Lekcje z podpaskami. "Gdy się uczeń chichra, to znaczy, że się interesuje tematem"

Czułość i Wolność

Agnieszka Urazińska: Porozmawiajmy o menstruacji.

Justyna Kamisińska: Rzadko się tak zaczyna rozmowy, prawda? Jestem nauczycielką w niewielkim mieście. To podstawówka z oddziałami integracyjnymi. Kiedyś, gdy były gimnazja, problem dojrzewania mniej nas dotyczył. Uczniowie kończyli edukację po szóstej klasie. Teraz w najstarszych klasach mamy już czternasto- i piętnastoletnich młodych ludzi. Tematy związane z dojrzewaniem są bardzo aktualne. Sądzę, że nasza szkoła jest otwarta i zawsze staramy się wychodzić naprzeciw uczniom. Muszę jednak przyznać, że akurat tematyka związana z menstruacją nie była nam szczególnie bliska. Owszem, o dojrzewaniu, z tego biologicznego punktu widzenia, uczniowie rozmawiali na lekcjach, mamy też zajęcia z przygotowania do życia w rodzinie.

Coś się zmieniło?

- Tematów związanych z menstruacją nigdy nie traktowaliśmy jak tabu. Staramy się odpowiadać na potrzeby uczniów, a wielu z nich dojrzewa. Ale nie przypominam sobie, żeby te tematy były poruszane poza lekcjami biologii. Teraz bierzemy udział w programie „Podpaski w szkole dla każdej dziewczyny". Jednym z jego elementów są dyspensery, czyli skrzyneczki ze środkami higieny menstruacyjnej, czyli po prostu z podpaskami, które pojawiły się w przestrzeni naszej szkoły. Drugi element to materiały, które dostaliśmy, a które służą do prowadzenia zajęć.

Pani je prowadzi?

- Tak i chętnie korzystam z materiałów, które dostałam, czyli ulotek i prezentacji. To zajęcia koedukacyjne dla uczniów siódmych i ósmych klas. Zapraszam ich do rozmowy o kobietach i kobiecym spojrzeniu na ważne kwestie. Oprócz prowadzenia rozmów o biologii, od której zaczynam spotkania z uczniami, poruszam także kwestie emocjonalne związane z menstruacją. Mówimy o menstruacji w ujęciu historycznym, o tym, jak kiedyś radziły sobie nasze prababki, które nie miały podpasek czy tamponów. Rozmawiamy o kulturowych aspektach menstruacji, o tym, jak kobiety w czasie okresu i samą miesiączkę traktuje się i postrzega w innych krajach. Rozmawiamy o hormonach, o tym, jaki mają wpływ na samopoczucie kobiet. Robimy eksperymenty i sprawdzamy na przykład, jak podpaski wchłaniają wodę.

No, nie wierzę, że nikt nie zachichotał.

- Pozwoliłam dzieciom trochę się powygłupiać. Niejeden próbował przykleić podpaskę do ławki, sprawdził, jakie to fajne, że klej nie zostawia śladów. To były odkrycia chłopców. No i były chichoty. Bardzo dobrze. Gdy się uczeń chichra, to znaczy, że się interesuje tematem, wyzwala on jego emocje. Najgorzej, jeśli nie ma reakcji i nie ma zainteresowania. Natomiast nie było żadnych nieadekwatnych reakcji. Widzę, że uczniom bardzo się podoba, że zostali potraktowani jak dorośli. Dorosłym nie trzeba mówić: „tylko niech mi żaden nie rzuca podpaskami po korytarzu". Znów się przekonałam, że uczniowie mają same zalety i prawie żadnych wad. Kolejny raz udowodnili, że są otwarci, mądrzy, dojrzali.

Dla dziewcząt to temat bliski, bo same miesiączkują. A dla chłopców?

