Rycz, facet, jeśli chcesz

Czułość i Wolność

Koleżanka postanowiła sprawdzić po pięciu latach związku, czy mąż ją zauważa...

Dobrze się zaczyna. W jaki sposób chciała to sprawdzić?

Kiedyś szarmancko otwierał jej drzwi w samochodzie, potem dziecko, rutyna. No i raz nie wysiadła z samochodu, a on dopiero na drugim piętrze zorientował się, że idzie sam. Wykrzyczała, co myśli.

Jaka jej potrzeba nie została zaspokojona?

Chciała, żeby ją zobaczył.

I zobaczył?

Zaczęła bardziej otwarcie wyrażać swoje uczucia i potrzeby. Dziś wygląda na szczęśliwą.

Pytanie, jak by ta historia brzmiała opowiedziana przez niego. To opowieść o uczuciach, a on, jak wielu mężczyzn, nie lubi mówić o uczuciach.

Tak nas kształtuje środowisko. Wy, kobiety, a w każdym razie większość z was, jesteście wytrenowane w wyrażaniu uczuć. Byłbym jednak daleki od upraszczania sprawy, że kobiety mają dostęp do uczuć, a mężczyźni nie. Każdy ma z tym jakiś kłopot.

Mamed Chalidow, polski mistrz sportu walki KSW, mówił, że w Czeczenii chłopiec może zapłakać tylko na pogrzebie własnej matki.

Właśnie. Nasze trudne uczucia są często ciężkie do zniesienia dla bliskich i od nich uczymy się je ignorować. Kiedy chłopiec przeżywa jakieś ciężkie doświadczenie i płacze, może usłyszeć: nie maż się, nie rycz. Stereotypowe “mężczyźni nie płaczą”.

Jeśli całe dzieciństwo trenuje się nas, że trzeba wycofywać się z uczuć, zaczynamy tworzyć pancerz. A przecież uczucia są źródłem ważnych informacji o naszym dobrostanie! Rozumiemy to w przypadku niemowląt, potem o tym zapominamy. Mamy być wojownikami, którzy ignorują swoje potrzeby.

A my potrzebujemy czułych wojowników.

Tyle że jesteśmy tej czułości oduczani.

Odbieram to jako zarzut, bo większość z nas, kobiet, stara się być czuła wobec synów. Jednak ten balans między czułością a chęcią przygotowania dziecka do samodzielności nie jest łatwy.

Nie oskarżam kobiet, jako ojciec też przecież mam wpływ na wychowanie. Jeśli oskarżam, to zakorzeniony w społeczeństwie patriarchat. To już się zmienia, bo wielu z nas wybiera model partnerski, w którym wyrażanie uczuć i rozmawianie o potrzebach jest ważnym elementem. Jeśli potrafię wyrazić emocje i potrzeby, to mam większe szanse, żeby one zostały zaspokojone. Tyle że nie tak łatwo po latach odcięcia od uczuć, rozumieć o co tak naprawdę nam chodzi, gdy np. się złościmy. Czy rzeczywiście o sytuację, która ma miejsce teraz, czy może ona mi przypomina jakieś trudne inne doświadczenie?

Pan to uczuciowy samouk?

Nie. Przeszedłem psychoterapię.

A wybrał się pan na psychoterapię, bo...?

Po śmierci bliskiej mi osoby, pojawił się w moim małżeństwie konflikt, którego w ogóle żadne z nas się nie spodziewało. Na tyle intensywny, że zacząłem odczuwać lęk o to, jak potoczą się sprawy. Przestraszyłem się. Musiałem coś zrobić. Zacząłem od siebie. Dopiero teraz widzę, jak bardzo potrzebowałem wreszcie zacząć zauważać swoje uczucia i nauczyć się je nazywać.

Tyle że mężczyźni niechętnie chodzą na terapie. Niech to usłyszą teraz od pana: czułości da się nauczyć.

Da się. Choć ścieżka łatwa nie jest. Po drodze musimy rozprawić spojrzeć prawdzie w oczy. To nie zawsze jest przyjemne. Ale może być wyzwalające. Szczególnie dla twardzieli, którzy nawet nie wiedzą, że potrzebują popłakać, poczuć bezsilność. Bo płacz daje siłę! Jeśli ta przemiana się powiedzie, w końcu dorastamy do bycia dorosłym mężczyzną. A tylko wtedy możemy być dobrymi partnerami, mężami, ojcami, przywódcami, opiekunami czy synami.

Chyba nam łatwiej opuścić gardę. Możemy powiedzieć: mam okres, świecie, spadaj.

