Potkniesz się o to, a nie podniesiesz! Raz założone, a już do prania! Tylko chodzę i po wszystkich sprzątam! Ty nie jesteś „wszyscy”! Nie zaraz, tylko teraz! O tej godzinie to obiad już się je, a nie śniadanie!
Jeśli całe dzieciństwo się nas trenuje, że uczucia są „babskie”, to potem żyjemy w maskach.
Mieliśmy wpaść do rodziców, zadzwonić do przyjaciół, zrobić kurs „czegoś fajnego”, zabrać rodzinę na wyprawę w nieznane czy wreszcie zobaczyć na własne oczy kwitnące w górach krokusy. Mamy w głowie pomysły, które chcielibyśmy zrealizować, zmiany, jakie chcielibyśmy wprowadzić w swoim życiu, ale odkładamy je, bo potrzebujemy na to czasu, siły albo środków…
Drogi wirusie, kiedy już sobie pójdziesz, to pojadę do rodziców, będę leżeć na plaży, bez maseczki, zobaczę uśmiech wnuczki.
Chciałabym umieć - przed samą sobą - przyznać, że mam prawo do słabości. Że to ok, nie radzić sobie w życiu. Szczególnie teraz, gdy świat stanął na głowie.