Siostra mojej siostry

Czułość i Wolność

Parę dni temu widziałam taką scenkę: na plac zabaw przyszła kobieta z dzieckiem, dosyć głośna, bardzo przejęta synkiem. Matki obok mnie spojrzały na nią i skwitowały: „Totalna madka". Dlaczego jesteśmy wobec siebie takie okrutne? Czemu siostrzeństwo jest takie trudne?

Marta Majchrzak: Obszar macierzyństwa to, niestety, ta sfera, w której wiele kobiet boleśnie spotyka się z brakiem siostrzeństwa. Kiedy stajemy się matkami, szczególnie przy pierwszym dziecku, jesteśmy pełne wątpliwości i niepewne siebie w nowej roli, a przez to wrażliwe na ocenę i słowa. Inne kobiety – niekoniecznie obce – potrafią być wtedy surowe, oceniające, udzielać niepotrzebnych rad, porównywać. Włącza się kobieca rywalizacja, kto jest matką lepszą, mądrzejszą, kto realizuje macierzyństwo w sposób właściwszy. To, że spotykamy się z ukłuciami – powiedziałabym nawet dziabnięciami nożem – ze strony innych kobiet, to fakt udowodniony wynikami badań.

Sandra Frydrysiak: W naszej kulturze – matki Polki – macierzyństwo ma być drzwiami do prawdziwej kobiecości, bez tego jesteśmy niepełne, wybrakowane, przy czym paradoksalne jest to, że kiedy stajemy się już matkami, jesteśmy jeszcze bardziej poddane fali krytyki, tresury, dyscyplinowania. Pouczanie, jak być dobrą matką, wylewa się ze wszystkich stron.

M.M.: Z drugiej strony w ostatnich latach popularność zyskał temat autentycznego macierzyństwa, praktykowania go po swojemu, wspierania się. I te zmiany określiłabym jako siostrzeńskie. Wiele kobiet rozmawia otwarcie o trudach macierzyństwa. Odczarowują pomnik matki Polki, chcą być sobą w macierzyństwie, pokazują, że ile matek, tyle modeli macierzyństwa. Nasze badanie na ogólnopolskiej próbie kobiet i mężczyzn w wieku 18-60 lat wykonane we współpracy z firmą badawczą Zymetria pokazało, że to wcale nie macierzyństwo oddala nas najbardziej od siebie.

A co takiego?

M.M.: Najmniej przejawów siostrzeństwa obserwujemy wśród kobiet różniących się orientacją seksualną, pochodzeniem etnicznym i kolorem skóry. Kiedy pytaliśmy o to, między jakimi kobietami zdaniem naszych badanych siostrzeństwo jest możliwe, wskazywano, że nawet różnice w statusie materialnym czy poziomie wykształcenia są przeszkodą we wzajemnej współpracy między kobietami. Te dane pokazują, że mamy do wykonania ogromną pracę edukacyjną.

Warto dodać, że brak siostrzeństwa dotyka nas bardzo wcześnie. Z badań, które prowadziłam dla fundacji Kosmos dla Dziewczynek, wynika, że już na etapie wczesnoszkolnym nie traktujemy innych dziewczynek jako sprzymierzeńczyń i czujemy się zagrożone przez inne kobiety.

S.F.: Jesteśmy wychowywane w atmosferze rywalizacji, porównywania się, mamy być lepsze od innych kobiet, atrakcyjniejsze, mamy lepiej wyglądać. To wszystko wynika z kultury patriarchalnej, z tego, jak jesteśmy edukowane, i z tego, co oglądamy w mediach. Kobiety mają ze sobą rywalizować, i to jeszcze – w bardzo heteronormatywnym rozumieniu – o mężczyzn. To są schematy kulturowe wpajane nam od pokoleń.

Po co badać siostrzeństwo?

M.M.: W związku z tym, że od lat robię badania społeczne na temat kobiet, wyraźnie widzę, jak ten mainstreamowy marketingowy dyskurs mocno przylgnął do treści feministycznych i je wykorzystuje w nieładny, merkantylny sposób. Do kobiet dociera przekaz o girl power, o tym, że dziewczyny są silne, że dadzą radę, podczas gdy bardzo mało mówi się o rzeczywistości, w której dziewczyny i kobiety mają poczucie, że inne kobiety nie są ich sprzymierzeńczyniami, że oceniają je negatywnie, że czujemy się zagrożone przez inne kobiety. Opowieść o girl power nawet nie zahacza o te problemy. A z kolei opowieść o siostrzeństwie, mówiąca o wzajemnym wsparciu, solidarności, może być też opowieścią o prawdziwym kobiecym doświadczeniu i o trudnościach we współpracy, o wzajemnych zranieniach i zdradach.

