Kiedy dorośli dowiadują się o przemocy wobec dziecka, ona trwa już zwykle od wielu miesięcy

Przede wszystkim trzeba powiedzieć dziecku, że gdyby wydarzyło się cokolwiek, co sprawi, że poczuje się odrzucone, zaatakowane, zagrożone, powinno o tym nam powiedzieć i wówczas zastanowimy się wspólnie nad rozwiązaniem. Czasami wystarczy, że powiadomimy wychowawcę na obozie, że zaistniała jakaś nieprzyjemna sytuacja. Ale może być tak, że dziecko doświadczyło takiego szoku i tak źle się czuje, że wolałoby wrócić domu. I to też jest dobre rozwiązanie. Nie ma sensu trzymać dziecka na siłę na obozie, jeśli nadal miałoby doświadczać negatywnych emocji, nawet jeśli przemoc ustała. Wraz z ustaniem przemocy nie ustają wywołane przez nią uczucia.

Trzeba też utwierdzić dziecko w przekonaniu, że bardzo dobrze zrobiło, mówiąc nam o problemie, i wysłuchać, czego by teraz oczekiwało. To ważne, by nie podejmować decyzji bez jego udziału. Postawa rodziców jest kluczowa odnośnie do tego, jak dziecko poradzi sobie z sytuacją, w której się znalazło. Tak samo istotna jest postawa rodziców wobec sytuacji, że ich dzieci mogą stać się świadkami przemocy. Przygotowując dzieci do wyjazdu, porozmawiajmy z nimi o tym, że jeżeli zobaczy się, że komuś dzieje się coś złego, powinno się wesprzeć tę osobę, powiedzieć jej, że stoi się po jej stronie, poinformować o sprawie dorosłych. Niestety, niektórzy dorośli mają tendencję do przekazywania dzieciom, że gdy dzieje się coś złego, lepiej trzymać się z daleka. Boją się, że reagując, dziecko wpadnie w kłopoty. Tymczasem, dla dobra wszystkich, powinni zachęcać dziecko do reakcji. To wcale nie oznacza, że ma ono wchodzić pomiędzy bijące się osoby czy wykłócać się ze sprawcą przemocy. Wystarczy, że poinformuje o sytuacji wychowawcę, podniesie na duchu osobę skrzywdzoną.

Jakie są formy przemocy, w jaki sposób dziecko może je rozpoznać? Jak mu to wszystko wytłumaczyć?

Wśród form przemocy wyróżniamy przemoc fizyczną, czyli popychanie, szarpanie, uderzanie, kopanie, ściskanie, szczypanie, ale też plucie, czego często wielu dorosłych nie uznaje za przemoc. Należy dzieciom wyjaśnić, że wszelkie formy naruszania ich nietykalności cielesnej, ingerowania w granice ciała to przemoc fizyczna. Jest też przemoc werbalna, czyli sytuacje, w których jedno dziecko wysyła w stronę drugiego obraźliwe komunikaty, przezywa, wyszydza. Podejmuje zachowania, w wyniku których druga osoba czuje się pokrzywdzona, niesprawiedliwie oskarżona, zaatakowana, niesprawiedliwie potraktowana. Kolejny rodzaj przemocy to przemoc relacyjna, czyli sytuacje, w których bycie w grupie jest uzależnione od konkretnego zachowania wymaganego od danej osoby. To warunkowanie przyjaźni, odsuwanie od grupy kogoś, kto nie zachowuje się czy nie ubiera, jak ktoś inny chce.

