Psychotraumatolożka: Na to, że ludzie giną, nie mam wpływu. Ale mam wpływ na to, że podaruję buty

Wojna w Ukrainie wywołuje uczucie bezsilności. Widzimy ludzi zabijanych, gwałconych, ranionych. Nie jesteśmy w stanie tego zatrzymać. Jak możemy sobie z tym psychicznie poradzić?
– Obserwując cierpienie i przemoc, w obliczu zła, któremu nie możemy przeciwdziałać, możemy doświadczać złości, zagrożenia związanego z naruszeniem fundamentalnych wartości. Rodzą się u nas pytania o to, czy wartości dotyczące nietykalności, podmiotowości, nienaruszania cudzego terytorium jeszcze obowiązują. Jeżeli zwątpimy w to, poczujemy bezradność, bezsilność, niemoc. Ich źródłem będzie fakt, że również w nas wali się porządek świata. Zadajemy sobie wówczas pytanie: czy to jest ten nowy wymiar, w którym rządzą siła, bezprawie, przemoc, przekupstwo? A może jesteśmy jednak w stanie stanąć po stronie wartości związanych z prawem każdego człowieka do życia i do czucia się bezpiecznie we własnym państwie? Kiedy wyrażamy aktywny sprzeciw wobec agresji Rosji w Ukrainie, a także wobec tego, co się dzieje na granicy białorusko-polskiej, opowiadamy się za tym drugim scenariuszem. Czy możemy czuć się bezradni wobec porażających obrazów z Buczy? Możemy. To naturalne. Ale w im większym stopniu przekujemy tę bezsilność w konkretne działania, w im większym stopniu staniemy po stronie wartości, tym bardziej pokażemy oprawcom, że się ich nie boimy, że nie damy się sparaliżować strachem, że nie ustąpimy. Ważne są każde codzienne działania: marsze pokazujące, że nie wyrażamy zgody na przemoc, aktywna pomoc Ukraińcom. To najbardziej konstruktywny sposób na radzenie sobie z naturalnym stanem, jakim jest bezradność i bezsilność.
Wydaje się, że to kropla w morzu. Cóż z tego, że dam uchodźcom odzież i żywność, skoro ich rodacy nadal giną?
– Ale na to, że ci ludzie giną, nie mam wpływu. Mam natomiast wpływ na to, że podaruję komuś lalkę, buty, kamizelkę kuloodporną, a te rzeczy sprawią, że on pomyśli: „Nie jestem sam”. Morze składa się z milionów kropli. Krople, które kierujemy w stronę ofiar wojny, tworzą morze dobra.
Uchodźcy, którzy trafili do naszych domów, też czują wielką bezsilność. Tymczasem sami prawie nic nie posiadają i nie mogą pomóc swoim rodakom.
– Nie byłabym tego taka pewna, że nie mogą. Superwizuję interwentów kryzysowych, którzy bezpośrednio pracują z uchodźcami. Wiem od nich, że duża część Ukraińców jest nastawiona zadaniowo na przetrwanie. Mają poczucie, że muszą zbierać siły i przetrwać, żeby wrócić do siebie i odbudowywać Ukrainę, gdy wojna się skończy. Mały procent osób jest przekonanych, że osiądzie w Polsce na długo. Co więcej, osoby dobrze wykształcone, a takich jest sporo, zaczynają aktywnie pracować na rzecz uchodźców, na przykład w szkołach, gdzie powstają klasy przygotowawcze. Wiele zależy od tego, jak Polacy potrafią wykorzystać potencjał uchodźców. Jeśli chodzi o osoby dorosłe, sytuacja jest łatwiejsza; inaczej ma się sprawa z dziećmi. Uważam, że niebawem nastąpi wysyp problemów emocjonalnych u dzieci. Na razie mogą zachowywać się pozornie zwyczajnie, bo nadal są w szoku, a ekstremalny stres dopiero z nich schodzi. Szacuję, że w maju będzie trzeba uruchomić rozmaite warsztaty i interwencje, pomoc psychotraumatologiczną dla dzieci. Pospolite ruszenie Polaków to w tym przypadku za mało.
Właśnie w maju nasz rząd chce części tych dzieci zafundować egzaminy ósmoklasistów.
