Z chłopców, którzy nie płaczą, wyrastają sfrustrowani mężczyźni

Magdalena Warchala-Kopeć: Zajął się pan naukowo zagadnieniem wychowywania chłopców na twardzieli. Dlaczego?

Dawid Mędrala: Współcześnie spotykamy się z wieloma modelami wychowania. Jest wiele poradników, szkoleń na ten temat. Rodzice są coraz bardziej świadomi, jak trudnym zadaniem jest wychowanie dziecka. Ale mimo to model wychowywania chłopców oparty na tłumieniu emocji, czyli mówiąc potocznie: wychowywania chłopców na twardzieli, wciąż jest popularny. Rodzice przekazują synom, że nie powinni oni okazywać uczuć, bo to przejaw słabości. Ten model wychowania wyraża się właściwie w jednym zdaniu, które jest przekazywane z pokolenia na pokolenie: "Chłopaki nie płaczą". Proszę zauważyć, jak wiele złych treści przekazuje to jedno zdanie. Jeżeli mówimy dziecku: "Prawdziwi mężczyźni nie płaczą", podświadomie budujemy u niego przekonanie, że w ogóle istnieje ktoś taki, jak prawdziwy mężczyzna, a w opozycji do niego stoi mężczyzna nieprawdziwy, niepełnowartościowy. Takim właśnie mężczyzną drugiej kategorii jest - w domyśle - ten mężczyzna, który płacze. U chłopca, który przecież chce być prawdziwym mężczyzną, kształtuje się przekonanie, że płacz jest czymś złym, wstydliwym, nieakceptowanym społecznie. Zaczyna się bać i wstydzić własnych emocji. W tym momencie czujność rodziców zostaje uśpiona. Ulegają iluzji, że skoro nie ma łez, nie ma też negatywnych emocji. Rozumują prosto, ale błędnie, że skoro dziecko nie płacze, to znaczy, że jest szczęśliwe. A to przecież nieprawda! Złe emocje nie znikają, lecz są przez dziecko tłumione. Na początku dziecko powstrzymuje się tylko od łez, ale po pewnym czasie nie będzie chciało także z nikim rozmawiać o swoich emocjach. To z kolei sprawi, że samo nie będzie potrafiło ich nazwać i zrozumieć. A gdy czegoś nie rozumiemy, zaczynamy się tego bać, traktujemy to jak zagrożenie. Przyznanie się do własnych emocji, nazwanie ich, wygadanie się przed bliską osobą przynosi ulgę. Natomiast gdy człowiek kumuluje w sobie negatywne uczucia, doświadcza coraz większej frustracji. Podświadomie czeka na moment, w którym będzie mógł zrzucić z siebie ten ciężar. Zazwyczaj dzieje się to bardzo impulsywnie, często agresywnie. Wyzwalaczem może być z pozoru błaha sytuacja: jakieś niewiele znaczące słowo, gest, które przeleją czarę goryczy. Wybuchając w towarzystwie, człowiek może odczuć tylko chwilową ulgę, ale zaraz po niej przychodzi wstyd. Uczestnicy i świadkowie takiego zdarzenia patrzą na jego sprawcę krytycznie, pytają, jak mógł się tak zachować. To utwierdza go w przekonaniu, że okazywanie emocji naprawdę jest złe. Tym samym człowiek wpada w błędne koło wiecznej frustracji.

To przecież może prowadzić do problemów psychicznych: nerwic, depresji.

- Oczywiście. W pierwszej kolejności rodzą się jednak problemy w relacjach społecznych, które będą dawać o sobie znać na każdym etapie życia: w szkole, w pracy, w związku. Daniel Goleman, znany amerykański psycholog, w swojej książce "Inteligencja emocjonalna" wskazuje, że tłumiący emocje człowiek może stać się małomówny, apatyczny. Może unikać uczestniczenia w życiu społecznym, bo biorący w nim udział ludzie dzielą się przecież swoimi emocjami, przeżyciami. Człowiek tłumiący emocje nie chce o tym słuchać i niepotrzebnie narażać się na emocje innych, skoro nie radzi sobie ze swoimi własnymi uczuciami. Utrzymywanie poprawnych kontaktów międzyludzkich utrudnia dodatkowo skłonność osoby tłumiącej emocje do zachowań agresywnych. Modelowy twardziel na każde zagrożenie odpowiada agresją, groźbą, nawet użyciem siły. Gdy frustracja rośnie u niego tak bardzo, że nie potrafi sobie z nią sam poradzić, będzie dążył do konfrontacyjnych sytuacji, prowokował awantury. Osoby nauczone tłumienia emocji mają również problemy w relacjach z partnerami. Załóżmy, że partnerka chce zrobić coś, co nie podoba się jej partnerowi. On nie potrafi powiedzieć jej, że wskutek jej działania będzie się źle czuł, że to mu nie odpowiada, że to go zrani. W efekcie poczuje złość, a swoje negatywne emocje będzie wyrażał w niewerbalny sposób: poprzez złośliwość, sabotowanie jej działań, odgrywanie się za przykrość, którą partnerka nieświadomie mu sprawiła. Mężczyzna, który był wychowywany na twardziela, jest też bardziej narażony na popadanie w nałogi. Alkohol daje chwilową przyjemność, ulgę, moment zapomnienia. Osoba nieradząca sobie z emocjami będzie dążyć do takiego stanu. Jeżeli spróbuje alkoholu i poczuje się po nim lepiej, będzie sięgać po niego coraz częściej.