Przemoc werbalną i relacyjną nazywamy inaczej przemocą psychiczną, emocjonalną. To przemoc, podczas której nie dochodzi do ingerencji w cielesność, ale do naruszenia sfery psychicznej, samopoczucia. Przemoc psychiczna może mieć miejsce online. Mówimy wówczas o cyberprzemocy, która może mieć formę ataków w internecie, np. wypisywania pod czyimś adresem przekleństw, wulgaryzmów, nieprzyjemnych, szydzących komentarzy. Ale online dzieci doświadczają również izolacji: wyrzucania z grup, dopuszczania do nich tylko tych osób, które są zaakceptowane przez właściciela grupy, wymagającego od nich podjęcia pewnych zachowań, często związanych ze stosowaniem przemocy. Czyli: "chcesz być w naszej grupie, musisz kogoś zaatakować, obrazić, razem z nami komentować złośliwie czyjeś zdjęcia". Tym warunkiem może być też zaatakowanie kogoś offline. Wówczas cyberprzemoc przenika do świata rzeczywistego, jak go nazywa wielu dorosłych. Lubimy rozgraniczać dwa światy: świat rzeczywisty i wirtualny. A przecież to jest jeden świat. Cyberrzeczywistość to tylko kolejny pokój naszej rzeczywistości. Tak jak jest przemoc w domu, przemoc w szkole, jest przemoc w internecie. I nie ma się co dziwić, że dzieci stosują przemoc w internecie, bo przykład dają im tam dorośli, którzy w imię wolności słowa pozwalają sobie na atakowanie wszystkich i wszystkiego. Jestem w grupie miłośników kwiatów i to, jak ludzie są tam w stanie zwyzywać, jest wręcz nie do uwierzenia. Dzieci i nastolatki widzą, że w tym pokoju cyberrzeczywistości można każdemu wszystko powiedzieć. W ten sposób odczulają się na hejt. Pomaga w tym bezzwrotność internetowych ataków. Nie widzimy, jak reaguje osoba, o której piszemy coś złego: czy się zaczerwieniła, rozpłakała, zaczęła krzyczeć? Z czasem przemoc może się przenieść do kolejnego pokoju naszej rzeczywistości, czyli np. do szkoły. Bywa, że nagle dzieci zaczynają się w klasie wyzywać i dorośli dziwią się, co też się stało. A tymczasem one już przez długi czas wyzywały się w internecie, obserwowały wszechobecny w sieci hejt. W naturalny sposób przeniosły ten rodzaj komunikacji, który same uprawiają w internecie i obserwują u osób dorosłych, do relacji twarzą w twarz.

Czy pandemia wzmogła problem przemocy rówieśniczej?

Raczej zmieniła formę tej przemocy. Wcześniej dzieci i nastolatki doświadczały przemocy rówieśniczej zarówno twarzą w twarz, jak i online.

Pandemia uchroniła je przed krzywdzącymi kontaktami bezpośrednimi, ale przemoc w internecie nie ustała, a do tego zaczęła przybierać nowe formy. Wcześniej nie było np. nagrywania kogoś podczas lekcji, bo gdyby ktoś wyciągnął w klasie komórkę, nauczyciel by to zobaczył i zareagował. Tymczasem podczas zdalnej edukacji wiele młodych osób mówiło, że obawia się tego, iż są rejestrowane. W trakcie pandemii na sile przybrało także zjawisko, o którym wspomniałam wcześniej - izolowania pewnych osób, polegające na tworzeniu grup online, do których nie mają one dostępu, albo wyrzucania ich z grup, do których wcześniej należały. Można to było zaobserwować zwłaszcza na początku pandemii. Potem większość młodych osób straciła siłę i chęć do utrzymywania wirtualnych kontaktów. Nie zmienia to faktu, że osoby, które wcześniej były izolowane, nadal czuły się źle. Często nie miały też odwagi i siły przebicia, żeby odezwać się do rówieśników, np. na czacie klasowym.

Czyli pandemia w pewnym sensie była ulgą dla osób wcześniej nękanych, bo nie musiały się konfrontować osobiście z oprawcami? Po powrocie do szkoły może być im jednak jeszcze trudniej. Jak im pomóc?

