“Przynoszenie paragonów za podpaski, tłumaczenie się z zakupu tamponów – to też przemoc”

Czułość i Wolność

W 2019 roku powstał raport "Ogólnopolska diagnoza zjawiska przemocy w rodzinie". Część badań dotyczyła przemocy ekonomicznej. Wyniki były zatrważające.

14 proc. respondentów tego badania zgodziło się ze stwierdzeniem, że "wydzielanie pieniędzy i kontrolowanie wszystkich wydatków, to przejaw gospodarności współmałżonka". Dla tych respondentów wydało się oczywiste, że jeśli jedna osoba pracuje tylko w domu, to druga ma pełne prawo do kontrolowania wszelkich wydatków.

Te kilkanaście procent to bardzo wysoki poziom akceptacji. Wynika to też po części z faktu, że w Polsce świadomość, czym jest przemoc ekonomiczna, wciąż jest bardzo niska.

Bo zakładamy, że to mężczyzna musi być głową rodziny?

Wiele rodzin nadal mocno trzyma się takiego przekonania, między innymi dlatego, że to mężczyźni nadal częściej zarabiają więcej, dlatego też przyjmuje się, że to oni mają dysponować pieniędzmi. Zarobki mężczyzny nie są traktowane jako wspólna domowa kasa.

Pokutuje też w nas wciąż mit romantycznej miłości. Kobiety wierzą, że po ślubie będą żyć w tym związku długo i szczęśliwie, a przed zawarciem małżeństwa o pieniądzach nie rozmawiają, bo nie wypada, albo godzą się na oddanie partnerowi oszczędności czy dobytku, bo przecież "on mnie tak kocha". To są szalenie niepokojące historie, które z naszych obserwacji nieustannie się powtarzają. Te kobiety zostają bez tego, co sobie wypracowały przed wejściem w związek.

Przemoc ekonomiczna to nie tylko wydzielanie pieniędzy na wydatki.

To także kontrolowanie tych wydatków, czyli domaganie się przedstawiania paragonów za codzienne zakupy, ograniczanie dostępu do kont i przede wszystkim zmuszanie drugiej osoby do upokarzającego proszenia o pieniądze. Ale też branie kredytów i pożyczek czy dysponowanie rzeczami (np. sprzedaż) bez zgody i wiedzy drugiej strony. Co dla wielu jest zaskoczeniem: Jak to? To też przemoc?

Przemoc ekonomiczna to też niepłacenie alimentów. Dla tego procederu też niestety wciąż utrzymuje się wysoki poziom akceptacji społecznej, na wysokości kilkunastu procent!

Przemocą jest też przejmowanie zarobków partnerki, ale jeśli dwie strony zarabiają, to łatwiej jest to już nam postrzegać w kategoriach przemocy.

Warto podkreślić, że przemoc ekonomiczna nie dotyczy tylko "ubogich" domów.

To kolejny mit. Oczywiście badania pokazują, że w uboższych rodzinach częściej dochodzi do konfliktów na tle finansowym, co jest zrozumiałe, kiedy nie starcza na podstawowe potrzeby, ale kiedy sytuacja dotyczy kobiet z majętnego domu, automatycznie podważa się ich słowa. Ludziom ciężko przyjąć fakt, że kobieta, która na co dzień jeździ drogim samochodem, a jej dzieci są pięknie ubrane i chodzą do prywatnych szkół, też takiej przemocy może doświadczać. A taka kobieta może stać się zakładniczką swojego majętnego męża.

Relacje takich kobiet są więc często podważane. To pokazuje, jak jesteśmy traktowane jako kobiety: jako niepoważne, niegodne zaufania. A to daje mężczyznom wielką władzę, bo jeśli ograniczą nam dostęp do pieniędzy, mogą robić z nami, co chcą. Lekceważą nie tylko nasze potrzeby, ale też decyzyjność.

Wspomniała pani o tym, jak upokarzające jest proszenie się o pieniądze. Jak bardzo upokarzające jest comiesięczne przynoszenie paragonów na zakupione podpaski?

Potwornie. Ciągłe proszenie się o pieniądze na podpaski czy inne produkty higieniczne zdecydowanie narusza naszą godność osobistą.

Co więcej, to upokorzenie nie kończy się na samej prośbie. Znam przypadki kobiet, które nie dość, że musiały prosić o pieniądze na środki higieniczne, to często dostęp do nich miały warunkowane tym, że będą uprawiać z partnerem seks.

Mówił o tym raport UNICEF-u dotyczący sytuacji w Afryce. Aż 65 proc. dziewczynek w Kenii doświadczyło przemocy seksualnej przy próbach zdobycia środków higieny.

W Afryce skala tego procederu jest ogromna, ale – jak widać – istnieje i u nas. Bo przemoc ekonomiczna nigdy nie jest przemocą w czystej postaci. Często idzie w parze z przemocą psychiczną, ale też przybiera formy przemocy fizycznej i seksualnej.

Przemocowcy doskonale wiedzą, że w przypadku miesiączki kobiety mają bardzo trudną sytuację. Bo przecież okres powtarza się co miesiąc i jeśli nie dostaniemy tej podpaski czy tamponu, to nie wyjdziemy z domu, uzależnimy się od tego partnera jeszcze mocniej. I przemocowcy wykorzystują to na różne sposoby.

