Skazane na czekanie

Wrócili z urlopu, mieli jechać na zakupy, ktoś zapukał do drzwi. Dagmara otworzyła. „Dzień dobry”, plakietka, zabrali go. Wiedziała, że tak będzie, że wisi nad nimi odsiadka. Za pierwszym razem też wiedziała, ale zaskoczenie i rozpacz i tak się pojawiły. Wtedy była w ciąży. – Poród sama, wszystko sama.
Drugi raz był łatwiejszy, ale Dagmara zapowiada, że o trzecim nie ma mowy, bo to nie jest życie.
TAKI SILNY FACET
Dla Magdy to jedyne życie, jakie zna, od kiedy jest Paweł. Od pięciu lat są razem, a on od 13 odbywa karę. Tak się poznali – osadzony i wychowawczyni. Magda woli męską formę „wychowawca”, chociaż lubi podkreślać swoją kobiecość i nie zrezygnowała z tego, nawet pracując w więzieniu. Z tego powodu ich początki nie były udane.
– Później mi powiedział, że myślał o mnie: nie będzie mi wymalowana lala mówiła, co mam robić. Angażowałam osadzonych do działań charytatywnych, jakieś bombki dla fundacji, jakieś zajączki, żeby zrobić coś dobrego. On się w to włączał, coraz częściej rozmawialiśmy.
Paweł zrobił na niej wrażenie silnego faceta z zasadami. Była przekonana, że należy do podkultury więziennej, czyli grypsuje. Okazało się, że jest tzw. mocnym frajerem, czyli radzi sobie za kratami bez oparcia w grupie. Siedział już wystarczająco długo, żeby wiedzieć, czego chce i co może. Kiedy zainteresował się wychowawczynią, bez problemu zdobył jej prywatny numer telefonu. Zadzwonił, kiedy była na urlopie. Tak się zaczęło.
NIE BĘDZIE MNIE
U Anety też telefon mógł wszystko zmienić, ale była na siłowni, nie odebrała. Został SMS: „Zatrzymali mnie na lotnisku”.
– Pomyślałam tylko: okej, już raz przez jakiś niezapłacony mandat zatrzymali go na chwilę i wypuścili po opłaceniu.
Podobno nie wiedział, że jest za nim wystawiony list gończy. Aneta nie wiedziała o niczym. Zaczęła poszukiwania: lotnisko, komisariat. Od policji się dowiedziała, że będzie na niego musiała dłużej poczekać, chociaż nadal nie rozumiała dlaczego. Z powodu pandemii Michał był w izolatce.
– Po czterech dniach zadzwonił i byłam tak szczęśliwa, że o nic nie zapytałam.
PRAWO DO PRAWDY
Młodszy syn Dagmary ma zaledwie dwa lata, a kiedy aresztowano ojca, miał kilka miesięcy. Starszy syn, urodzony w czasie pierwszej odsiadki Tomasza, przy drugiej zaczął zadawać pytania. Utrzymywali, że tata pracuje za granicą, chłopiec jednak się martwił, że go nie ma, bo choruje, bo coś złego się z nim dzieje. Mąż protestował, bał się, może wstydził, ale Dagmara była zdecydowana: syn musi się dowiedzieć prawdy. Zwróciła się o pomoc do Małopolskiego Stowarzyszenia „Probacja” – organizacji pomagającej osadzonym i ich rodzinom. Z psychologiem Probacji ustaliła, jak rozmawiać z siedmiolatkiem o ojcu w więzieniu.
– Wiedziałam, że może być zły, że może być płacz. Wzięłam urlop, żeby ten czas z nim spędzić, żeby go wysłuchać, odpowiedzieć na pytania, jakby jakieś miał. Zaproponowałam, że pojedziemy w odwiedziny. Pierwsze widzenie było najgorsze. Dopiero kolejne zaczęły mu sprawiać radość, już się na nie cieszył, wiedział, że się spotkają, spędzą razem czas, poukładają coś, porysują.