Rzeczywiście, u wielu młodych pojawiło się uczucie ulgi spowodowane brakiem konieczności konfrontowania się ze sprawcami przemocy. Powrót do szkół wywołał u nich jednak duże napięcie, na które nałożyły się także inne problemy, jak fobia szkolna, depresja czy lęk przed sprawdzaniem wiedzy nabytej w czasie edukacji zdalnej. Wielu uczniów zgłaszało się z tym do pedagogów szkolnych.

Jak rodzice mogą przygotować dzieci do nowego roku szkolnego, żeby stał się on nowym otwarciem, wolnym od przemocy, jeśli zaistniała ona wcześniej?

Jeśli rodzic wie, że dziecko doświadczyło przemocy, powinien udzielić mu wsparcia, mówić, że to, co przeżył, nie powinno mieć miejsca, utwierdzać go w przekonaniu, że dobrze zrobił, ujawniając problem. Nie wolno bagatelizować, mówić: "weź się w garść", "odgryź się", "jesteś fajtłapa i nie potrafisz się bić". Bardzo ważne jest, żeby poza udzieleniem dziecku wsparcia psychicznego podjąć kroki w kierunku rozwiązania problemu: powiadomić o sytuacji wychowawcę, pedagoga lub psychologa szkolnego po to, aby szkoła mogła podjąć działania na rzecz wyeliminowania takich zachowań. Nie wystarczy powiedzieć dziecku, że nadchodzi nowy rok szkolny i nowe rozdanie.

1 września nie chroni w magiczny sposób przed kolejnymi doświadczeniami przemocowych zachowań. Ważne, żeby szkoła, oprócz wyciągnięcia konsekwencji wobec sprawców, mogła też udzielić im pomocy. Przemoc nie bierze się znikąd. Jest sposobem na załatwienie ważnych dla siebie spraw, jak zaistnienie lub uzyskanie akceptacji grupy, rozładowanie napięcia - być może związanego z wcześniejszymi doświadczeniami, np. skrzywdzenia w domu - podniesienie poziomu własnej wartości, przeżycie czegoś nowego, często ekscytującego. Dziecko sięga po przemoc, ponieważ akceptowane społecznie sposoby na zaspokojenie jego potrzeb są dla niego niedostępne - dziecko ich nie zna albo nie umie z nich skorzystać. Dlatego ważne, by u sprawców przemocy rozpoznać deficyty, dostarczyć im wiedzy i umiejętności osiągania ważnych dla nich rzeczy w taki sposób, by nikt na tym nie ucierpiał. Samo ukaranie sprawcy nie sprawi, że problem zniknie. Bardzo często sprawca przemocy nie zdaje sobie sprawy, że jest liderem w klasie dlatego, że inni się go boją, a nie dlatego, że jest lubiany, a jego zachowania odbierane są jako żarty. Oczywiście bardzo ważne jest również otoczenie wsparciem psychologa czy pedagoga szkolnego dziecka, które doświadczało przemocy. Powinno mieć możliwość porozmawiania o swoich doświadczeniach, ale również o tym, co może zrobić w przyszłości, gdyby taka sytuacja się powtórzyła: że warto postawić granice osobom, które zaczynają je przekraczać i jak najprędzej ujawnić taką sytuację. Ważne również, by w klasie, w której doszło do przemocy, odbyły się zajęcia, które wyjaśnią, co to jest przemoc rówieśnicza, jak można jej przeciwdziałać i jak ważna jest rola świadków.

Ci ostatni bardzo często uważają, że sytuacja ich nie dotyczy i lepiej się w nią nie mieszać.

To szkodliwe przekonanie, ponieważ zarówno sprawca, jak i osoba, która doświadcza przemocy, identyfikuje obserwatorów jako tych, którzy stoją po stronie sprawcy. Jeżeli nikt nie reaguje, sprawca utwierdza się w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, bo gdyby tak nie było, ktoś by zareagował. Tak samo myśli ofiara przemocy, którą dodatkowo zniechęca to do sięgania po pomoc.

