Pocięłam T-shirty i włożyłam w majtki. Kobiety, które zawsze miały na podpaski, nie wiedzą, jaki to przywilej – je mieć

Artykuły

– Jak myślę o pierwszej miesiączce, to od razu robi mi się zimno – opowiada Marta, 21 lat. – Miałam wtedy 11 lat. Tego dnia źle się poczułam, bolał mnie brzuch. Na majtkach była krew. W domu nie było podpasek, znalazłam tylko cienkie wkładki higieniczne i przykleiłam dwie naraz, żeby nie przeciekły. A i tak miałam brudne majtki. Potem zawijałam wokół nich chusteczki higieniczne albo papier toaletowy. Miałam kieszonkowe, ale wstydziłam się sama kupować podpaski w sklepie. W szkole się stresowałam, że majtki przeciekną. Zakładałam czarne spodnie albo getry. Bałam się usiąść. Kłamałam, że źle się czuję, i wychodziłam z ostatnich lekcji. Nikomu o okresie nie powiedziałam, choć niektóre koleżanki też już miesiączkowały.

Mama od dwóch lat pracowała we Włoszech, żeby zarobić na mieszkanie. Bardzo za nią tęskniłam.

Ojciec mnie i brata trzymał krótko. O byle co szturchał albo szarpał za ubrania. Tego wieczora, gdy dostałam miesiączkę, nie chciałam jeść kolacji. Ojciec mnie wtedy zbił. Nie powiedziałam mu o niczym, wstydziłam się, myślałam, że będzie zły. Czekałam cztery miesiące do przyjazdu mamy, żeby jej o wszystkim powiedzieć.

Wspominam ten czas i samej mi siebie żal. Dla młodej dziewczynki strach i wstyd związane z miesiączką są nie do opisania. Najbardziej pamiętam uczucie samotności i nienawiść do swojego ciała. To obrzydzenie czuję do dziś. W relacjach z mężczyznami jestem nieśmiała, krępuje mnie bliskość i boję się zaufać.

Jak ci poleci po nogach…

Aneta, 33 lata: – Męża poblokowałam wszędzie, odpisuję tylko wtedy, gdy chodzi o syna. Dręczył mnie, a najgorzej, gdy miałam okres albo byłam chora. Karą za bezczynne zaleganie na kanapie było to, że nie przelewał mi pieniędzy, gdy miałam miesiączkę. Mówił: „Jak ci poleci po nogach, to może zaczniesz być miła”. Podpaski miałam, bo przyznałam się siostrze i wysyłała mi pieniądze. Ale nosiłam jedną cały dzień, bo chciałam zaoszczędzić. Nikt mnie nigdy tak nie upokorzył. Jak myślę o tym, to zaraz płaczę.

Zawsze był oszczędny. Nawet mi się to kiedyś podobało. Za wszystkie zakupy płaciliśmy po połowie. Choć czasem mnie żenowało, gdy w ostatniej chwili dorzucał przy kasie mąkę czy cukier do mojej kupki. Przewracałam oczami, ale nie komentowałam. Przeniosłam się do jego mieszkania, ale dokładałam do rachunków. Gdy urodził się syn, zaczęły się najgorsze lata mojego życia. Byłam na wychowawczym, bo synek często chorował. Mąż zaczął obsesyjnie liczyć pieniądze. Wyrobił mi osobną kartę i największa kwota, którą na nią wpłacił, to było chyba 200 zł. Kłóciliśmy się. Zaczynało się od jakiejś bzdury, a kończyło na tym, że jestem pasożytem, mieszkam u niego za darmo. Że znalazłam sobie frajera, którego okradam. Tak mnie wytresował, że tłumaczyłam mu się z tego, co kupiłam w spożywczym. Nawet wtedy, gdy nie pytał. Wychodząc z domu, zamykał w szafce na klucz nawet papier toaletowy. Jestem już drugi rok na psychoterapii dla ofiar przemocy. Wciąż zadaję sobie pytanie, jak to wszystko znosiłam.

