Wojna z buciorami weszła w nasze życie. Nigdy nie myślałam, że ktoś z mojej rodziny będzie ryzykował życie na froncie

Koleżankujmy się

W ramach akcji społecznej „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach", prowadzonej wspólnie przez Kulczyk Foundation i „Wysokie Obcasy", realizujemy cykl „Koleżankujmy się".

Chcemy zachęcić kobiety do przełamywania wstydu, do szukania wsparcia i odpowiedzi na trudne i ważne dla nich pytania i problemy, które często nie przechodzą przez gardło nawet w rozmowie z bliskimi. Zależy nam, by pomóc Czytelniczkom przemóc się, zapytać i otrzymać ekspercką odpowiedź.

Nasza Czytelniczka martwi się o swoją córkę, której mąż pojechał walczyć na Ukrainę: Kiedy inni oglądają wojnę na Ukrainie w telewizji, ja mam jej odpryski w domu. Moja córka wyszła za Ukraińca. Denis to świetny chłopak. Pracuje w firmie budowlanej. Dba o córkę, dom. Jest bardzo uczynny. Wszyscy w rodzinie go pokochali. 24 lutego wojna weszła z buciorami do naszego domu. Denis zdecydował, że musi jechać do Kijowa. Mówił, że nie będzie w stanie patrzeć na siebie w lustrze, wiedząc, że tam giną jego znajomi, koledzy, a on wiedzie bezpieczne życie w Polsce.

Córka nie próbowała go zatrzymywać. To honorowy chłopak, a ona dobrze wie, że i tak by pojechał. Ze świadomością, że ona tu cierpi byłoby mu jeszcze ciężej. Nie chciała go dodatkowo zasmucać.

Mam wrażenie, że od początku tej wojny funkcjonujemy jak roboty. Robimy swoje mechanicznie, a myślami jesteśmy cały czas w walczącym Kijowie. Bez przerwy myślimy o Denisie.

Córka nie rozstaje się z telefonem, nie je, kiepsko śpi. Chodzi do pracy, ale widzę, jak co rano walczy ze sobą, żeby zwlec się z łóżka. Cały dzień nasłuchuje i czyta, co się dzieje na Ukrainie. Jest strasznie nerwowa. Próbujemy żyć normalnie, ale nawet rozmawiać nam się nie chce, bo każdy z tyłu głowy ma wojnę. Wiem, że to się nie zmieni, dopóki Denis nie wróci z Ukrainy. Innej myśli w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Dołączamy się do zbiórek, najpewniej przyjmiemy pod dach rodzinę Denisa. Ale nie wiem, jak przetrwamy ten czas. Nigdy nie myślałam, że ktoś z mojej rodziny będzie walczył na froncie. Czuję, że powoli sami stajemy się ofiarami tej wojny. Nie chcę ulegać panice, nie chcę, żeby moja córka cierpiała. Czy możemy jakoś okiełznać tego demona? Nie dać się apatii i zwątpieniu?

Aleksandra Przeniosło: Bardzo dziękuję za Pani list. Udowadnia Pani nim, że wojna na Ukrainie dotyka nas, Polaków, nie tylko w takim czysto ludzkim wymiarze, ale przekłada się na życie konkretnych rodzin, ludzi i ich wewnętrzne dramaty.

Rozumiem Państwa trudną sytuację - każde z Was przeżywa ją na swój sposób. Córkę dotyka ta sytuacja z pewnością najmocniej - bo to jej mąż pojechał walczyć na front za ojczyznę.

Takie sytuacje były smutną codziennością naszych pradziadków, ale przecież nie naszą, nie w XXI wieku i nie tuż za naszą granicą. Tymczasem przychodzi nam się mierzyć z tematem wojny, która tak mocno nas porusza, wprawia w trwogę i zwątpienie.

Wielu z nas angażuje się w pomoc dla uchodźców, jednoczymy się w tej pomocy, ale mamy świadomość dramatów, jakie rozgrywają się na naszych oczach.

Konfrontacja z tematem wojny odbiera nam poczucie kontroli nad rzeczywistością

Uczucia, które Pani opisuje, są całkowicie naturalne w tej sytuacji - ogromny stres, brak apetytu, snu, niechęć do życia oraz ciągłe wyczekiwanie na uspokajające wieści z frontu. Pyta Pani, czy można okiełznać tego demona i nie dać się apatii i zwątpieniu? Konfrontacja z tematem wojny powoduje, że odbiera nam się całkowicie poczucie kontroli nad rzeczywistością. Jeśli jednak nie możemy kontrolować sytuacji zewnętrznej, możemy zacząć kontrolować to, jak my na nią reagujemy. Wszak nasze reakcje, również te, o których Pani pisze, są podyktowane emocjami - strachem, lękiem, smutkiem, żalem, bezsilnością - długo by można wymieniać.

To, co Państwo jako rodzice możecie zrobić dla swojej córki, to bez wątpienia stanowić dla niej ostoję wsparcia i spokoju.

Codziennie jesteśmy zalewani wszelkimi informacjami z frontu walk i jak pokazują ostatnie dni, nawet do końca nie możemy być pewni wszystkich tych informacji, które do nas docierają. Dlatego na tyle, na ile to tylko możliwe, spróbujcie Państwo zachować spokój i jasny umysł. Sam fakt rozłąki z mężem dla córki jest bardzo trudny, a świadomość tego, gdzie on aktualnie jest, z pewnością całkowicie wybija ją z równowagi psychicznej i emocjonalnej.