Osoba, która doświadcza przemocy, czuje się osaczona. Wielu biernych dotychczas świadków, gdy dowiadują się, że są świadomie lub podświadomie rozgrywani przez sprawcę przemocy, aktywizują się. Mówią: jeżeli jednak mnie to dotyczy, bo będąc świadkiem zostałem w to wciągnięty, to opowiem się jednoznacznie po stronie osoby, która doświadcza przemocy. Bardzo często dzięki takim uświadamiającym zajęciom tworzą się pozytywne postawy w środowisku rówieśniczym. Mogą być manifestowane przez wypowiedzi takie jak: "to nie jest śmieszne", "przestań", "przekraczasz granice".

Sprawcy przemocy rówieśniczej najczęściej nie identyfikują swoich zachowań jako przemocy, lecz racjonalizują swoje zachowania. Mówią, że przecież ofiara, gdyby czuła się pokrzywdzona, to zareagowałaby, że gdyby coś było nie tak, to dorośli zauważyliby. Aż 60 proc. dzieci deklaruje, że doświadcza przemocy rówieśniczej. To niemożliwe, że mamy w populacji tak wielką grupę młodych ludzi z rysem psychopatycznym, którzy z premedytacją krzywdzą innych. Przemocy rówieśniczej jest tak dużo, bo my dorośli ją bagatelizujemy.

Przemoc jest jak kula śnieżna. Gdybyśmy stanęły zimą na Giewoncie, zrobiły śnieżkę i zaczęły toczyć ją w dół zbocza, na początku musiałybyśmy ją popychać. To pierwsza faza przemocy, w której występuje zachowanie przekraczające granice, ale jeszcze ono nie eskaluje. To np. wyśmiewanie kogoś za plecami. Potem pojawia się wyśmiewanie w twarz, następnie izoluje się daną osobę z grup internetowych, potem jest ona izolowana przez większość klasy w relacjach twarzą w twarz. Kula leci w dół sama, coraz szybciej, zgarniając po drodze coraz więcej śniegu. W pewnym momencie trudno powiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny, kto najbardziej krzywdzi. Czy to dziecko, które kulkę ulepiło, a potem wycofało się ze swojego zachowania, a inni je przejęli? Czy może te wszystkie osoby, które podśmiewywały się, nie reagowały, dołączały się do przemocy?

Przeważnie, kiedy dorośli dowiadują się o przemocy, ona trwa już od wielu miesięcy. Przemoc zaczyna się od drobnych wydarzeń. Krok po kroku, dzień po dniu, przesuwana jest granica. Dlatego ważne, żebyśmy my, dorośli, dowiadywali się o niej jak najwcześniej. Jako rodzice powinniśmy zwrócić uwagę na deficyty, które sprawiły, że dziecko stało się ofiarą przemocy i tkwiło w tej sytuacji. Możemy wspierać jego umiejętności, poczucie własnej wartości, poczucie sprawczości i wiarę w dorosłych i skuteczność ich działań.

Wiele dzieci boi się powiedzieć rodzicom właśnie dlatego, by tego nie ujawnili. Nie chcą być odebrani jako skarżypyty, donosiciele.

Najczęściej spotykam się z sytuacjami, że dzieci boją się, że rodzic zbagatelizuje ich problem albo że zgłosi go w szkole, ale szkoła zamiecie problem pod dywan i wówczas sytuacja jeszcze się zaogni. To bardzo ważne, żeby uświadamiać dzieciom, iż dbanie o własny dobrostan to nie donoszenie, ale wyraz odwagi. Warto też upewnić się, że szkoła rzeczywiście problemem się zajęła.

