Mam znajomego, który gdy słyszał słowa „okres”, „menstruacja”, „miesiączka”, robił się czerwony jak burak. Tak bardzo go to zawstydzało, że zupełnie nie było szans, by swobodnie na ten temat porozmawiał – wspomina Karolina Marcok-Olejniczak. Na początku tego roku założyła na Instagramie profil „Mam okres”. Prowadzi go razem z mężem Grzegorzem („bo okres to nie jest wyłącznie sprawa kobiet”). W jednym z pierwszych wpisów podkreśla: „O okresie lubiłam mówić zawsze i wszędzie, niesamowitą frajdę sprawiało mi edukowanie innych na temat różnych rozwiązań okresowych czy tego, jak funkcjonuje ciało podczas menstruacji”.
Konto obserwuje ponad tysiąc osób, ja trafiam na nie, gdy po kolei przeglądam hasztagi: okres (ponad 13 tys. postów), menstruacja i miesiączka (po ponad 5 tys. postów). Pod hasłami kryją się grafiki objaśniające np. cykl menstruacyjny, zdjęcia przesiąkniętych krwią menstruacyjną majtek, wpisy o doświadczeniach związanych z menstruacją, a wreszcie oferty wielorazowych podpasek czy kubków menstruacyjnych (okres zerowaste).
Większość tych postów nie powstała przypadkiem. Są częścią miesiączkopozytywnego ruchu, który ma sprawić, że okres przestanie być powodem do wstydu, a rozmowy o nim – utrwalanym przez pokolenia tabu.
Niektóre profile wyrosły z potrzeby dzielenia się osób menstruujących swoimi przemyśleniami i poznania doświadczeń innych. Sporo użytkowniczek i użytkowników wykorzystuje Instagram także jako platformę do edukacji na temat menstruacji.
– Lekarze nie rozmawiają na temat prozaicznych spraw dotyczących kobiet i gdy podejmuję w gabinecie temat menstruacji czy higieny, okazuje się, że wiele rzeczy trzeba jeszcze wyjaśniać – mówi mi ginekolożka, która na Instagramie działa jako Wróżka Cipuszka (prawie 3 tys. obserwujących). Pod grafiką z hasłem „Okres nie jest niebieski” pisze: „Tak, wydzielina, która wypływa z kobiecego ciała, zawiera czerwoną krew i tak, miesiączka to naturalne zjawisko. Czasem jest powodem bólu i słabego samopoczucia, ale bywa też źródłem ogromnej radości! Chcesz mówić o tym, że masz okres? Okej. Nie chcesz mówić? Też okej. Ale nie czuj zażenowania i nie wstydź się tego, że miesiączkujesz! Polub swój okres! A jeśli jest niebieski, koniecznie skontaktuj się z lekarzem!”.
Basia Pietruszczak, dziennikarka i autorka książki „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie”, założyła profil „Pani Miesiączka” (ma ponad 12 tys. followersów) na Instagramie w maju 2019. Była wówczas jedną z pierwszych, które okresowemu tabu postanowiły przeciwdziałać także za pomocą postów na Instagramie. Teraz, jak mówi, temat wykiełkował i widać to także w mediach społecznościowych. – Z każdym rokiem w Polsce o miesiączce mówi się coraz więcej. W mediach głównego nurtu dyskusję wzbudziła okładka „Wysokich Obcasów” z 2016 roku z podpaską na okładce. Ważnym wydarzeniem był też ubiegłoroczny raport Kulczyk Foundation na temat wykluczenia menstruacyjnego, ale przede wszystkim oddolna, mrówcza działalność aktywistek i aktywistów. Organizacji takich jak Różowa Skrzyneczka czy Akcja Menstruacja, ale też wszystkich innych, które zrzeszają się teraz pod szyldem Okresowej Koalicji – zaznacza Basia Pietruszczak. I dodaje: – Także politycznie buzująca rzeczywistość popycha kobiety i osoby menstruujące do otwartego mówienia o tym, co nas dotyczy, a co dotąd pozostawało w ukryciu. Mam wrażenie, że jesteśmy w historycznym momencie odzyskiwania ciała dla siebie. I częścią tego jest odzyskanie i uprawomocnienie miesiączki.
Ale do przełamania tabu dojrzeć musiał sam Instagram. Pomogła Rupi Kaur. Kanadyjska poetka hinduskiego pochodzenia na swoim profilu pokazała zdjęcie kobiety z plamą krwi na spodniach. Instagram dwukrotnie usunął post, twierdząc, że narusza warunki korzystania z serwisu. Niezadowolona była także część komentujących, którzy pisali jej: „Pieprzyć twój feminizm” albo „Podejdź tutaj i pozwól mi sprawić, że twoja wagina będzie krwawić”. Gdy Kaur nagłośniła ocenzurowanie jej zdjęcia, Instagram przyznał się do błędu i przeprosił. Był rok 2015. Od tego czasu – jak twierdzą polskie instagramerki – algorytmy już lepiej znoszą widok zdjęć majtek czy podpasek z krwią menstruacyjną. – Ale zdarza się dostać shadow bana. To coś w rodzaju ograniczania funkcji i zasięgów profilu, którego użytkownik może nie być świadomy – wyjaśnia Gabriela Krysiak, która na Instagramie kryje się pod nickiem monthiest. Na co dzień szyje i sprzedaje majtki menstruacyjne, ale – jak mówi – profil służy jej do tego, by oswajać z okresem. „Co dla Was znaczy tabuizacja miesiączki?” – pyta w jednym z wpisów. Dołączyła do niego zdjęcie czytającej osoby w przesiąkniętych krwią majtkach. – Instagram trzy razy mi ten post zdejmował, sądząc chyba, że promuje nagość. Dopiero gdy zgłosiłam, o co chodzi, zamiast algorytmu zweryfikował to człowiek i przywrócił zdjęcie – opowiada monthiest.