W przychodni nic nie mieli

Małgorzata, 30 lat: – Miałam 20 lat i depresję. Leżałam w łóżku, przestałam chodzić do pracy. Pewnego dnia dostałam okres i zorientowałam się, że nie mam w domu podpasek. Nie miałam też nic do jedzenia, a w portfelu 5 zł. Nie miałam nikogo bliskiego. Z mamą nie utrzymywałam wtedy kontaktu, byłyśmy pokłócone. Mieszkałam w innym mieście ze współlokatorkami, wisiałam im za czynsz i podbierałam jedzenie.

Musiałam wybierać. Jedzenie było ważniejsze, więc pocięłam T-shirty na małe kawałki i włożyłam do majtek. Myślałam, że w przychodniach powinni udostępniać kobietom środki higieniczne. Poszłam tam, ale nie mieli niczego. Pielęgniarka i lekarka dały mi kilka swoich podpasek. Czułam się tą sytuacją strasznie upokorzona, płakałam. Trudno mi jest o tym mówić nawet dzisiaj.

Po latach napisałam o tym post w mediach społecznościowych. Dziewczyny wysłały mi zdjęcia swoich podpasek samoróbek. Zwinięty papier toaletowy, kawałek kartonu, a na to naciągnięta skarpetka. Koszulki pocięte na paski. Szmatka, folia, karton. Kompilacje są różne, problem ten sam – brak pieniędzy. Nie życzę żadnej kobiecie, by musiała to robić. Odkąd zabrakło mi pieniędzy i musiałam chodzić ze szmatą w majtkach, zawsze mam w domu podpaski. Kiedy tylko pojawiała się w moich rękach gotówka, robiłam zapas i kontrolowałam to co miesiąc, wręcz obsesyjnie. Kupowałam nawet za dużo. Po tym doświadczeniu podpaska stała się dla mnie symbolem poczucia bezpieczeństwa, wyższego statusu. Osoby, które zawsze miały na podpaski, nie wiedzą, że to jest przywilej je mieć.

Zwracam się teraz do wszystkich, którzy nie dowierzają, że kobieta w Polsce może nie mieć na podpaski: nikt wam się nie przyzna, że nie ma na środki higieniczne! Powodów są tysiące, w moim przypadku były to depresja i utrata pracy. Problem ten dotyka też kobiety ubogie czy w kryzysie bezdomności. Polska to nie jest kraj, gdzie wszyscy sobie świetnie radzą. Nie można oceniać z góry: „Dorosła kobieta i nie mogła sobie poradzić?”. Wtedy nie mogłam, są osoby, które nadal nie mogą. Dla mnie to jedno z najtrudniejszych doświadczeń. Minęło 10 lat, a ja wspominam o tym i mam ataki paniki. Wczoraj, gdy przygotowywałam się do tej rozmowy, od razu w drogerii kupiłam paczkę podpasek. Zorientowałam się dopiero w domu.

Akcja menstruacja…

Problem ubóstwa menstruacyjnego w Polsce jako pierwsze dostrzegły cztery licealistki: Emilia Kaczmarek, Magdalena Demczak, Julia Kaffka i Wiktoria Szpunar. Pochodzą z różnych miast, każda miała już za sobą działania społeczne na rzecz ekologii czy praw zwierząt. Poznały się podczas olimpiady dla młodych aktywistów „Zwolnieni z teorii”.

– Oglądałyśmy film o braku podpasek w Nowym Jorku i uświadomiłyśmy sobie, że w Polsce ten problem też istnieje – opowiada Emilia. – Wspólnie wymyśliłyśmy inicjatywę wakacyjną Akcja Menstruacja, by darmowe środki higieny trafiły do kobiet w potrzebie. – Nie za bardzo wiedziałyśmy jednak, jak się do tego zabrać. Zaczęłyśmy dzwonić do organizacji pozarządowych, Centrum Praw Kobiet, fundacji zajmujących się pomocą samotnym matkom.

Wszyscy mówili, że jako pierwsze o to pytamy. Rok temu o ubóstwie menstruacyjnym w Polsce były raptem trzy krótkie artykuły w sieci. Gdy zaczęłyśmy o tym pisać, zalały nas negatywne komentarze, w których z ironią pytano, czy maszynki do golenia też będą darmowe. Wszyscy pytali nas o dane statystyczne, ale nie było wtedy na ten temat żadnych badań. A jak nie ma danych, to nie ma problemu.