Chciałybyśmy w dalszym toku naszego projektu badawczego wyodrębnić dobre praktyki siostrzeństwa, których mogłybyśmy się nauczyć. Niestety, w naszym społeczeństwie silny jest stereotyp, że „kobieta kobiecie wilkiem", że kobiety nie potrafią ze sobą współpracować. Nie znamy natomiast narzędzi, które pomogłyby nam przezwyciężyć te stereotypy. Badanie siostrzeństwa może pomóc znaleźć takie narzędzia choćby w postaci dobrych praktyk.

Co w ogóle rozumiecie przez siostrzeństwo? Jaka jest jego definicja?

S.F.: Na potrzeby badania ukułyśmy definicję, która odwołuje się do solidarności, wspierania się, troski, sojuszy pomiędzy kobietami, które nie są spokrewnione, różnią się, ale dają sobie wsparcie i działają ponad podziałami klasowymi, narodowymi, rasowymi i innymi. To wspólne działanie nacelowane na zmianę społeczną jest dla nas bardzo ważne. Definicję siostrzeństwa uznajemy za otwartą, chcemy ją wypracowywać wspólnie z innymi kobietami. Zamierzamy otworzyć szerszą dyskusję wokół tej kategorii. Mamy też na uwadze krytykę, z jaką siostrzeństwo spotkało się w przeszłości.

Opowiesz o tym?

S.F.: W końcówce lat 60. XX wieku o siostrzeństwie mówiono jako o strategii politycznej, której celem była wspólna walka z patriarchatem. U źródeł powstania idei była też chęć sprzeciwu wobec – pozornie uniwersalnej – kategorii braterstwa. Braterstwo funkcjonujące od Oświecenia jako metafora wspólnotowości odnosiło się tylko do doświadczeń mężczyzn, stawiając ich w centrum. Idea siostrzeństwa podkreśla, że doświadczenie kobiet jest inne niż mężczyzn i nie może być marginalizowane. Jest również krytyką nieinkluzywnego, patriarchalnego języka.

Myśleniu temu towarzyszyło jednak przekonanie, że wszystkie kobiety doświadczają jednakowej opresji w systemach patriarchalnych. A tak nie jest. Często dyskryminacja ze względu na płeć krzyżuje się z tą ze względu na orientację seksualną, kolor skóry, status materialny, wyznanie czy wykształcenie.

Zdarza się też tak, że niepełnosprawność czy bieda o wiele bardziej determinują życie kobiet niż sama ich płeć. Taka perspektywa pojawiła się już w latach 70. Definicję siostrzeństwa przyjętą przez feministki drugiej fali oskarżono o to, że tak naprawdę opowiada o kobietach białych, uprzywilejowanych, wykształconych, że marginalizuje doświadczenia innych kobiet. Czarne feministki, te o nieheteronormatywnych tożsamościach albo niepochodzące z krajów globalnej Północy zaczęły głośno mówić, że ich doświadczenie opresji jest inne. Podniesiono też problem kobiet dyskryminujących inne kobiety i przyczyniających się do ich wyzysku. O siostrzeństwie warto rozmawiać uważnie, nie pomijając nikogo. Przede wszystkim – trzeba o nim rozmawiać, bo go nam bardzo brakuje. Z naszych badań wynika jednak, że prawie 70 proc. respondentek i respondentów wierzy, że siostrzeństwo jest możliwe.

Dlaczego mówicie o siostrzeństwie, a nie o feminizmie?

M.M.: Postrzegamy siostrzeństwo jako ideę absolutnie feministyczną, nie jest ono w kontrze ani w zastępstwie feminizmu, jest jego podwaliną. Siostrzeństwo praktykowane to autorefleksja dotycząca tego, jak traktujemy inne kobiety. To wysiłek wkładany w to, żeby z tymi kobietami się nie porównywać ani ich nie oceniać, ale życzliwie wspierać je w walce o prawa i wolność.

Polki i Polacy słyszeli w ogóle o siostrzeństwie?

S.F.: Tylko 27 proc. Polek i Polaków kiedykolwiek słyszało o siostrzeństwie, a jak je/ich pytamy, jak to hasło rozumieją, to raczej przywołują relacje rodzinne, zakładają pokrewieństwo, podczas gdy kluczowe dla nas jest to, że siostrzeństwo oznacza wspieranie się kobiet, które różnią się w wielu wymiarach i nie są ze sobą spokrewnione.