Na profilu Pani Miesiączki dominują raczej infografiki. – Idea jest taka, by wrzucać tam informacje m.in. na temat zmian legislacyjnych, które zachodzą na całym świecie, a które dotyczą miesiączki – wyjaśnia administratorka profilu. Ale szybko przyznaje, że Instagram to także dobre miejsce na memy. – Myślę, że humor to najlepsza forma obalania tabu. Oczywiście ważna jest rzetelna informacja na temat miesiączki i cyklu menstruacyjnego, ale gdy mierzymy się z zakisłym wstydem, memy mogą wiele zdziałać – przyznaje.
By obalić wstyd miesiączkowy, postanowiła także zbierać herstorie i historie na temat pierwszego okresu. – To moment graniczny, któremu towarzyszą bardzo różne emocje. Chciałam je zebrać i opublikować, byśmy mogli zobaczyć, jak różne są ludzkie doświadczenia – mówi Basia, która dziś otrzymuje dziesiątki wiadomości na ten temat.
„Miałam wtedy 13 lat. Gdy już ją dostałam, chciałam wyprać bieliznę, którą ubrudziłam. Gdy mama to zobaczyła, strasznie na mnie nakrzyczała, myślałam, że to moja wina, że jestem kobietą i że mam okres” – napisała 19-letnia Wiki.
„Rano obudziłam się już z Panią Miesiączką. Przyjęłam ją z podekscytowaniem – czułam się bardzo dojrzała i wyjątkowa. Kiedy wyszłam z łazienki, powiedziałam o tym babci, która mnie przytuliła i z uśmiechem na buzi powiedziała: »Gratulacje, witaj wśród nas«” – tak zapamiętała to 24-letnia Daria.
Basia Pietruszczak: – Uważam, że opowiadanie historii ma moc terapeutyczną, i wierzę, że wzajemnie siebie słuchając, możemy poczuć oczyszczającą moc.
Takie „okresowe historie, memy, fakty i tipy” gromadzą też administratorki profilu „Stories of miesiączka”.
„Niezależnie od tego, czy Twoja okresowa historia kojarzy Ci się z bólem, strachem, smutkiem, czy jest pozytywnym wspomnieniem, opowiedzenie jej pomoże podnieść na duchu wszystkie dziewczyny, które poczuły się zawstydzone lub nie otrzymały od nikogo wsparcia w tym ważnym dniu” – zachęca w jednym z wpisów Wróżka Cipuszka.
Media społecznościowe to także miejsce, gdzie nawet temat miesiączki może wywołać negatywne reakcje.
„Znormalizowanie miesiączki? Mnie to zdjęcie obrzydza”.
„Przecież wszyscy wiedzą, że okres nie jest niebieski. Ale po co pokazywać w reklamach coś, co może wywołać przykre uczucia?”
„Miesiączkuję, ale za każdym razem robi mi się słabo na widok krwi. Nie rozumiem, co zmieni pokazywanie takich zdjęć”.
To tylko niektóre z komentarzy, jakie znajduję pod postami związanymi z menstruacją. – W ruchu miesiączkopozytywnym nie chodzi o to, by oznajmiać światu, że ma się okres. Ale dzięki mówieniu o menstruacji, choćby na Instagramie, tabu zaczyna się topić. I to jest najważniejsze – podkreśla Basia, czyli Pani Miesiączka.
Krwi menstruacyjnej nie należy pokazywać, tak jak nie pokazuje się moczu i fekaliów – z takimi argumentami Karolina Marcok-Olejniczak mierzyła się, jeszcze zanim założyła profil na Instagramie. O okresie, a właściwie o tym, jak temat ten prezentowany jest w reklamach i mediach, napisała pracę licencjacką. – Wnioski z niej były takie, że temat menstruacji budzi bardzo wiele bardzo różnych reakcji, ale większość osób podchodzi do niego z rezerwą. Nie do końca rozumiem, skąd to się wzięło, ale postanowiłam miesiączkowemu tabu przeciwdziałać – mówi. Oprócz profilu na Instagramie „Mam okres” założyła firmę o tej samej nazwie i dziś sprzedaje m.in. kubki i majtki menstruacyjne, wielorazowe podpaski. Przypomina sobie, że początki biznesu były trudne. A to dlatego, że niektórym przez gardło przejść nie chciała nazwa firmy. – Jeżdżę po paczki do centrum dystrybucyjnego na lotnisku. I tam pracuje taka pani, która gdy mówiłam, że jestem z Mam Okres, pytała szeptem: „Mam okres???”. Ja na to, że tak, tak, Mam Okres – opowiada Karolina. Ale kilka wizyt sprawiło, że słowa stały się jakby łatwiejsze. – Teraz gdy przyjeżdżam, pani wydająca paczki już na cały głos mówi, że ma coś dla Mam Okres – cieszy się Karolina. – Prowadząc profil na Instagramie, przekonuję się, że sporo osób o okresie nie umie mówić otwarcie, że szuka innych określeń, jak „morze czerwone” albo „ciocia z Ameryki” – mówi Karolina. I dodaje, że chciałaby, aby wszyscy wypowiadali słowo „okres” czy „menstruacja” bez skrępowania. Przypisuje sobie już pewien sukces: – Ten znajomy, który się tak czerwienił, gdy słyszał o miesiączce, dziś rozmawia swobodnie nawet o kubeczkach menstruacyjnych!