Nie bez znaczenia jest również to, co stoi za jego, Denisa, motywacją walki za ojczyznę - to honor i bycie prawym człowiekiem. To wielki powód do dumy i szacunku dla tego człowieka. Nie zmniejsza to jednak zapewne bólu i lęku, które odczuwacie Państwo w związku z tą sytuacją. Gdy kogoś kochamy, to zależy nam na tym, aby przede wszystkim był bezpieczny i szczęśliwy. Obecna sytuacja sprawia więc, że cała Państwa rodzina cierpi.

Doniesienia z wojny karmią demony strachu, apatii i zwątpienia

Wielu psychologów i naukowców z innych dziedzin nauki stoi na stanowisku, że wszystko jest energią - nasze myśli również. Doniesienia medialne i pewnie też te, które macie Państwo bezpośrednio od Pana Denisa, karmią, jak sama Pani napisała, demony strachu, apatii i zwątpienia. Ale macie Państwo na to wpływ. Co zatem możecie robić w tym trudnym dla Was czasie?

Po pierwsze, polecam choć lekko ograniczyć śledzenie informacji medialnych - wiele z nich jest powtarzanych i przedstawianych w różnych kontekstach, a ilość tych kontekstów powoduje nasze powiększające się zagubienie w tej sytuacji.

Po drugie, to, co teraz bardzo istotne, to byście Państwo jako rodzina trwali blisko siebie - czasami nie trzeba mówić wiele, liczy się niezmienna obecność tego drugiego człowieka. Dla córki Państwa wsparcie i obecność z pewnością są teraz bardzo ważne i bezcenne.

Po trzecie, możecie Państwo zastanowić się, czy już kiedyś doświadczyliście podobnie trudnej emocjonalnie sytuacji i jak sobie wtedy w niej poradziliście. Co wtedy się sprawdziło i pomogło wam ją przetrwać. Takie doświadczenia budują nasze zasoby i warto z nich czerpać w przyszłości, również teraz.

Po czwarte, potrzebujemy w takiej sytuacji odzyskać choć minimalne poczucie kontroli nad rzeczywistością - jeśli ta wojna jest na tyle trudna i nieprzewidywalna, możemy próbować kontrolować nasze reakcje - stres, jedzenie, praca itd. Niektórym osobom w tak trudnych sytuacjach pomaga modlitwa i/lub medytacja. Inni potrzebują działania, aby poczuć swoją sprawczość i nie poddawać się poczuciu bezsilności i tak jak Państwo planujecie, przyjmują uchodźców pod swój dach.

Myślę, iż nie tylko Państwa zięć okazuje się w tej sytuacji pełnym honoru i odwagi mężczyzną, ale również na pełen szacunek i podziw zasługuje Państwa córka, która z wiarą i miłością czeka w Polsce na swojego męża. Jednak jak Pani zauważa, koszty takiej postawy są dla niej ogromne i zaczyna Pani dostrzegać u niej niepokojące objawy. Domyślam się więc, że do stresu związanego z martwieniem się o zięcia, doszedł ten związany z samopoczuciem córki.

Nie rezygnujcie z drobnych rytuałów, które porządkują codzienność

W tym trudnym okresie warto sięgać po wszelką dostępną pomoc, więc zachęcam do zadbania również o siebie i rozważenie kontaktu z psychologiem zarówno dla siebie, jak i dla córki. Być może pomocne też mogą być telefony zaufania dla osób w kryzysie, np. 116 123 lub te ze strony stopdepresji.pl

Aby przetrwać ten trudny czas, nie rezygnujecie Państwo z drobnych rytuałów, które porządkują naszą codzienność - poranna kawa, spacer z psem, pójście do pracy - cokolwiek, co spina waszą codzienność w całość.

Osoby wracające z frontu potrzebują wiele miłości i wsparcia silnych i spokojnych bliskich, by poradzić sobie z tymi trudnymi doświadczeniami. Proszę jednak pamiętać, że wojna powoduje u jej ofiar ogromne zmiany na podłożu psychicznym i często, by z nimi się uporać, konieczna jest pomoc specjalisty.

Życzę Państwu i nam wszystkim, aby ta wojna zakończyła się najszybciej, jak to tylko możliwe, byśmy mogli odbudowywać wszystko to, co teraz tak łatwo jest niszczone.

____________________________________________________________________________________________

Czego potrzebujesz, by pozwolić sobie na czułość i wolność? Czego chciałabyś się dowiedzieć, a może wstydzisz się zadać to pytanie osobie, którą znasz? Co potrzebujesz skonsultować? Czy coś Cię niepokoi albo masz intuicję, że coś jest ważne, ale nie znajdujesz jeszcze w sobie sposobów na rozwinięcie tej kwestii? Pisz do nas: pytanie@wysokieobcasy.pl z dopiskiem „Koleżankujmy się".

 Opracowanie: Beata Żurek 

Aleksandra Przeniosło jest psychologiem, terapeutą, coachem i trenerem z zakresu rozwoju osobistego. Pracuje w Akademii WSB, Hospicjum Św. Ojca Pio, a także pomaga online indywidualnym pacjentom na platformie Avigion.pl

Tekst opublikowany w ramach cyklu „Koleżankujmy się” w serwisie wysokieobcasy.pl 10 marca 2022 r.

Zdjęcie: pexels.com