Czasem syn pyta, czym się tata zajmuje, jak wygląda jego pokój, jego dzień. Czasem się smuci – gdy ogląda film i pojawia się tam jakiś tata, gdy jest mowa o świętach. Wie, że ojciec jest w więzieniu, bo zabrał coś, co nie było jego. Dagmarze zależało, aby wiedział, że tata nikomu nie zrobił krzywdy, nie podniósł ręki na człowieka.
PRAWO DO MIŁOŚCI
Magda zapewnia, że dopóki Paweł był jej podopiecznym, ich relacje były czysto służbowe, może poza rozmowami przez telefon. Kiedy został przeniesiony do innego zakładu, zrezygnowała z pracy, by móc się z nim spotykać na widzeniach. Jak twierdzi, ich ujawnienie się zostało źle przyjęte przez środowisko funkcjonariuszy.
– Na stacji kolejowej, jak wracałam z widzenia, spotkałam koleżankę, z którą pracowałam w więzieniu. Była z jakimś facetem, pokazała na mnie i powiedziała: „O, to ta k... od tego złodzieja”. Odpowiedziałam: „Też się cieszę, że cię widzę”.
NOWE OTWARCIE
Aneta jest z Michałem od trzech lat. Połowę tego czasu spędził w więzieniu. Przed aresztowaniem nie zdążyli razem zamieszkać, nie przyzwyczaili się do siebie, nie zastanawiali się, czy nie marnują wspólnego czasu. Aneta przegląda ich stare rozmowy na Facebooku: prywatne przeplata się ze służbowym, jakieś plotki, błahe tematy. Najpierw miała do niego pretensje, że odkładał ją na później. Potem zrozumiała, że sama siebie odkładała na później. Więzienie okazało się nowym otwarciem.
– Jak przychodzi taki kryzys zaufania, to wszystko zbudowane wcześniej się rozpada. Można to gruzowisko zostawić i iść sobie, ale można też zaufanie zbudować na nowo. To jest zupełnie inna jakość szczerości. Czego on mógłby mi teraz nie powiedzieć? W jakiej sprawie mnie okłamać?
Jeśli chodzi o zaufanie, początki Magdy i Pawła były trudne. Poprawiło się, kiedy przestała pracować w więzieniu – on nie miał zaufania do jej kolegów z pracy. Gdy Magda mówi, że jedzie na urlop z koleżanką, nie ma zazdrości, jest tylko żal – że to nie z nim. Nie oczekuje jednak, że ona z tego zrezygnuje.
TATA JEST NA BIEŻĄCO
Dagmara zapewnia, że Tomasz uczestniczy w życiu rodzinnym. Jest decyzja do podjęcia – pyta go o zdanie. Jak wyjdzie, włączy się w ich codzienność. Starszy syn wie, że jak w szkole coś jest nie tak, to tata się dowie. Utarło się, że to mama jest tą „groźniejszą” osobą, tą wymagającą, tata jest raczej od mówienia: „Oj, to się poprawi, nauczysz się, poprawisz, mama będzie zadowolona”.
– Zależy mi na tym, żeby synowie mieli normalne dzieciństwo, żeby nic nie zostało zaniedbane: zajęcia pozalekcyjne, wyjścia na plac zabaw. Dużo rozmawiam ze starszym synem.
W pandemii widywali się na Skypie codziennie. Tomasz dzwoni często, jak dziecko jest chore, to i sześć razy dziennie. Poczty regularnej nie prowadzą, dawno już nie wysłali rysunków. Zdarzały się listy – i Dagmara pisała, i syn. Jak mówi, rozczulają się oboje strasznie, jak coś przychodzi.
