W modelingu ludzie godzili się na różne rzeczy, a potem milczeli. Moje granice też przekraczano

Czułość i Wolność

W 2017 roku wróciłeś do Polski. Zrobiłeś się za stary na modela?

Nie. Miałem za sobą bardzo udany rok, sporo kontraktów. Ale pewnego dnia dostałem propozycję kampanii dla świetnej marki, popatrzyłem na tę wiadomość i poczułem, że mnie to nudzi. Potrzebowałem zmiany, bo modeling przestał mnie cieszyć. W tamtym momencie przyszła propozycja udziału w „Tańcu z gwiazdami" we Włoszech i w „Azja Express" w Polsce. Zdecydowałem się na Polskę. Potrzebowałem stabilizacji, korzeni, domu, psa, miłości, dziecka.

Wziąłeś udział w „Azja Express", stałeś się popularny i wpadłeś w celebrycki świat.

Ludzie zaczęli mnie kojarzyć, a ja rzeczywiście znalazłem się w świecie, który znałem tylko teoretycznie, którego zupełnie nie rozumiałem.

Czego nie rozumiałeś?

Idei, wartości, niuansów, gierek. Świat celebrycki jest światem domu z kart, który trzeba bardzo ostrożnie sobie zbudować, bo łatwo może się zawalić. Od lat funkcjonuje w nim iluś graczy o mocnej pozycji, której bardzo bronią.

Chodzi o sławę?

O sławę i pieniądze. Próżność. Wydawało mi się, że wiem, co robię, ale okazało się, że jeszcze dużo muszę się nauczyć, choć wcale nie chciałem w nim etatowo funkcjonować.

Męska perspektywa jest inna? W tym świecie, który wciąż funkcjonuje na dobrze zakorzenionych, patriarchalnych stereotypach, to kobiety zwykle są oceniane przez pryzmat urody. To kobiety, zwłaszcza w branżach, o których mówimy, są traktowane przedmiotowo.

Z jednej strony modele i modelki to obiekty pożądania. Są traktowani bardzo instrumentalnie. I nie ma znaczenia, czy to chłopak, czy dziewczyna, bo sposób traktowania jest podobny. Paradoksalnie – znowu patriarchat – kobiecie łatwiej wyznać, że została wykorzystana. Choć wiem, że to i tak potwornie trudne.

Dlaczego?

Mężczyzna dotknięty przez drugiego musi się przyznać do tego, że został dotknięty w niewłaściwy sposób. Skoro to się wydarzyło – jak to świadczy o nim, że w ogóle na to pozwolił? Jest słaby. To jest kwintesencja patriarchatu.

Równo szkodzi wszystkim.

To, co się dzieje w tym świecie z mężczyznami, jest dokładnie takie samo jak opowieści kobiet o tym, co działo się 20, 30 lat temu. Od tamtej pory kobiety się wyemancypowały, postawiły na swoją wartość – na szczęście – a ruch #MeToo jest tu i cezurą, i dowodem na to.

Przed #MeToo się nie dyskutowało. Wszystkie nadużycia w przestrzeni psychiczno-seksualnej są wykorzystaniem seksualnym, to dotyczy też faceta. Nie musi dojść do penetracji, żeby mówić o gwałcie.

Osoby, które doświadczyły molestowania, czują wstyd. I czują się winne. Dlatego rzadko o tym mówią.

To jest świat, w którym – powiem to bardzo kolokwialnie – wiele rzeczy załatwia się przez łóżko W branży to są znane tematy, ludzie o tym mówią otwarcie. Słyszałem, jak niektórzy powtarzają: „Jakby trzeba było, tobym się z nim przespał".

To jest OK?

Każdy ma swoją moralność, nie mogę z tym wchodzić w dyskusję, bo może dla niektórych to jest OK. Dla mnie to nie jest OK.

Kiedyś usłyszałem od jednego kolesia: „Przecież wszyscy lubimy seks, nie rozumiem, dlaczego nie zarabiać na tym kasy". Jesteś nieskażonym moralną korupcją kryształem?

Tak. Ale nie jestem niewiniątkiem, nieraz sprowokowałem pewne sytuacje, choć zwykle trafiałem na bardziej doświadczonych, wytrawnych graczy, którzy byli lepiej obeznani w tych meandrach.

W książce „Backstage", którą napisałeś z Magdaleną Kuszewską, nie nadajesz ludziom, którzy się w niej pojawiają, płci. To dlatego, że w tamtym czasie nie mówiłeś publicznie o swojej orientacji?

