Podpaska zwraca radość

Artykuły

Maria Hawranek: Jesteś facetem, a ja mam z tobą gadać o okresie. Trochę dziwnie.

Mike Wamaya: Dla dziewczynek to bardzo ekscytujące, dziwne i wyjątkowe zarazem: jestem facetem, rozmawiam o okresie. I to jest OK. Mogą narzekać, zwierzać się, znam ich sekrety i pary z gęby nie puszczam rodzicom. Rozmawiamy o seksie, chłopakach, pytają o rady. Bardzo cenię ich zaufanie. Tak dużo mnie nauczyły.

Dlaczego przychodzą właśnie do ciebie?

– Jestem ich nauczycielem baletu, a taniec to jedno z niewielu narzędzi, które z łatwością przełamuje granice między ludźmi. Skoro ruszamy razem ciałami, łatwiej nam rozmawiać. Z pewnością ma to związek również ze sposobem, w jaki uczę. Często siadam i pozwalam im przejąć dowodzenie. Nigdy nie chodzi o perfekcję. To sprawia, że nasza więź jest naprawdę mocna. Wielu dziewczynom towarzyszyłem w dorastaniu – kiedyś pomagałem im wkładać buty i tutu, teraz zdają na studia. Ufają mi w 100 procentach.

Raz byłem na spotkaniu z nauczycielami, samymi mężczyznami. Do sali wchodzi dziewczyna i pyta mnie: „Masz w biurze jakieś podpaski? Mogę pożyczyć?”. Faceci patrzą na mnie ze zdziwieniem. Wyjaśniłem im, że ona nie widzi we mnie mężczyzny, tylko rozwiązanie. Kiedy na zajęciach tanecznych rozmawiamy o menstruacji, ten cały podział genderowy znika.

Na całym świecie menstruacja to tabu. Nie powiedziałabym o niej żadnemu koledze.

– W Kenii również. Wielu ludzi uważa to doświadczenie za obrzydliwe, brudne, niehigieniczne. Dlatego dzieci doświadczają konfliktów w domu – jeśli nie masz podpasek i używasz starych ubrań, a ojciec je znajdzie, będzie afera. Wielu mężczyzn nie chce mieć z tym nic wspólnego. Unikają tematu. Nie rozmawiają z córką o jej waginie.

Jak to się stało, że ty zacząłeś?

– Bo dziewczynki nie mogły tańczyć. Było im wstyd, że mają okres i nie mogą założyć swoich ukochanych strojów do baletu. W majtkach miały kawałek materiału, było im niewygodnie. Nie przychodziły albo siedziały w kącie i widziałem, jak zapadały się w sobie, stawały się apatyczne, nieobecne. Powiedziałem im: musimy znaleźć jakieś rozwiązanie.

Ty je wymyśliłeś?

– Nie! Zastanawiały się: nie mamy pieniędzy na podpaski, ale możemy te pieniądze zdobyć. I tak pojawił się pomysł na Smile Bank. Dziewczyny chciały, by w nazwie był uśmiech, bo jak masz okres, to jest ci smutno, a podpaska ten uśmiech może wywołać. Ja dodałem „bank” – zamiast pieniędzy, inwestujesz czas. Dzięki projektowi tysiąc dziewczyn ma dostęp do podpasek, a będzie ich więcej.

Działa to tak dobrze właśnie dlatego, że należy do nich i nie rozdaje za darmo w przeciwieństwie do wielu organizacji. Dziewczyny inwestują minimum 30 minut każdego tygodnia na prace dla społeczności, w zamian pod koniec miesiąca dostają podpaski. Są dla nich tym cenniejsze, że musiały się napocić. A przy okazji, jakby mimochodem, mnóstwo się uczą. Nie muszę pilnować projektu, bo należy do nich – zarządza nim 120 ambasadorek od 12. do 22. roku życia, tancerek, niektóre znam od 7. roku życia, razem się rozwijaliśmy, jesteśmy rodziną.

Każdego dnia menstruuje 800 milionów kobiet. Przynajmniej 500 milionów boryka się z ubóstwem menstruacyjnym. Czyli z czym?

– Z pogwałceniem praw człowieka. Dzieci nie przychodzą do szkoły. W Kiberze czternastoletnie dziewczynki zachodzą w ciążę z powodu braku podpasek. Nie patrz tak na mnie, serio. Kiedy wychodzą z domu, by wyżebrać pieniądze, ludzie je wykorzystują: dam ci na podpaski, ale ty też musisz mi coś dać.

