Trudny skarb

Artykuły

Kobiety, które pytałam o pierwszą miesiączkę, najczęściej opowiadały mi, że ani matki, ani ojcowie w ogóle na ten temat z nimi nie rozmawiali.

Kamila Raczyńska-Chomyn: Większość kobiet, z którymi pracuję, mówi, że o pierwszej miesiączce nie usłyszała w domu, od matki, babci czy ojca. To najczęściej była „edukacja rówieśnicza”, czyli wymiana między koleżankami, niestety, często najeżona mitami, które są powielane do dziś.

Na przykład?

Kamila Raczyńska-Chomyn: Choćby to, że miesiączka chroni przed ciążą, co oczywiście jest nieprawdą, nie można seksu podczas miesiączki traktować jak antykoncepcji. Obecnie dziewczynki swoją wiedzę czerpią głównie z sieci. W rozmowach o źródłach wiedzy o menarche kompletnie nie pojawia się wychowanie do życia w rodzinie, a więc przedmiot, na którym dzieci mogłyby się czegoś dowiedzieć. Pojawia się biologia, ale tam dziewczynki dostają wiedzę techniczną, obrazkową, natomiast nie dostają żadnego wsparcia emocjonalnego.

Iwona Chmura-Rutkowska: W podręcznikach do biologii obok schematów żeńskiego układu rozrodczego pojawia się cykl menstruacyjny. Absolutne minimum wiedzy wizualizowane jest jak w ulotce ze sklepu mięsnego – ćwiartki i wyselekcjonowane elementy. Osobno żołądki, osobno macice. Miesiączka opisywana jest jako fizjologiczny stan pewnej części kobiecego organizmu. O psychice, dobrostanie, zdrowiu okołomenstruacyjnym, społecznym znaczeniu menstruacji nie ma mowy. Podobnie zresztą wizualizuje się ciążę – przekrój poprzeczny brzucha z rozwijającym się zarodkiem i płodem, kobiety bez głów. Całkowicie odhumanizowany świat. Z jednej strony w szkole niewiele rozmów poświęcamy cielesności, a z drugiej, gdy w programie pojawia się ważny dla młodych ludzi temat, to ciało redukuje się do maszyny i części zamiennych.

Kamila Raczyńska-Chomyn: A wokół miesiączki panuje nieprzyjemna atmosfera – że jest brudna, źle pachnie. Rodzice mogliby te mity rozbrajać, ale niestety, nie wszyscy potrafią.

Dlaczego rodzice nie rozmawiają o miesiączce z córkami? Dlaczego ich nie przygotowują na menarche?

Iwona Chmura-Rutkowska: Miesiączka należy do sfery tematów intymnych, cielesnych i związanych z seksualnością – wszystkie te trzy kwestie rzadko pojawiają się w rozmowach z rodzicami. Gdy poruszamy się w tym rewirze, trzeba zadbać o dobrą atmosferę, intymność, bliskość, zaufanie. Z badań wynika, że tego typu rozmów rodziców z dziećmi jest najmniej. Jak myślicie, o czym dzieci i nastolatki chciałyby rozmawiać z rodzicami? Mamy trochę badań na ten temat.

O seksie?

Iwona Chmura-Rutkowska: O uczuciach, relacjach, miłości i wartościach. Dobre wieści, prawda? Gorsze są takie, że dorośli niezbyt często otwierają się na taki kontakt z dzieckiem. Trudno rozmawiać o tym, co najważniejsze. Nawet z bliskimi. Takim tematem jest też oczywiście intymność i seks. Szczególnym wyzwaniem okazują się rozmowy osób różnej płci. Nawet dorosłym mężczyznom i kobietom bardzo trudno jest rozmawiać ze swoimi partnerami na temat ich ciała, ich potrzeb, a co dopiero, gdy myślimy o relacjach ojca z córką. Dlatego przyjrzałabym się najpierw dorosłym – jak ze sobą rozmawiają na temat intymności. A potem dopiero urealniła, na ile są gotowi porozmawiać ze swoimi dziećmi.