Nie chciałem o tym opowiadać. Nie wszystko jest na sprzedaż.

Ale jesteśmy trzy lata później, niedawno zamieściłeś na Instagramie zdjęcia ze swoim chłopakiem, teraz perspektywa jest inna.

Ludzie i tak wiedzieli, że jestem gejem. Nie chciałem, żeby płeć odciągała uwagę od historii i tego, co było naprawdę istotne. Podam ci przykład. Poszedłem na casting do dużej firmy, w której był nowy dyrektor kreatywny. Casting do pokazu. Przychodzi moja kolej, ja go widzę, patrzymy sobie w oczy i czujemy, że jest chemia. Mrozi cię w środku, zapominasz języka. Przychodzi moja kolej, on bierze moje portfolio, wiem, że mu się podobam, nie wiem, na ile prywatnie, a na ile pasuję mu do koncepcji, czuję jedno i drugie. On mi podaje marynarkę, wkładam ją, on mówi: „Świetnie", a ja w niej wychodzę, zapominając o swoim portfolio. Wybrał mnie do pokazu, poszedłem na przymiarki, jest profesjonalnie, ale jest napięcie. W dzień pokazu, bardzo dyskretnie, zaprasza mnie na kawę. Mam ochotę, bo on mi się podoba, ale czuję wewnętrzny konflikt, bo jest to sytuacja zawodowa. Kiedy wcześniej dochodziło do takich sytuacji, od razu się z nich wycofywałem.

Wypiłeś tę kawę?

Poczekaj. Myślę: to tylko kawa, umówmy się. Wymieniliśmy się numerami, podał mi adres do spotkania. Przyjechałem pięć minut wcześniej, rozglądam się – nie ma żadnej kawiarni. Pojawia się on, mówi: „No to chodź". Oponuję, mówię, że to miała być kawa, na co on odpowiada, że zaprasza na górę i ją zaparzy. Znowu mam konflikt, bo czuję, że to nie jest OK, ale jednocześnie myślę: to tylko kawa i tylko mieszkanie, jestem duży. Jeśli zrobi cokolwiek wbrew mnie, wyjdę. On robi kawę, zamieniamy dwa słowa i bardzo nachalnie zaczyna się do mnie dobierać. Mówię: „Hola, pomału. Nie przyszedłem się pieprzyć, tylko poznać".

Wyszedłeś?

Przeprosił, powiedział, że rozumie swój błąd. Zaczęliśmy rozmawiać, znowu przepraszał, w ramach przeprosin zaprosił mnie na kolację.

Poszedłeś na nią?

Miałem zgrzyt, bo przekroczyłem swoją granicę, miałem wyrzuty sumienia, że nie zachowałem się odpowiednio. Choć, teoretycznie, nic wielkiego się nie stało. Zresztą myślę, że wiele tych historii, które poznaliśmy w toku ruchu #MeToo, miało podobny wydźwięk dla osób poszkodowanych, choć się do nich nie porównuję: ludzie bali się konsekwencji zawodowych. Godzili się na różne rzeczy, a potem milczeli.

To klasyczny mechanizm przemocowy.

Tak, wynika z władzy i kontroli. Oczywiście między projektantem czy dyrektorem kreatywnym a modelami i modelkami taka zależność jest. I oczywiście, że bywa wykorzystywana i nadużywana. Zdecydowałem się pójść na tę kolację, ten facet zrobił to samo co wcześniej. Powiedziałem, że nie jestem zainteresowany seksem, tylko związkiem, więc jeśli on ma inne potrzeby, to się żegnamy. Znowu przeprosił.

Finalnie z tej kolacji wyszedłem. A on się obraził i mnie zablokował w tamtej firmie. Już nigdy dla nich nie pracowałem. Akcja #MeToo zaczęła się w 2017 roku, czyli wtedy, kiedy wróciłeś do Polski. Czułeś ulgę, że możesz opowiedzieć o swoich doświadczeniach?

Nie, bo ja kompletnie nie rozumiałem tego, co się stało. Te sytuacje były tak niewygodne dla mnie samego, że nie umiałem się z nimi ułożyć. A jednocześnie czytałem o kobietach, które były o wiele bardziej skrzywdzone. Mnie nikt nie zgwałcił, nie spenetrował fizycznie. W porównaniu z tymi kobietami moje sytuacje były delikatne. Może to wynikało z tego, że choć wydawało mi się, że nie umiem stawiać granic, jednak je postawiłem. Byłem w innej sytuacji życiowo-materialnej. Myślałem, że nie mam prawa czuć się wykorzystany. Dopiero jak ciebie spotkałem, pogadaliśmy o tym, to sobie uświadomiłem, że te sytuacje się niczym nie różnią. Wszędzie chodzi o władzę i kontrolę, nadużycia.

