Skąd pomysł na Sztamę?
Magda Szewciów: Między innymi od dziewczyn. Pracuję z nimi intensywnie od sześciu lat. Organizuję im warsztaty samoobrony i asertywności WenDo. Zazwyczaj słyszę na nich przygnębiające historie, głównie o nierównym traktowaniu. Na przykład nauczycielki i nauczyciele mówią nastolatkom, że nie powinny nosić spodenek, koszulek na ramiączkach czy crop topów odsłaniających pępek, bo rozpraszają tym kolegów. Jednocześnie na korytarzach czy w klasach dziewczyny słyszą ze strony rówieśników mlaskanie, gwizdy i komentarze o swoim wyglądzie. Na warsztatach WenDo uczą się samoobrony i asertywnej postawy, by bronić własnych granic. Często pytają mnie, dlaczego nikt nie mówi chłopcom i mężczyznom, żeby przestali je zaczepiać.
Mężczyznom?!
M.S.:Ostatnio dwunastolatka opowiadała na warsztatach, jak w wakacje wybrała się z koleżankami do sklepu. Przed budynkiem stały stoliki, przy jednym z nich siedziała grupa starszych mężczyzn. Zaczęli gwizdać na widok nastolatek. Krzyczeli, jakie to piękne ciała mają. „Dlaczego ci panowie tak się zachowywali? Przecież jestem dzieckiem" – pytała mnie potem dziewczynka.
Jej rówieśniczki doświadczają podobnych sytuacji na przystankach, w autobusach, a nawet w samej szkole. Nierzadko słyszę, że uwagi o ich wyglądzie robią też nauczyciele, a więc dorośli.
Niepokojące są także głosy mówiące o dyscyplinowaniu ze strony rodziców, zwłaszcza ojców. Dowiedziałam się, że jedna z uczestniczek jest na warsztatach, bo może wreszcie ojciec pozwoli jej nosić spódnice. Dziewczyny są więc wciąż wychowywane w poczuciu zagrożenia. Jeśli przydarza im się coś złego, to – zdaniem wielu osób – same ponoszą winę, bo prowokują wyglądem.
Maciej Barczak: Jako prowadzący warsztaty dla chłopców zauważyłem, że i oni, i dziewczynki żyją na pewnym etapie rozwoju w światach równoległych, które się nie spotykają. Gdy pytam chłopaków, co u ich koleżanek, nie mają pojęcia. Dlatego zdarza się, że u dzieci rolę strażników „odpowiedniego" zachowania odgrywają koledzy i koleżanki tej samej płci. Na przykład chłopcy pilnują się nawzajem, by odpowiednio się ubierać albo nie bawić w „niemęskie" zabawy. W przypadku dziewczynek jest podobnie. Niedawno słyszałem, jak dziewięciolatka została upomniana przez koleżanki, bo ich zdaniem miała obwisłą pupę.
M.S.: Dziewczyny czują się zagubione. Stale podkreśla się ich wygląd, jakby miał największe znaczenie. Otrzymują jednak sprzeczne komunikaty ze strony dorosłych, rówieśniczek i rówieśników. Modny crop top czy spodenki to prowokacja, ale szerokie bluzy i spodnie są z kolei niekobiece. Dziewczyny widzą jednocześnie, że chłopcy nie mają takich wytycznych, mogą biegać po boisku bez koszulek, w spodenkach. W dodatku ich zaczepki, komentarze są traktowane przez nauczycielki i nauczycieli jako niegroźne żarty, bo „chłopcy tak mają". Bardziej zdecydowana reakcja ze strony dziewczyn to według pedagogów agresja i przesada. Dlatego w trakcie warsztatowych rozmów słyszę nieraz od nastolatek: „Dlaczego to my jesteśmy ciągle dyscyplinowane, a nie chłopcy?".
I z tego powodu pomyśleliście, żeby Sztama uczyła ich, jak nie być sprawcami przemocy?
