Jestem teściową, która musiała wybierać między synem a synową. Wybór był dla mnie oczywisty

Koleżankujmy się

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation i „Wysokie Obcasy", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Nasza Czytelniczka ma skomplikowaną sytuację rodzinną: Teściową zostałam 12 lat temu. Byłam zachwycona. Nigdy nie postrzegałam ożenku mojego syna jako jego straty. Przeciwnie, zyskiwałam córkę, i tak Danusię od początku traktowałam. Złe teściowe znałam tylko z opowieści. Od początku małżeństwa mieszkałam z teściową i była mi jak druga matka. Pewnie miałam szczęście, ale zawsze podchodzę do ludzi z ufnością. Danusię przyjęliśmy pod nasz dach z radością.

Mieszkamy w domu wielopokoleniowym. Każda rodzina ma swoje piętro. Kiedy pojawiły się wnuki, syn postanowił zmienić pracę i nagle ważniejsi zaczęli być koledzy niż rodzina. Danusia zawsze mogła na nas liczyć, kiedy syn coraz częściej wracał do domu pod wpływem alkoholu. Rozmawiałam z nim po tych wyskokach. Upominałam, przypomniałam, że jest ojcem, że dzieci go potrzebują. Bez skutku. Miarka się przebrała, kiedy pod czas kłótni uderzył synową w twarz. Musiałam wybierać między synem a synową.

U nas w domu nigdy nie było przemocy, a podniesienie ręki na drugiego człowieka jest nie do przyjęcia. Kazałam mu się spakować i wynosić z domu. Nie miało dla mnie znaczenia, że jest pijany, że nie ma się gdzie podziać. Od tego wydarzenia minęły trzy lata. Syn nie wrócił już do domu. Rozwiódł się z Danusią, która nadal mieszka z nami i może na nas liczyć. Od tego czasu widzę go jedynie, kiedy odbiera dzieci, aby spędzać z nimi weekendy. Do mnie się nie odzywa. Nie odbiera ode mnie telefonów. Wiem, że wtedy podjęłam jedyną słuszną decyzję, ale dlaczego nie czuję się z tym dobrze? Czy kiedyś odzyskam syna? Czy zrozumie, że wtedy postąpił karygodnie?

Monika Sroka-Ossowska: Dziękuję za przejmujący list, w którym opisuje Pani trudne, obciążające emocjonalnie doświadczenia rodzinne. Domyślam się, że zmiana priorytetów w życiu syna, oddalenie się od rodziny i nadużywanie alkoholu jest dużym obciążeniem dla całej Waszej rodziny.

Nie ma przyzwolenia na żadną przemoc

Rola matki jest trudna, zwłaszcza kiedy dobro bliskich jest zagrożone, jak w Pani przypadku - synowej i wnuków. Tak jak Pani napisała: „podniesienie ręki na drugiego człowieka jest nie do przyjęcia". Wszelkie formy przemocy emocjonalnej i fizycznej nie powinny mieć miejsca, nie mają żadnego usprawiedliwienia, a osoby stosujące przemoc powinny ponieść konsekwencje, dzięki czemu jest szansa, że dostrzegą negatywny wpływ swojego zachowania i wprowadzą zmiany w swoim życiu.

Rodzice zazwyczaj chcą chronić swoje dzieci i często trudno jest im zaakceptować, że ich wpływ na dorosłego już człowieka jest ograniczony.

Dlatego przygotowując dziecko do dorosłego życia, powinniśmy zadbać o budowanie w nim poczucia sprawczości, świadomości konsekwencji podejmowanych decyzji i brania za nie odpowiedzialności. To dzięki temu mamy szanse, że nasze dziecko w przyszłości będzie funkcjonowało w sposób akceptowany społecznie.

Brak reakcji na zachowania agresywne daje przyzwolenie na stosowania agresji

Sytuacja, której Pani doświadcza, może być związana z poczuciem winy i niepewności, czy można było inaczej postąpić - to naturalne. Strata dziecka, w każdej formie, jest trudna. Warto jednak zastanowić się, co do tego doprowadziło? Jakie postępowanie syna wpłynęło na Pani decyzję o wyrzuceniu go z domu? Być może ta agresja fizyczna w stosunku do jego żony była tylko jedną z wielu przyczyn, która „przelała czarę"? Być może syn w ostatnich latach doświadczał kryzysu, z którym nie potrafił sobie poradzić, i sięgał po destrukcyjne sposoby, takie jak alkohol czy przemoc?