- Widziałam, że byli bardzo ciekawi, wspaniale się z nimi poruszało tematy związane na przykład z traktowaniem menstruacji i menstruujących kobiet w innych krajach, z ubóstwem menstruacyjnym. Oni nie byli nastawieni negatywnie, nie próbowali zawstydzać koleżanek. Byli zwyczajnie ciekawi. Jeden chłopiec ujął mnie pytaniem: „Co mam zrobić, żeby dziewczyna czuła się przy mnie dobrze?". To było pytanie zadane w kontekście menstruacji i wyrażało empatię tego młodego człowieka. Myślę, że gdy kiedyś ci chłopcy będą mieli dziewczyny, żony, córki, to dzięki takim zajęciom i takim rozmowom łatwiej im będzie zrozumieć bliskie kobiety. Jestem pewna, że większość tych dzieci ma otwartych rodziców, ale być może nikt wcześniej nie rozmawiał z nimi na takie tematy, bo na przykład nie było okazji. Poza tym przecież zawsze łatwiej porozmawiać z kimś obcym, wtedy można się poczuć swobodniej.

Jak zareagowali rodzice, gdy dowiedzieli się o programie?

- Nie mam żadnych sygnałów negatywnych. No i mam podstawy sądzić, że właśnie teraz szkoła spełnia oczekiwania rodziców. Bo dużo wcześniej docierały do nas sygnały od rodziców, że przydałyby się w szkole materiały menstruacyjne, że to by była dla dziewcząt wygoda. A teraz ten dostęp jest ograniczony. A na dodatek są zajęcia i pewne kwestie związane z biologią, dojrzewaniem i jego społecznymi aspektami możemy wyjaśnić w kontrolowanych warunkach. Wiedza jest czymś dobrym – dla rodzica, dla dziecka i dla nas, nauczycieli. Na własnym przykładzie przekonałam się, jak dobra edukacja może pomagać.

Miała pani w szkole rozmowy o menstruacji?

- Proszę sobie wyobrazić, że tak. Za mną także w domu rozmawiano o zmianach, jakie zachodzą w ciele dorastającego człowieka, o menstruacji. Ale przyczynkiem było to, czego dowiedziałam się w szkole. A moja szkoła, choć niewielka i w małym mieście, miała dość dobrze rozwinięty program związany z przygotowaniem do życia w rodzinie. Rozmawialiśmy też o menstruacji, nauczycielka tłumaczyła też, jak się zakłada podpaskę. Jako uczennica byłam naprawdę dobrze przygotowana do okresu dojrzewania. A to było przecież ponad dwadzieścia lat temu. Bardzo ten aspekt swojej edukacji doceniam, tym bardziej że wiem, że ani wtedy, ani teraz nie jest to w polskich szkołach norma. Cieszę się, że w tej, w której uczę, też otwieramy się na potrzeby dorastających dzieci. Przyznaję, że ten program otworzył także nas, dorosłych. Niby nigdy nie wstydziliśmy się o tym mówić, ale było pewne skrępowanie, którego już nie ma.

Korzystacie z dyspenserów z podpaskami?

- Oczywiście, bo przecież nam też zdarzają się sytuacje, gdy nie mamy przy sobie podpaski, a potrzebujemy. Pamiętam te pytania do koleżanek: „masz może podpaskę?". To było kłopotliwe dla nas, dorosłych, a przecież zazwyczaj dorośli mają przy sobie pieniądze i kartę, mogą szybko pójść do apteki, działać. Uczennice mają jeszcze trudniej. Miały. Te z naszej szkoły już nie muszą się martwić. I wie pani, jestem pod wrażeniem naszych dziewcząt.

Dlaczego?

- Spodziewałam się, że mogą na przykład brać podpaski na zapas. A okazało się, że robią to z wyczuciem, zgodnie z przeznaczeniem. Traktują te materiały jak szkolne zasoby. Nie krępują się podchodzić do skrzyneczek, bo one są umieszczone w toaletach damskich, a to bezpieczna, intymna przestrzeń, gdzie czują się swobodnie.