No ja też próbuję się tego uczyć.

I co wtedy pan robi?

Proszę o jeden dzień w łóżku. A potem nie robię nic. Staram się pozwolić sobie na bezsilność. Dopuszczenie do siebie, że mogę być czasami słaby, daje siłę.

Pomagają też spotkania w męskim gronie. Na warsztatach „Czuły wojownik”, które współprowadzę, mężczyźni tworzą wspólnotę, która daje siłę. Im więcej takich szczerych spotkań, tym lepiej zdaję sobie sprawę, jak bardzo potrzebujemy się zatrzymać.

A my w kobiecych kręgach pielęgnujemy czułość wobec siebie i świata. To dobrze widać na wysokoobcasowych spotkaniach „Kobiety wiedzą, co robią”.

Podobnie działa to na warsztatach „Czuły wojownik”. My też potrzebujemy spotkania bez rywalizacji, oceniania. Zaspokajana jest na nich potrzeba sensu, kontaktu, wzbogacania życia. Czuję radość, bo mogę towarzyszyć uczestnikom w doświadczeniu żywego kontaktu z innymi mężczyznami. Porusza mnie świadomość, że po czymś takim wracają odmienieni do bliskich. To może brzmieć górnolotnie, ale jestem przekonany, że dzięki temu, dobro idzie w świat.

Teraz sobie uświadomiłam, że w filmach przyjęcia piżamowe to wyłącznie sceny z udziałem dziewczyn. Dla was jest bilard, ewentualnie mecz i piwo.

Nawet pani sobie nie wyobraża, jak często podczas spotkań w męskim kręgu słyszę: „Kurwa, jak dobrze, że nie trzeba pić”. Obserwuję wśród mężczyzn dużą potrzebę autentycznego kontaktu bez stereotypowych rekwizytów.

Co robicie na spotkaniach?

Wreszcie mamy czas na dzielenie się doświadczeniami, wspólne gotowanie i jedzenie, wpatrujemy się w gwiazdy przy ognisku. Zażywamy zimnych kąpieli według metody Wima Hofa.

A jakichś narzędzi używacie?

Korzystamy z metody „porozumienie bez przemocy” (NVC), która przypomina o prostej zasadzie: czuję się dobrze, kiedy moje potrzeby są zaspokojone. A kiedy dobrze się czuję, łatwiej mi zauważać potrzeby innych.

Angielska psychoterapeutka Philippa Perry w książce „Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki” pisze, że kiedy maluch płacze, zamiast potwierdzić jego uczucia i pomóc mu je wyrazić, my odwracamy jego uwagę.

Kluczem jest próba zrozumienia, co i kiedy czuję. Zamiast myśleć uporczywie o tym, co było, a czego zmienić już nie można, zamiast zamartwiać się tym, co będzie, a na co nie zawsze mam wpływ, mogę zmienić sposób myślenia. Jeśli zatrzymam się i sam siebie zapytam, co tak naprawdę się ze mną dzieje, co w tej chwili czuję, czego teraz potrzebuję, daję sobie szansę na działanie lub akceptację sytuacji. Zamiast gonitwy trujących myśli musimy potrenować uważność. Kiedy świadomie zauważam moje uczucia, między bezrefleksyjnym mechanizmem bodziec - reakcja pojawia się szczelina. Właśnie w tej przestrzeni pojawia się nasza strefa wpływu. To ja decyduję, jak zareaguję! Tylko to pozwoli nam żyć w świecie realnym, a nie wyobrażonym i podkolorowanym strachem przed tym, co będzie czy żalem za tym, czego i tak już nie ma.

Z Jakubem Jerzym Macewiczem rozmawiała Małgorzata Skowrońska

  • Jakub Jerzy Macewicz – socjolog, przedsiębiorca, psychoterapeuta-stażysta w Ośrodku Zdrowia Psychicznego „Meandra” w Białymstoku. Mąż, ojciec, animator, lider Męskiego Kręgu w Białymstoku, budowniczy i aktywista.

Wywiad ukazał się w „Magazynie Świątecznym” „Gazety Wyborczej” z 15-16 maja 2020 r.

 

 

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o tym, o czego zacząć odkrywanie czułości w sobie, zachęcamy do skorzystania z ćwiczenia „Przyjrzyj się sobie z czułością”. By dowiedzieć się więcej o rozpoznawaniu i nazywaniu swoich potrzeb, zapoznaj się z artykułem „Jak uczyć dzieci nazywać i realizować potrzeby?” w Instytucie Dobrego Życia.