Gdy dziewczyna nie ma pieniędzy na podpaskę, nigdzie nie idzie. Ani na podwórko, ani do szkoły

Artykuły

Pamiętam takie wydarzenie. Wracam ze szkoły z moją najlepszą przyjaciółką Karoliną. Pod blokiem podbiega moja mama i mówi, że musimy iść szybko do apteki, bo są podpaski. Na miejscu kolejka kobiet wije się aż na chodnik. Każda może kupić tylko dwie paczki. Mama jest zadowolona, bo wychodzi z czterema: dwie kupiła ona, dwie ja. Pamiętam, jak mówi do Karoliny, że pożyczy jej pieniądze, żeby mogła kupić podpaski dla swojej mamy. Pani P. dzwoni do nas po południu z podziękowaniami.

Tamtego dnia zrozumiałam, że podpaska to coś bardzo ważnego w życiu kobiety, choć jeszcze nie bardzo wiedziałam dlaczego. Zrozumiałam, gdy kilka lat później sama zaczęłam menstruować. Szczęśliwie były to już lepsze czasy, gdy podpaski bez problemu kupowało się w drogerii. Wtedy włos jeżył mi się na głowie, gdy zaglądałam do książki „O dziewczętach dla dziewcząt”, którą chyba wszystkie miałyśmy w domowych biblioteczkach. Były tam porady, jak uszyć podpaskę, korzystając z tego, co ma się w domu. W głowie mi się nie mieściło, jak można nosić coś z materiału ze starej koszulki, a potem to prać.

Tampony z papirusu

Taki właśnie los miały nasze babki i prababki aż do XX w. Podpaski były wyłącznie wielorazowe, mocowało się je na pasie, a zużyte nie tylko prało, ale też... wygotowywało w rondlu na kuchence. Kobiety radziły też sobie za pomocą chłonnych traw i roślinnych włókien. Starożytne Egipcjanki kombinowały z tamponami, wkładając do pochwy zwinięty papirus.

Według niektórych historyków pierwszymi eksperymentatorkami z jednorazowymi wkładkami do majtek były pielęgniarki. To dziewczyny opatrujące rannych podczas pierwszej wojny światowej, mając dostęp do bandaży, zorientowały się, że życie jest prostsze, kiedy po asystowaniu przy amputacji kończyn lub nocy nieprzespanej z powodu trzymania za rękę umierającego nie trzeba jeszcze w misce prać wielorazowej podpaski, tylko wystarczy wyrzucić zużyty bandaż.

Po wojnie firma Kotex z niezużytych w okopach opatrunków zaczęła produkować pierwsze podpaski. Co do tamponów, to te pierwsze, powstałe w międzywojniu, były niewygodne i sprawiały ból, bo były duże. To niemiecka ginekolożka Judith Esser Mittag wymyśliła, że tampon musi być mały przed użyciem, a pęcznieć dopiero w pochwie, gdy nasiąknie krwią. Pierwszy patent na tampon wydano w USA w 1931 r.

Pamiętam, jaką rewolucją były podpaski ze skrzydełkami, dzięki którym już nie musiałyśmy się martwić, że mimo zabezpieczeń spodnie czy sukienka i tak będą brudne, nie wspominając o bieliźnie. A potem pierwsze podpaski superchłonne. Jaka to była ulga mieć mimo miesiączki sucho w majtkach. Kto tego nie przeszedł, pewnie nie zrozumie.

Milczenie

Na świecie menstruuje prawie dwa miliardy kobiet. Co najmniej 500 mln z nich nie ma warunków, by zadbać o higienę intymną podczas miesiączki.

„Jasne, gdzieś tam, w Afryce pewnie, jest to problem, ale w Polsce?”. Ileż razy to słyszałam! Szczególnie pamiętam długą facebookową dyskusję ze znajomym psychologiem i jego znajomymi, którzy dowodzili, że kupno paczki czy dwóch podpasek nie może być problemem w naszym kraju, bo te 10 czy 20 złotych zawsze się da wysupłać, zwłaszcza teraz, gdy większość kobiet dostaje 500 plus.

Cóż, niestety tak nie jest. Co piąta Polka nie może sobie pozwolić na zakup środków higienicznych takich, jakie by chciała.

Dlaczego tak trudno nam w to uwierzyć? W dużej mierze dlatego, że Polki po prostu o tym nie mówią. A nie mówią, bo miesiączka jest wciąż tematem wstydliwym. Skalę i mechanizm ubóstwa menstruacyjnego świetnie pokazuje raport Kulczyk Foundation, pierwsze tego typu opracowanie w Polsce. 42 proc. dorosłych Polek deklaruje, że w ich domu rodzinnym o miesiączce nigdy się nie rozmawiało. Skoro nie rozmawia się o menstruacji, jak można rozmawiać o braku pieniędzy na podpaski?

Ciociu, zaczął mi się okres

Byłam studentką, przyjechałam odwiedzić mamę, a ona mi zaczyna z przejęciem opowiadać o córce swojej przyjaciółki. Przyjaciółka skręciła wtedy mocno w stronę Kościoła. Oddała się temu tak bardzo, że jak tylko przychodziła pensja, większość pieniędzy szła na kwiaty do ozdabiania ołtarza i różne kościelne inicjatywy. Pewnego dnia do drzwi mojej mamy zapukała nastoletnia córka przyjaciółki: „Ciociu – wydukała zmieszana – czy możesz pożyczyć mi 15 zł na podpaski i tampony, bo mama znów nie ma pieniędzy, a mi się zaczął okres”.

