Romans w pracy. "Robiliśmy zakłady, kiedy żona menedżera zorientuje się, że mąż ją zdradza"

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation z „Wysokimi Obcasami", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".
Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.
Nasza Czytelniczka jest świadkiem romansu i nie wie, jak zareagować: "Od kilku tygodni czuję się jak saper, widzę bombę, ale nie wiem, czy chcę ją rozbroić, czy wolę ominąć i udawać, że jej nie ma. Już raz obserwowałam taki wybuch, a nawet dostałam odłamkiem. Ta sama osoba podkłada kolejny ładunek. Pierwsza sprawa dotyczyła znajomych, z którymi pracuję w niewielkiej miejscowości. On, menedżer, zdolny i pracowity, prywatnie mąż i ojciec. Ona sekretarka, matka (obecnie dwójki dzieci) i żona, której mąż, co kilka miesięcy przylatuje do Polski. Ich romans zaczął się kilka lat temu. Początkowo z rozbawieniem patrzyliśmy w biurze na jego nieudolny podryw i jej wyrachowany flirt.
On 'wkręcał' się coraz bardziej, a ona coraz lepiej się tym bawiła. On obsypywał ją prezentami, kwiatami, zabierał do kina, teatru, na kolacje, opiekował się jej córką, ją podwoził do pracy, a jej córkę do przedszkola. Ona jeździła jego samochodem bez ograniczeń.
Wszyscy w biurze udawali, że nie widzą ich romansu, amoku menedżera i interesowności sekretarki, ale ich wspólne wyjścia odprowadzały drwiące spojrzenia i komentarze. Nie były głośne i oficjalne, raczej cicho wymieniane nad biurkiem, przy ksero, przy kawie w socjalnym. Towarzyszyły im uważne spojrzenia na boki sprawdzające, czy nikt nie słyszy. Taka biurowa egzotyka – tajemnica poliszynela. Tylko kiedyś na imprezie ktoś zaproponował zakłady o to, kiedy zorientuje się żona menedżera albo jak szybko znudzi się sekretarka. Wstyd mi, ale uczestniczyłam w tej zabawie. Do czasu.
Tego dnia w biurze była 8-letnia córka menedżera. Czasem czekała u nas, żeby wrócić z nim do domu. Miła i mądra dziewczynka. Siadała w socjalnym i czytała książki albo odrabiała lekcje. Tego dnia do socjalnego weszło dwóch kolegów, komentując układ naszej biurowej pary. Za późno zorientowali się w sytuacji. Widok jej oczu pełnych strachu i bólu widzę do dziś. Wtedy wreszcie zrozumiałam, że ten biurowy romans, z którego tak chętnie się śmiejemy, ma drugą twarz. Twarz przerażonej, zranionej dziewczynki i jej matki, okłamywanej od tak dawna. Tych dwóch okradanych z czasu, uwagi, troski, miłości męża i ojca osób. Menedżer sprawiał wrażenie, jakby stracił kontrolę nad tym romansem, przestał się kryć.
Coraz więcej osób wieściło burzliwy koniec, ale on nie nadchodził. Żony menedżera nigdy nie poznałam, nie przyprowadził jej nigdy do biura, nie zabierał na doroczne pikniki rodzinne. Widziałam ją raz – na parkingu przy firmie, drobna, ładna, zadbana blondynka. Kilka razy odebrałam telefon, gdy dzwoniła. Miała miły głos. Odebrałam też wtedy, gdy szlochała do słuchawki. Prosiła o numer telefonu do kogoś, z kim jej mąż służbowo wyjechał do Krakowa, bo do niego nie mogła się dodzwonić. Menedżer wziął wtedy urlop. Wyjechał z sekretarką. Zamarłam i przełączyłam do jego działu. Słyszałam później podniesione głosy jego kolegów: 'Czy on zwariował, zostawił chorą żonę i pojechał się pie...ć z tą k...ą'. Miałam ochotę płakać, czułam się współwinna cierpienia żony i ich córki.
Wyrzucałam sobie, że mogłam zagrozić sekretarce, że jak nie zakończy romansu, to zawiadomię jej męża. Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie wiem.
Żona wyrzuciła menedżera z domu, a sekretarka została oczywiście z własnym mężem, który o niczym nie wiedział. Menedżer został na lodzie. W pracy udawał, że nic się nie dzieje, przychodził pierwszy, wychodził ostatni, jakby bał się, że ktoś zauważy, że nie wraca do domu. Wyglądał strasznie, skurczył się w sobie, zszarzał. W biurze śledziły go ciekawe, czasem drwiące albo współczujące spojrzenia. Nikt głośno nie zapytał: 'I czego się spodziewałeś? Po co ci to było?'. Ale te pytania wisiały w powietrzu. Po jakimś czasie menedżer wrócił do domu, ale jego żona już nie dzwoni do firmy, jego córka już nie czeka na tatę w socjalnym.