Używają zwykłych chusteczek, bo są tańsze, starych szmat. Niektóre po prostu siedzą w domu: dzień, dwa albo trzy. W jednym miejscu. Siedzą na czymś, na co kapie krew, tak żeby nic nie pobrudzić.

Wyobraź sobie: nie jesteś w stanie pójść do szkoły, jesteś dzieckiem, ale nie możesz się bawić, a na domiar złego, jak chcesz to zmienić, zostajesz wykorzystana.

Masz na myśli molestowanie?

– Tak. Dziewczynki czują się postawione pod ścianą: muszą zaoferować seks, by móc zapewnić sobie zapas podpasek. Czasem są po prostu gwałcone. Właśnie w sądzie jest sprawa mojej uczennicy. Miała 13 lat, mieszkała z ojczymem, który uważał, że ma prawo ją wykorzystywać, skoro zapewnia jej wyżywienie i artykuły menstruacyjne.

Dziewczynki stoją przed wyborem: podpaska czy jedzenie? Ile kosztują podpaski?

– Większość naszych rodziców zarabia od 2,5 do 3 dolarów. I to jest bardzo dobry dzień. Z tego muszą wyżywić ośmioosobową rodzinę. Trudno odłożyć 80 centów na podpaski. A jeśli masz w domu trzy, cztery dziewczynki? Czasem nie ma wyjścia, musisz używać szmat albo chusteczek – paczka kosztuje 20 centów, nie 80.

Problem polega na tym, że firmy produkujące podpaski wciąż zarabiają ogromne pieniądze na ludziach, którzy żyją w dzielnicach biedy – bo właśnie tam jest ich dużo. Chociaż rząd obniżył podatek na wszystkie produkty, w przypadku menstruacyjnych ceny nie spadły. Może to szalone, ale uważam, że podpaski powinny kosztować 10-20 centów. Wtedy będą dostępne dla każdej dziewczynki i poziom biedy zacznie spadać.

Albo jeszcze lepiej – nic nie kosztować, jak w Szkocji, która w lutym jako pierwsza na świecie postanowiła zapewnić wszystkim kobietom dostęp do bezpłatnych środków higienicznych. Zresztą już wcześniej były darmowe w szkockich szkołach i na uniwersytetach.

– Zdecydowanie! Podpaska w Kenii jest przecież droższa niż książka. To absurd!

Ubóstwo menstruacyjne wbrew temu, co myśli wielu ludzi, jest powszechne również w krajach Zachodu. W USA jedna na pięć dziewczyn jednego dnia w miesiącu nie idzie do szkoły z powodu biedy, w Wielkiej Brytanii – co dziesiąta. A jeśli za każdym razem dziewczynka traci jeden dzień, przez całą swoją edukację nie ma jej w szkole 145 dni.

– A do tego w naszych szkołach dokuczanie i dręczenie z powodu menstruacji są powszechne. W zeszłym roku cztery dziewczynki zabiły się, bo nie miały na podpaski, krwawiły na ubranie, dzieci i nauczyciele je wyśmiewali. A przecież to tylko przypadki, o których wiemy, które przebiły się do mediów. Każdego dnia dzieci doświadczają traum i popadają w depresję. Wchodzą w dojrzewanie, a nie mają dostępu ani do informacji, ani do produktów. Rodzice są zajęci albo unikają tematu. Więc szukają szmat, starych ubrań, koców. Jeśli nie mogą nic znaleźć, używają kawałków mopa. Infekcja, grzybica, swędzenie. Zanim dziewczynki się zorientują, ich poczucie własnej wartości zupełnie znika. Dziecko staje się skorupką istoty ludzkiej.

To ekstremalna bieda – nie móc znaleźć chociażby jednego czystego kawałka materiału.

W Kiberze, największym slumsie w Afryce, jest ogromny problem z wodą. Większość ludzi musi ją zdobywać po cenach wyższych niż nowojorczycy.

– Nawet jeśli kawałek materiału, którego używasz, jest wyprany, nie jest całkowicie czysty, bo woda była pełna bakterii. Znowu infekcja i tak w kółko. Zaczęliśmy projekt wprowadzania podpasek wielokrotnego użytku, bo to natychmiastowe i długofalowe rozwiązanie, ale przez brak czystej wody i środków higienicznych mijał się z celem. To właśnie jest bieda menstruacyjna. Jej konsekwencje z czasem rosną: nie bawisz się, nie idziesz do szkoły, jesteś karana, bo nie przyszłaś, nie zdajesz egzaminów, bo mniej chodziłaś, tracisz szanse, które miałaś otrzymać w publicznych szkołach i liceach, bo masz słabe stopnie. I kim się stajesz? Koło biedy kręci się w kółko.