Jeśli chodzi o taką ideę siostrzeństwa, to 41 proc. respondentek i respondentów obserwuje jego przejawy w swoim otoczeniu, 50 proc. kieruje się nim w życiu i 69 proc. uważa, że jest potrzebne. Najczęściej badane/ni obserwują przejawy siostrzeństwa w swojej rodzinie, w gronie bliskich, w rodzinach znajomych, w swoim klubie – sportowym, tanecznym itp.

M.M.: Polacy zauważają wspieranie się kobiet w bliskim, zaprzyjaźnionym gronie, im mniej te kobiety są do siebie podobne. Bardzo bliska jest mi idea siostrzeństwa jako pewnych wartości: wzajemnej troski, empatii, które można praktykować niekoniecznie tylko w kobiecym gronie, które można rozsyłać świat, zmieniając go na lepsze.

W jakich obszarach kobiety się wspierają?

M.M.: Obszary, w których kobiety najczęściej działają według idei siostrzeństwa, to problemy z wychowywaniem dzieci (58 proc.), dostęp do pomocy dla kobiet doświadczających przemocy seksualnej i domowej (57 proc.), godzenie pracy z wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu (54 proc.). Ale ciągle jest tego za mało.

S.F.: Alison Wolf, brytyjska ekonomistka, mówi, że współcześnie nie ma wspólnych interesów kobiet, że nie stanowią one już jednolitej grupy. Kobiety wykształcone, z dużego miasta, z dużym kapitałem kulturowym i ekonomicznym mają więcej wspólnych interesów z podobnymi do siebie mężczyznami niż z kobietami, które nie są w ich społecznej bańce.

Nam bliska jest perspektywa Mai Staśko, która mówi, że w siostrzeństwie jest ważne, by stawać w obronie kobiet mniej uprzywilejowanych. Tutaj nam pięknie wychodzi to, że siostrzeństwo to nie tylko walka z patriarchatem, ale też z neoliberalizmem i nierównościami społecznymi. I to, że każda z nas tej opresji doświadcza inaczej.

M.M.: Siostrzeństwo to nie pozorne porozumienie ponad podziałami, to walka o nasze prawa, o prawdziwą wolność, o lepsze warunki pracy dla wszystkich kobiet, o powszechną bezpłatną ochronę zdrowia, o kulturę, o edukację. Na Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie kuratorowałam cztery panele o siostrzeństwie, padło tam wiele ważnych słów i to też jest sposób na wspieranie kobiet – danie im głosu.

Ale dlaczego mam wspierać kobietę, która szkodzi innym kobietom? Jak bronić Krystyny Pawłowicz przed seksistowskimi komentarzami, skoro za chwilę skieruje w moją stronę swoje działa? Jak bronić kobiet, z którymi radykalnie się różnimy, które działają przeciw innym kobietom?

M.M.: W naszym rozumieniu siostrzeństwo to walka z wyzyskującymi osobami każdej płci. Jeżeli widzimy, że kobieta, z którą się kompletnie nie zgadzamy, jest dyskryminowana, to zgodnie z ideą siostrzeństwa powinnyśmy ją wesprzeć.

Kiedy zaczynam rozmowę o siostrzeństwie, widzę na twarzach swoich koleżanek konsternację i słyszę: „Ale ja nie umiem dobrze życzyć kobiecie, która mi odbiła męża", albo: „Nie umiem myśleć dobrze o mojej sąsiadce, która źle traktuje swoje zwierzęta".

Siostrzeństwo to nie jest idea, która nakazuje zgadzać się ze wszystkimi kobietami i wspierać je w działaniach, które nie są nam bliskie. Siostrzeństwo mówi o wspieraniu innych kobiet wtedy, kiedy widzimy, że stają się obiektem wyzysku, dyskryminacji, seksizmu, kiedy widzimy, że są traktowane inaczej tylko dlatego, że są kobietami właśnie.

Siostrzeństwo nie jest ideą, która każe nadstawiać drugi policzek kobietom, które nas skrzywdziły.

S.F.: Są kobiety strażniczki patriarchatu, które swoimi działaniami nie polepszają sytuacji innych kobiet, tylko ją pogarszają. Im więcej będziemy o tym mówiły, im częściej będziemy wchodziły w sojusze polityczne, strategiczne, interwencyjne w różnych sprawach, tym lepiej.

Z waszych badań wynika, że kobiety bardzo słabo wspierają się w miejscu pracy i na uczelni. Tylko 35 proc. mówi tam o siostrzeństwie. Sama często słyszę od znajomych: „Wolę pracować z facetami", „Lepiej mi było, gdy miałam mężczyznę za szefa". To przykre.

