeniu sobie z przeciwnościami i dla których zmierzenie się z hejtem może przerastać ich siły.

Bez względu jednak na wiek zdarzają się sytuacje, gdy skutki agresywnego hejtu zakłócają czy rujnują życie rodzinne lub zawodowe. Hejt może też prowadzić do rozwinięcia poważnych zaburzeń lękowych i depresyjnych, ponieważ straty, które powoduje, są na tyle dotkliwe, że człowiek nie tylko czuje je w swoim myśleniu i emocjach, ale jego skutki rozlewają się na życie. Są to poważne stresory, które jeśli działają przez dłuższy czas lub są na tyle silne, że przewyższają zdolności radzenia sobie, mogą prowadzić do rozwinięcia różnych chorób - zarówno somatycznych, jak i psychicznych - i są to choroby zagrażające życiu.

Warto mieć wtedy uważność na siebie i jeśli ktoś czuje, że w wyniku takich doświadczeń dzieje się z nim coś niepokojącego, dobrze, żeby podzielił się tymi przeżyciami z najbliższymi, a także zgłosił się do lekarza pierwszego kontaktu, psychiatry, psychoterapeuty. Warto, żeby te działania były zintegrowane, bo sytuacja tego wymaga.

______

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”

 

Opracowanie: Beata Żurek 

Ekspertka: Małgorzata Bereza-Stanisławska - psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna. Pracuje w Fundacji ISKIERKA na rzecz dzieci z chorobą nowotworową, gdzie na co dzień wspiera rodziny w kryzysie związanym z diagnozą. Prowadzi także terapię osób dorosłych, młodzieży oraz par w gabinecie psychoterapii.

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl

23 kwietnia 2021 r.