Podpaska daje siłę nie tylko do tego, by wyjść do ludzi – ona staje się też zapalnikiem szerszej zmiany w całej społeczności.

Aż tak?

– A słyszałaś kiedyś o latających toaletach z Kibery?

Nie.

– Toalety to jedno z kluczowych wyzwań, które bardzo dotyka młode dziewczyny. Do latryny, czyli dziury, z której nieczystości wpadają do rzeki, trzeba iść bardzo daleko. Albo do lasu, równie daleko. Więc pojawiła się latająca toaleta: robisz kupę do jakiegoś papieru i wyrzucasz nocą byle gdzie. Czasem ląduje na ludziach, czasem w ich domach. Nikt się tym nie przejmuje. Dziewczyny poruszyły temat otwarcie na jednym ze spotkań, a potem zdecydowały, że zbudują toaletę w swojej okolicy.

Musisz wiedzieć, że w Afryce kobiety nie są właścicielkami ziemi, nie mogą niczego odziedziczyć. A one idą do lokalnego przywódcy i mówią: chcemy to i to miejsce na toaletę. Pierwszego dnia facet ich przepędził, kolejnego też. Wróciły do mnie rozemocjonowane. Pokazałem się tam, bo mnie w okolicy szanują, i w niecałą godzinę dostały kawałek ziemi. Wcześniej nigdy nie stanęłyby naprzeciw mężczyzny, by walczyć o przestrzeń dla siebie. A wszystko zaczęło się od podpasek, które je uwolniły.

Co jeszcze teraz robią?

– Dwie założyły mały biznes mydelniczy, inne sprzedają ubrania i buty, kilka założyło małe kioski. Jak raz zrozumieją swoją godność, to, kim są, stają się przedsiębiorcze, nie czekają, aż ktoś coś za nie zrobi. Do programu zaprosiły chłopców – mamy teraz w Kiberze 38 championów menstruacyjnych. Chodzą w koszulkach „Periods are cool”. A zaczęło się od tego, że chcieli ćwiczyć gimnastykę i akrobatykę w naszej przestrzeni, zaczęli przychodzić na spotkania, z czasem udzielać się w rozdzielaniu żywności.

To jedna z prac na rzecz społeczności, którą dziewczynki mogą wykonać w zamian za podpaski?

– Przed pandemią dużo pracowały w szkole – starsze pomagały młodszym uczniom podstawówki w sprzątaniu klas, pójściu do toalety, przynosiły im posiłki – w porze wydawania lunchu w szkole zwykle robi się chaos, przepychanki, małym dzieciom trudniej się przebić. Czasami kanalizacja się zatykała, więc ją przepychały. Inne wpadły na pomysł, by wysprzątać zaśmieconą drogę, to był ich projekt miesiąca.

Z powodu wirusa musieliśmy zawiesić lekcje baletu, ale wciąż robimy spotkania grupy Smile Bank. Pojawiła się potrzeba wykarmienia naszej wspólnoty – większość rodziców utraciła źródła dochodu, więc zbieramy pieniądze na jedzenie. Dziewczyny przygotowują paczki i je roznoszą. Dowiedziały się, gdzie mieszkają ludzie niepełnosprawni, starsi, których rząd zupełnie zignorował. Co miesiąc przynoszą im jedzenie.

Brak podpasek stał się motorem tak wielu zmian, ale istotne jest to, że przeprowadziły je dzieci. To kluczowe, kto jest właścicielem projektu. Jeśli są nim dzieci, czują, że to od nich zależy zmiana, i ona następuje.

Prowadzicie też warsztaty o zdrowiu seksualnym oraz wysyłacie SMS-y. Co w nich piszecie?

– Wszystkie dziewczyny, które dostają podpaski, dają nam numery rodziców. SMS-y piszemy w sheng, wyjątkowym języku młodzieżowym, którego rodzice nie rozumieją, to naprawdę super. Sheng jest jak kameleon, zmienia się z każdym pokoleniem, dlatego korzystamy z pomocy dzieciaków, by odpowiednio go napisać. Np. „Sasa” to cześć, a my piszemy „XaaXaa”, rodzice się nie orientują. Pytają, co to znaczy, i zaczyna się rozmowa o tym, co do nich piszemy. Taki prosty trik.

Wysyłamy dwa SMS-y tygodniowo, bardzo podstawowe, np. skąd masz wiedzieć, że woda jest wystarczająco czysta, by umyć w niej swoje części intymne, jakich mydeł używać. Czasem wysyłamy hasła: „Menstruacja nie znaczy, że jesteś słaba, tylko że dorastasz”. Albo: „Krew menstruacyjna nie jest brudna. To znak, że wszystkie twoje organy działają w porządku”.