M.M.: Im większa rywalizacja, tym tego wspierania się mniej. Rywalizacja, której doświadczamy w pracy i na uczelniach, wyklucza działania siostrzeńskie, a w naszym przekonaniu zarówno osoby, jak i organizacje zyskiwałyby, gdybyśmy siostrzeństwo praktykowały. Z badań wiemy, że współpraca, praca projektowa przynosi bardzo dobre rezultaty. W badaniu nam wyszło, że Polki nie wspierają się, jeśli chodzi o dążenie do awansu, szczególnie jest to widoczne w dużych miastach, powyżej 100 tys. mieszkańców.

Ciekawe jest to, że najbardziej w ideę siostrzeństwa wierzy się na wsiach. Tam wspiera się aż 75 proc. kobiet.

M.M.: Kobiety na wsi rzeczywiście wspierają się bardziej i wydaje nam się, że wiemy dlaczego: lepiej się znają, są dobrze zorganizowane, spotykają się w kołach gospodyń wiejskich, działają bardzo prężnie, często ich liderkami są sołtyski, które po siostrzeńsku dbają o inne kobiety, być może przetrwały tam pewne tradycje praktykowania siostrzeństwa. Kobiety na wsiach współpracują codziennie, to im pomaga czuć się dobrze.

S.F.: Możemy czerpać z ich przykładu, one dają nam podpowiedź, jak praktykować siostrzeństwo: zrzeszać się, rozmawiać o problemach, mówić innym kobietom: „Nie jesteś z tym sama".

Czy tego siostrzeństwa nie brakuje nam także w rodzinach? W relacjach synowa – teściowa, między byłą a obecną partnerką mężczyzny albo kobiety, między córką a macochą. Uprzedzamy się, porównujemy i, niestety, często walczymy o partnera, zamiast się wspierać. Taki przekaz jest wszędzie: w żartach, w mediach, w reklamach.

M.M.: I tak jest od pokoleń. Dlatego chcemy zebrać dobre praktyki siostrzeństwa i mówić o nich. To będą narzędzia, które mogą pomóc wychować nowe pokolenie kobiet – współpracujących z innymi kobietami, nietracących czasu na wzajemną rywalizację.

Bo nic nie tracimy, wspierając koleżankę w pracy, byłą dziewczynę chłopaka, teściową. Czasem naprawdę chce mi się płakać, gdy widzę, jakie ponosimy koszty emocjonalne tego, że nie umiemy współpracować, ile na tym tracimy.

46 proc. osób w waszym badaniu powiedziało, że siostrzeństwo powinno dotyczyć wszystkich kobiet, transpłciowych także.

M.M.: To bardzo mało. W tym obszarze również potrzebna jest edukacja. Niestety, są osoby, które odmawiają kobietom trans ich praw, co jest niesłuszne i krzywdzące. Powinnyśmy się wspierać, a nie dzielić.

Podacie przykłady siostrzeństwa z waszego życia?

M.M.: Przyglądam się swoim relacjom z kobietami i staram się je wspierać. Szukam też dróg wspierania kobiet, z którymi nie mam na co dzień kontaktu.

Zbieram i przekazuję ubrania dla sex workerek, pracownic seksualnych. Zawożę je do fundacji Serce Miasta, a ona przekazuje je organizacji Sex Work Polska. Przynajmniej tak mogę pomóc osobom, z którymi się solidaryzuję, które są zagrożone kryzysem bezdomności. Wcześniej nie miałam pojęcia, jak okazać im wsparcie.

S.F.: Moje doświadczenia dotyczą świata akademickiego. Wiadomo, im wyższy stopień w nauce, tym mniej widać tam kobiet. Przez wiele lat to był męski klub. Mam jednak na koncie mnóstwo sytuacji, kiedy dostałam wsparcie od innych akademiczek. Pojechałam kiedyś jako młoda badaczka na konferencję do Poznania, miałam problem z napisaniem doktoratu, młoda profesorka altruistycznie poświęciła mi swój czas i bardzo pomogła.

Widzę to sojusznictwo między badaczkami. Ja też próbuję włączać doktorantki w zajęcia, chcę, by dostały pomocną dłoń. Głęboko wierzę w to, że jeśli odniosłaś sukces, to masz społeczną odpowiedzialność, żeby brać ze sobą inne kobiety. Bo ten sukces może też osiągnęłaś dzięki innym kobietom.

M.M.: Często kobiety mówią: „A mnie nikt nie pomógł". A więc jeśli ty nie dostałaś wsparcia, to przerwij ten efekt fali i zacznij od nowa, po siostrzeńsku. Ty zawsze możesz pomóc innej kobiecie.

 

 

Autorka: Monika Tutak-Goll

Ilustracja: Marta Frej

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej" 7 sierpnia 2021 r.