Już 10-latki mówią, że są za grube, 12-latki zaczynają głodówki. Anoreksja jest często buntem przeciw kobiecości

Artykuły

Słyszałam niedawno o 13-letniej dziewczynce, która kilka miesięcy temu zaczęła dramatyczną dietę. Postanowiła jeść 400 kalorii dziennie. Zaczęła się chorobliwie odchudzać, rodzice niczego nie zauważyli, zorientowali się niedawno, zupełnie przypadkowo.

Bo takie decyzje dziecka można przeoczyć. Zwłaszcza kiedy rodzice są zapracowani, zajęci zarabianiem na dom, nie mają czasu. I kiedy nie zwracają uwagi na to, ile dziecko zjada, kiedy, czy na pewno obiad zabrany do pokoju nie wylądował w koszu na śmieci.

Są jednak sygnały dosyć łatwe do odczytania, że coś dzieje się nie tak z córką. Mówię o "córce", bo chłopców ten problem dotyczy w znacznie mniejszym stopniu, chociaż również.

Pierwszy sygnał?

Te najbardziej niepokojące znaki, najbardziej typowe objawy, które mogą nam mówić o zaburzeniach odżywiania, to duże skoncentrowanie na jedzeniu - na samej żywności. Takie generalne zaabsorbowanie jedzeniem: śledzenie różnych diet, wertowanie forum, gazet, to wszystko jest związane z obsesją myślenia o odżywianiu i wykonywania rożnych czynności wokół tego. To mówienie o jedzeniu i eliminowanie często konkretnych, kolejnych produktów. Osoba z zaburzeniami odżywiania koncentruje się na swoich porach dnia, na tym, co wtedy je i na konkretnych posiłkach, które zaczyna sobie konstruować. Ma wyznaczone godziny, kiedy musi przyjmować dania: podobnie jak w nerwicy natręctw pojawiają się obsesyjne rytuały, które chory musi wykonywać, by zapobiec wyimaginowanemu nieszczęściu, tak tutaj zachowania dotyczą właśnie jedzenia i jego kontroli.

Zdarza się, że dziewczynki wyrzucają śniadania, obiady, kolacje przygotowane przez rodziców, nie zjadają ich, unikają wspólnego siadania do stołu, zamykają się w pokoju, jedzą w samotności, oszukują. Izolują się od reszty domowników, a ich jedyną, bezpieczną towarzyszką staje się choroba. Sygnałem niezaprzeczalnym jest również wymiotowanie po posiłkach, charakterystyczne dla bulimii i nadmierna aktywność fizyczna.

Występuje też takie iluzoryczne myślenie o różnych rzeczach związanych z żywnością: czyli pojawiają się pewne mity anorektyczne, w które dziewczyny wierzą, bo też same często je tworzą.

Jakie na przykład?

To błędne przekonania i obawy związane z żywnością np. jeśli położę mój jogurt w lodówce obok masła rodziców, to jogurt „zarazi” się kaloriami i stanie tłusty. Inne mity anorektyczne dotyczą zasad konstruowania posiłków zapobiegających przybieraniu na wadze np. niejedzenie po 18 albo unikanie śniadań. Dziewczyny wierzą tym mitom, bo same często je tworzą, ale część z nich wynika również z niewiedzy, braku odpowiedniej edukacji żywieniowej i informacyjnego chaosu, jaki oferują media, promując mnogość wymyślnych diet.