Jeśli dorośli nie mają gotowości, języka, by takie tematy poruszać, to rozmowa z dzieckiem wydaje się w zasadzie niemożliwa.

Iwona Chmura-Rutkowska: Jestem z pokolenia, które nie miało szans na merytoryczną edukację seksualną. W socjologii mamy ciekawe pojęcie – program zero. Oznacza wszystko to, czego nie uczymy się w szkole, mimo że jest ważne dla naszego rozwoju. Cała wiedza na temat seksualności to w polskiej rzeczywistości i z powodu nędzy mentalnej dorosłych program zero. Przemilczenia, tabu i niewiedza w edukacji domowej i szkolnej się kumulują, a wszystko to pokazuje, jak wiele lekcji jest nieodrobionych.

Dziewczynki o miesiączce mówią półszeptem, to rodzaj tajemnicy. Sekretu, o którym nie powinni wiedzieć chłopcy.

Iwona Chmura-Rutkowska: Seksualność w polskiej kulturze jest z jednej strony sferą grzechu i nieczystości moralnej, a z drugiej – obszarem wielu naruszeń granic i godności. Dziewczynki wychowywane są w strachu przed angażowaniem się w relacje z chłopcami i bardzo wcześnie dostają komunikat, że chłopców i mężczyzn trzeba trzymać na dystans, że są zagrożeniem. Uczone są, by chronić informacje prywatne i intymne. Miesiączka jest dla dziewcząt trudnym skarbem. Nauczyciele, rodzice – świadomie lub nie – wspierają je w przekonaniu, że to kobiecy sekret.

Społecznie mamy duże oczekiwania wobec matek, by to one zajęły się tematem menarche. Ale czy o pierwszej miesiączce nie powinien rozmawiać każdy, naturalnie – tak jak rozmawiamy z dzieckiem o kosmosie?

Kamila Raczyńska-Chomyn: Też mi się tak wydaje. Jestem przykładem osoby, która dostała cudowną edukację menstruacyjną i seksualną od mamy. Nie pamiętam jednak jednej konkretnej rozmowy – i uważam, że to dobrze. Najwyraźniej nie było takiego jednego momentu. U mnie w domu było dużo naturalności i nagości, przytulania się, leżenia razem w łóżku, wspólnych kąpieli, a jednocześnie pamiętam dbanie o intymność: pukanie do łazienki lub pokoju z pytaniem, czy można wejść. To wszystko pokazuje atmosferę szacunku. Wydaje mi się, że zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka najłatwiej jest, gdy rozmowy o ciele i fizjologii odbywają się jakby mimochodem, w sposób naturalny i spontaniczny. Podejrzewam, że pytałam mamę o różne sprawy, dostawałam krótką odpowiedź, mówiłam „aha”, i tyle. Te informacje budowały mnie jako wzrastającą dziewczynkę do momentu pierwszej miesiączki. Zakładam też, że jako mała dziewczynka miałam wstęp do łazienki, gdy mama zmieniała podpaskę, krew miesięczna była dla mnie czymś naturalnym.

Jak wspominasz pierwszą miesiączkę?

Kamila Raczyńska-Chomyn: Nie przestraszyła mnie, raczej zaskoczyła. Pamiętam, że się popłakałam – miałam poczucie utraty, że już nie będę dzieckiem, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Moja siostra miała wtedy sześć lat i mama zapytała, czy może jej powiedzieć o mojej miesiączce, ponieważ wydaje się jej, że to ważna informacja dla młodszej siostry. Wyraziłam zgodę i jestem przekonana, że to nie była ich pierwsza rozmowa na ten temat. Rozmowa z siostrą była zupełnie niestresująca – wysłuchała, powiedziała „aha”, zadała jedno pytanie, czy kobietom jest podczas okresu niewygodnie z powodu podpasek.