Licealistki na portalu Zrzutka.pl zebrały 17 tys. zł. – Byłyśmy zaskoczone, że najwyższe kwoty wpływały od mężczyzn. Pisali do nas: „Nie dość, że macie okres, to jeszcze takie problemy!”. I wpłacali po 200, 300 zł – opowiada Emilia.

Za tę sumę kupiły 1000 kubeczków menstruacyjnych. Dostały cenę specjalną: 15 zł za kubeczek. Rozesłały je do instytucji działających na rzecz kobiet i do domów dziecka. Emilia: – Ludzie reagują niedowierzaniem, gdy mówimy, że wielu kobiet w Polsce nie stać na podpaski. Komentują, że jak na hybrydowe paznokcie mają, to na podpaski też. Tymczasem ten problem istnieje. Dotknięte są nim kobiety z rodzin wielodzietnych, samotne matki, które wychowują córki, oraz uczennice. W trudnej sytuacji są też kobiety, które pozostają pod opieką państwa. Więźniarkom przysługuje 20 podpasek miesięcznie, co niektórym kobietom starcza na 3-4 dni. Nastolatki z placówek opiekuńczych mają ogólnodostępne szafki z podpaskami w korytarzach. Klucz ma zwykle wychowawca. Dziewczyny wstydzą się o niego poprosić, bo młodsze dzieci się z nich śmieją. Ubóstwo menstruacyjne to również brak pieniędzy na środki higieny, które będą dopasowane do potrzeb danej kobiety. Dziewczyny noszą podpaski, które je obcierają, odparzają czy uczulają. Nie stać je na ekologiczne środki czy tampony z aplikatorem. Brakuje też edukacji seksualnej – dziewczynki wstydzą się powiedzieć w domu, że miesiączkują, i poprosić o kupno podpasek, a miesiączka często zaskakuje je w szkole. Ilu nauczycieli ma w klasie zapas podpasek? W gabinetach pielęgniarek teoretycznie podpaski powinny być, ale pielęgniarka przychodzi dwa razy w tygodniu, a w szkołach często brakuje nawet papieru toaletowego czy mydła. Dziewczynki wstydzą się też zmieniać podpaski w toalecie, bo nie zawsze są w nich zamki. Dyrektorzy wymontowują je, ponoć z powodu palących tam uczniów, ale to jest niezgodne z prawem. A ile kobiet i dziewcząt w ogóle nie ma w domu dostępu do bieżącej wody, a toaletę na podwórku? Oswajanie tematu miesiączki jest potrzebne kobietom w całej Polsce. Walczymy o powszechny dostęp do środków higieny. Zresztą nie jest to tylko polski problem. Niedawno Szkocja i Nowa Zelandia wprowadziły darmowe środki higieny dla kobiet w instytucjach, szkołach i urzędach.

Po roku ich inicjatywa, która miała być jednorazowa, zamieniła się w prężnie działającą fundację. – Jest nas już w fundacji 16 osób. W tej chwili pracujmy nad trzema dużymi projektami. Pierwszy to „Hej, dziewczyny!”, dzięki któremu do 50 polskich szkół trafią podpaski i tampony, kolejnych 100 placówek właśnie potwierdzamy. Planujemy, by docelowo wzięło w tym udział aż 500 placówek. Będziemy im wysyłać paczki z ładnie opakowanymi środkami higieny do umieszczenia w toaletach. W części szkół uczniowie postanowili zorganizować się sami. Dostali od nas pakiety startowe z pudełkami, będą je potem samodzielnie uzupełniać. Drugim projektem są plakaty z kieszonką, do której można wrzucić podpaski. Wiszą na drzwiach w szkołach, restauracjach i kawiarniach. Bardzo dobrze to działa. Trzecia nasza inicjatywa to „Punkt pomocy okresowej” dla potrzebujących kobiet. Umieszczamy metalowe szafki w MOPS-ach, ośrodkach pomocowych i organizacjach społecznych. Nasze wolontariuszki te szafki uzupełniają.

Fundacja Akcja Menstruacja zebrała już na swoje cele 125 tys. zł. Zapas produktów na pół roku dla 50 szkół zapewniła firma Always. Dziewczyny dostały też od dwóch miast propozycje, by dofinansować działania fundacji ze środków samorządowych. Rozmowy jeszcze trwają.