Już długo rozmawiamy, a ja wciąż nie umiem sobie do końca wyobrazić tej sytuacji. Już zespół napięcia przedmiesiączkowego i sam okres powodują, że czujemy się ze sobą beznadziejnie: grube, brzydkie, smutne. A do tego nie mam podpaski.

– I jeszcze jesteś w bardzo rywalizującym otoczeniu, chłopcy są skupieni na szkole, pracy, a ty nie, bo twój umysł jest nieobecny. Do tego presja środowiska, w którym żyjesz: kiedy dziewczynka osiąga dojrzałość, przestaje być bezpieczna. Mamy bardzo duży wskaźnik nastoletnich ciąż, wiele jest efektem wykorzystania. Domy w Kiberze mają dziesięć na dziesięć metrów, mieszka w nich osiem, czasem więcej osób, ściśniętych. Musisz go dzielić z rodzeństwem, z braćmi. Kiedy masz okres, czasem potrzebujesz chwili dla siebie. Większość tych dziewczynek nie ma miejsca, gdzie mogłaby sobie usiąść i po prostu pobyć, poużalać się nad sobą. Nic nie robić. Słyszą: nie jesteś w stanie pracować, jesteś leniwa. W ich głowach te słowa się piętrzą, czują, że muszą wyjść. A na zewnątrz mogą spotkać mężczyznę, który powie: zawsze możesz do mnie wpaść się pochillować. O niczym innym nie marzą, więc łapią się obietnicy...

Udało nam się tu stworzyć pokój do chill outu, z telewizorem, kanapą. Jeśli przytłaczają cię problemy w domu, napięcia, masz gdzie przyjść. W ciągu dnia rodzice mogą podrzucić nam małe dzieci i iść do pracy, dziewczyny ich doglądają. A popołudniami one same mogą przyjść pooglądać telewizję, zrobić sobie gorącą czekoladę i robić nic. Taki moment dla siebie czyni cuda – na własne oczy widziałem jak moja żona piętrzy w domu problemy, bo ma okres, a kiedy znajdzie ciche miejsce dla siebie, uspokaja się, otwiera.

Ten pokój to był pomysł dziewczyn, zasugerowały go przy ostatnim remoncie sali tanecznej. Ciągle podkreślam ich udział, bo organizacje pomocowe najczęściej nie pozwalają ludziom, dla których pracują, uczestniczyć w projektowaniu ich akcji, nie angażują ich. Dlatego zdarza się, że te akcje potem nie działają.

W Kiberze jest mnóstwo NGO-sów. Wiele z nich zajmuje się ubóstwem menstruacyjnym.

– Kibera ma więcej organizacji pozarządowych na kilometr kwadratowy niż jakakolwiek inna część kraju – bo tu jest najwięcej biedy. Wiele pracuje tu od 10, 15 lat, a sytuacja się nie zmienia. Ogromne organizacje, ogromne budżety i nic. Mój wniosek jest taki, że ich podejście zawsze było błędne, bo nieoddolne. Powinni sięgnąć po rozwiązanie na dłuższą metę, a jest nim lokalna produkcja i dystrybucja środków higienicznych. I już, problem rozwiązany.

Wkurza mnie sposób, w jaki przeprowadzane są niektóre akcje: rozdawanie podpasek i robienie zdjęć. Brak konsekwencji – jakaś akcja trwa cztery miesiące, potem koniec. Brak polityki otwartych drzwi – w większości organizacji możesz przyjść wtedy, kiedy cię zaproszą, a nie kiedy masz problem. To nie ludzie są właścicielami projektu tylko ci, którzy go, przepraszam, implementują.

W Kiberze kradzieże są na porządku dziennym. My nie mamy strażnika i nikt nas nie okradł, bo ludzie czują, że to miejsce należy do nich. Gdy robiliśmy remont, pracowali przy nim rodzice. Jedzenie do paczek też dostarczają rodzice, którzy w pandemii stracili biznesy. Oni zarabiają, my ich wspieramy, kobiety uczą się, jak wystawić fakturę, a do tego czują się dumne: zrobiłam to dla mojej społeczności.

No i w wielu NGO-sach wszystko krąży wokół jednej osoby. A co, jeśli ten ktoś umrze?

Prowadzisz lekcje baletu w 13 szkołach. Tańca świadomie używasz jako narzędzia, podobnie jak podpasek. Na początku powiedziałeś, że nie chodzi o perfekcję. Większość nauczycieli baletu by się oburzyła.

