Usłyszałam: "Jeszcze nie wiozłem takich nóg". Powinnam podziękować, bo chciał dobrze?

Czułość i Wolność

„Ej, niunia!", „Dasz buziaka?", „Ale ciałko!", „Odkryj więcej!", „Kici, kici", „Odsłoń ten dekolcik!" – przez ostatnich dwadzieścia lat usłyszałam na ulicy już wiele. Najgorszy tekst? Proszę bardzo: „Będę brał cię, w aucie". To cytat z piosenki „W aucie". Hiphopowcy Sokół i Pono śpiewali: „Weź daj mnie rękę, słodka jak z miodu, wezmę cię w aucie na sto różnych sposobów". Piosenkę nagrali z Frankiem Kimono (przez dziesięć lat miała 30 mln odsłon). Tłumaczyli potem, że to forma żartu. Ale nie. Seksizm to nie żart. Seksizm nigdy nie jest śmieszny. Ten seksizm, to molestowanie seksualne jest potem wszędzie. Na ulicy, w szkole, w szpitalu.

Słyszę też to, co opowiadają znajome, koleżanki, przyjaciółki. Że za każdym razem, kiedy robi się cieplej, za każdym razem, kiedy odsłaniamy latem ciała, mężczyźni reagują seksistowskimi komentarzami. Od lat nie zmienia się nic: takie komentarze słyszą nawet kilkunastoletnie dziewczynki od swoich rówieśników, takie komentarze padają w autobusie, taksówce, w tramwaju, pociągu. Takie komentarze bolą, nie wiadomo, jak na nie reagować. Jechałam jakiś czas temu taksówką. Rozmawialiśmy z kierowcą przez całą drogę, żartowaliśmy, skarżyliśmy się na stan państwa i utyskiwaliśmy, jak poszły w górę czereśnie, że jest potworny upał i nie ma czym oddychać. Że człowiek mógłby od rana do nocy chodzić w samych szortach. Pod koniec kursu taksówkarz rzucił: „Jeszcze nie wiozłem takich nóg", a mnie zamurowało. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wydawało mu się – co do tego nie mam żadnych wątpliwości – że mówi kobiecie komplement. Że powinnam uśmiechnąć się, zarumienić, może nawet podziękować, był w końcu taki łaskawy. Wyszłam wściekła, zażenowana. Zażenowana także sobą – najlepsze riposty przyszły dwie godziny później.

Dziewczyny, które w upały zakładają bluzki na ramiączkach, krótkie spódnice, szorty, bardzo często słyszą komentarze na temat swojego ciała, krytykę, ocenę, gwizdy, dotyka je slut-shaming. Czy taka sama reakcja spotyka mężczyzn, którzy spacerują po ulicy z gołymi klatami, wypiętymi dumnie brzuchami, w krótkich spodenkach? Czy ktoś komentuje ich nogi, torsy, klatkę piersiową? Pytanie retoryczne.

Parę lat temu inicjatywa The Everyday Sexism Project zbierała na specjalnej stronie opowieści kobiet. W krótkim czasie pojawiło się tam aż 20 tys. relacji. Eliza Hatch, fotografka, mówiła w „Wysokich Obcasach" o tym projekcie i o molestowaniu w przestrzeni publicznej: „Przewija się przez całe moje życie. Szybko przyzwyczajasz się do gwizdów i innych pozornie niegroźnych form napastowania. Uczysz się unikać zacienionych ulic i nocnych autobusów. Zaczynasz ubierać się bardziej konserwatywnie".

To dlatego niektóre z nas mają problem, by rozebrać się na plaży. To dlatego czują się swobodniej na plażach w Szwecji, na niemieckiej Rugii czy w Holandii. Tam nikogo nie dziwi bikini, tam nie ma takiego problemu z nagością, nie czujesz oceniających spojrzeń. Tam rozbierają się wszyscy, starsi i młodzi, i nikomu nie przychodzi do głowy, by komentować wygląd, by go seksualizować. Jasne, w Polsce nie rozbieramy się także dlatego, że jesteśmy pruderyjni, że się wstydzimy, że tak nas wychowano. Ale łatwiej – według mnie – pokonać wstyd niż lęk przed seksizmem.

Dziś wiem, że to nie ja i nie ty jesteśmy winne, gdy ubieramy się tak, jak lubimy, i gdy na ulicy słyszymy: „Ej, niunia!". Zawsze winny jest ten, kto za nami tak woła. A ulice są także nasze. Możemy po nich chodzić zasłonięte, rozebrane, w t-shirtach, bluzkach na ramiączkach, spódnicach długich i krótkich. Możemy opalać się w parku na kocu, na plaży w bikini, w czym chcemy i jak chcemy. Czas odzyskać lato.

 

Autorka: Monika Tutak - Goll

Ilustracja: pexels.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 26 czerwca 2021 r.