…i różowe skrzyneczki

Na pomysł wieszania różowych skrzyneczek ze środkami higieny wpadły też działaczki dolnośląskiego Kongresu Kobiet i wrocławskiego oddziału Centrum Praw Kobiet.

Ada Klimaszewska, pomysłodawczyni akcji: – Pomysł zamontowania skrzyneczek pojawił się pod koniec ubiegłego roku przy projekcie dla kobiet w kryzysie bezdomności. Środki higieny dostałyśmy od Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu i fundacji Akcja Menstruacja. Pierwszy budżet wynosił 1000 zł, starczył na kilka skrzyneczek, które zamontowałyśmy we Wrocławiu. Teraz w całej Polsce jest już ponad 40 skrzyneczek, wiszą w bibliotekach, liceach, urzędach i MOPS-ach. Ostatnio cztery zamówiła zastępczyni burmistrza Oleśnicy. Edyta Małys-Niczypor, zastępczyni burmistrza: – Powiesiłyśmy skrzyneczki w lipcu w Oleśnickim Kompleksie Rekreacyjnym „Atol”, w miejskiej toalecie, w urzędzie miasta i bibliotece publicznej. Środki higieniczne szybko znikają, regularnie je uzupełniamy. Zajmuje się tym grupa Oleśnica Jest Kobietą złożona z kilkunastu kobiet. Wspieramy mieszkanki w tematach związanych z profilaktyką zdrowotną, przemocą domową, angażujemy się w akcje charytatywne. Na skrzyneczki mieszkańcy zareagowali entuzjastycznie, zostawiali pozytywne komentarze w mediach społecznościowych.

To zbyt intymne

Według raportu „Menstruacja” aż 47 proc. kobiet deklaruje, że w ich rodzinnych domach nie mówiło się i nie mówi się o miesiączce.

Joanna, 29 lat: – Moja mama przez długi czas omijała ten temat, chociaż zapewne widziała bieliznę ubrudzoną krwią i to, że podbieram jej podpaski. Temat wyszedł dopiero przy okazji jakiejś reklamy w telewizji i mama była zdziwiona, że ja już tyle o miesiączce wiem. Miałam wtedy 12 lat. Była przy tym moja młodsza siostra. Dziś myślę, że z mamą też nikt nie rozmawiał na ten temat i po prostu nie wiedziała, jak zacząć. Albo uważała to za zbyt intymne. Na szczęście miałam wsparcie w koleżankach. Gdy po lekcji zorganizowanej przez firmę Always na temat dorastania zaczęłyśmy o tym dyskutować, nie było skrępowania. Pamiętam, że byłam wtedy w szóstej klasie i podekscytowana chłonęłam z tej lekcji, ile się da.

Niestety, przymus ukrywania tego, że mam okres, jest we mnie do dziś. Gdyby młode dziewczyny otrzymywały rzetelną wiedzę na temat swojego ciała w szkole, byłby to dla nich naturalny aspekt życia, bez wstydu i poczucia, że coś z nimi nie tak. Jesteśmy niestety wciąż zawstydzane, a wręcz uczone, że należy się wstydzić, i to od najmłodszych lat. Wiedząc, że zawsze muszę ukrywać coś wstydliwego, czułam się gorsza i nieatrakcyjna. Przestałam się wstydzić tego, co naturalne, mniej więcej w wieku 24 lat. Trafiłam na feministyczne strony, czytałam sporo na temat biologii i seksualności. Wcześniej pozwalałam ludziom na przekraczanie moich granic. Mój pierwszy chłopak wywierał na mnie presję w kontaktach seksualnych. Z powodu niskiej samooceny i braku pewności siebie nie potrafiłam mu odmówić. Zawsze czułam się bezradna i winna. Przez wiele lat myślałam, że życie kobiety, także seks, polega na tym, że robi się rzeczy, na które nie ma się ochoty.

Okres wolny od pracy

73 proc. dorosłych kobiet i 85 proc. nastolatek miesiączka kojarzy się z bólem (wg raportu „Menstruacja”). Często spotykają się z brakiem zrozumienia ze strony otoczenia i lekarzy.

