Połóg to gigantyczna zmiana w organizmie. Kobiety pytają o ciążę i poród, a o połogu cisza

Czułość i Wolność

Zgodzisz się ze mną, że połóg to jeden z bardziej zaniedbanych kobiecych tematów?

Zdecydowanie tak. Bardzo mało się o tym mówi zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w gabinecie ginekologicznym. Ja nigdy nie dostałam od pacjentki pytania o połóg, a pracuję już prawie 10 lat. Kobiety pytają o przebieg ciąży, o poród, a połóg gdzieś w tym wszystkim znika.

Potem trafiają do szpitala, pojawia się wyczekiwany mały człowiek i całą uwagę skupia na sobie. A połóg zaczyna się już od momentu narodzin dziecka i trwa sześć tygodni.

Co się wtedy dzieje w organizmie kobiety?

Cofają się wszelkie zmiany, jakie w nim zaszły w okresie ciąży. Ilość krążącej krwi zmniejsza się o 1-2 litry. Następuje gwałtowny spadek stężenia hormonów ciążowych, między innymi progesteronu, estrogenu, laktogenu łożyskowego.

Macica, która przy porodzie ważyła kilogram, zmniejsza się do 70-100 gramów, czyli musi stopniowo się obkurczyć. Najbardziej intensywny czas obkurczania to okres kilku dni po porodzie. Macica oczyszcza się też z resztek błon płodowych, pękniętych i obumarłych naczyń, pozostałości łożyska, stąd odchody połogowe. W pierwszym tygodniu są bardziej krwiste i dość obfite, ale nie mogą przypominać krwotoku.

Stopniowo goją się rany po nacięciu lub pęknięciu krocza, rana po cięciu cesarskim. Bóle w podbrzuszu są, niestety, czymś jak najbardziej normalnym. Zażywamy wtedy leki przeciwbólowe, na przykład paracetamol czy ibuprofen. Uczulam: nigdy nie bierzemy no-spy, ponieważ działa rozkurczowo.

W pierwszych dniach połogu, zwykle między trzecią a szóstą dobą, normalny jest też nawał, czyli duże nagromadzenie pokarmu w piersiach. Piersi stają się obrzmiałe, twarde, bardzo bolesne.

To było dla mnie jedno z trudniejszych doświadczeń po urodzeniu Marysi. Radzę wszystkim paniom mieć kontakt z doradczynią laktacyjną (CDL). Jest strona internetowa z nazwiskami wszystkich dziewczyn, które mają odpowiedni certyfikat.

Co tobie wtedy pomogło?

Jak najczęstsze przystawianie dziecka do piersi, żeby naturalnie je opróżniać. Dodatkowo odciągałam pokarm laktatorem. Nie w całości, tylko do odczucia ulgi. Przed karmieniem rozgrzewałam piersi, powodowało to rozszerzanie naczyń krwionośnych i ułatwiało odpływ pokarmu. Po karmieniu przykładałam do piersi chłodny okład. Dodatkowo smarowałam uszkodzone brodawki sutkowe preparatem wspomagającym gojenie.

Chłodny okład z liści kapusty, jak nasze babcie i mamy?

Jak najbardziej. Kapustę trzymamy w lodówce, liście dobrze jest pokroić, żeby wydzieliły sok. Jeżeli nawał się przedłuża, dochodzi gorączka, koniecznie trzeba się skontaktować z lekarzem, bo może zaczął się stan zapalny w piersiach i należy zastosować antybiotyk.

Karmienie piersią przyspiesza obkurczanie macicy, gojenie się ran?

Tak. W trakcie wypływu pokarmu wydziela się oksytocyna, która wspomaga obkurczanie się macicy i naczyń krwionośnych. Dlatego na samym początku podczas karmienia kobietę często boli podbrzusze i pojawia się więcej krwistych odchodów. To też jest fizjologia.

Na forach internetowych kobiety skarżą się na zlewne poty i częste oddawanie moczu.

Pocenie się ma związek ze zmianami hormonalnymi i pozbywaniem się z organizmu nagromadzonej w czasie ciąży wody. Mogą nawet pojawić się zimne i nocne poty. Jeżeli towarzyszy im silne zmęczenie, osłabienie, należy skonsultować się z lekarzem.

Nietrzymanie moczu wynika z obniżenia się mięśni dna miednicy. Zwykle już pod koniec ciąży są bardzo rozciągnięte i przez to osłabione. Nietrzymanie moczu częściej występuje po porodzie naturalnym.