– Och, nienawidzę takiego podejścia! Balet klasyczny powinien być darmowy albo bardzo tani – każde dziecko chce kiedyś być księżniczką. Jednak tylko dziewczynki z określoną budową ciała nimi zostają – to one dostają najważniejsze role, to je chce oglądać publiczność. Ja chcę, żeby główną rolę grała dziewczynka z bardzo dużą pupą. Chcę, żeby dziewczyna plus plus size tańczyła na przedzie, a wszystkie szczupłe – za nią. Jeśli umiem tańczyć tak jak ta szczupła, to musimy mieć takie same szanse.

Na lekcje baletu zapraszamy również niepełnosprawne dzieci i tańczą na tej samej scenie. Nie obchodzi mnie rezultat, obchodzi mnie proces. Przecież tu w ogóle nie chodzi o przedstawienie, które ludzie oglądają przez 20 minut. Dzieci inwestują w naukę cały rok. Jak mam powiedzieć jakiejś dziewczynce, że nie będzie tańczyć, bo jej ciało jest inne?

Balet klasyczny jest bardzo surowy: musisz podnieść nogę o tak wysoko. A co, jak nie mogę? Umrę? Zaszczepiam u dzieci takie podejście. I widzę, że gdy dorastają, potrafią sprostać tylu wyzwaniom.

Uczyłem dziewczynkę, która od malutkiej pragnęła być neurolożką. Oczywiście szkoła nie pomogła jej zdobyć najlepszych stopni. Na lekcjach baletu mówiła: „Powiedz, jak tańczą panie doktor?”. Tańczenie baletu, tańca dla bogatych, w slumsach dało jej pewność, że przecież może zostać lekarką. Bardzo ciężko pracowała w liceum. Właśnie dostała się na studia medyczne w Nairobi.

Opowiem ci jeszcze o Abdulu, chcesz?

Pewnie.

– Jest uczniem madrasy, a islam nie pozwala mu tańczyć. Jeden z naszych projektów tanecznych został zamknięty w muzułmańskiej społeczności, mimo że tłumaczyłem, o co w nim chodzi: samoświadomość, znalezienie siebie. Uznano go za nieodpowiedni, bo tańce budzą inne skojarzenia: nagość, kluby go-go, striptizerki, alkohol, imprezy, narkotyki. Abdul musiał przekonać swojego nauczyciela do lekcji baletu. Tamten przyszedł do mnie, by zrozumieć, na czym ten taniec polega, dlaczego w ogóle uczę tańca i jak pracuję. I kiedy zrozumiał, że chodzi o zmianę mentalności, stał się jednym z naszych gorących popleczników. Dzięki niemu i Abdulowi mamy teraz bardzo dużo muzułmańskich dzieci na zajęciach.

Kiedy patrzę na te dzieci, zastanawiam się, jakie będą, gdy dorosną. Bo nadchodzi całe nowe pokolenie, które jest wolne. Całkowicie wolne, ma otwarty umysł, jest skupione. Pokolenie, któremu może nie pójdzie doskonale kariera akademicka w szkole, ale potrafi zapoczątkować zmianę. Zobacz, jaki ta mała podpaska może mieć wpływ na życie dziecka. Są pewniejsze siebie, wypowiadają się publicznie, zadają trudne pytania, kwestionują zdanie nauczycieli, podejmują inicjatywę. Nie dają sobie powiedzieć: nie jesteś wystarczająco dobry, dobra. Z czasem będą się domagać, by traktować ich na równi z bardziej uprzywilejowanymi.

____

Smile Bank Project

Od 2019 roku Kulczyk Foundation i Project Elimu realizują autorski projekt Smile Bank Project, który ma na celu przeciwdziałanie ubóstwu menstruacyjnemu oraz edukację w dziedzinie zdrowia reprodukcyjnego w slumsach Nairobi. Więcej o projekcie oraz możliwości przekazania darowizny na Smile Bank tutaj.

 

Mikiem Wamayą rozmawia Maria Hawranek 

Wywiad ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” z 17 października 2020 r.

 

 

 

Mike Wamaya – Kenijczyk, nauczyciel baletu, znalazł się w dziesiątce nominowanych do prestiżowej Global Teacher Prize 2017. Uczy baletu w slumsach Mathare i Kibera w ramach swojej organizacji Project Elimu (w suahili „edukacja”), prowadzi Smile Bank. Wychował się w jednej z dzielnic biedy w Nairobi.

Na zdjęciu: Emaculate Akinyi, Bessy Atieno i Latifa Ayuma rozdają podpaski w ramach projektu Smile Bank współfinansowanego przez Kulczyk Foundation w Kiberze, dzielnicy biedy położonej w pobliżu Nairobi, fot. archiwum Project Elimu.