Nie było wygłupów? Jakoś łatwo mi sobie wyobrazić, że ktoś dla żartu przykleja podpaskę na plecach koledze albo koleżance.

- Przyznaję, że i ja spodziewałam się takich zachowań. No i zostałam zaskoczona, bo takich sytuacji nie było. Nie było też zdziwienia, lecz raczej zadowolenie, że dowiedzą się czegoś innego, że mamy jakiś ciekawy temat.

Jak ocenia pani wiedzę dzieci na tematy związane z menstruacją?

- Sporo wiedzą, szczególnie o kwestiach związanych z biologią. Widać, że działają i lekcje biologii, i rodziny, które – w większości – są otwarte i komunikatywne. Ale temat na pewno nie jest wyczerpany. Uczniowie wciąż wiele się mogą dowiedzieć, a przede wszystkim – chcą. Pytań jest sporo, od tych biologicznych, szczególnie związanych z cyklem miesięcznym, który nie dla wszystkich jest zrozumiały, poprzez sprawy kulturowe, aż do nazewnictwa. Jeden z chłopców, co niemal nieprawdopodobne, nie znał terminu "menstruacja". Słyszał o okresie i miesiączce, ale z menstruacją się nie spotkał.

Czy uczennice mają problemy z dostępem do środków menstruacyjnych w domach?

- W naszym miasteczku ludziom całkiem dobrze się żyje i większość rodzin na pewno nie ma problemu z wydatkami na środki higieniczne. Ale na pewno zdarzają się domy, w których o podpaskę jest trudniej, czasem ze względów ekonomicznych, czasem przez wstyd, który blokuje dorastającą dziewczynkę. Dzięki temu programowi możemy przypominać, że to żaden wstyd, tylko fizjologia. Dotyczy zarówno menstruujących kobiet, jak i towarzyszących im w życiu mężczyzn. Bardzo dobrze, że już żadna dziewczynka ani kobieta w naszej szkole nie będzie musiała się martwić, że nie ma podpaski, pożyczać albo stosować papieru toaletowego zamiast. Mam nadzieję, że dyspensery pozostaną u nas na zawsze i że będą we wszystkich polskich szkołach.

Co było dla pani szczególnie ważne podczas prowadzenia zajęć?

- Najważniejsze było to, żeby dzieci czuły się na tyle dobrze, aby zaczęły zadawać pytania, dyskutować. I tak się stało. Oczywiście każdy ma inny poziom otwartości. Niektóre dziewczęta chętnie i otwarcie mówiły o swoim samopoczuciu w czasie okresu. Inne wolały posłuchać albo porozmawiać w węższym gronie. Nie chciałam nikogo wywoływać do odpowiedzi czy zmuszać do udziału w spotkaniu. Nikt z zajęć nie zrezygnował. A gdy zadzwonił dzwonek, oni rozmawiali dalej. Udało mi się zachęcić ich do mówienia o swojej cielesności, uważanej często za wstydliwą, o problemach, o emocjach. Wierzę, że ta chęć i otwartość w nich zostaną i że jako dorośli będą swobodnie i otwarcie rozmawiać z własnymi dziećmi.

 

Justyna Kamisińska uczy w szkole podstawowej w niewielkim mieście. Jej szkoła jest uczestnikiem programu „Podpaski w szkole dla każdej dziewczyny", który organizują Kulczyk Foundation i marka Rossmann. W ramach programu oprócz całorocznego zapasu podpasek uczennice otrzymały także dostęp do materiałów dotyczących zdrowia i higieny menstruacyjnej. Na ich podstawie mogą być prowadzone zajęcia z zakresu dojrzewania czy menstruacji.

Autorka: Agnieszka Urazińska

Ilustracja: Marta Frej

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 23 kwietnia 2022 r.