Rodzice myślą, że wychowując twardziela, kształtują człowieka świetnie radzącego sobie w życiu, tymczasem robią coś zupełnie przeciwnego. Tworzą wrażliwca, który nie potrafi stawić czoła problemom.

- Dawniej było zapotrzebowanie na mężczyzn twardzieli, bo czasy były trudniejsze. Nie można zatem źle oceniać ówczesnych rodziców, że tak wychowywali swoich synów. Weźmy za przykład początek XX wieku i dwie wojny światowe. Mężczyźni mieli walczyć, bronić swojego kraju. W jeszcze wcześniejszych czasach mężczyźni sami bronili swoich domów przed napaściami, rabunkami. Teraz jednak świat się zmienił. Mamy organizacje międzynarodowe, które gwarantują naszej części świata pokój. Na terenie Unii Europejskiej nie ma zagrożenia wojną. Dlatego nie potrzebujemy już wojowników. Bezpieczeństwa rodzinie nie zapewnia się, dzierżąc broń w ręku. Mężczyzna powinien zapewnić swoim bliskim bezpieczeństwo psychiczne, poprzez wsparcie, empatyczne podejście, wysłuchanie ich w trudnej sytuacji. Jeśli tego nie zrobi, jeśli powie dziecku: "Bądź mężczyzną, radź sobie sam", powieli przechodzący z pokolenia na pokolenie zły model wychowawczy. Nasi dziadkowie i ojcowie zostali wychowani twardą ręką, bo takie były czasy. Wychowując swoje dzieci, czyli nas, wielu z nich przekazało im niewłaściwe wzorce, nawet nieświadomie. A wielu z nas przekazuje je swoim dzieciom.

To widać nawet w zabawkach, które kupujemy. Dziewczynki dostają lalki, żeby się uczyć opieki i empatii, a chłopcy - zabawki militarne.

- Niektórzy rodzice przywiązują dużą wagę nawet do koloru zabawek. W ten sposób przekazują dziecku, że zabawa określonymi zabawkami to coś złego. Kiedy taki chłopiec spotka później w przedszkolu czy na placu zabaw kolegę, który będzie się bawił lalką albo na przykład różowym autkiem, od razu spojrzy na niego krytycznie, może nawet go wyśmieje.

Według mnie to także budowanie u chłopców pogardy dla dziewczynek. Stwierdzenie: "Zachowujesz się jak baba" oznacza: "Zachowujesz się jak mięczak, jak słabeusz".

- Takie stwierdzenie ma być obelgą, zaboleć dziecko, zawstydzić je. To jest dzielenie dzieci ze względu na płeć, wpychanie ich w stereotypy. Nic dziwnego, że chłopiec, który słyszy takie rzeczy, nie będzie szanował dziewczynek, a w dorosłym życiu może nie szanować też swojej partnerki czy koleżanek z pracy.

Ale przecież o empatycznych mężczyznach też mówi się lekceważąco, że są zniewieściali.

- Spotkałem się z takimi opiniami. Jednak tacy mężczyźni są psychicznie silniejsi, niż ludzie sądzą. Radzą sobie ze swoimi emocjami, potrafią o nich rozmawiać. A że ktoś ich postrzega w ten czy inny sposób? To już jego problem.

Jak pomóc chłopcom lub mężczyznom wychowanym na twardzieli wyrwać się z tego zaklętego kręgu?

- To niełatwe zadanie. Szczególnie w przypadku dorosłych mężczyzn, którzy przez całe życie nie wyrażali emocji. Uświadomienie sobie przez ich otoczenie, że to nie ich wina, że tak zostali wychowani, to pierwszy ważny krok do zmiany. Niezbędna będzie cierpliwość w podejmowaniu prób rozmowy, delikatne zadawanie pytań. Początkowo mężczyzna z pewnością nie będzie chciał na nie odpowiadać. W pewnej chwili uda nam się może jednak trafić na moment, w którym ta osoba się przed nami otworzy. Bliska osoba takiego mężczyzny powinna uzbroić się w pokłady empatii, uważności na to, co on niewerbalnie komunikuje. Powinna zauważyć, że coś go trapi, denerwuje, i spróbować dociec, co może być tego przyczyną. A potem powiedzieć mu, że jego uczucia są naturalne, że w danej sytuacji ona też czułaby się źle. Może wówczas ten mężczyzna stopniowo zacznie akceptować skrywane przez siebie emocje, przestanie się ich bać. Sami mężczyźni, którzy zauważają swoją niemoc w tym zakresie, powinni może pomyśleć o poszukaniu pomocy, także u terapeuty. W dzisiejszych czasach właśnie takie zachowanie, jak szukanie pomocy, wyróżnia prawdziwego, współczesnego "twardziela".

 

Autorka: Magdalena Warchala-Kopeć

Zdjęcie: unsplash.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 7 maja 2022 r.