Magdalena, 34 lata: – Pierwsze miesiączki miałam tak bolesne, że musiałam wychodzić ze szkoły do domu, po drodze kucałam. Zastanawiałam się, czy mam grypę żołądkową, bo na zmianę miałam biegunkę i wymiotowałam. Nie byłam w stanie wstać z łóżka. Wszyscy mówili mi, że musi boleć, bo dojrzewam, ale z upływem czasu było coraz gorzej. Jestem aktorką i tancerką. Gdy miałam spektakl w Anglii, zemdlałam na ulicy. Kolega zaniósł mnie na rękach do taksówki, bo nie byłam w stanie przejść nawet 50 metrów. Prowadzę zajęcia ze stretchingu, jestem wysportowana, ale bywało, że miałam takie bóle, że ktoś musiał po mnie przyjechać, bo nie byłam w stanie się wyprostować.

Ginekolodzy mówili, że taka moja uroda, przejdzie, jak urodzę dziecko. W końcu pomogły mi tabletki antykoncepcyjne i masaże. Nadal jednak kiedy mam mieć okres, nic nie planuję albo wszystko odwołuję. Zawsze mam przy sobie kalendarzyk. Kobiety mnie rozumieją, mężczyźni mniej. Mój chłopak jest przerażony, gdy mam okres. Robi mi okłady i pyta, czy dzwonić po karetkę. Długo żyłam z poczuciem wstydu, wyrzutami sumienia, że nie daję rady. Zaciskałam zęby, a ludzie mówili, że przesadzam.

Pola, 24 lata, pracowniczka administracji: – Od 10. roku życia mam potworne bóle menstruacyjne, które często wywołują u mnie wymioty, zawroty głowy, omdlenia. W szkole i na studiach nie chodziłam wtedy na zajęcia. Dwa tygodnie temu zaczęłam pierwszą poważną pracę na pełen etat. Zawsze bałam się, jak sobie dam w pracy radę. Wiedziałam, że nie będę mogła zostać tego dnia w domu. Przeżyłam tę pierwszą miesiączkę w pracy i nie było aż tak źle, ale nie wiem, co zrobić, jeżeli któregoś dnia nie będę w stanie wstać rano z łóżka. Szefów mam raczej w porządku, ale to mężczyźni. Najgorzej, jakby ktoś nie rozumiał albo podejrzewał, że to podstęp. Pamiętam, że wuefistka notowała nasze miesiączki w kalendarzu, żeby dziewczyny nie oszukiwały.

Agnieszka, 36 lat: – Pracuję w korpo i mój szef chyba by parsknął śmiechem, gdyby ktoś powiedział mu o urlopie z okazji miesiączki. Wciąż chcemy udowodnić, że jesteśmy tak samo wydajne jak mężczyźni, więc nie wiem, czy zdecydowałabym się na taki urlop. Wolałabym nie pozostawiać wrażenia, że koledzy to lepsi pracownicy, bo nie mają okresu.

Katarzyna, 32 lata, pracuje w banku: – Kobiety powinny mieć możliwość pracy zdalnej czy zwolnienia raz w miesiącu. Standardem w damskiej toalecie w każdym miejscu pracy powinien być bidet. Póki jednak szefami i projektantami przestrzeni będą w przeważającej większości faceci, będzie to uznane za luksus i zbędny wydatek.

W Polsce jest tylko jedna firma, która wprowadziła dodatkowy dzień płatnego urlopu w miesiącu dla pracownic. Elisa Minetti, współwłaścicielka marki odzieżowej PLNY LALA: – „Okres wolny od pracy” to już w naszej firmie standard. Nie podlega ocenie i dziewczyny u nas tej oceny się nie boją. Nie wpłynęło to w żaden negatywny sposób na nasze funkcjonowanie i codzienną pracę. W moim zespole stawiam na atmosferę komfortu. Nie podawajmy sobie już podpaski czy tamponu w rękawie, pod stołem, w tajemnicy. Miesiączka nie powinna wywoływać skrępowania czy wstydu. Chciałam uwolnić nas od miesiączkowego tabu i pokazać, że to temat jak każdy inny.

Darmowe podpaski w toaletach zaczęły się już pojawiać w niektórych firmach, ale kabiny WC z bidetami lub umywalkami ciągle są rzadkością.