M.S.: Tak, ale to było tylko nasze początkowe założenie. Ponad trzy lata temu zaczęliśmy się zastanawiać nad metodą pracy z chłopakami w wieku szkolnym. Stwierdziliśmy, nie da się stworzyć dziewczynkom lepszego świata bez udziału chłopców. Od dawna zresztą placówki edukacyjne pytały, czy mamy ofertę nie tylko dla uczennic. Czasem nawet w ramach działań fundacji Herstory prowadziłam z Leną Bielską warsztaty dla chłopców. Szybko jednak uznałyśmy, że ich prowadzącymi powinni być mężczyźni. Zaprosiłyśmy więc Macieja i Kajetana Hajkowicza do tworzenia z nami metody w ramach programu WzmocniONE fundacji Ashoka. Teraz realizujemy duży projekt „Sztama w edukacji na rzecz zmiany", w ramach którego szkolimy przyszłych trenerów metody.
M.B.: Zdecydowaliśmy się na trenerów mężczyzn, bo nie chcieliśmy utrwalać stereotypu, zgodnie z którym emocje i rozmowa o nich „przynależą" do kobiecości. Pragnęliśmy, żeby chłopcy mogli czerpać z dobrej męskości, na zajęciach czuli się swobodnie i być może dostali szansę poczuć wspólnotę doświadczeń z trenerem, który przecież też był kiedyś chłopcem. Mieliśmy przekonanie, że potrzeba więcej mężczyzn stających po stronie kobiet. W związku z tym ogłosiliśmy nabór do Szkoły Trenerów Antyprzemocowych Sztamy. Z wielu kandydatów wybraliśmy szesnastu. Przez rok mieli zajęcia, które pozwalały nabyć wiedzę na temat źródeł przemocy i dyskryminacji, ale też spotkać się z samym sobą. W ten sposób chcieliśmy dać uczestnikom możliwość przyjrzenia się własnej męskości przed warsztatami z chłopakami.
Przed Szkołą nieco zmieniliśmy myślenie o Sztamie. Początkowo chcieliśmy wesprzeć kobiety poprzez skupienie uwagi na osobach, które w dorosłości stają się najczęściej sprawcami przemocy. Ale w trakcie naszych dyskusji doszliśmy do wniosku, że warto sprawić, aby chłopcom żyło się lepiej. Bo jeśli tak się stanie, znajdą w sobie więcej spokoju, a mniej strachu i miejsca na przemoc. Wtedy i dziewczynkom, i kobietom będzie żyło się lepiej. Dla mnie to układ, w którym każdy wygrywa.
A trudno zdobyć zaufanie chłopców?
M.S.: Wzbudzenie zaufania to kluczowe trenerskie wyzwanie. Dlatego w przypadku warsztatów dla chłopaków tak istotna jest płeć prowadzących. Już sama obecność dorosłych mężczyzn – a warsztaty Sztamy są prowadzone w parach trenerskich – może wpłynąć na zmianę nastawienia do nich i wzbudzić ciekawość. Zresztą zajęcia same w sobie generują od początku zmianę perspektywy, choćby poprzez zmianę aranżacji sali. Chłopcy nie siedzą w ławkach. Są zapraszani do kręgu, w którym trudniej o hierarchię jak w podziale na nauczycielskie biurko i rzędy ławek.
M.B.: Chłopcy są poddawani nieustannej ocenie. A poczucie bycia ocenianym okropnie ich zamyka. Dodatkowo trudno im otworzyć się na krótkich warsztatach, przy obcym mężczyźnie, w gronie osób, które mogą ich już znać i też osądzać. Dlatego podczas warsztatów mówię otwarcie, że staram się nikogo nie oceniać. Opowiadam chłopakom o sobie, ale też moich dwóch synach. To budzi ich ciekawość.
Jak w takim razie chłopcy postrzegają męskość?
M.S.: Raczej doskonale wiedzą, jaki jest powszechny wzorzec męskości. Ale też, jakie są konsekwencje nierealizowania zgodnych z nim standardów. Myślę, że oni tak samo jak dziewczyny nie zawsze odnajdują się w kulturowym modelu. Nie każdy z nich uważa się za bad boya, nawet jeśli przybiera tę pozę w grupie rówieśników.
M.B.: Chłopcy raczej nie poświęcają zbyt wiele czasu refleksji nad męskością. Potrafią natomiast wskazać, które zachowanie jest dla nich męskie, a które nie. Wielu z nich wykazuje naturalną potrzebę wyróżnienia się, bycia zauważonymi i dobrymi w jakiejś dziedzinie. Tutaj jest szerokie pole do popisu dla stereotypów, które podpowiadają, jak „prawdziwy" mężczyzna powinien się realizować. Chłopcy często robią to poprzez sport, bo kojarzą go z pieniędzmi, siłą fizyczną, atrakcyjnością.