Nasila się też w przypadku kolejnych ciąż lub urodzenia dziecka powyżej 4 kg. Jeżeli mamy nacięte krocze, mogło dojść do uszkodzenia mięśni dna miednicy. Nietrzymanie moczu powinno ustąpić po mniej więcej trzech miesiącach.

Wiele kobiet mówi, że gojenie się krocza po nacięciu to horror. W Polsce nadal nacięcie wykonuje się zbyt często, jakby rutynowo.

To zdecydowanie nadużywany zabieg. W Europie nacięcie krocza wykonywane jest u blisko 10 proc. rodzących, u nas u 60 proc., a wśród kobiet, które rodzą po raz pierwszy, aż u prawie 80 proc.

Nadal pokutuje mylne przekonanie, że nacięcie jest formą ochrony krocza i jest lepsze od naturalnego, niekontrolowanego pęknięcia, bo rana ma równe brzegi i łatwiej ją zszyć. Sama byłam tego uczona podczas specjalizacji, zaledwie sześć lat temu. Na szczęście coraz więcej lekarzy korzysta z zaleceń WHO, które mówią, że nacięcie krocza wykonujemy tylko w razie bezwzględnej konieczności. Nigdy nie powinien to być rutynowy zabieg.

Sama miałam nacinane krocze, bardzo tego nie chciałam, ale były wskazania medyczne. Później przez dwa tygodnie musiałam brać leki przeciwbólowe. A i tak każde podniesienie się z łóżka, każde wzięcie Marysi na ręce wiązało się z bólem.

Jak można sobie pomóc?

Bardzo ważne jest dbanie o higienę. Należy zakładać siatkowe majtki, bawełniane wkładki wymieniać jak najczęściej. Jak najczęściej też trzeba się podmywać wodą z szarym mydłem i dokładnie osuszać ręcznikiem.

Co to znaczy jak najczęściej?

Dwa, trzy razy dziennie i na pewno po każdym wypróżnieniu. Potem najlepiej rozłożyć na łóżku podkład i położyć się bez majtek.

Ważne jest jak najczęstsze wietrzenie krocza. Chodzi o stały dostęp powietrza do rany. W nocy warto spać na podkładzie, a podczas karmienia nie zakładać wkładki, tylko podłożyć ją sobie pod pupę.

Tak samo jak o nacięte krocze należy dbać o ranę po cesarskim cięciu. Ją też jak najczęściej wietrzymy, przemywamy wodą z szarym mydłem. Najlepiej nie naklejać na nią żadnych plastrów. Nie należy także chodzić w getrach, obcisłych spodniach, legginsach.

Mówiłyśmy już trochę o tym, ale uściślijmy – jakie objawy powinny nas zaniepokoić?

Jeżeli mamy silne dolegliwości bólowe brzucha, nie oddajemy stolca albo gazów, mamy silne krwawienie ze skrzepami, cuchnące upławy, obrzmiałe piersi z twardymi guzami, wydzielinę ropną z rany po cesarskim cięciu, wysoką gorączkę, wtedy pilnie trzeba jechać do lekarza.

Baby blues to norma?

Tak, pojawia się kilka dni po porodzie i może się utrzymywać do dwóch, trzech tygodni. Aż 80 proc. kobiet skarży się wtedy na obniżony nastrój, płaczliwość, rozdrażnienie, problemy ze snem, a nawet krótkotrwałe ataki paniki. Jest to spowodowane nagłymi zmianami hormonalnymi i nową sytuacją życiową. Kobieta oswaja się z dzieckiem, często dopiero teraz zdaje sobie sprawę ze swojej odpowiedzialności, z tego, że jej życie bezpowrotnie się zmieniło. A jeżeli miała lukrowane wyobrażenie o macierzyństwie, to zderzenie z rzeczywistością może być trudniejsze.

Nie pomagają w tym instagramowe konta wielu celebrytek, na których kobieta niemal natychmiast po porodzie jest w świetnej formie i niemal natychmiast wraca do pełnej aktywności.

To prawda. Widzimy dziewczyny kilka dni po porodzie w pełnym make-upie, uśmiechnięte, zadbane. Większość kobiet tak wtedy nie wygląda. Na szczęście są też konta bez lukru, jak na przykład Zosi Zborowskiej, która nie ukrywała, że ciężko zniosła połóg, pokazywała się z podkrążonymi oczami, bez makijażu.