– Najchętniej zrobiłabym kurs z psychotraumatologii osobom, które decydują o cudzym życiu i robią to, jakbyśmy mieli do czynienia z dziećmi, które właśnie wróciły z wakacji. Dziecko w traumie funkcjonuje zgodnie ze strukturami tzw. mózgu gadziego, według zasady „walcz, uciekaj, znikaj”. Struktury, które odpowiadają za myślenie, rozumowanie, przetwarzanie poznawcze, są zalane afektem. W związku z tym, mówiąc delikatnie, dużą nieroztropnością jest wrzucanie dzieci w system wymagający uruchomienia kompetencji poznawczych. Jeżeli mózg jest zalany hormonami stresu, nie ma szans, żeby sobie z tym poradził. Dodatkowo stawianie takich nierealistycznych wymagań pogłębia stres i skutki traumy.
Wróćmy do bezsilności. Co ona w nas powoduje?
– Bezsilność pojawia się, gdy nie widzimy żadnych zasobów, tylko same ograniczenia. Radzenie sobie z bezsilnością polega na zrozumieniu procesu, który doprowadził do tego stanu w nas. Należy zadać sobie pytanie: co sprawiło, że uznałam, iż w danej sytuacji mam same ograniczenia, a nie mam żadnych zasobów? Gdy uznam, że taka właśnie jest prawda, zapadnę się w niemoc. Przechodzimy w tryb przetrwania, który zbliża nas do stanów takich jak depresja, myśli presuicydalne, poczucie bezsensu życia. Coraz bardziej wycofujemy się z aktywności społecznej. O to chodzi oprawcy.
Zatem warto robić cokolwiek, żeby w taki stan nie popaść?
– Zdecydowanie. Choćby zanieść do punktu zbierającego dary dla uchodźców zgrzewkę wody, pastę do zębów. Nie mam wpływu na to, co Putin ma w swojej głowie, ale kontroluję to, co mam w swojej. Nie dam mu zatem satysfakcji, nie zapadnę się w sobie ze strachu. Ścieżka, którą w tej sytuacji za żadne skarby nie możemy iść, to negatywne myślenie, bezsilność, zapadanie się w sobie i znikanie.
Polacy chyba intuicyjnie poczuli, że tak właśnie należy robić, masowo ruszyli do pomagania. Ale coraz więcej osób czuje się zmęczonych.
– My, Polacy, jesteśmy predysponowani do pomagania, bo doświadczyliśmy zaborów i wojen, często byliśmy ofiarami. Kluczowe jest to, że 1 września 1939 potrafiliśmy stawić czynny opór Hitlerowi. Pokazaliśmy, że niezależnie od tego, jak silny jest wróg, warto walczyć, bo nawet klęska może być wygraną. Działanie jest przeciwieństwem poddania się. Powstanie warszawskie, które przez wielu jest oceniane krytycznie, jako z góry skazane na porażkę, jest przykładem tego, że ludzie walczą, by ochronić swoją godność, honor, człowieczeństwo. Walcz, bo gdy walczysz, to żyjesz. Żyjesz, kiedy się nie poddajesz destrukcji oprawcy. Ukraińcy uruchomili w nas imperatyw ratowania ofiar. Są wtopieni w naszą kulturę, wielu z nich pracuje tu i mieszka od lat. Tym łatwiej nam uruchomić potencjał pomagania.
Powiedziała pani natomiast o ważnym zjawisku przemęczenia współczuciem, pomaganiem. Fachowo proces ten nazywa się deterioracją wsparcia społecznego i jest to zjawisko prawidłowe. Świadomość tej prawidłowości między innymi jest po to, żeby wymieniać zasoby pomocowe, konkretnie: ludzi i środowiska pomagających. Dzięki temu można wrócić z inną energią i pomysłami. Dlatego nie powinniśmy czuć się winni, że nie mamy już siły. Teraz naszym obowiązkiem jest zatroszczyć się o siebie, żeby nabrać sił i być w stanie potem otworzyć się na inną formę pomagania. Zwłaszcza że po pierwszym szoku u uchodźców, którzy przeżyli traumę, zaczynają wyłaniać się problemy emocjonalne. Osoby, które nie są przygotowane, żeby w takich sytuacjach pomagać, mają prawo czuć się zmęczone i wyczerpane. One nie są specjalistami z zakresu interwencji kryzysowej, psychotraumatologii, psychiatrii.