Żeby było jasne: nie sugeruję, że rozmowa nie jest w ogóle potrzebna, że dziecko nauczy się wszystkiego samo. Nie jestem jednak zwolenniczką wyznaczania czasu, godziny i sztywnego siadania do rozmowy.

Od dorosłych zależy stworzenie atmosfery w domu i bezpiecznej przestrzeni, by dziewczynka nie czuła się przerażona pierwszą miesiączką. By miała komu o niej powiedzieć, kogo poprosić o podpaski.

Iwona Chmura-Rutkowska: Dorośli są w stu procentach za to odpowiedzialni. Ale tego nie da sie załatwić jedną rozmową ani z pięciolatką, ani z 10-latkiem, ani z 15-latką. Adekwatne i niezwłoczne reagowanie na potrzeby rozwojowe dziecka jest codziennym towarzyszeniem, byciem tuż przy i pół kroku przed. Dlatego nie ma jednego dobrego momentu, by rozmawiać o menarche. Są tysiące okazji, które można i warto wykorzystać. Wszystkiego, niezależnie od tego, czy to jest jedzenie widelcem i nożem, czytanie czy mycie, uczymy się tak samo – przez obserwację, działanie, doświadczanie, przez język, którym opowiadany jest nam świat. Mamy rodzinę, rówieśników, nauczycielki, kościelne przekazy i ważnych dorosłych, także sąsiadów. Szersze otoczenie społeczne to też środowisko uczenia się: o czym się mówi, o czym się nie mówi, z czego się śmiejemy. No i mass media, wirtualny świat, w którym też są rówieśnicy, blogerki, idole, celebrytki, modele ról, spoty reklamowe, kampanie, bazy informacji, fora dyskusyjne, zamknięte pokoje.

Informacje na temat miesiączki nie płyną tylko od rodzica. Często mamy złudne przekonanie, że jeśli nie rozmawiamy z dziećmi na jakiś temat, to one nie mają wiedzy. Stąd te falstarty w stylu: sadzamy 13-latkę i zaczynamy cali w pąsach pogadankę, a dziecko po trzech zdaniach litościwie przerywa: „Matka, przestań się pocić! Ja to już wszystko słyszałam od Kaśki z bloku obok”. Ważne jest też to, jakie komunikaty wysyłamy dziecku. Czy w mojej rodzinie ciało jest ważne? Co widzi i słyszy moja córka, mój syn? Jak mama mówi o swoim ciele, o swojej miesiączce?

Dzieci nas uważnie obserwują.

Iwona Chmura-Rutkowska: Przyjrzyjmy się swoim komunikatom i zachowaniu, gdy mówimy o osobach, które mają miesiączkę, albo komentujemy reklamę podpasek. Jak mówimy o swoim samopoczuciu, o krwi, jakich określeń używamy? Świat dorosłych ze wszystkimi swoimi komunikatami wlewa się do życia dzieci wcześniej, niż się nauczą chodzić i mówić. Pierwszy komunikat na temat miesiączki w wieku 13 lat w formie rozmowy pedagogizujacej to zawsze będzie za późno.

Kamila Raczyńska-Chomyn: Wyobraźmy sobie dziewczynkę, która bawi się blisko mamy, niby nie zwraca na nią uwagi, ale widzi matkę, która stoi przed lustrem i dotyka swojego brzucha, mówiąc: „Ale się spasłam, ale spuchłam przez miesiączkę”. Nawet małe dziecko chłonie taki komunikat. Słowa wypowiadane przez matkę wpływają na to, jak córka będzie w przyszłości oceniała i traktowała swoje miesiączkujące ciało.

By córki polubiły swoje ciała, matki powinny lubić własne.