Te mity dotyczą także nabiału, laktozy czy glutenu, jest pełno informacji o ich szkodliwości, albo o tym, że węglowodany powodują tycie, więc należy je odstawić. Generalnie chaos i sprzeczne komunikaty powodują, że ktoś wybiera sobie informacje z poszczególnych mitów, takie, które mu pasują. Często też tworzy je sam albo wykształca w odpowiedzi na błędne, moim zdaniem, zalecenia specjalistyczne. Pamiętam, jak lekarz psychiatra, mnie, 12-latce nakazał prowadzenie dokładnego dzienniczka żywieniowego i spowiedź ze zjedzonych posiłków. Musiałam mierzyć i ważyć jedzenie, by lekarz miał wgląd w mój jadłospis. Teoretycznie niegroźne zalecenie doprowadziło mnie do absurdalnych obsesji. Zapisywałam średnicę naleśnika, cyrklem odmierzałam wielkość pierogów, kromki chleba mogłam jeść jedynie o wymiarach 5 cm na 8 cm, a kłopotliwych do weryfikacji dań nie jadałam wcale. Na szkolnej stołówce zaczęłam czuć się dziwolągiem, bałam się nieprzyjemnych komentarzy rówieśników, unikałam więc towarzystwa oraz jedzenia.

Jakie jeszcze sygnały mogą mówić o zaburzeniach odżywiania?

Odizolowanie społeczne, odcinanie od bliskich, znajomych, zamykanie się w sobie, koncentrowanie np. na nauce i perfekcyjne podejście do zadań to „norma” wśród osób chorujących na anoreksję. Jeśli chodzi o lekcje, dziewczyny z zaburzeniami odżywiania są bardzo skrupulatne, zdyscyplinowane, stawiają wysoko swą wiedzę, sukcesy szkolne, karierę, kontrolują swoje zachowania, nie pozwalają sobie na porażki ani odpoczynek. Dużo od siebie wymagają. Jawnie wyrażają nienawiść do swojego ciała, przesadzają co do jego wymiarów czy nadwagi, której w większości przypadków nie mają, ale w swoim przekonaniu są grube. Nieustannie się porównują. Tłumioną złość (bo przykładnym dziewczynkom przecież nie wypada się gniewać) wyrażają ciałem. Nienawidzą go, uważają na przykład, że mają „tłuste” nogi, usilnie próbują z tym walczyć. Zaburza się obraz własnego ciała, narasta brak samoakceptacji.

To przez media społecznościowe?

Na pewno też. Z mediów ogólnie płyną do nich sprzeczne komunikaty. Z jednej strony czytają i widzą zdjęcia, które opowiadają o akceptacji ciała, a z drugiej mają reklamy, w których promowane są diety cud i kaloryfery celebrytek. Media społecznościowe dodatkowo nakręcają obsesję na punkcie wyglądu, co jest związane potem z tym, jak dziewczynki i kobiety traktują swoje ciała.

Ciało staje się obiektem.

Pojawia się ciągłe monitorowanie samej siebie, zwracanie nieustannie uwagi na to, jak wyglądam. Kultura selfie to już prawie obsesja, której wcześniej nie było, bo nie było Facebooka czy Instagrama.

W Polsce dziewczynki mają najniższą samoocenę w Europie, czują ciągłą presję, jak powinny wyglądać. Aż 81 proc. nie ma wysokiej samooceny. Gorzej jest tylko w Japonii, gdzie aż 93 proc. dziewczynek nie myśli pozytywnie o swoim ciele.

Dane na ten temat i raporty są rzeczywiście wstrząsające. Już 10-latki mówią o sobie, że są "za grube". A co najgorsze - tak właśnie uważają. To są wszystko przerażające doniesienia. 13-latki kupują w aptekach środki przeczyszczające, nic o nich nie wiedząc. Trudno mieć obiektywne spojrzenie na wartość takich preparatów, jeśli jesteśmy nimi bombardowane na stronach magazynów, z takim nakazem, który narzucają nam media, że jesteśmy ciągle nie takie, ciągle się mamy odchudzać. Paradoksalnie ten przekaz trafia do tych osób, które grube nie są, ale są wrażliwe społecznie na tego typu komunikaty - jakie powinny być, żeby były akceptowane.

Wrażliwe na te komunikaty są na pewno dorastające dziewczynki.