Złym zachowaniem nie jest ujawnienie, że się doświadcza przemocy, złe jest jej stosowanie. Bardzo ważne są szkolenia kadry w szkołach: psychologów, pedagogów, nauczycieli. Trzeba stworzyć w szkole atmosferę, która sprzyja ujawnianiu przemocy. Od tego, jak zostanie potraktowana osoba ujawniająca przemoc, zależą nie tylko jej losy, ale także późniejsze losy całej klasy. Dlatego zalecam w takich przypadkach dużą dozę delikatności. Zachęcam dorosłych, których dziecko informuje, że doświadcza przemocy rówieśniczej, by zastanowili się, co powiedzieliby w takim przypadku innemu dorosłemu. Czy jeżeli koleżanka w pokoju nauczycielskim powiedziałaby mi, że grono pedagogiczne ją izoluje, robi sobie z niej żarty, inni nauczyciele wyrzucają jej rzeczy z torby i wrzucają tam śmieci, to czy ja bym jej powiedziała: "spróbuj ich ignorować, na pewno im się znudzi"? Niektórych to otrzeźwia. Inni odpowiadają, że relacje pomiędzy innymi ludźmi w pracy ich mało obchodzą. Wówczas pytam, czy bliskiej osobie, np. przyjacielowi, który powiedziałby ci, że koledzy plują na niego w firmie, powiedziałbyś: "weź się w garść", "nie przesadzaj", "nie histeryzuj", "nikomu o tym nie mów, bo wyjdziesz na donosiciela"? Są też tacy ludzie, którzy nadal wzruszają ramionami. Dla nich mam trzecie pytanie: czy jeżeli oni sami znaleźliby się w trudnej sytuacji, chcieliby usłyszeć to, co sami zamierzają powiedzieć dziecku? Niestety, wiele osób ma tendencję, by bagatelizować świat przeżyć dziecka. Wydaje nam się, że skoro dziecko jest małe, ma też małe emocje, że na pewno nie zauważyło, że jest ofiarą przemocy, że przesadza, że na pewno nie było tak źle. Mówienie: "mnie w twoim wieku też izolowali, ale sobie jakoś poradziłem", to też nie jest dla dziecka żadne rozwiązanie. Ważne jest to, żeby rozpoznać deficyty dziecka, ale przede wszystkim jego mocne strony, na których możemy budować jego siłę, poczucie własnej wartości, pozycję w grupie. Ale pamiętajmy, że to proces. Nie wystarczy powiedzieć: "Kacper, przeproś Bartka. Bartek, uściśnij mu dłoń i teraz wszystko będzie dobrze".

Kto jest szczególnie zagrożony byciem ofiarą? Czy to osoby wyjątkowo nieśmiałe, wyjątkowo wrażliwe?

Myślę, że wszystkie osoby w jakiś sposób wyjątkowe. Ale to będzie zależało od konkretnej grupy. W grupie dzieci wrażliwych, empatycznych izolowany może być łobuz. Czasem mówi się, że biedne osoby są bardziej narażone na przemoc rówieśniczą, ale osobom bogatym też się to przydarza. Kilka lat temu pracowałam z chłopcem, który był izolowany i wyszydzany przez klasę, bo był synem znanych aktorów - a nie był ani biedny, ani nieśmiały. Czasami przemocy doświadczają dzieci z niepełnosprawnościami czy całościowymi zaburzeniami rozwoju. Ale wszystko zależy od klasy i od tego, jak poprowadzą ją dorośli. Nie jest tak, że dziecko nieśmiałe zawsze padnie ofiarą przemocy, a śmiałe nigdy. Trzeba być uważnym na wszystkie dzieci. Warto stosować też uniwersalną profilaktykę, dostarczając informacji na temat zjawiska przemocy rówieśniczej, zanim w ogóle powstanie ryzyko, że pojawi się ona w danej klasie.

Wiele słyszy się o przemocy wobec dzieci ze środowiska LGBT.

Rzeczywiście, dzieci nieheteronormatywne są narażone na przemoc, z jednej strony ze względu na samą nieheteronormatywność, a z drugiej na to, że często doświadczają obniżonego nastroju, są bardziej wycofane, bardziej boją się odrzucenia i mają mniejszą wiarę w to, że uzyskają od kogokolwiek pomoc, gdy o tym opowiedzą. Często nie są akceptowane przez rodziców albo nie chcą ujawniać przed nimi swojej orientacji seksualnej. Boją się też, że w szkole zostanie im przyklejona łatka "geja mazgaja" czy "geja donosiciela". Niestety, ukrywanie faktu, że jest się ofiarą przemocy, prowadzi do tego, że nasza śnieżka toczy się coraz szybciej i jest coraz większa.