Iwona Chmura-Rutkowska: Ale też z szacunkiem i zaciekawieniem odnosić się do innych ciał. Zwracać uwagę, jak komentują wygląd kobiet: „Patrz, jak się jej przytyło w tym COVID-zie”, „Co ona na siebie włożyła!”. Nieustannie oceniamy ciała kobiet, odnosząc się do ich mierzonej męskimi potrzebami atrakcyjności. Montujemy dziewczynkom abstrakcyjne „męskie oko”. Efekt? Gdy stają przed lustrem i patrzą na siebie, myślą: czy moje ciało będzie się podobać chłopakom? Parametry zdrowia, przyjemności, sprawności przestają się liczyć. Z ostatnich badań WHO wynika, że wśród 42 krajów na świecie polskie dziewczynki są na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o nieakceptowanie swojego wyglądu.

14-latki potrafią powiedzieć, że z powodu miesiączki „żałują, że są kobietami”. Co się stało, że nie lubią miesiączki?

Iwona Chmura-Rutkowska: Moim zdaniem nie lubią kobiecości. Nie miesiączki. Miesiączka jest sygnałem, który dostajemy od ciała – że to w pewnym sensie koniec i początek. Kamila też o tym mówiła: to koniec dzieciństwa i początek kobiecości. Dziewczynki na wiele sposobów bardzo wcześniej dostają komunikat, że bycie kobietą wiąże się z ograniczeniami, oczekiwaniami, byciem słabszą, mniej ważną, gorszą. A na to nakładają się komunikaty dotyczące ciała. Już w 10. roku życia kultura zaczyna się upominać o cechy kobiece u dziewczynek. 10. rok jest symboliczną końcówką dzieciństwa. W bardzo wielu kulturach, bez względu na to, czy dziewczynka miesiączkuje czy nie, zaczyna być traktowana inaczej. W niektórych – nawet jako kandydatka na żonę.

Z badań wynika, że 10-letnie dziewczynki zaczynają wtedy zmieniać myślenie o swoim ciele.

Iwona Chmura-Rutkowska: Właśnie wtedy przyspiesza dojrzewanie. Są dziewczynki, które w tym wieku mają menarche. W naszej kulturze do dziewiątego roku życia dziewczynki dosyć swobodnie rozwijają swój potencjał, także w obszarach, które stereotypowo uznaje się za chłopięce. Coraz rzadziej się im przeszkadza, gdy interesują się kosmosem, włażą na drzewa, bawią się z chłopakami. I nagle ta fajterka koło 10. roku zaczyna się zmieniać, jeździ na obozy „make-up i taniec”, wycofuje się z aktywności fizycznej, zaczyna inwestować swój czas i energię w podobanie się. Spotykam się z rodzicami, którzy są tym sfrustrowani. Czytali córkom książki o superbohaterkach, jeździli z nimi w góry, wysyłali na obozy harcerskie, a wyrasta im wycofana, nieśmiała, zakompleksiona 13-latka. To pokazuje, jaka jest moc kultury.

I co można z tym zrobić?

Kamila Raczyńska-Chomyn: To jest strasznie smutne. Często mówię, że nie rozumiem, jak to się stało, że chociaż wychowałam się w otwartym, mądrym domu, miałam zaburzenia odżywiania w liceum. Pamiętam, że moja mama czuła się z tego powodu bezsilna, bo przecież w domu nie dostałam żadnego toksycznego przekazu na temat ciała.

Co zrobić? Ja bym postawiła na szczerą rozmowę z tą dorastającą córką, żeby pokazać jej, jaką krzywdę robią m.in. social media. Ważne jest przypominanie jej, że ma kompetencje, moc i siłę, którą miała jako pięcio-, ośmiolatka, oraz wzmacnianie jej w tym, że kobiecość ma wiele odcieni. Najważniejsze, aby dziewczynka czuła, że ma prawo być po prostu sobą.