W dodatku nie jest im łatwo odnaleźć się w szkole. Potrzebują dużo ruchu, a są zmuszani do siedzenia przez wiele godzin w niewygodnych ławkach. Do tego mają na początku większe niż dziewczynki trudności z pisaniem, czytaniem, zasobem słów. To może rodzić frustrację i prowadzić do szukania dla siebie nowej niszy. Sport nie, bo w szkole trzeba siedzieć. Nauka też nie, bo jest wielu lepszych uczniów. Czasem przemoc staje się wtedy sposobem na bycie zauważonym. No i zawsze możliwa jest również ucieczka do własnego wnętrza poprzez telefony czy komputery.
A to właśnie nie tacy chłopcy mają najtrudniej wśród kolegów?
M.S.: Rzeczywiście, jeśli chłopcy nie wykazują stereotypowych zachowań, np. nie są głośni ani aktywni sportowo, mogą zostać odrzuceni przez kolegów i doświadczać przemocy. Niektórzy z nich ukrywają wtedy swoją wrażliwość pod rolą klasowego błazna. Inni pozostają na uboczu grupy, choć i tam doświadczają form wykluczenia. Prowadziłam kiedyś warsztaty, na których chłopcy ewidentnie dominujący w grupie nie chcieli wykonać ćwiczenia w parze z kolegą z klasy. Tylko dlatego, że ten był od nich grubszy i mniej aktywny. „Z nim to my nie będziemy pracowali" – mówili.
Przekraczanie granic i brak asertywności nie dotyczą więc tylko dziewczynek. Chłopcy także potrzebują tu wsparcia. Inaczej nie będą mieli śmiałości do bycia sobą. Dlatego trenerzy Sztamy pokazują im, że męskość nie ogranicza się do aktywności, siły, hałasowania, biegania za piłką. Że męska tożsamość ma wiele twarzy, także tę wrażliwą. Gdy uczestnicy warsztatów słyszą to od mężczyzn, mają szansę zobaczyć, że to nie z nimi jest coś nie tak, ale ze światem, który narzuca im nierealistyczne wzorce.
Jeden z nich podpowiada, że facet nie mówi o emocjach. Chłopcy też mają problem, by o nich opowiadać?
M.S.: Oni nie otrzymują ani w szkole, ani w domu wielu zachęt do wyrażania emocji czy pielęgnowania swojej wrażliwości. Za to często słyszą, że mają się nie łamać, nie płakać. Albo że muszą być silni i twardzi.
Dopiero w trakcie warsztatów dzielą się swoim doświadczeniem z innymi chłopakami. Wtedy dowiadują się, że wstrzymywanie emocji jest niełatwe też dla reszty i nie ma to nic wspólnego z męskością. Nieraz czują się tym zaskoczeni. Trenerzy mówią im: „Smutek nie jest zarezerwowany wyłącznie dla dziewczynek, a złość dla chłopców. Emocje są dla wszystkich. Każdy ma prawo je przeżywać".
M.B.: Chłopcy, póki są mali, odczuwają całą paletę emocji. Wtedy jeszcze nie wiedzą, że niektórych z nich „nie wypada" okazywać mężczyźnie. Dopiero po czasie słyszą, jak wiele z nich wyklucza stereotypowa męskość. Według niej złość czy radość są w porządku. Dużo trudniej jest jednak ze smutkiem, bezradnością, rozgoryczeniem. Dobrze obrazuje to sytuacja, którą przeżyłem z synem. Graliśmy w nogę z grupą dorosłych facetów. Nagle syn dostał piłką w brzuch. Ból był tak silny, że się rozpłakał. Podszedł do niego jakiś mężczyzna i rzucił: „Nie powinieneś płakać, chłopcy tego nie robią". Po meczu syn powiedział mi, że od tych słów chciało mu się jeszcze bardziej płakać. A jakiś czas później dodał: „Płacz mi pomaga w smutku i pozwala wyrzucić go z siebie". Ma rację. Wszystkim mężczyznom żyłoby się lepiej, gdyby nie musieli chować się za maską twardziela. I tak też staramy się mówić chłopcom podczas zajęć.