Analiza sytuacji rodzinnej i różnych aspektów, które przyczyniły się do Pani decyzji o wyrzuceniu syna z domu, to jedna kwestia, która może pomóc poradzić sobie z tymi trudnymi emocjami, których obecnie Pani doświadcza.

Drugim bardzo ważnym aspektem jest wyobrażenie sobie możliwych scenariuszy, jak dalej mogłoby wyglądać życie Pani rodziny, szczególnie syna, synowej i wnuków, gdyby wówczas tak stanowczo Pani nie zareagowała. Należy pamiętać, że brak reakcji na zachowania agresywne „daje przyzwolenie" agresorowi do stosowania agresji, wzmacnia w nim te postawy, a im częściej i dłużej je stosuje, tym trudniej jest agresorowi w sytuacjach dla niego trudnych czy zagrażających zareagować w inny niż agresywny sposób.

Musimy brać odpowiedzialność za własne czyny

Osoby doświadczające przemocy często same nie potrafią przeciwstawić się swojemu oprawcy, a błędne koło przemocy możliwe jest do zatrzymania tylko poprzez wyraźny sprzeciw i konsekwencję w działaniu. Tutaj dużą rolę pełnią świadkowie takich zachowań, tak jak Pani. Być może Pani zdecydowana reakcja wobec destrukcyjnego zachowania syna ochroniła synową i ich dzieci przed wielokrotnym doświadczaniem przemocy ze strony męża/ojca? Nie wiem, jak obecnie zachowuje się Pani syn, czy przestał pić i być agresywny, ale być może coś się zmieniło na lepsze w jego funkcjonowaniu?

Syn, podobnie jak Pani, może mieć poczucie straty - domu, rodziny, opieki - jednak uświadomienie mu konsekwencji działań wzmacnia szanse na to, że zrozumie swoje „karygodne" postępowanie, zmodyfikuje je, weźmie odpowiedzialność za własne działania.

Być może potrzebuje więcej czasu na zaadaptowanie się do nowej sytuacji życiowej. Ważne jest, aby syn wiedział, że nie potępia go Pani jako człowieka, tylko wyraża Pani sprzeciw wobec wszelkich form agresji, których się dopuszczał.

Ważne, żeby Pani nie była z problemem sama

Czy syn wie, co Pani obecnie czuje? Być może syn, aby się ponownie zbliżyć do Pani, potrzebuje jasnego sygnału z Pani strony, że Pani czeka, tęskni, że jest dla niego miejsce w Pani sercu? Zachęcam do tego, aby przekazać synowi to, co dla Pani ważne, i dać mu przestrzeń, aby sam podjął decyzję, czy potrzebuje kontaktu z matką i kiedy będzie na niego gotowy. To powinien być jego świadomy wybór.

Zastanawiam się również, czy ktoś wie o tym, jak bardzo przeżywa Pani rozstanie z synem? Czy może Pani o tym z kimś porozmawiać? Trzy lata to długi czas i domyślam się, że może Pani cierpieć i tęsknić.

To ważne, aby nie została Pani z tym sama. Zachęcam też do zastanowienia się nad rozmową ze specjalistą – psychologiem lub psychoterapeutą, z którym mogłaby Pani przyjrzeć się swoim emocjom związanym z sytuacją z synem i być może wspólnie poszukać rozwiązania tej trudnej sytuacji. Życzę dużo cierpliwości i wytrwałości!

____________________________________________________________________________________________

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się".

 

Opracowanie: Beata Żurek 

Monika Sroka-Ossowska jest psychologiem, mediatorem i terapeutą. Pracuje z rodzinami w kryzysie (w tym z: zaburzeniami relacji, trudnościami komunikacyjnymi, konfliktami okołorozwodowymi, trudnościami wychowawczymi, zaburzeniami emocjonalnymi, depresją, zaburzeniami zachowania (dzieci, młodzieży), przemocą (domową, rówieśniczą). Pomaga także pacjentom na platformie Avigon.pl.

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl 1 lutego 2022 r.

Zdjęcie: pexels.com