Iwona Chmura-Rutkowska: Wypracowałam sobie garść podpowiedzi i propozycji, jak wzmacniać dziewczynki. Na warsztatach pytam dorosłe osoby, czym ich zdaniem interesuje się teraz przeciętna 11-, 12-latka – jak spędza czas, czym się martwi. Zrozumienie aktualnych problemów i potrzeb dziewczynek jest bazowe. Kiedy dorastałam, nie było Facebooka, Tindera, Twittera, nie jesteśmy więc w stanie przełożyć własnego doświadczenia dorastania na doświadczenie współczesnych dziewczynek. Rozmawiajmy z nimi – przy obieraniu ziemniaków, oglądając film, dając całusa na dobranoc. Każda okazja jest dobra.

Druga sprawa: koncentrujmy się na intelekcie dziewczyn. Pytajmy je o zdanie, co myślą na temat polityki, Nagrody Nobla. Rozmowy w domu z dziewczynkami często kręcą się wokół ich ciała. W szkole jest to samo.

Kolejna rzecz: dajmy dziewczynom informację zwrotną, że sobie poradzą. Doceniajmy ich sukcesy, nawet drobne. Dajmy im uważność, słuchajmy tego, co mają do powiedzenia. Dziewczynki w Polsce uczą się lepiej niż chłopcy, a potem, jako dorosłe kobiety, lądują w miejscach, gdzie nie ma władzy, prestiżu, gdzie nikt nie liczy się z ich zdaniem. W tej chwili w rządzie mamy jedną kobietę – jedną!

Dajmy im prawo do bezpiecznego eksperymentowania z wyglądem. Rozmawiajmy o zdrowiu, nie fiksujmy się na kolorach włosów. Bardzo ważne, by wspierać dziewczynki w aktywności fizycznej, ale też zachęcać do krytycznego przyglądania się wzorcom: celebrytkom, avatarom dziewczyńskim na Insta Story. Wspólnie zastanawiać się, kto decyduje o tym, co uznaje się za atrakcyjne, czyje preferencje i jakie interesy za tym stoją. Powtarzajmy im, że granice ciała są święte. Z moich badań wynika, że dziewczynki doświadczają pierwszych naruszeń ich granic i godności właśnie około 10. roku życia.

No i wzorce – pokazujmy jak najwięcej filmów, książek, blogerek, naukowczyń, polityczek, kobiet, które wyszły poza schemat tradycyjnej roli kobiecej. Pokazujmy, że wyskoczenie z gender box jest możliwe. Wiecie, ile procent w podręcznikach do historii to mające imię, nazwisko lub miano postaci kobiet? Niecałe 4 proc. Z czego połowa to mityczne boginie. To znaczy, że dziewczynki ciągle uczą się o męskich rolach i wzorcach, o tym, jak mężczyźni sprawują władzę.

To gdzie w tym świecie miejsce na miesiączkę, o której rozmawiamy?

Iwona Chmura-Rutkowska: Nie ma jej, nie istnieje – czyli jest nieważna. W tej kaskadzie tematów ważnych dla świata miesiączka leży w metaforycznej piwnicy w kartonie opisanym „nie dotykać”. „Ważni ludzie” na tym świecie, czyli mężczyźni, jej nie doświadczają, więc się tym nie zajmują. I w ogóle lepiej o tym nie mówić, bo to „babska” sprawa, a wszystko, co babskie, mężczyznom uwłacza.

Jak powinien wyglądać pierwszy dzień miesiączki? Celebrować go? Zapraszać córkę do restauracji,dawać kwiaty?

Iwona Chmura-Rutkowska: Patrzę na to z perspektywy potrzeb dziewczynki i tego, co się działo w domu wcześniej. Nie odstawiajmy cyrku, jeśli w tej rodzinie nie rozmawialiśmy nigdy o miesiączce, nie róbmy z tego komunii świętej. Wszystko zależy od klimatu i kultury rodziny. Zapytajmy: „Jak chciałabyś spędzić ten dzień? Jak się czujesz? Co myślisz? Czego potrzebujesz?”.