Kilka dni po narodzinach Marysi napisałaś otwarcie na FB, jak się czujesz psychicznie, że „macierzyństwo nie składa się tylko z uśmiechów, małych stópek, pachnącej dupci i tryskającej szczęściem mamy”.

Przechodziłam wtedy naprawdę duży kryzys. Ciężko mi było karmić, bo piersi obrzęknięte, bo brodawki poranione, strasznie bolało każde przystawienie. Trudno było nawet znaleźć wygodną pozycję, bo tyłek bolał bez względu na to, jak siadałam. Trudno mi też było radość z dziecka oddzielić od bólu, wyizolować ją. Dochodził stres, czy dobrze coś robię czy może nie. Dużym dyskomfortem były dla mnie upławy i wkładki. Wcześniej podczas miesiączki zawsze używałam tamponów albo kubeczka.

No i labilność emocjonalna była trudna. Fale miłości mieszały się z uczuciem ogromnej niemocy. A mogą się zdarzać momenty, gdy dziecko będzie budzić w nas złość, a nawet niechęć. Trudne emocje są w połogu naturalne, tylko pytanie, jak sobie z nimi radzimy. Jeżeli umiemy je rozpoznać, oswoić, zastanowić się, dlaczego się pojawiają, nie jest źle.

Ale jeżeli zdarza nam się wyładowywać złość i bezsilność, krzycząc na dziecko, bijąc je albo pozostawiając bez opieki, trzeba koniecznie porozmawiać o tym z psychologiem lub psychiatrą.

Aż co piąta kobieta zmaga się z depresją poporodową. I niestety, wiele nie korzysta z pomocy psychiatry. To trochę temat tabu. Baby blues może niepostrzeżenie przejść w depresję?

Może. Jeżeli objawy baby bluesa utrzymują się powyżej trzech tygodni albo stają się coraz silniejsze i częstsze, jeżeli stale czujemy, że opieka nad dzieckiem nas przerasta, konieczna jest pomoc. Same już sobie nie poradzimy.

Na twoim FB jedna z kobiet napisała w komentarzu, że „nie zawsze od pierwszego wejrzenia pojawia się miłość do dziecka”. To może być bardzo trudne dla kobiety, bo wiele z nas myśli, że miłość do dziecka jest instynktowna.

Wyobrażamy sobie, że po porodzie zaleje nas ocean miłości, a on nie zawsze pojawia się tak od razu. I kobieta wtedy myśli, że może z nią coś jest nie tak, może się nie nadaje, może w ogóle nie powinna być matką.

Miłość do dziecka naprawdę nie musi pojawić się z dniem porodu.

Spokojnie, ona przyjdzie, tylko czasem trochę to potrwa. Jeżeli nas to dręczy, warto skorzystać z porady psychoterapeuty, nawet online.

Co cię zaskoczyło w czasie twojego połogu, mimo że jesteś lekarką?

Mam poczucie, że wszystko. Ciążę i poród wielokrotnie już wcześniej przeżywałam z moimi pacjentkami. A sytuacja, kiedy wychodzę z dzieckiem ze szpitala do domu, była przeczytana w książkach, jakoś poznana, ale…

Trudno mi było zaakceptować fizjologię połogu i swoją na to reakcję. Mówiłam już, jak ciężkie były dla mnie początki karmienia Marysi. Nie mogłam się pogodzić z ogromnym bólem, który temu towarzyszył przez jakieś dwa, trzy tygodnie.

Wiedziałam, że Marysia uczy się chwytać brodawkę i też się denerwuje, bo jest głodna. Ale naprawdę jest strasznie trudno, kiedy każde karmienie, każdy dotyk dziecka boli. Doradczyni laktacyjna poradziła mi nakładki na piersi, użyłam ich ze dwa razy i nie odczułam większej ulgi.

Pojawiały się myśli, że mam tego już dosyć, przechodzę na karmienie butelką?

Na samym początku, kiedy miałam nawał. Wtedy chodziły mi po głowie nawet myśli, że lepiej, żeby tego pokarmu w ogóle nie było.

Płakałam z bólu. Przez kilka dni przystawiałam Marysię do piersi i miałam poczucie, że robię to już ostatni raz, że nie wytrzymam tego dłużej.

To była jak najbardziej normalna reakcja, bo jeżeli coś nas boli, to chcemy tego uniknąć. Dziewczyny, nie dajcie się złapać w pułapkę, że jesteście złymi matkami, bo nie chcecie przystawiać dziecka do piersi.