Ola, 33 lata, pracuje w firmie PayPal: – Pamiętam, że byłam bardzo mile zaskoczona, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam koszyk z podpaskami w toalecie. Niestety, nie ma bidetów ani umywalek w kabinach, a szkoda, bo chciałabym używać kubeczków menstruacyjnych. Julia, 28 lat, Amazon, oddział w Gdańsku: – W naszym biurze są podpaski i tampony, to bardzo miły gest. Ale mam znajomą w niewielkiej firmie szkoleniowej Centrum Rozwoju „Jump” i wiem, że tam też jest pudełko z podpaskami. Ciekawe, że firmę założyło dwóch facetów i pomyśleli o kobietach.

Jędrzej Sołowij, Centrum Rozwoju „Jump”, Gdańsk: – Tak naprawdę to o darmowych podpaskach pomyślała jedna z naszych współpracownic. Czy byliśmy tym pomysłem zdumieni? Nie, i choć pewnie sami byśmy na to nie wpadli, to bardzo nam się spodobał. W naszej toalecie jest pudełko z napisem „Niezbędnik kobiecy”. Wydawałoby się, że to drobiazg, a wciąż słyszymy od klientek i pracownic, że to świetny pomysł. Jesteśmy zawsze otwarci na rozmowę i nie ma w naszej firmie tematów tabu.

Zakaz pływania

Taka otwartość jest raczej wyjątkiem niż normą. Raport „Menstruacja” zwraca uwagę na silne wykluczenie tematu miesiączki w przestrzeni publicznej.

Na facebookowej grupie Dziewuchy Dziewuchom burzę wywołuje wpis o tym, że na basenie w Międzyzdrojach widnieje zakaz pływania dla kobiet z menstruacją.

Nina, 28 lat: – Basen i sauna mieszczą się w apartamentowcu, w którym wynajmuję mieszkanie. Korzystanie z tych obiektów jest wliczone do czynszu. Od dziecka pływam wyczynowo i miesiączka nigdy nie była żadnym przeciwwskazaniem do jakichkolwiek aktywności fizycznych. Trener zresztą rzadko przyjmował takie usprawiedliwienie, chyba że któraś koleżanka naprawdę fatalnie się czuła. Czy my żyjemy w kraju muzułmańskim? Zastanawiam się też, jak zarządca obiektu będzie weryfikował, która kobieta ma okres. A jak wejdzie z tamponem do basenu, to jaka kara ją spotka? W dodatku w basenie mogą pływać niemowlaki w pieluchomajtkach.

Internautki piszą w komentarzach, że regulamin jest przejawem dyskryminacji. Są też jednak głosy, że apartamentowiec to prywatny teren, a pływanie w czasie okresu jest obrzydliwe.

Nina: – Bardzo zaskoczyły mnie te wpisy. Pokazują, jak silne jest tabu wokół miesiączki. Zadzwoniłam do zarządcy apartamentu z pytaniem o zakaz. Najpierw było długie milczenie, w końcu usłyszałam, że mam nie liczyć na zmianę regulaminu, bo on ma prawo wprowadzić swoje zasady. W komentarzach pod moim postem ktoś napisał, że powinni w takim razie wszystkim kobietom obniżyć czynsz. Gdyby był tam punkt o przestrzeganiu zasad higieny dla wszystkich, to nie byłoby sprawy. Ale należy walczyć z każdym przejawem seksizmu. Przez takie przypadki dyskryminacji kobiety zawsze czują się gorsze.

***

Według pierwszego w Polsce raportu „Menstruacja” przeprowadzonego w lutym 2020 roku dla Kulczyk Foundation co piątej Polce zdarza się nie mieć pieniędzy na podpaski. 39 proc. kobiet, które żyją poniżej minimum socjalnego (to ok. 5 proc. społeczeństwa), musi wybierać pomiędzy ciepłym posiłkiem a kupnem środków higienicznych. Badania firmy Procter & Gamble pokazują, że co szósta polska uczennica opuściła lekcję z powodu braku środków higieny w trakcie miesiączki.

 

Autorka: Iga Dzieciuchowicz

Ilustracja: Barbara Niewiadomska

Tekst ukazał się w magazynie „Duży Format” „Gazety Wyborczej” z 12 października 2020 r.