Kamila Raczyńska-Chomyn: Jeśli mamy rodzinę złożoną z introwertyków, a wyskakujemy z czerwonym tortem z cipką z lukru, to nie spodziewajmy się entuzjazmu w oczach córki. To, jak będziemy obchodzić dzień jej pierwszej miesiączki, musi być zgodne z temperamentem rodziny. Ważne, by tego dnia dziewczynki nie usłyszały – jak wiele kobiet – że coś się teraz skończyło, że od teraz nie wypada im biegać po drzewach, że muszą się odpowiednio ubierać, stosownie zachowywać. By wiedziały, że nadal są sobą. Wiele dziewczynek może potrzebować takiego uspokojenia.

Iwona Chmura-Rutkowska: Przypomniały mi się badania, które robiłam z prof. Joanną Ostrouch: pytałyśmy studentki o to, jakiego typu edukację seksualną otrzymały w domach. Pierwsza miesiączka była często pierwszą i jedyną okazją, kiedy – zazwyczaj – mama zaczynała mówić o seksie: „Teraz się zacznie! Uważaj na mężczyzn, gdzie chodzisz, o której wracasz”. Do samej merache dorzucony został cały bagaż stabuizowanych tematów: strach przed gwałtami, niechcianymi ciążami itd.

Kamila Raczyńska-Chomyn: I dlatego potem dziewczyny, gdy dostają miesiączkę, wybuchają płaczem, że było tak fajnie, ale się skończyło.

O miesiączce może z dziewczynką rozmawiać każdy bliski dorosły. Prowadzicie właśnie warsztaty o menstruacji, organizowane przez Kulczyk Foundation, dla wychowawczyń i wychowawców świetlic.

Iwona Chmura-Rutkowska: Chcemy odtabuizować miesiączkę. Rozmawiamy z ludźmi, którzy pracują z dziewczynkami i chłopcami narażonymi na wykluczenie społeczne. Mam nadzieję zatroszczyć się nie tylko o same dzieci, ale także o kompetencje opiekunów. Wierzę, że edukacja dotycząca miesiączki – a wiedzy na jej temat wszystkim nam brakuje – pomoże radzić sobie z pytaniami, niewiedzą dziewczynek i chłopców, którzy przychodzą do świetlic. Ale też z niepewnością ich rodziców. Te warsztaty mają zwiększyć poziom wrażliwości dotyczącej miesiączki, ale też w ogóle bycia dorastającą dziewczynką.

W nieprzyjaznym środowisku, w jakim może wychowywać się dziecko, często wystarczy jedna życzliwa i prawdziwie rozumiejąca osoba, by zmienić trajektorię jego losu. Niech to będzie ta wychowawczyni.

Kamila Raczyńska-Chomyn: Chciałabym, by uczestniczki warsztatów, bo to głównie kobiety, spojrzały na własne doświadczenie jak na coś wspaniałego. To, jak będą traktowały siebie, będzie rzutowało na to, co i jak potem przekażą dziewczynkom. Dorośli muszą nauczyć się rozmawiać najpierw ze sobą, by potem móc rozmawiać z dziewczynkami.

 

---

Według badania przeprowadzonego dla Kulczyk Foundation w 2020 r. 42 proc. ankietowanych przyznało, że w ich rodzinnym domu o miesiączce się nie mówi lub nie mówiło wcale, a aż jedna trzecia dziewczynek nie jest przygotowana na pierwszą miesiączkę. Więcej informacji o działaniach na rzecz normalizacji tematu menstruacji i walki z ubóstwem menstruacyjnym na stronie: kulczykfoundation.org.pl/menstruacja

Kamilą Raczyńską-Chomyn i Dr Iwoną Chmurą-Rutkowska  rozmawia Monika Tutak-Goll

Grafika: Marta Frej

  • Kamila Raczyńska-Chomyn – doula, edukatorka seksualna

  • Dr Iwona Chmura-Rutkowska – pedagożka i socjolożka

Tekst opublikowany w magazynie „Wysokie Obcasy” 12 grudnia 2020 r.