Położna to przewodniczka w zdrowiu kobiet?
Magdalena Krauze, położna: Studia nas do tego przygotowują i w idealnym systemie tak powinno to funkcjonować. Możemy być w przychodniach łączniczkami pomiędzy kobietami a innymi profesjonalistami albo przewodniczkami, które zapewniają pacjentkom wsparcie informacyjne i je prowadzą. Każda kobieta w Polsce, zapisując się do przychodni podstawowej opieki zdrowotnej, wybiera też położną środowiskowo-rodzinną. Deklarację o wyborze położnej można bezpłatnie zmienić dwa razy w roku. Możemy wybrać położną, która pracuje w przychodni najbliżej naszego domu, ale nie musimy. Jesteśmy oficjalnie pod opieką położnej środowisko-rodzinnej przez całe życie, chociaż wiele osób o tym zapomina. Wciąż pokutuje przekonanie, że zajmujemy się tylko kobietami w okresie okołoporodowym. Jest ono błędne.
Położna, zwłaszcza środowiskowo-rodzinna w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, zajmuje się kobietami na różnych etapach życia – także przed zajściem w ciążę i w okresie okołomenopauzalnym oraz później.
To jest oficjalnie wpisane w nasz zawód i odpowiada naszemu wykształceniu. Faktycznie, okres okołoporodowy jest najbardziej uregulowany prawnie – kobiety dostają konkretne informacje, ile spotkań z położną i w jakim momencie ciąży bądź połogu przysługuje im w ramach NFZ. Inne obszary naszej działalności są mniej uregulowane, dlatego jest duże zróżnicowanie w zależności od rejonu i przychodni. Obawiam się, że mogą być spore dysproporcje w dostępie do położnych między dużymi miastami a małymi ośrodkami, zwłaszcza wiejskimi. Są tam niekiedy ośrodki zdrowia, gdzie nie ma położnych ani ginekologów, więc kobietom trudno nawet skorzystać z cytologii. Potrzeba będzie jednak kształtowała rynek – jeśli kobiety zaczną się chętniej zgłaszać do położnych i pytać o nas w przychodniach, dostępność się zwiększy.
Czym jeszcze zajmują się położne środowiskowo-rodzinne?
Można się do nich raz na trzy lata bezpłatnie umówić na cytologię w ramach badań profilaktycznych lub co roku jeśli kobieta posiada czynniki ryzyka raka szyjki macicy. Położna może sama pobrać wymaz, bez wizyty lekarskiej. Oprócz tego, położne środowiskowe zajmują się kobietami po operacjach ginekologicznych i ginekologiczno-onkologicznych – podają zastrzyki przeciwzakrzepowe, zmieniają opatrunki, pielęgnują rany. Do opieki pooperacyjnej położnej wymagane jest skierowanie od lekarza. Na cytologię albo poradę nie jest ono potrzebne.
Na czym polega porada położnej?
Co najważniejsze – może z niej skorzystać każda kobieta. Nie ma ograniczeń wiekowych. Kluczowym elementem takiej porady jest wsparcie informacyjne. Wiele moich koleżanek, które pracują jako położne środowiskowe, stara się edukować pacjentki podczas pobierania cytologii. Tak rozwiązują systemowy problem, jakim jest niska wycena porady położnej – na kilka złotych.
O czym konkretnie położne edukują pacjentki?
Głównie o profilaktyce. To od położnej często kobiety dowiadują się o programach profilaktycznych, w ramach których w danym wieku przysługują im różne badania, np. mammografia albo cytologia.
A co z edukacją o funkcjonowaniu kobiecego ciała?
O tym też informujemy kobiety, którym często takiej wiedzy brakuje, zwłaszcza w kontekście transformacji menopauzalnej. To trwający wiele lat proces, w którym nasze ciało się zmienia. Kobiety niejednokrotnie doświadczają wtedy uciążliwych dolegliwości, które pogarszają ich jakość życia i samopoczucie. Brakuje im jednak wiarygodnych źródeł wiedzy. Często rozmawiam z kobietami po transformacji menopauzalnej, dopiero teraz odkrywającymi, że wiele objawów, których nie potrafiły do niczego przyporządkować, wynikało właśnie ze spadku poziomu estrogenów. Nieraz chodziły do internisty, kardiologa, a nawet psychiatry i nie znajdowały pomocy. Nie wiedziały, co się z nimi dzieje, a to generuje lęk. Na tym etapie życia szczególnie ważna jest profilaktyka wielochorobowości i chorób, na które częściej zapadają kobiety w okresie pomenopauzalnym. To właśnie porada położnej daje przestrzeń, żeby o tym porozmawiać. My mamy wiedzę i bardzo chętnie byśmy ją przekazywały pacjentkom, ale niewiele z nich do nas przychodzi.
Lekarze nie przekazują kobietom wiedzy o menopauzie?
Transformacja menopauzalna i związane z nią objawy kwalifikują się pod wiele specjalizacji lekarskich.
W rezultacie, kobiety często są z tym problemem pozostawione same sobie. Same muszą poskładać wszystko w całość.
Kardiolog, na przykład, zajmie się raczej tylko problemami stricte kardiologicznymi, ginekolog – ginekologicznymi. Dlatego w ochronie zdrowia powinny funkcjonować dobrze zgrane zespoły, w których kobieta w okresie okołomenopauzalnym jest zaopiekowana. Niestety, nadal są przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej, w których nie ma położnej. Są też takie, gdzie położna jest, ale zamiast realnie zajmować się kobietami, musi zajmować się bardziej dokumentacją.
Załóżmy, że kobieta w okresie okołomenopauzalnym ma szereg dolegliwości i na własną rękę, z kiepskim skutkiem, krąży od lekarza do lekarza. Położna pomoże jej ustalić plan działania?