Jak uczyć dzieci reagować, gdy widzą przemoc? Czy ważny jest przykład dorosłych?

Ważne, żeby dorośli nie uczyli dzieci rozproszonej odpowiedzialności: "ciebie to nie dotyczy, może ktoś inny zareaguje". Taka strategia będzie prowadziła tylko do kumulacji, nasilenia przemocy. Jeżeli będziemy mówić dziecku: "nie wychylaj się", "a może on sam jest sobie winien, może ich sprowokował", będziemy je odczulali. Granica tego, co jest dobre, a co złe, będzie się u nich przesuwała. A przecież wszyscy byśmy chcieli, żeby nasze dzieci były sprawiedliwe, rozsądne, altruistyczne, odważne.

Z dzieci wychowywanych do "niewychylania się" wyrosną niewrażliwi dorośli?

Wyrosną z nich dorośli, którzy nie będą reagować na przemoc, mogą pozwalać sobie na przekraczanie cudzych granic, np. w internecie. Będą odczuleni, ale nadal będzie się u nich pojawiało napięcie emocjonalne, które trzeba rozładować. Najczęstsze strategie rozładowania napięcia to agresja lub sięgnięcie po substancje psychoaktywne. Wychowamy zatem agresywnych lub uzależnionych dorosłych. A wcześniej nastolatków, którzy nie będą nam ufać, bo wszystko bagatelizujemy. Z kolei u ofiar przemocy, które nie otrzymają wsparcia dorosłych, często pojawiają się myśli samobójcze. Jeśli raz ich problem został zbagatelizowany przez dorosłych, nie przyjdą już o takich myślach opowiedzieć, żeby ponownie nie usłyszeć: "weź się w garść". Dzieci, które doświadczają przemocy rówieśniczej, 7 razy częściej próbują odebrać sobie życie. Zaniedbywanie emocjonalne ze strony osoby dorosłej podnosi takie prawdopodobieństwo 12 razy. Badanie fundacji Dajemy Dzieciom Siłę pokazało, że średnio w każdej 28-osobowej klasie są dwie osoby, które próbowały odebrać sobie życie. To 250 tys. dzieci w Polsce.

Dziecko będące świadkiem przemocy może czuć wyrzuty sumienia, że na nią nie reaguje, bo mama lub tata kazali się nie wychylać?

Może tak być. Jednak przeważnie po dłuższym czasie świadkowie przemocy przyłączają się do sprawców. Np. lajkują memy zrobione ze zdjęć ofiary, bo w sumie to przecież nic takiego. Wcześniej wydawało im się, że to przemoc, ale rodzic powiedział, żeby nie przesadzali, więc w sumie czemu sami mają tak nie robić? Może przyjść jednak moment otrzeźwienia i wówczas dopadną ich wyrzuty sumienia.

Później taki dorosły może racjonalizować np. gwałt? Zastanawiać się, czy zgwałcona kobieta nie była winna, skoro była skąpo ubrana, pijana, sama w ciemnej uliczce.

Dokładnie tak się dzieje. Niestety, czasem nawet nauczyciele w pewien sposób usprawiedliwiają sprawców przemocy rówieśniczej. Zdarzało mi się usłyszeć od nauczycielki: "Właściwie wcale się nie dziwię, czemu oni ją tak traktują, bo ona jest dziwna, nie dostosowuje się do grupy". Co to znaczy dziwna? Dziwny to inny, ale każdy z nas jest inny niż reszta ludzi. Ani zachowanie inne niż u większości, ani inne zainteresowania, ani ubiór, ani orientacja seksualna nie są usprawiedliwieniem dla stosowania przemocy.