Ale jeśli my zaczniemy troszczyć się o swój dobrostan psychiczny, to kto będzie pomagał uchodźcom? Znów wraca poczucie bezsilności.
– Potrzebne są rozwiązania systemowe. Do Polski płyną ogromne pieniądze z całego świata. Wzorce można zaczerpnąć choćby z Niemiec. Niemcy bardzo dokładnie katalogują Ukraińców według ich zawodów i na bieżąco włączają ich w pomaganie ich rodakom. Nikt lepiej nie zrozumie Ukraińców niż sami Ukraińcy. To nic trudnego przygotować psychologów z Ukrainy, żeby działali w obszarze interwencji kryzysowej wśród małych społeczności uchodźców. Pomagając im, będą pomagać sami sobie, nabierając poczucia sprawczości. Tu przydadzą się bardziej, niż walcząc na linii frontu, jeśli znają się na psychologii, a nie potrafią strzelać. Zniknie poczucie winy, że są tu, a nie tam. Trzeba pomóc uchodźcom zbudować nić ciągłości między życiem tam a życiem tutaj. Niemcy, gdy wiedzą, jakie ktoś ma wykształcenie, rozwożą uchodźców po wszystkich landach. To sprzyja procesowi łagodnego wchodzenia w życie nowych społeczności. Tymczasem ludność Warszawy zwiększyła się aż o 17 proc. Brakuje pracy. Zarządzanie systemowe powinno polegać na rozlokowaniu ludzi w różnych miejscach. Następna potrzebna rzecz to stworzenie ośrodków pomocy psychologiczno-psychiatrycznej dla dzieci. Im szybciej obejmiemy je profesjonalnym wsparciem, tym mniejsze będą skutki dla ich zdrowia psychicznego, a tym samym dla przyszłości kolejnych pokoleń. Ważne jest także stworzenie miejsc, w których uchodźcy będą mogli się kształcić, uczyć języków. Danie im możliwość działania, rozwoju.
Dlaczego tak ważne jest poczucie sprawczości?
– Gdy mam sprawczość, to mogę. Mam kontrolę. Czuję, że mam wpływ na to, co dzieje się wokół mnie, i jestem zmotywowana, by działać. Im wyższy poziom kontroli, tym niższy poziom lęku.
Jak rozwijać taką sprawczość u dzieci?
– Jeżeli wychowujemy dzieci w więzi bezpiecznej, czyli takiej, w której istnieje wrażliwość na dziecko i jego potrzeby oraz emocje, mocno zaznaczamy jego podmiotowość. Dla przykładu, mama z dwuletnią córką wybierają się na spacer w czasie deszczu. Dziewczynka chce założyć buty, które nie nadają się na taką pogodę. Mama może zadecydować sama, jakie buty ma założyć córka, ale wtedy zadziała przeciw jej sprawczości. Może też dać córce wybór. Wyjaśnić, że jeśli założy buty, które jej się podobają, spacer będzie krótki, bo buty przemokną. Jeśli zaś k kalosze, będzie mogła pobiegać po kałużach. Dziecku należy dawać wybór: począwszy od koloru bluzki, pościeli w łóżeczku. Dziecko chce oglądać bajkę? W porządku. Ale niech dowie się, że tym sposobem zabiera sobie czas na inną rozrywkę. Dziecko ukształtowane w taki sposób nie będzie miało później problemów z podejmowaniem decyzji i dokonywaniem wyborów. Autorytarny rodzic, który wie lepiej, co jest dobre dla dziecka, łamie je. W dorosłym życiu taki człowiek będzie czekać, aż to inni podejmą decyzję za niego. Stanie się zewnątrzsterowny, pozbawiony sprawczości. Sprawczość oznacza także odpowiedzialność, nie można zrzucić winy za niewłaściwy wybór na inną osobę.
Czy w sytuacji wojennej można uczyć dziecko sprawczości, na przykład pytając je, czy chce przekazać swoje zabawki rówieśnikom z Ukrainy?
– Rozmowę z dzieckiem możemy zacząć od powiedzenia, że są wśród nas dzieci, które zostawiły wszystko, uciekając przed wojną. Dlatego warto zaproponować: „Zobacz, masz tyle zabawek. Zastanówmy się, które są twoje najulubieńsze, a które mógłbyś oddać bez poczucia straty”. W ten sposób pozwolimy dziecku rozwijać sprawczość, empatię, współczucie.