Tak. Kiedy edukujemy pacjentki, nawiązujemy rozmowy i często uzyskujemy wiele informacji, które umykają lekarzom mierzącym się na wizytach ze sporymi ograniczeniami czasowymi. Jeśli pacjentka powie nam, jak wyglądają jej cykle, jakie ma objawy, jak sypia, jakie zmiany w swoim wyglądzie obserwuje, łatwiej jest nam spojrzeć na nią holistycznie. Możemy też wstępnie zinterpretować wyniki badań. Nie zawsze powiemy, że to na pewno menopauza. Czasami przeciwnie – doradzimy pacjentce wizytę u internisty, jeśli jej problemy wydają się mieć inne podłoże. Edukujemy o tym, jak ważna jest aktywność fizyczna i odpowiednia dieta, ale po szczegółowy jadłospis odsyłamy już do dietetyka.
U położnej jest też przestrzeń na wsparcie emocjonalne?
Ono zwykle idzie za wsparciem informacyjnym. Boimy się często tego, czego nie znamy, a transformacja menopauzalna to wejście w nieznane. Każda kobieta przechodzi ją trochę inaczej, bo nakłada się wiele czynników – zarówno genetyka, jak i styl życia mają znaczenie. O tym wszystkim mówimy pacjentkom. Świetnie jest też, jeśli położne chcą i mają przestrzeń w swoich przychodniach, aby tworzyć dla kobiet wsparcie grupowe. Wiele pacjentek po prostu potrzebuje porozmawiać o transformacji menopauzalnej i odnosi korzyści z tak prostej rzeczy jak to, że ktoś powie „ja też tak mam".
Mam wrażenie, że położne mogą być bardziej wspierające w okresie okołomenopauzalnym niż lekarze.
W naszym społeczeństwie ciągle funkcjonuje hierarchia w ochronie zdrowia, przez co większość pacjentów idzie do lekarza zestresowana. Wizyta u ginekologa stresuje jeszcze bardziej, bo trzeba się rozebrać i poddać badaniu. U położnej jest przestrzeń na bardziej swobodną rozmowę.
Myślę, że pomaga też demografia naszego zawodu. W większości studia położnicze kończą kobiety, a średnia wieku w naszym zawodzie, podobnie jak wśród pielęgniarka, oscyluje około 50 lat.
Wiele z nas ma już za sobą transformację menopauzalną albo ją właśnie przechodzi. Mamy doświadczenie zawodowe i życiowe oraz intuicję, dzięki czemu nawiązujemy z pacjentkami nić porozumienia.
Z tego, co relacjonują mi pacjentki po transformacji menopauzalnej, wielu lekarzom brakuje wiedzy na jej temat. Mówi się czasami o zaniedbaniu tego tematu w badaniach naukowych i w edukacji adeptów medycyny. Ale na położnictwie temat menopauzy był i jest obecny?
Tak, temat menopauzy jest częścią kształcenia położnych w Polsce na poziomie licencjackim. Jako wykładowczyni akademicka dostrzegam jednak wśród studentów i studentek mniejsze zainteresowanie tym obszarem. Na początku raczej interesuje ich ciąża. Większość z nich to osoby młode, którym daleko jeszcze do kwestii menopauzy. Do niej trzeba też zawodowo dojrzeć.
Może to też dlatego, że młode osoby, które przychodzą na studia z położnictwa, wcześniej mogły w ogóle nie mieć styczności z tematem menopauzy?
Oczywiście. Edukacja na poziomie szkolnym kuleje nawet w zakresie pierwszej miesiączki, a co dopiero ostatniej. Powinno się pokazywać młodzieży cykl życia kobiety. Potrzeba nie tylko edukacji seksualnej, ale też edukacji zdrowotnej, dzięki której już dzieci dowiedzą się, jak zmienia się nasze ciało i wykształcą dobre postawy. Studentki położnictwa często jeszcze zanim zdobędą dyplom, już stają się edukatorkami wśród swoich znajomych i rodziny na temat kobiecego zdrowia, m.in. cyklu miesiączkowego. Społeczeństwo ma naprawdę duże deficyty wiedzy o fizjologii. My – położne – tę wiedzę mamy.
Jak kobiety w okresie okołomenopauzalnym, które są coraz bardziej świadome, ruszą szturmem do położnych, system to udźwignie?
Jeśli w przychodni POZ jest położna, to ma pod opieką określony rejon, który musi obejmować co najmniej 6000 kobiet. Ta liczba brzmi przerażająco i staramy się jako środowisko zawodowe, żeby ją zmniejszono. Położne środowisko-rodzinne mają zwykle swoje godziny przyjmowania, ale pracują też w terenie, chodząc na wizyty domowe. Pracy jest dużo, ale jesteśmy gotowe do działa. Trzeba to tylko dobrze zorganizować, a przede wszystkim mówić o nas pacjentkom. Mamy starzejące się społeczeństwo, a dzietność drastycznie się zmniejsza. Skoro kobiety coraz rzadziej rodzą i nie planują macierzyństwa, robi nam się automatycznie większa przestrzeń na zajmowanie się pacjentkami w okresie okołomenopauzalnym.
*MAGDALENA KRAUZE – mgr położnictwa, specjalistka w dziedzinie pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczego, mentorka zawodu i wykładowczyni akademicka. Od 2007 roku pracuje w Zakładzie Dydaktyki Ginekologiczno-Położniczej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Ma za sobą lata pracy z kobietami zarówno w prywatnej praktyce, jak i na bloku porodowym. Obecnie pracuje w Centrum Medycznym Żelazna w Warszawie.