M.S.: Trenerzy opowiadają, że uczestnicy warsztatów miewają problem nie tylko z mówieniem o emocjach, ale też pokazywaniem ich. Jedną z naszych metod pracy jest drama, czyli odgrywanie fikcyjnych ról. Dzięki niej przyglądamy się danemu problemowi w wyobrażonym świecie i znajdujemy jego rozwiązanie w świecie realnym. Okazuje się jednak, że drama bywa dla chłopców bardzo trudna. Łatwiej im się wygłupiać, niż otworzyć przed grupą.
Ważnym elementem Sztamy jest też edukacja antyprzemocowa ze względu na płeć. Chłopcy wiedzą, kiedy przekraczają granice dziewczynek?
M.B.: Chciałbym móc powiedzieć, że każdy człowiek intuicyjnie wyczuwa czyjąś granicę. Ale nie byłaby to prawda. Bardzo wielu chłopców nie wie więc, że wyśmiewanie, klepnięcie w pośladek czy strzelenie ze stanika są formą przemocy. Nie zamierzam tego usprawiedliwiać, ale zapewne nie mają możliwości porozmawiania o swoich i cudzych granicach. Dziewczynki są w podobnej sytuacji. Dlatego nie wiedzą, jak zareagować. Albo skąd to uczucie wstydu, strachu czy upokorzenia, gdy ktoś wkracza na ich terytorium.
M.S.: To właśnie konsekwencja socjalizacji chłopców. Jeśli któryś dokucza koleżance, dorośli nie upominają go. Zamiast tego mówią: „Przecież to zabawa, końskie zaloty". Skąd więc dzieci czy młodzież mają wiedzieć, że ich zachowanie nie jest w porządku?
Dziewczyny są wychowywane do bycia miłymi i grzecznymi. Dlatego nieraz, zamiast krzyknąć, płaczą albo nerwowo się śmieją. Niektóre z nich doświadczają naruszeń nie tylko ze strony rówieśników, ale i dorosłych. Milczą, bo ich sprzeciw jest często kwestionowany. Słyszą: „Co ty taka drażliwa?", „Nie histeryzuj!".
Takie podważanie zdania dziewczynek prowadzi do podkopywania ich pewności siebie. Nic dziwnego, że potem często mówią na warsztatach: „Nawet nie wiedziałyśmy, że możemy zareagować na niechciany dotyk".
Z jakimi refleksjami chłopcy kończą Sztamę?
M.B.: Trudno przeprowadzić rewolucję, gdy pracujemy z nimi przez szesnaście godzin. Jestem pogodzony, że część z nich wraca z warsztatów do swoich środowisk, gdzie słyszy: „Co oni wam za bzdur naopowiadali?". Nie jest naszą misją wkładanie im na barki ciężaru zmiany świata. Wielu z nich i tak nie ma łatwo. Spotykamy się z chłopcami od około dwunastego roku życia. Byłoby wspaniale, gdyby po zajęciach zostawała im w głowie myśl, że nie ma nic złego w przeżywaniu wszystkich emocji, że to w porządku być w zgodzie ze sobą, że należy pytać o zgodę drugą osobę.
M.S.: Dla mnie jest istotne, by mieli szansę przyjrzeć się sobie, relacjom z rówieśnikami. To powolna zmiana. Często myślę o tym, co usłyszałam od jednego z trenerów. Bo pewien uczestnik warsztatów stwierdził na ich koniec: „Teraz lepiej rozumiem dziewczyny". I o to nam chodziło.
Magda Szewciów – pomysłodawczyni stworzenia metody Sztama i koordynatorka projektu „Sztama w edukacji na rzecz zmiany". Trenerka antydyskryminacyjna, certyfikowana trenerka warsztatów samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt WenDo. Wiceprezeska zarządu fundacji Herstory. Członkini zarządu Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej.
Maciej Barczak – psycholog, trener i doradca zawodowy Centrum Doradztwa Zawodowego dla Młodzieży w Poznaniu. Współzałożyciel Sztamy, nauczyciel szachowy. Ma dwóch synów.
Autor: Łukasz Pilip
Zdjęcie: unsplash.com
Tekst ukazał się w magazynie „Wolna Sobota” „Gazety Wyborczej” 9 kwietnia 2022 r.