DEMONTAŻ ŻYCIA
Na samym początku odsiadki Michał nalegał: „Odsuń się ode mnie, nie czekaj”. Pytał, czy chce z nim zostać. Aneta sama się nad tym zastanawiała. Nie ze względu na niego, ale na wszystkie inne rzeczy, które, jak się okazało, ona nagle musi robić za niego, chociaż nie wie co i jak. Jego firma wymagała pracy i uwagi, źle z nią było przez COVID. Aneta w niej pracowała, więc nie chodziło tylko o uratowanie jego biznesu, ale i jej miejsca pracy. Przejęła jego telefon, kontakty z kontrahentami.
I bez tego byłby to dla niej trudny czas. Była raz na widzeniu – płakała dwie godziny w autobusie do domu. Płakała, jak odkrywała, że dzwonił, a ona nie odebrała. I kiedy listonosz zostawiał awizo, a ona nie mogła listu od razu odebrać. Wspomina, że jego mama płakała, jak nie odebrała telefonu od niego, bo wyszła z domu. Jego córka płakała, jak nie zdążyła na Skype’a. Wszyscy chcieli mu pomóc i nie wiedzieli jak. Chcieli, żeby to Aneta im powiedziała. W pewnym momencie wszyscy jego bliscy, jeśli mieli do niego sprawę lub chcieli się czegoś dowiedzieć, zgłaszali się do niej. Strasznie się osaczona poczuła, chociaż przez kilka miesięcy to wypierała.
– Więzienie demontuje życie. Przez kilka miesięcy nie chciałam zauważyć, że moje życie jest zdemontowane. Gdybym mogła porozmawiać ze sobą z początku, powiedziałabym: „Napisz na kartce, jak wygląda twoje życie. A teraz to wszystko przekreśl. Już tego nie masz”.
FAJNY FACET
Słowo „więzienie” budzi skojarzenia, jakie budzi. Wielu się dziwiło, kiedy Magda zaczęła tam pracę, dla wielu jej bliskich związek z osadzonym byłby nie do pomyślenia. Dlatego mało kto o nim wie. W czasie pandemii widzenia na żywo zastąpił Skype, najpierw co piątek, potem co dwa-trzy tygodnie. Pół godziny rozmowy to więcej niż standardowe 10 minut przez telefon, na dodatek mogli się zobaczyć.
– Byłam na urlopie z koleżanką, Paweł w tym czasie kilka razy dzwonił. Koleżanka widziała, zachwycona. A ja myślałam: gdybyś wiedziała! Pewnie nie mówiłabyś już, że fajny facet.
Magda uważa, że Pawłowi będzie łatwiej na wolności, jeśli nie będzie się za nim ciągnęła opinia „tego z więzienia”. Mówi, że nie rozumie czasem relacji międzyludzkich. Ludzie są ze sobą latami, potem – najczęściej – on trafia do więzienia, a ona słyszy od wszystkich wokoło: „No co ty, na kryminalistę będziesz czekać?”. I ona odchodzi, ulega tej presji, nie słuchając siebie. Magdzie nieraz było trudno, nie miała nikogo poza Pawłem, żeby o tym porozmawiać.
– Podjęłam decyzje takie, jakie chciałam, i z tym muszę się zmierzyć.
GRZECH
Aneta na początku czekała. Wmawiała sobie, że on za dwa tygodnie będzie, w październiku to już na pewno, na święta wróci. Zgadywała, szukała wskazówek dookoła, czytała wszystko, co się dało, o więzieniach.
Swoim rodzicom nie powiedziała. Podzieliła się z siostrą, a po namyśle wtajemniczyła też jej męża. Kilka osób wie i żadna z nich nie dała Anecie odczuć, że coś jest nie tak z Michałem. – Dla jego rodziców to jest duży wstyd. Napisali mu kartkę, na Boże Narodzenie chyba: „Synu, wiemy, że zgrzeszyłeś, ale i tak Cię kochamy”.