I utożsamiają sukces, poczucie własnej wartości od tego, jak wyglądają. To jest bardzo spójne z narzuconym kobietom kanonem, w który wpisane są określone cechy i zachowania, bo całość dotyczy też tego, jak powinnyśmy się zachowywać, co powinnyśmy robić i jakie mamy role społeczne.

Jaki procent dziewczynek dotykają zaburzenia odżywiania: bulimia, anoreksja, ortoreksja?

Z raportu Ośrodka Rozwoju Edukacji wynika, że jadłowstręt psychiczny występuje u 1-2% osób. To nie dotyczy tylko dziewcząt i młodych kobiet, bo na anoreksję chorują także dzieci oraz osoby dorosłe. Na bulimię choruje ok. 3% dziewcząt i młodych kobiet.

Na pewno wzrost wskaźnika śmiertelności wynikający z zaburzeń odżywiania jest niestety coraz większy, mało kto ma świadomość, że anoreksja ma najwyższy wskaźnik śmiertelności wśród wszystkich zaburzeń psychicznych. Oczywiście śmierć jest związana z jednej strony z wyniszczeniem, a z drugiej z samobójstwami.

Jeśli rodzic wyłapie niepokojące sygnały - co dalej?

Ponieważ problem dotyczy wielu aspektów życia, funkcjonowania, potrzebny jest interdyscyplinarny zespół osób, które zajmują się leczeniem. To bardzo ważne. Przede wszystkim - psycholog, psychiatra. Ale zaburzenia odżywiania wymagają też opieki lekarskiej, choćby monitorowania tempa chudnięcia, tego, co dzieje się z osobą. Choroba wyniszcza cały organizm, pojawiają się często problemy hormonalne, potrzebna jest pomoc endokrynologa, ginekologa, uważam, że ważna jest także opieka dietetyka, który pomaga w edukacji żywieniowej i odczarowaniu tych wszystkich mitów, które sobie osoba chora tworzy z powodu informacyjnego chaosu.

Z czego wynikają zaburzenia odżywiania?

Z trudności emocjonalnych, jakie przeżywa osoba. Z sytuacji życiowych, niskiej samooceny, z depresji, ze stanów lekowych, strachu przed wyzwaniami w szkole czy życiu prywatnym. U dziewczynek może mieć to również związek z dojrzewaniem hormonalnym. Każdy przypadek jest tak naprawdę inny.

Wśród przyczyn zaburzeń odżywiania znajdujemy też niestabilne, chaotyczne otoczenie czy nadmierna kontrolę i wymagania ze strony rodziców. Próbując odzyskać wpływ na własną sytuację i dążąc do autonomii, osoba koncentruje się na własnym ciele oraz jedzeniu, bo najbardziej zależą od niej. Podobnie ciałem reaguje dziecko. Odmawiając jedzenia, płacząc czy tupiąc nogami, wyraża swój sprzeciw i własną wolę. Zaburzenia odżywiania pełnią też rolę w samoregulowaniu emocji. Niejednokrotnie anoreksja "odurza" brakiem energii, przez co łatwiej znieczulić uczucia. Podobny mechanizm występuje w bulimii czy kompulsywnym objadaniu. Złość łatwiej zwymiotować niż sprzeciwić się rodzicom. Czekoladą próbujemy zatkać dziurę w sercu, bo to bezpieczniejsze niż drwiny chłopaka lub kłótnia z narzeczonym. Niestety ta unikająca strategia nie sprawdza się na długo. W żaden sposób nie rozwiązuje życiowych problemów, a jedynie pogłębia chorobę.

Na pewno proponowałabym poszukać przyczyn - wiem, że to jest oczywiste, ale wcale niełatwe. Pamiętajmy, że np. anoreksja pojawia się często jako bunt, strajk głodowy, w który jest wpisana niezgoda na pewne sytuacje życiowe, bardzo często to przeciążenie czy wydarzenia, które przekraczają możliwości poradzenia sobie ze stresem. To może być odrzucenie, zawód miłosny itd. Dojrzewanie ciała może być kolejnym. Niektóre dziewczynki nie akceptują zmian, które się zaczynają w ich ciałach. Nie podobają im się.

