Podobno dzieci do drugiego roku życia mają odruchową empatię. A potem wychodzą w świat i odkrywają: jeśli pokażę słabość, wystawię się na zranienie. Rozmowa z Dominiką Kulczyk, prezes zarządu i współzałożycielką Kulczyk Foundation.
Anita Karwowska: Skąd te nasze problemy z empatią?
Dominika Kulczyk: Tak bardzo kocham być Polką, że nie mam serca być w jakikolwiek sposób krytyczna w stosunku do Polaków. Muszę jednak przyznać, że podczas spotkań i rozmów tutaj, w kraju, trudno jest usłyszeć prawdę. Mamy wielki problem z otwartością. Może dlatego, że tak boimy się narazić na ocenę? Szkoda, bo w momencie, gdy patrzymy drugiemu człowiekowi głęboko w oczy, nie oceniamy go i wysyłamy komunikat: fajnie, że jesteś, mamy szansę naprawdę do niego dotrzeć. Dopiero gdy jadę gdzieś daleko, np. z ekipą programu „Efekt Domina” do Bangladeszu, zdarza mi się to, co najpiękniejsze – ludzie zaczynają się otwierać. Wiem, że tam to łatwiejsze, bo jesteśmy dla nich kimś trochę nierzeczywistym, z innego kontynentu. A wtedy znika obawa przed oceną. I ja czuję się tam tak samo. Daleko od mojej codzienności, obcemu człowiekowi z innego kontynentu opowiadam o swoich najgłębszych przeżyciach.
Z różnych problemów, które dzisiaj mamy we wzajemnych relacjach, wybrała pani brak otwartości. Dlaczego?
– To lekcja od rodziców, którą zapamiętałam na całe życie: zrozumienie drugiego człowieka, jego motywacji, decyzji i tego, co mówi, jest kluczem do tego, żeby samemu poczuć harmonię w relacjach. Ważne, by w każdej sytuacji umieć słuchać i się otwierać. Tylko wtedy wchodzimy w relację, która nie musi mieć wygranego i przegranego, nie musi być walką. Mamy wtedy szansę na równość, a niekoniecznie bycie dla siebie nawzajem sędzią czy wybawicielem.
Jaka Polska nas czeka, jeśli nie będziemy tego uczyć młodych ludzi?
– Odwrócę pytanie – co się stanie, jeśli będziemy umieli dzieci nauczyć mądrej empatii?
Co się stanie?
– Mamy dużą szansę, że zbudują nam rzeczywistość, w której wszyscy będziemy się czuli u siebie, każdy będzie mógł odnaleźć przestrzeń dla siebie, czuł się akceptowany i nieoceniany. Ale to wymaga wielu lat pracy, mądrego pomysłu i bardzo otwartych, silnych nauczycieli. Podobno dzieci do drugiego roku życia mają odruchową empatię. Z gruntu jesteśmy więc dobrzy, a dopiero potem mnóstwo trudnych sytuacji życiowych może nas pozbawić tej umiejętności. Rozumiem, że ta jakiegoś rodzaju znieczulica to odruch obronny. Jakże być otwartym, skoro to może być początkiem naszej porażki? Jeśli pokażę słabość, wystawię się na zranienie. Strach przed byciem prawdziwym, przed tym, że drugiej stronie zabraknie do mnie szacunku i zrozumienia, powoduje, że przestajemy być sobą. Zamykamy się w kokony, nie ma między nami bliskości i wspólnoty. A w codzienności nie sposób być samemu. Wiem, że to trudne, wszyscy tak kochamy swoje strefy komfortu i boimy się poza nie wychodzić. Trzeba dużo odwagi, by zrobić taki krok. Ale zmiany mogą być przyczynkiem do odkrywania coraz piękniejszych wersji siebie. Ja lubię zmiany, zawsze traktuję je jako inspirację, choć czasem bywają bolesne.
* Ten wywiad z Dominiką Kulczyk ukazał się w Magazynie Świątecznym Gazety Wyborczej