TAJEMNICA
Dagmara mówi, że ma dwie twarze. W pracy nikomu o mężu nie powiedziała. Przyjaciołom też nie od razu. Jak już się otworzyła, to zastrzegła, że zrozumie, jeśli nie będą się chcieli więcej spotykać. Nikt jej jednak nie opuścił. Znała kiedyś dziewczynę, która była w podobnej sytuacji. Nawet z nią nie lubiła o tym rozmawiać.
W Probacji mogłaby spotkać się z psychologiem, ale broni się rękami i nogami. – Może by mi to pomogło, ale na pewno rozkleiłabym się, byłabym wyjęta z życia przez kilka dni, musiałabym na nowo budować w głowie wszystko, co jakoś mam poukładane.
Nauczyła syna, że o tacie nie powinien z nikim przypadkowym rozmawiać, nie powinien mówić w szkole. Może rozmawiać z nią, z kuzynką, wujkiem, ciocią i na spotkaniu w Probacji. Ale nie w szkole.
Chłopiec chodzi do Probacji na zajęcia grupowe dwa razy w miesiącu. To dużo dla niego znaczy, bo się może otworzyć. Są tam dzieci, które różni tylko to, czy w więzieniu mają mamę czy tatę. Kiedy pandemia odebrała im te spotkania, Dagmara widziała zmianę w zachowaniu syna, pojawiły się problemy z nauką, był rozkojarzony. – Martwił się o ojca i nie miał dostępu do dzieci, które czuły podobnie. Wszystko wróciło do normy, gdy przywrócono zajęcia. Ostatnio mi powiedział: „Mamo, ja tam mogę powiedzieć, co czuję”.
DOBRY CZŁOWIEK
Kiedy Aneta poznała Michała, nie pił, nie palił, ćwiczył, czytał, spał o normalnych porach. Spokojny, inteligentny. Raz jej powiedział, że był taki czas, że palił papierosy. Nie mogła uwierzyć.
Kiedyś dyskutowali o złych ludziach. Ona mówiła wtedy, że nie ma ludzi złych, są tylko skrzywdzeni. On dopytywał, czy jej zdaniem ludzie, którzy wywożą człowieka do lasu i przystawiają mu pistolet do głowy, są źli czy skrzywdzeni. Myślała, że się z nią droczy, nie przyszło jej do głowy, że uchyla drzwi do swojej przeszłości. Cokolwiek Michał zrobił, było to na długo, zanim się poznali. Widziała akta, czytała ten paragraf, ale nie rozumie. Nie dopytuje, zakłada, że ile miał z tego wynieść, tyle wyniósł. Szkoda jej go – że musiał tego doświadczyć. Wolałaby tylko, żeby ją uprzedził.
W czasie pandemii Magda nie widziała Pawła na żywo przez ponad rok. Przed COVID-em widywali się raz w miesiącu na dwie godziny, w tym godzinę bezdozorowo. W pandemii: Skype, telefon, listy. Przez te pięć lat napisali ogrom listów.
– Ja jestem strasznie czepliwa. Odpisywałam na list, a na dodatkowej, różowej kartce wypisywałam wszystkie błędy, które zrobił. Różowy to najgorszy kolor w więzieniu. Nie na darmo mam ksywkę „Pani Magister”. Z każdym listem było tego mniej i były momenty, kiedy nie musiałam robić poprawek.
Przy niej zaczął czytać książki. Podpytuje ją o nowości, zbiera polecenia. Uczy się w więziennym technikum informatycznym. Nadrabia, co może, chce być gotowy do życia na wolności.
PIERWSZY RAZ
Na wspomnienie pierwszego kontaktu z więzieniem Dagmara wciąż się wzdryga. Te pierwsze widzenia, jeszcze w areszcie, są zawsze przez szybę, to jest dodatkowe utrudnienie i stres. 45 minut przez szybę, przez telefon, była roztrzęsiona. Potem, przy kolejnych, emocje opadają, a i widzenia robią się normalne – przy stoliku, bezpośrednio.