Czy menstruacja odgrywa szczególną rolę w postrzeganiu ciała przez młodą dziewczynę, która już np. cierpi na jadłowstręt?

Nie tylko menstruacja, cała kobiecość. Wraz z dorastaniem pojawia się rozwój kobiecości, moment, w którym osoby dojrzewające odkrywają inne znaczenie bycia kobietą.

To znaczy?

Dowiadują się, jaką rolę społeczną odgrywa kobieta, jakie mamy narzucone normy, jaka kobieta powinna być. Z perspektywy socjokulturowej czy feministycznej mówi się, że zaburzenia odżywiania są buntem przeciwko temu, co narzuca na kobietę kultura: myślę o roli posłusznej, grzecznej, ładnej, absolutnie niewyrażającej zdania dziewczynce, która musi zajmować się domem, potem mężem, piec ciasta, natomiast sama z pewnością powinna jeść kiełki pod presją tego, jak powinna wyglądać i jak spełniać wymagania kulturowe.

Mówi się o tym, że np. anoreksja jest taką silną próbą wpisania w to, czego kultura oczekuje, a z drugiej strony jest buntem przeciwko temu. Odmawiając jedzenia, odmawiamy miłości i tego wszystkiego, co jest nam oferowane.

Wracając do dojrzewania, ważne jest to, jakie dziewczynka ma wzorce, jeśli chodzi o traktowanie jej mamy. Bo na tej podstawie uczy się, jak być kobietą, jakie oczekiwania wobec niej będą mieli inni.

Obserwuje swoją mamę i jej stosunek do ciała, nasłuchuje, jak matka traktuje siebie. Tworzy wyobrażenie na temat kobiecości.

Jeśli matka nie lubi swoich ud, piersi, dziewczynka też ich może nie polubić.

To wpływa na jej rozwój psychoseksualny, na to, jak odbiera swoją cielesność, wzrost piersi, pierwsze lata miesiączkowania.

Niektóre dziewczynki nie akceptują tych zmian, rosnących bioder, piersi, chciałyby wrócić do sylwetki sprzed.

Zaburzenia odżywiania mogą być próbą zastopowania tego okresu, oczywiście nie każda dorastająca dziewczyna nie lubi swoich piersi, dlatego mówiłam, że to pewna forma manifestu, obrona przed wejściem w kolejny etap życia, ten, na który się nie zgadzamy.

Wejścia do roli społecznych?

Tak, a to się wiąże ze strachem seksualnym. W przypadku zaburzeń odżywiania u niektórych dziewczyn istnieje rodzaj strachu, np. przed molestowaniem. Dziewczynki dostają kulturowe przekazy, że być kobietą to dużo ryzykować. Pojawia się więc niechęć do rozwoju ciała, a wiąże się właśnie ze strachem.

Czy przy zaburzeniach odżywiania zanika miesiączka?

Jest to jedno z pierwszych kryteriów diagnostycznych, jeśli chodzi np. o anoreksję, bo faktycznie tutaj pojawiają się problemy hormonalne, w pierwszej kolejności dotyczą menstruacji.

Czy dziewczynki, które mierzą się z zaburzeniami odżywiania, odczuwają brak miesiączki jako ulgę?

Czasem tak rzeczywiście jest, ale paradoksalnie spotykam się częściej z chęcią jej przywrócenia, bo to czynnik motywujący do zdrowienia. Może to zależy od etapu, na jakim jest osoba, bo w pierwszej kolejności trwania choroby to zdrowie jest pomijane, dziewczyny na wczesnym etapie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji zdrowotnych. Zdrowia się nie ceni, dopóki nie stawia widocznych ograniczeń. Związanych z bólem, z wykonywaniem różnych czynności czy z galopującymi zaburzeniami, choćby z niektórymi hormonalnymi zmianami, np. z nadczynnością tarczycy, zaburzeniami insuliny, czyli spowolnieniem całego metabolizmu. Często pojawiają się infekcje, stany zapalne, z zaburzeniami odżywiania i zmianami hormonalnymi jest także związana osteoporoza. To zaskakujące, ale młode dziewczyny mogą mieć osteoporozę, menopauzę ze względu na zmiany w ich fizjologii.