Przyjęło się, że przemoc fizyczna jest kojarzona z chłopcami, a psychiczna z dziewczynkami. Czy faktycznie tak jest?

Badania wskazują, że wśród sprawców przemocy fizycznej 71 proc. to chłopcy, 27 proc. to dziewczynki. Wśród sprawców przemocy psychicznej 55 proc. to chłopcy, a 41 proc. to dziewczynki. Te wyniki były komentowane w mediach w ten sposób, że "co to się z tymi dziewuchami porobiło?". Nie podnoszono larum w przypadku chłopców, których badania ukazały jako częściej stosujących obie formy przemocy. Dlaczego? Bo takie są stereotypy, że chłopcom wypada być przemocowym, a dziewczynkom już nie. A doświadczają przecież tej samej rzeczywistości, która w ten sam sposób odczula ich na stosowanie przemocy.

A kto częściej pada ofiarą przemocy: dziewczynki czy chłopcy?

Jeśli chodzi o przemoc fizyczną, to chłopcy - aż 58 proc., podczas gdy ofiary dziewczynki to 42 proc. Zazwyczaj przemoc wobec chłopców stosują chłopcy, a dziewczynki wobec dziewczynek.

Wychowanie dziewczynek ukierunkowuje je do bycia grzecznymi, łagodnymi, uległymi. Jakie są tego konsekwencje w kontekście doświadczania przemocy i bycia jej świadkiem?

Wydaje mi się, że z samodzielnym reagowaniem na przemoc, której doświadczają, dziewczynki mogą mieć ten sam problem co chłopcy, natomiast może im być łatwiej zwrócić się o pomoc, bo mają większe przyzwolenie na bycie smutną, na płacz, na proszenie o wsparcie. Chłopcy mogą tkwić dłużej w zjawisku przemocy, bo oczekuje się od nich, że będą twardzi, sami rozwiążą sytuację, np. oddadzą napastnikowi.

Może być tak, że dziewczynka w przyszłości będzie molestowana w pracy i nie będzie chciała tego zgłosić?

Niska wiara w możliwość dochodzenia sprawiedliwości, nawet karnej, jest kształtowana już we wczesnym dzieciństwie. Osoby, które doświadczyły przemocy jako dzieci i nie uzyskały pomocy, mają tendencję do godzenia się na przemocowe relacje w dorosłym życiu, czyli np. przemocowe związki, mobbing. Dlatego tak ważne jest, aby umieć rozpoznać przemoc, uczyć od najmłodszych lat, jak na nią reagować, i nie lekceważyć żadnych jej przejawów bez względu na to, czy dotyczy nas, czy osoby mijanej na ulicy albo kogoś z naszego otoczenia.

Lucyna Kicińska - od kilkunastu lat jest związana z organizacjami pozarządowymi specjalizującymi się w pomocy telefonicznej i online dzieciom i dorosłym w trudnych sytuacjach życiowych. Członkini Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego oraz Zespołu Roboczego ds. Prewencji Samobójstw i Depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia. Jest przewodniczącą zespołu pomocy psychologiczno-pedagogicznej w XLI LO im. J. Lelewela w Warszawie, a także suicydologiem w dzielnicy Warszawa-Śródmieście. Współpracuje z uczelniami wyższymi, szkołami, ośrodkami badawczymi oraz wydawnictwami. Prowadzi szkolenia z zakresu komunikacji, wzmacniania potencjału dzieci i nastolatków, przeciwdziałania przemocy, profilaktyki ryzykownych zachowań dzieci i młodzieży, zapobiegania autoagresji i samobójstwom. Jest autorką narzędzi edukacyjnych dotyczących bezpieczeństwa dzieci i młodzieży, a także kursów e-learning adresowanych do rodziców i profesjonalistów dotyczących problemu wykorzystywania seksualnego dzieci.

Autorka: Magdalena Warchala-Kopeć

Ilustracja: pexels.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 3 lipca 2021 r.