Żyjemy w kraju, w którym masturbacja jest grzechem, a związek dwóch facetów to od razu piekło. 20 lat temu, kiedy byliśmy małolatami, mówiłeś swojej mamie, że nocujesz u mnie, a spałeś u swojego chłopaka. Bałeś się.

Faktycznie tak kilka razy było. Jeśli dziecko jest wrażliwe i zwraca uwagę na to, co mówi otoczenie, i słyszy: „O, zobacz, dwóch pedałów, ciekawe, który jest kobietą, a który mężczyzną", to w nim zostaje, to echo się potem odzywa potwornie w nastoletnim geju. Tego typu przekazy się w nas kodują i nasza percepcja rzeczywistości nie jest tak naprawdę nasza, tylko środowiska, z którego pochodzimy. Możemy z tego wyjść, ale to wymaga pracy.

Wracając do #MeToo: dzisiaj moja reakcja byłaby inna. I wiesz co, oglądam ostatnio seryjnie Bondy. Bond to mizoginistyczny frajer – mówię o tych starych filmach. Ale czy 20 lat temu, kiedy oglądałaś to z rodzicami, miałaś takie wrażenie? No nie. Dojrzewamy. Ja dla swoich dzieci chcę innego świata.

Dziecko chciałbyś wychowywać w Polsce? Tu jest mama, babcia, korzenie, ale też jest bardzo trudno.

Mam wrażenie, że poza może Skandynawią i Holandią wszędzie jest tak samo.

Mówisz to z perspektywy długiego czasu spędzonego we Włoszech, Chinach, Zjednoczonych Emiratach.

Często bywam na Cyprze, bo stamtąd pochodzi Giulio, mój partner. I wiesz, przeprowadziliśmy bardzo wiele rozmów o tym, jak niektórzy w jego otoczeniu reagują w kontekście naszej relacji, a z grubsza chodziło o to, że może jednak nie powinniśmy się tak obnosić ze swoim uczuciem, bo on zrujnuje sobie karierę.

I co wtedy mówisz?

Kundera pisał: wyobraź sobie, że rozmawiasz z głupcem, który twierdzi, że jest rybą. Wycofuję się z takich konfrontacji, bo tego nie da się wytłumaczyć. Nie będę udowadniać, że ludzie nie są rybami. Ale otoczenie mojego chłopaka wkładało mu takie rzeczy do głowy. Nasiąkał tym, zaczął mieć wątpliwości. Przypominam, że to się dzieje na Cyprze, gdzie są zalegalizowane związki partnerskie…

Jestem chłopakiem ze stolicy, z inteligenckiego domu, który kształcił się w Warszawie, Londynie, Nowym Jorku i Oksfordzie – to wszystko dało mi duże zasoby. Więc wiem, że dla chłopaka z małej miejscowości wszystko jest trudniejsze. Ja wiem, co wypada, a co nie, „jak się zachować", ale to też skutkuje tym, że wpadasz w sidła tego, co nie wypada.

Dzisiaj jest coś takiego, czego nie wypada ci robić?

Nie. Nie myślę już w tych kategoriach, mam teraz inne nastawienie: czy uważam, że to dobre. I tyle. Kilka miesięcy temu byłem z mamą – był bardzo gorący dzień – w „lepszej" knajpie na obiedzie. Siedzieliśmy w ogródku, miałem na sobie dość kusy tank top. W którymś momencie mama mówi do mnie: „Ja nie wiem, czy ty jesteś dobrze ubrany". „Ale o co ci chodzi?", pytam. „No jesteś trochę goły, tym ludziom dookoła może być niesmacznie".

Co powiedziałeś?

Że to ich problem. Moja koszulka i to, jak wyglądam, to moja sprawa. I mama powiedziała: „Ja już jestem stara i nie będę cię wychowywać, ale bardzo cię proszę – ty nie wychowuj mnie". A ja myślę, że trochę musimy naszych rodziców wychowywać. I razem dojrzewać, żeby jak przyjdzie dzieciak i powie, że kocha swojego chłopaka, czuł, że w domu jest bezpieczny.

Piotr Czaykowski, szef agencji modelingowej Chili Models, menedżer gwiazd

Autorka: Anna J. Dudek

Fot. Urszula Dębska

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej" 20 listopada 2021 r.