Kobiety piszą na forach, że presja społeczna na karmienie piersią jest ogromna, że jak któraś się na nie nie decyduje, to jest złą matką, bo pozbawia dziecko najcenniejszego pokarmu.

Moja bratowa urodziła dziecko w tym samym czasie co ja. Miała dużo większe problemy z karmieniem piersią ode mnie. Usłyszała od doradczyni laktacyjnej bardzo mądrą rzecz – że karmienie piersią, po pierwsze, ma być komfortowe dla kobiety, po drugie, ma dawać poczucie bezpieczeństwa kobiecie i dziecku, a dopiero na trzecim miejscu są właściwości odżywcze pokarmu.

Karmienie mlekiem modyfikowanym, które ma słabsze parametry odżywcze, ale z dobrym nastawieniem, w atmosferze czułości może być i dla kobiety, i dla dziecka lepsze.

Kobieta nie powinna siebie winić, że nie karmi piersią?

Winić nie, ale myślę, że warto sobie zadać pytanie, dlaczego nie chcę karmić piersią, podrążyć, wejść głębiej i zrozumieć, co za tym stoi. Jesteśmy w stanie przepracować wiele rzeczy. Jeżeli skonfrontujemy się z lękiem, przyjrzymy mu się, najczęściej on znika.

To jest podobnie jak z porodem. Jest grupa kobiet, które już na pierwszej wizycie u ginekologa mówią, że nie chcą rodzić naturalnie, tylko cięcie. A na pewno naturalny poród, jeżeli tylko jest możliwy, jest dla kobiety i dziecka korzystniejszy. Zawsze wtedy staram się dowiedzieć, skąd u kobiety taka decyzja, i bywa, że pacjentka pod wpływem rozmów ze mną albo psychoterapeutą zmienia zdanie. A czasami po prostu pewne rzeczy nie zależą od nas, nie mamy na nie wpływu i dlatego generalnie życiowo, ale szczególnie w czasie ciąży, porodu i połogu, polecam duży dystans i otwartość na to, co przyniesie życie.

Każdy poród naturalny może zakończyć się cięciem cesarskim, a naturalna laktacja – sztuczną. To nie definiuje nas jako złe matki. To jest OK.

A wracając do karmienia. Strasznie mnie bolało, a jednocześnie bardzo chciałam karmić naturalnie. Za każdym razem pocieszałam się, że ból w końcu minie, tylko jeszcze troszeczkę muszę wytrzymać. I tak się stało. Teraz karmienie jest całkowicie bezbolesne, widzę, jak się Marysia przy piersi uspokaja.

Napisałaś na FB o bezcennym wsparciu twojej mamy.

W czasie ciąży miałam nastawienie, że później chcę sobie ze wszystkim poradzić tylko z moim partnerem. Ale po porodzie to się zmieniło.

Miałam poczucie, że Piotr nie do końca mnie rozumiał. Dziś, patrząc z dystansu, wiem, że jemu także było wtedy ciężko. Dla niego to też była ogromna zmiana, ogromne emocje. Nie wiedział, jak mi pomóc, często był bezradny tak samo jak ja. Na pewno miałam wygórowane wymagania w stosunku do niego. Chciałam, by sprawił, że przestanie mnie boleć, a tego się przecież nie da.

Myślę, że najważniejsze, co wtedy facet może zrobić, to dać sygnał, że on po prostu cały czas jest obok. Zrobi zakupy, ogarnie obiad, przytuli, jest zaangażowany. A mama… Miałam silne poczucie, że ona kiedyś przeszła to samo co ja, że wie bez żadnego tłumaczenia, jak ja się czuję.

Jej troska była taka prawdziwa, matczyna… Robiła mi zakupy, gotowała pyszne obiadki. Nie musiałam jej tłumaczyć, co ma kupić.

Mam wrażenie, że bez niej bym sobie nie poradziła. Ogarnęłabym dziecko, ale już nie to, żeby mieć coś dobrego do zjedzenia po nieprzespanych nocach.

Czego w trakcie połogu kobieta nie powinna robić?

Na pewno dźwigać, podnosić niczego powyżej 5 kg, niezależnie od tego, czy rodziła naturalnie czy przez cesarskie cięcie. Ostrożnie z wózkiem, nosidełkiem. Kiedy mamy nacięte krocze, nie należy gwałtownie wstawać, starajmy się to robić, najpierw kładąc się na boku. Wstrzymać się z aktywnością fizyczną do czasu pierwszej wizyty u ginekologa po sześciu tygodniach połogu. Nie można brać kąpieli w wannie, tylko prysznic. Nie należy stosować żadnej specjalnej diety, to zdecydowanie nie ten czas. Nie powinnyśmy wprowadzać do pochwy tamponów.