Jej matka nie była patologią. Była wykształconą kobietą o naprawdę dobrym sercu, pracującą z dziećmi z trudnych rodzin, ciekawą świata i przyjazną ludziom. A jednak był czas, że dalece zaniedbała własną córkę.

Skoro możliwe było to w tym domu, dlaczego trudno uwierzyć nam, że są obok setki, tysiące nastolatek, które nie mogą zwrócić się do rodziców z prośbą o pieniądze na podpaski? Bo matka pije, nie dba albo po prostu jest skrajnie biedna?

Dlaczego wierzymy w to, że wiele polskich dzieci jest niedożywionych, a nie przychodzi nam do głowy, że w domu, gdzie jest niedożywione dziecko, jest też pewnie menstruująca matka, a może też menstruująca siostra? Albo dwie? A może głodna dziewczynka z piątej klasy sama menstruuje?

Dlaczego wierzymy w twarde dane o tym, że milion dzieci jest pozbawionych alimentów, bo państwo nie radzi sobie z ich ściąganiem, i nie jesteśmy w stanie połączyć tego z prostym faktem, że część tych alimentów należy się menstruującym dziewczynkom? Oraz ich matkom, które – będąc jedynymi żywicielkami rodziny – muszą być może wybierać w markecie, czy ostatnie 10 złotych wydać na parówki dla dziecka, czy na podpaski?

Dlaczego ubóstwa menstruacyjnego ma u nas nie być, skoro są w Polsce gminy, gdzie w połowie mieszkań nie ma łazienki, a w toalecie spłuczki? Odwołując się do liczb: łazienek nie ma w ponad 1,2 mln polskich domostw, a w 900 tys. toalety. Kto, mając pieniądze, nie zafundowałby sobie łazienki? Problem jest głównie na wsi, gdzie kobiety rzadziej pracują, a jeśli już, zarabiają mniej niż w mieście. A podpaski w markecie kosztują tyle samo w maleńkim miasteczku, co w Warszawie.

Szkocja, oaza nadziei

Dlaczego to jest tak ważne? Bo, jak powtarza Dominika Kulczyk, podpaska daje wolność. Dosłownie, nie w przenośni. Jeśli masz mokro w majtkach, twoje spodnie czy spódnica są brudne od krwi i brudzisz wszystko, na czym siadasz, to po prostu nigdzie nie idziesz. Nie idziesz do szkoły, na zajęcia z szachów, w których jesteś świetna, na trening siatkówki, którą uwielbiasz. Na podwórko pobiegać z koleżankami.

Kobieta menstruuje 350-450 razy w życiu. Opuszczone dni w szkole zmieniają się w tygodnie i miesiące, bardzo zdolna uczennica nadrobi zaległości, przeciętna niekoniecznie. „Wystarczy, że dasz dziewczynce podpaskę albo szansę na jej wyprodukowanie i zmieniasz jej życie – pisze Kulczyk. – Dziewczynka idzie do szkoły, nie musi opuszczać lekcji, ma dobre stopnie, dostaje dobrą pracę. Ma nie siedmioro, ale dwoje dzieci, własne pieniądze, które uniezależniają ją od męża. Może wyjść z domu, kupić bilet na autobus, wsiąść do niego i pojechać do miasta, robić, co zechce. Nie jest niczyją niewolnicą. Podpaska daje wolność”.

Ubóstwo zamraża życie człowieka na wielu poziomach. – Ono paraliżuje – mówi Anna Frankowska, dyrektorka Działu Projektów Pomocowych w Kulczyk Foundation. – Czy to jest kwestia głodu, bezdomności czy braku podpasek, taka osoba nie zajmuje się niczym poza tym doraźnym problemem, bolączką, którą musi rozwiązać. Dziewczynka, która musi wymyślić, jak się zabezpieczyć podczas miesiączki, w tym czasie nie uczy się matematyki, nie czyta, nie rysuje. Nigdy nie dowiemy się, ilu malarek, pisarek, naukowczyń, sportsmenek świat nie poznał dlatego, że nie mogły zająć się pielęgnowaniem talentów. A ilu zostaliśmy pozbawieni dobrych nauczycielek, świetnych fryzjerek, sprzedawczyń?

Nie można dłużej pozwalać na to, żeby choć jedna kobieta na świecie musiała raz w miesiącu siedzieć w domu na ręczniku lub ciąć bluzkę i wkładać ją sobie w majtki. Inaczej nie jesteśmy żadną cywilizacją.

Szczęśliwie są takie oazy nadziei jak Szkocja, która właśnie jako pierwsze państwo na świecie zamierza zapewnić podpaski w każdym miejscu publicznym. Materiały higieniczne powinny być w toaletach w szkołach i na uniwersytetach, w urzędach, muzeach i bibliotekach. Państwo i samorządy powinny wreszcie się tym zająć, a nie czekać, aż weźmie to na siebie fundacja.

Raport taki, jaki zrobiła Dominika Kulczyk, powinien powstać w Ministerstwie Polityki Społecznej. A potem państwo powinno przeprowadzić kampanię społeczną zachęcającą do zapewnienia podpasek i tamponów również w zakładach pracy, knajpkach i centrach handlowych.

Jesteśmy, do diaska, połową społeczeństwa, które dzięki zdolności do menstruacji całe to społeczeństwo utrzymuje przy życiu.

 

 

Natalia Waloch 

Na zdjęciu: Emaculate Akinyi, Bessy Atieno i Latifa Ayuma rozdają podpaski w ramach projektu Smile Bank współfinansowanego przez Kulczyk Foundation w Kiberze, dzielnicy biedy położonej w pobliżu Nairobi, fot. archiwum Project Elimu.

Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 23 grudnia 2020 r.