– Dzieci brałam tylko na te normalne. Ja bym dzieci na tym widzeniu przez szybę nie przeżyła, mąż by nie przeżył.
Za pierwszym razem mąż się dowiadywał co i jak, dzwonił i opowiadał. Wtedy można było jeszcze przywozić paczki, teraz już nie. Teraz wchodzą z dziećmi w pierwszej kolejności, wcześniej zdarzało jej się długo czekać. To, co się nie zmieniło, to funkcjonariusze. Dagmara mówi o nich tylko źle: traktują z góry, nie mają zrozumienia dla ludzi czekających godzinami na spotkanie z kimś bliskim.
GDZIEKOLWIEK INDZIEJ
Chociaż Magda pracowała w więzieniu i wiedziała co i jak, każde widzenie jest dla niej stresem, a o więzieniu jako instytucji mówi „nieludzka”.
– Ile razy wychodzę z widzenia i wsiadam do samochodu, Paweł dzwoni. Stara się jak najszybciej dobiec do telefonu, żeby zadzwonić i powiedzieć: „Tylko nie płacz”.
Magda współczuje kobietom, które więzienia nie znają, idą tam z duszą na ramieniu, a potem siedzą w tym tłumie: ktoś się całuje, ktoś się awanturuje, chaos, hałas, nieprzyjemni strażnicy, upokarzające procedury. Ona wiedziała od początku, jak to będzie wyglądało, a i tak, kiedy czeka na widzenie, stara się myślami być w jakimkolwiek innym miejscu.
Aneta więzienia sobie nie umiała wyobrazić. Poprosiła Michała, żeby jej to wszystko narysował. Nie wiedział po co, ale w końcu narysował – celę, łóżko, zaznaczył krzyżykiem: tu jestem. Opisał plan dnia. Opisał warunki.
Narzekał na jedzenie, myślała więc, że skompletuje mu paczkę, z której będzie zadowolony. Paczki wysyła się jednak wirtualnie, wybierając artykuły z więziennej kantyny. Nie było z czego wybierać. Wiele produktów ma wartość handlową, osadzeni się nimi wymieniają: papierosy, kawa, słodycze.
– On nie je słodyczy, nie pije kawy, nie pali papierosów. Mówili, że jest dziwakiem, i bardzo to przeżywał.
BEZ PRESJI
Czy mąż narzeka na więzienie, warunki, jedzenie? – Spróbowałby – śmieje się Dagmara. Przyznaje, że gdy czeka w kolejce na widzenie, zdarza jej się nasłuchać opowieści kobiet, które powinny pracować na trzy etaty, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby swoich odbywających karę partnerów, synów, ojców.
– A czemu paczki nie było, a czemu pieniędzy tylko tyle przesłała, a weź mi kup kartę. Gdyby mój mąż zgłosił jakieś pretensje, tobym chyba przez tydzień telefonów od niego nie odbierała.
Zdarza się, że sezon się zmienia i trzeba wymienić Tomaszowi ubrania, dosłać coś lżejszego lub cieplejszego, albo dostaje zgodę na czasopisma czy książki, więc liczy na paczkę. Dagmarze zdarzyło się nieraz, że o skompletowanej paczce zapomniała i woziła ją tydzień w samochodzie, nie miała poczty po drodze albo coś innego jej przeszkadzało. Mąż czeka, nie naciska. Powtarza Dagmarze, że ją podziwia.