A sekretarka? Przez rok była na urlopie rodzicielskim, urodziła drugie dziecko, podobno meksykańskiego męża, ale nikt już tego nie komentuje. Niedawno wróciła do pracy. A ja zastanawiam się, czyje małżeństwo zniszczy tym razem. Menedżer sprawia wrażenie, jakby się z niej wyleczył, więc sekretarka zarzuca sieci na kolejnego faceta. Powtarza się ten sam scenariusz. Patrzę na naszą nową biurową parę i brzydzi mnie ich widok, niby niewinny biurowy flirt, który znów pewnie zmieni się w romans bombę, a ta eksploduje, niszcząc kolejny związek, zasiewając ból w oczach kolejnego dziecka. Zadaję sobie pytanie, czy tym razem stać mnie na to, by ją rozbroić, zanim wybuchnie? I czy w ogóle mam do tego prawo?".
Joanna Klocek: Z nadesłanej wiadomości rozumiem, że jest Pani świadkiem romansu współpracowników. Opisała Pani pierwszą sytuację, która budziła w wielu osobach ogromne emocje. Rozumiem, że aktualnie sytuacja powtarza się z inną osobą i zastanawia się Pani, czy interweniować, zwrócić komuś uwagę. Domyślam się, że ma Pani wiele wątpliwości i doświadczenie z poprzedniej sytuacji sprawia, że może wyrażać Pani niezgodę na takie zachowanie w miejscu pracy.
W miejscu pracy obowiązuje określone zasady
Opisała Pani pierwszą sytuację, która dotyczyła pani współpracowników. Rozumiem, że zarówno Pani, jak i koledzy i koleżanki z pracy obserwowaliście relację innych kolegów. To naturalne, że taka sytuacja może rodzić plotki i jakiegoś rodzaju ekscytację. Rozumiem również, że poza plotkami i ekscytacją sytuacja ta miała inne oblicza - rodziny obu osób z pracy. Opisała Pani sytuację, w której córka kolegi dowiedziała się o romansie ojca. Wyobrażam sobie, że mogło to być dla Pani szokujące i trudne do przyjęcia, podobnie jak dla samej dziewczynki. Z drugiej strony zarówno ojciec dziewczynki, jak i kobieta, z którą się spotykał, są osobami dorosłymi i ponoszą pełną odpowiedzialność za swoje działania.
Rozumiem, że aktualnie sytuacja się powtarza i koleżanka tworzy nową relację z kolejnym mężczyzną. Domyślam się, że tym razem sytuacja może budzić inne, ale równie silne emocje. Może Pani czuć sprzeciw i gniew. Napisała Pani, że zastanawia się nad podjęciem jakichś działań. Pewnie trudno się mieszać w czyjąś relację i nie ma Pani wpływu na to, czy te osoby będą się spotykały, czy nie, natomiast jako kolega, koleżanka z pracy może Pani powiedzieć o zasadach bycia w miejscu pracy.
Jeśli na terenie placówki, w której pracujecie, dochodzi między tymi osobami do zbliżeń czy nieadekwatnych zachowań, to ma Pani prawo powiedzieć o swoich odczuciach i poprosić o uszanowanie obecności innych osób. Może warto również porozmawiać z innymi osobami z pracy o pojawiających się plotkach i o działaniach, jakie możecie wspólnie podjąć, aby takie plotki się nie pojawiały.
To, za co odpowiadamy, to nasze zachowanie
Zrozumiałam z tego, co Pani napisała, że odczuwa Pani ogromne napięcie w związku z tym, co się dzieje w biurze. Ma Pani poczucie, że wybuchnie bomba, i zastanawia się, czy można jakoś uchronić się przed wybuchem. Chciałabym, aby Pani wiedziała, że nie jest to Pani odpowiedzialność. To, za co odpowiadamy, to nasze zachowanie, intencje, słowa i decyzje. Nie mamy wpływu na zachowanie i działanie innych osób. To, co możemy robić, to informować osoby, z którymi współpracujemy, o tym, że zachowanie innych sprawia nam przykrość lub budzi inne emocje. Jeśli rozmowy pomiędzy tymi osobami w Pani obecności powodują nieprzyjemne emocje, to warto im o tym powiedzieć.
Dziękuję, że napisała Pani do "WO" i opisała swój problem. Mam nadzieję, że moja odpowiedź okaże się pomocna i przyniesie ulgę. Wydaje mi się, że trudno znaleźć najlepsze rozwiązanie dla tej sytuacji natomiast warto, aby się Pani zastanowiła, co będzie zgodne z Pani odczuciem, a co będzie jakąś formą naruszenia.
Trzymam za Panią kciuki i mam nadzieję, że uda się Pani podjąć decyzję zgodną z Panią.
______
Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi, albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl lub bzurek@agora.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się”
Opracowanie: Beata Żurek
Ekspertka: Joanna Klocek - psycholożka, seksuolożka, psychoterapeutka pracująca w nurcie poznawczo-behawioralnym z elementami terapii psychodynamicznej. Prowadzi szkolenia o tematyce związanej z przemocą fizyczną, psychiczną i seksualną. Pracuje z osobami dorosłymi oraz dziećmi i młodzieżą. Pomoc psychologiczno-terapeutyczną świadczy w Ośrodku Relacje.
Zdjęcie: unsplash.com
Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl
17 września 2021 r.