Jakie jeszcze poza zmuszaniem do seksu?

Uniemożliwiają w ten sposób chociażby kontakt z najbliższymi, przyjaciółmi, rodziną po to, by odizolować od osób, które mogłyby dać jej wsparcie. Może to także doprowadzić do utraty pracy, bo kobieta nie będzie mogła wywiązać się ze swoich zawodowych obowiązków. Częste absencje nie są mile widziane przez pracodawców. A przecież kobieta nie powie mu, że nie może przychodzić raz w miesiącu do pracy, bo ma miesiączkę, a nie ma pieniędzy na podpaski. Dla przemocowca okres to olbrzymie pole do szantażowania, upokarzania.

4 proc. Polek nie jest w stanie podczas okresu zadbać o higienę. Wie pani, że na forach można przeczytać, że to mało, i że przewraca nam się w głowie, bo dawniej kobiety jakoś sobie bez podpasek radziły.

To są wstrząsające dane! Żyjemy w europejskim kraju, w XXI wieku. To wstyd i nieprawdopodobne, że AŻ 4 procent kobiet może mieć taki problem.

Przecież to nasza podstawowa potrzeba, to nie nasza wina, że co miesiąc krwawimy, taka jest nasza fizjologia. 100 lat temu nie miałyśmy też prawa do głosowania i też jakoś kobiety dawały radę, co nie oznacza, że było to dobre rozwiązanie. Jesteśmy już w zupełnie innym punkcie historii, nie musimy się wstydzić, że menstruujemy, dostęp do tych środków po prostu nam się należy. Skoro mamy w toaletach papier, to czemu nie mogą leżeć tam podpaski? O ile zmniejszyłoby to poziom tabu, jaki narósł wokół okresu.

Kobiety, które doświadczają przemocy ekonomicznej w kontekście ubóstwa menstruacyjnego, oczywiście radzą sobie tak jak nasze matki czy babcie - stosują podarte kawałki materiału, watę - ale problem polega na tym, że to wszystko są półśrodki, potwornie te kobiety wykluczające z życia społecznego. W takiej prowizorycznej podpasce bardzo łatwo o pobrudzenie ubrania, ciężko swobodnie wykonywać wiele czynności. Nie pójdziemy do pracy, nasze córki nie pójdą ze strachu do szkoły.

Ten wstyd wciąż niestety jest ogromny, sama pamiętam, jak się czułam, kiedy krew pojawiła się na moim ubraniu. Niestety żyjemy w społeczeństwie mizoginistycznym. Mężczyźni i chłopcy nie mają pojęcia, jak bardzo trudny dla kobiet jest czas menstruacji. Na widok krwi na ubraniu reagują śmiechem.

Co tylko potęguje ten wstyd, koło się zamyka. Jak się z niego wyrwać?

Wyrwać się z przemocowej relacji nie jest łatwo, bo ta osoba, która tej przemocy doświadcza, nie ma przecież pieniędzy na chociażby wynajęcie mieszkania, o utrzymaniu się, zanim znajdzie pracę, już nie wspomnę.

Dlatego tak ważny jest początek tego związku. Kobiety muszą myśleć, co będzie, kiedy pryśnie czar i minie ten pierwszy poryw serca. Że jeśli już na początku mężczyzna unika rozmów o finansach, to coś z tą relacją na dzień dobry jest nie tak. Że może warto podpisać intercyzę. A jeśli już decydujemy się na wspólne konto, to zadbajmy o to, aby zostawić sobie oszczędności na innym koncie, ale też, aby partner nie mógł sam podejmować decyzji finansowych powyżej pewnej kwoty. Nieuzgadniane wydatki w znaczący sposób obciążające budżet domowy powinny budzić nasz niepokój.

A w tym wszystkim są jeszcze córki tych kobiet. One też kiedyś zaczynają menstruować.

To się wszystko na siebie nakłada, bo nawet jeśli dzieci są "tylko" świadkami przemocy, to ma ona na nie ogromny wpływ. Trauma z bycia świadkiem jest taka sama, jak z jej doświadczania.

Oczywiście sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, kiedy kobieta musi prosić o pieniądze nie tylko na podpaski dla siebie, ale też dla córek. A kobiety często tkwią w przemocowych związkach ze względu na dzieci, czekają, aż one podrosną. I przez to dla tych przemocowych partnerów są w stanie bardzo dużo zrobić, by tylko zapewnić lepszy byt dzieciom.

A potem taka dziewczynka wchodzi w dorosłe życie z przeświadczeniem, że proszenie się o podstawowe potrzeby to norma w związku.

Sytuację poprawiłby szerszy dostęp do środków wielokrotnego użytku?

Przede wszystkim ważne jest, abyśmy przełamały wstyd i zaczęły o miesiączce swobodnie rozmawiać. Żeby kobiety wiedziały, że są to artykuły pierwszej potrzeby, które zwyczajnie im się należą.

Ale marzy mi się, aby w zalewie świątecznych reklam pojawiła się choć jedna: "kup przyjaciółce pod choinkę kubeczek menstruacyjny".

Joanna Piotrowska - fundacja Feminoteka

Autorka: Magdalena Keler

Ilustracja: pexels.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 18 grudnia 2021 r.