MUSZĘ GO CHRONIĆ
Magda mówi, że w ich sytuacji można być blisko, ale trudno się opiekować sobą wzajemnie. Miewa chwile, gdy chciałaby złapać za telefon, zadzwonić do niego, wyżalić się. Skoro jednak ma do dyspozycji 10 minut rozmowy – i to zawsze on dzwoni, bo tylko w tę stronę działa komunikacja w więzieniu – nie chce marudzić. Nauczyła się, że kiedy ona jest w złym nastroju i podzieli się tym z Pawłem, w niego to uderza bardziej. Ona się wygada, pójdzie na boks albo z psem na spacer. On będzie sam, zamknięty, z jej problemami. Paweł prawie całe dorosłe życie jest w więzieniu. Nie miał normalnych doświadczeń, nie mieszkał z dziewczyną. Ona jest przyzwyczajona do dzielenia mieszkania z psem, ma swoje przyzwyczajenia. Zakłada, że poznali się już dobrze, wiedzą, czego się spodziewać. Że przeszli już tyle, że wspólna codzienność to będzie najmniejszy problem.
RÓŻNICA PŁCI
Aneta tęskni za Michałem. Musiała się nauczyć mówić o tym i mówi, chociaż woli pisać. Już na początku poprosił, żeby mu wysłała zdjęcia. Wybrała takie, na których są razem. Poprosił znowu o zdjęcia, już konkretnie: takie, na których jest tylko ona i koniecznie w tej czerwonej sukience. Krępuje ją to trochę, ale przyjmuje, że to różnica płci.
Czasem Michał dzwoni i mówi: „Opowiadaj”. Czasem dzwoni i sam opowiada przez 15 minut. Czasem dzwoni raz dziennie, czasem osiem razy. Aparat przerywa, zdarza się, że się nie rozumieją lub ma do Anety pretensje, bo nie wyczuwa jego nastroju.
– Raz mu do paczki dołożyłam kredki i mówię: „Narysuj mi coś”. Narysował. Wodę, wyspę, w fioletowej łódce postać w czerwonym berecie. Zaczęłam myśleć: dlaczego jedna postać, kto to jest, czemu ta łódka jest fioletowa, czemu beret czerwony? Jak go zapytałam o znaczenie tego wszystkiego, był zdziwiony. To miał być tylko ładny obrazek. Chciałam, żeby zrobił coś nowego. Podjął temat, to dobrze. Trzeba szukać plusów, żeby się nie martwić. Ja już się martwieniem zmęczyłam.
Aneta ma marzenia: żeby przyszedł i żeby jeden cały dzień mogli przesiedzieć w ciszy. Niczego więcej nie chce na tym etapie.
BEZ TARYFY ULGOWEJ
– Od kiedy męża nie ma, bardziej czuwam, niż śpię. To znaczy niby śpię, ale nasłuchuję, coś stuknie – budzę się. To młodszy wstał? Starszy? Pies?
Dagmara mówi, że w najgorszym scenariuszu jeszcze długo na męża poczeka. Nie precyzuje ile. W najlepszym – może uda się wcześniejsze zwolnienie lub chociaż przepustki. To już byłoby coś, mógłby spędzać z rodziną weekendy. Wyjść samej chociaż na pół godziny, pobiegać albo pojeździć na rowerze, przez chwilę poleżeć i nie nasłuchiwać, co robią dzieci – tak wyglądają dziś marzenia Dagmary. Kiedy o tym mówi, zastrzega, że kocha swoje dzieci nad życie.
Są ludzie, którzy pomogą, gdyby musiała iść do lekarza z jednym dzieckiem i zostawić z kimś drugie. Proszenie o pomoc dopuszcza jednak tylko w sytuacjach bez wyjścia. Nie chce obarczać innych swoimi problemami. Mówi, że kluczem do radzenia sobie jest dobre planowanie. Dzień ma przemyślany co do minuty. Tylko kiedy z jakiegoś powodu coś się sypnie, sypie się wszystko.
– Miewam pretensje do męża. Przy dzieciach jest tyle do zrobienia, jest tyle obowiązków, ja mam też pracę, w końcu trzeba dzieci utrzymać. Bywam wściekła, ale wiem, że nic z tym nie zrobię. Mam nadzieję, że on tego czasu nie zmarnuje i jak wróci, będziemy już żyć jak normalni ludzie.