A sam brak miesiączki - na początku choroby - jest dowodem na to, że bunt się rozwija, a więc to, co dziewczyna manifestuje, w jakiś sposób się udaje.

Dziewczynki, które cierpią na zaburzenia odżywiania, a u których miesiączka przestała występować, traktują to jak ulgę, bo czują, że powstrzymały rozwój tej niechcianej, niepożądanej kobiecości? Czy ideałem jest chłopięca figura?

Kiedy mówi pani o chłopięcej figurze, przychodzi mi na myśl, że ona może być niejako wzorem. Osoby, które cierpią na zaburzenia odżywiania, mogą próbować identyfikować się z chłopięcym wyglądem, bo chłopcom i mężczyznom wolno więcej. Ze względu na swoją rolę i płeć, są uprzywilejowani. W związku z tym ta próba identyfikacji ma też podłoże kulturowe. Myślę, że najważniejsze to nagłaśniać problem, rozmawiać o nim, nie unikać go.

To dlatego założyła pani fundację Głód(nie)Nażarty ?

Myślałam o tym od dawna. Wydałam wiele lat temu, jeszcze w liceum, książkę "Dieta (nie) życia", to moja osobista historia. Dostawałam wtedy mnóstwo telefonów od rodziców, dziewczyn, babć, znajomych osób z zaburzeniami odżywiania. Ale najsilniejszy był odzew osób, które poszukiwały pomocy i rzetelnych źródeł, których niestety brakuje. Kiedyś zobaczyłam stronę, na której dziewczynki chorujące na anoreksję - dzieci - zbierały pieniądze na swoje leczenie. Pomyślałam, że to straszne, że dzieci to robią, że tak nie powinno być.

Państwo tym dzieciom nie pomaga, pamiętajmy, co dzieje się w szpitalach psychiatrycznych, które się zamykają, nie przyjmują nawet osób, które targnęły się na swoje życie, nie mówiąc już o zaburzeniach odżywiania. Terapia państwowa jest teraz bardzo ograniczona, a tu dochodzi jeszcze kwestia kosztownego leczenia medycznego, bo kiedy trzeba leczyć cały organizm, te koszty się mnożą. Chciałabym pomagać tym osobom. Mam wiele pomysłów na projekty, które chciałabym zrealizować, teraz szukam do nich partnera. Fundacja istnieje krótko, dwa lata, w tej chwili udostępnia rzetelne informacje, jest źródłem wiedzy o zaburzeniach odżywiania. Bo tak jak powiedziałam na początku - trzeba wyjść z tego informacyjnego chaosu, żeby wiedzieć, gdzie szukać pomocy.

Karoliną Otwinowską - prezeską fundacji Głód(nie)Nażarty (glodnienazarty.pl), absolwentką psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, autorką pamiętnikowych książek, opowiadających o jej własnych zmaganiach z zaburzeniami odżywiania pt. „Dieta(nie)życia”, „Historia mojego (nie)ciała” ; “Głód(nie)Nażarty”; laureatka III miejsca Polskiego Festiwalu Sztuki „Orzeł 2016”, scenarzystką; pomysłodawczynią programu edukacyjnego powstałego w oparciu o własne doświadczenia, zdobywaną wiedzę oraz potrzeby jej czytelników – osób chorujących na zaburzenia odżywiania i ich bliskich., rozmawia Monika Tutak-Goll

Ilustracja: Marta Frej

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej" 27 marca 2021 r.