A co z seksem?

Podeszłabym do tego indywidualnie. Jeżeli kobieta nie miała szytego krocza i upławy skończyły się po trzech tygodniach, spokojnie można zacząć współżycie. Nie trzeba czekać, aż minie sześć tygodni.

Gorąco zachęcam, żeby odwiedzić fizjoterapeutkę uroginekologiczną, bo czasami potrzebne jest rozmasowywanie blizny po nacięciu krocza czy cesarskim cięciu. Terapeutka oceni stan mięśni dna miednicy i nauczy, jak odpowiednio o nie zadbać. Stan hormonalny kobiety karmiącej osłabia libido, zmęczenie, nieprzespane noce, wyczerpanie opieką nad dzieckiem również nie sprzyjają łóżkowym igraszkom. Tutaj też zalecam wzajemną wyrozumiałość.

Kiedy wracamy do antykoncepcji?

Razem z rozpoczęciem współżycia. Wprawdzie w trakcie laktacji ryzyko zajścia w ciążę jest niewielkie, ale jest. Może się też zdarzyć, że najpierw występuje owulacja, zanim wróci miesiączka. Mamy do dyspozycji tabletki, implanty podskórne, wkładki wewnątrzmaciczne, jest w czym wybierać.

Czy miesiączka może wrócić w trakcie karmienia?

Może, na to nie ma reguły. U kobiet karmiących tylko piersią pojawia się zwykle przy rozszerzaniu diety – w piątym, szóstym miesiącu po porodzie. U tych, które dokarmiają mlekiem modyfikowanym, nieco wcześniej – w drugim, trzecim miesiącu. Może również pojawić się dopiero po zakończeniu karmienia. Pamiętajmy, że laktacja nie jest metodą antykoncepcji, bo najpierw pojawia się owulacja, a potem miesiączka.

A co, jeżeli miesiączka nie wraca po zakończeniu karmienia? Jak długo jej brak nie powinien nas niepokoić?

Jeśli nie wróci w ciągu trzech miesięcy, kobieta powinna zgłosić się do ginekologa. I pamiętajmy o kontroli ginekologicznej w szóstym, ósmym tygodniu po porodzie. Ważne jest też wykonanie cytologii i raz w roku USG piersi, również w trakcie karmienia.

Jeżeli przed ciążą miałyśmy bolesne miesiączki, to czy po niej może być inaczej?

Tak, może się zmienić charakter miesiączek, zarówno bolesność, obfitość, jak i czas trwania.

Coraz więcej kobiet rodzi pierwsze dziecko po czterdziestce. Ciężej przechodzą połóg?

Niekoniecznie. 40-letnie kobiety nieobciążone chorobami, szczupłe, zadbane mogą bardzo dobrze przechodzić połóg. A dziewczyny 25-letnie z otyłością, nadciśnieniem, cukrzycą ciążową mogą mieć o wiele trudniej, dłużej dochodzić do siebie po porodzie.

Do połogu można się przygotować?

Tylko w pewnym stopniu. Dla mnie najistotniejsze jest uświadomienie sobie wcześniej, jak wiele się w moim życiu zmieni. I że na pewno nie będę kilka dni po porodzie miała płaskiego brzucha. Trzeba też dać sobie czas na łzy, frustrację, że nie mam czasu umyć głowy, leci mi krew po nogach, boli mnie tyłek albo piersi. Bardzo ważna jest też wiara w siebie, danie sobie prawa do popełniania błędów. Musimy dać sobie czas na regenerację, bo nasze ciało i głowa wykonały ogromną pracę związaną z ciążą i porodem.

Dać sobie miłość i być z siebie dumną. Korzystać z pomocy bliskich. Zalecam też trzymać się myśli: nic nie trwa wiecznie, minie ból po naciętym kroczu, skończy się nawał… a zacznie ząbkowanie.

 

Anna Parzyńska – ginekolożka, absolwentka Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, konsultantka ds. badań prenatalnych w Szpitalu Bielańskim, na Instagramie i Facebooku jako Doctor Ashtanga. Joginka, mama trzymiesięcznej Marysi

Autorka: Alina Mrowińska

Ilustracja: Marta Frej

Tekst opublikowany w „Wysokich Obcasach" „Gazety Wyborczej" 22 stycznia 2022 r.