Zaniedbania emocjonalne to też przemoc

Anna Dobiegała: 19 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy wobec Dzieci. Czy w Polsce w XXI w. przemoc wobec dzieci jest powszechnym zjawiskiem?

Anna Szczepaniak*: Przemoc wobec dzieci występowała, występuje i obawiam się niestety, że występować będzie. Tak jak występuje wobec dorosłych. Pytanie, co możemy zrobić, by było jej jak najmniej. Niestety w czasie pandemii, gdy rodziny zostały zamknięte w domach, nastąpiło nasilenie przemocowych zachowań wobec dzieci. Wracając jednak do pytania, z mojej pracy wynika, że dzieci nadal doświadczają przemocy ze strony dorosłych, z tym że ona się zmienia.

Nie mówimy tylko o przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej, ale widzimy ogromny wpływ zaniedbania np. emocjonalnego, które też jest formą krzywdzenia. Należy podkreślić, że nie występuje tylko jedna forma przemocy - ale przybiera ona obraz mieszany, np. fizyczna łączy się z psychiczną, psychiczna z zaniedbaniem itd. Z powodu przemocy w domu wzrasta ryzyko, że dziecko stanie się ofiarą jeszcze innej formy przemocy, np. rówieśniczej czy cyberprzemocy.

Kto jest sprawcą przemocy wobec dziecka? Nie zawsze są to rodzice.

- Niestety rodzice nadal są najliczniejszą grupą sprawców, ale też opiekunowie czy osoby bliskie rodzinie. Dziecko może się spotkać z przemocą ze strony rówieśników w szkole, rzadziej od zupełnie obcych osób.

Kiedyś traktowano przemoc jako zranienie ciała, jako ból fizyczny. Były to klapsy, bicie paskiem, kablem i ślady po nich. Dzisiaj wiemy, że przemoc to nie tylko blizny na ciele, ale również blizny na psychice. Szczególnie dotkliwe, bo są najczęściej wymierzane przez najbliższą osobę, z którą dziecko jest związane. Osobę, którą dziecko kocha, która winna chronić, a nie krzywdzić.

W konsekwencji tworzy się trauma relacyjna, uszkodzenie więzi. Ktoś, z kim jesteśmy blisko związani, kto jest odpowiedzialny za budowanie bliskości, jednocześnie jest oprawcą.

Co takiego dzieje się w relacji rodzic - dziecko, że zaczyna dochodzić do przemocy?

- To jest bardzo zindywidualizowane, ale jakąś formą uogólnienia jest to, że np. rodzic sam doświadczył przemocy bądź jeszcze wcześniej jakiegoś deficytu, np. głodu uwagi w relacji ze swoim rodzicem, i w związku z tym nie stworzył odpowiednich mechanizmów regulacji emocji. Dziecko uczy się przez naśladowanie. Naśladuje to, co robimy, ale też w jaki sposób radzimy sobie z emocjami. Odległość od piersi do twarzy matki czy ojca wynosi 30-40 cm. Tyle widzi noworodek. Jest bardzo wpatrzony w mimikę dorosłego. Jak mawiał Donald Winnicott, „poznaje świat, patrząc w oczy matki". Stany emocjonalne rodzica wpływają na to, jak dziecko funkcjonuje, nawet jak się rozwija. Chcąc zrozumieć genezę przemocy, warto zacząć od początku, czyli od historii osoby, która później stosuje przemoc. Jaki był jej okres wczesnodziecięcy, czyli moment kształtowania się więzi i mózgu, kiedy była dzieckiem. U każdego narodzonego dziecka jego mózg w kontakcie z dorosłym podlega zmianom i kształtowany jest niczym rzeźba. Wtedy właśnie tworzą się podwaliny regulacji emocji. To jest początek.

Dr Allan Schore, amerykański neuropsycholog, twierdzi, że dziecko do trzeciego roku życia uczy się radzić sobie z trudnymi emocjami dzięki temu, że jego prawa półkula (mózg emocjonalny) synchronizuje się z prawą półkulą głównego opiekuna, np. matki.

Jeżeli rodzic nie jest stabilny emocjonalnie, jeśli płacz dziecka powoduje w nim z jakichś powodów silną frustrację, gniew czy bezradność, to dziecko może stać się również obiektem, na który rodzic przemieszcza bardzo negatywne emocje, np. związane ze swoją przeszłością. Dziecko widzi je w oczach rodzica, jego stan pobudzenia się wzmacnia, jest cały czas na poziomie alarmu. Rodzic i dziecko rezonują ze sobą. Rodzic nie odzwierciedla lęku dziecka, a dziecko odpowiada np. na gniew rodzica silnym płaczem i strachem. Jeżeli dziecko już w tak wczesnym okresie doświadcza tak silnych stanów dorosłego, to możemy zakładać, że potrzeby dziecka nie są widziane. Jego stan nie jest rozumiany, jego płacz nie przynosi ukojenia, a jedynie odrzucenie, potrząsanie, a nawet bicie. Kiedy płacz dziecka, czyli pierwsza forma komunikacji, jest systematycznie tłamszony, dziecko jest za niego karane, to traci zaufanie, że zostanie usłyszane. Jednak mam wrażenie, że dalej w życiu nie przestaje walczyć o to, by być widzianym. W tym okresie właśnie pojawiają się podwaliny różnych przekonań na własny temat.

Dzieci, które doświadczyły wczesnodziecięcej traumy, są przeświadczone o tym, że są nieważne. Są głodne uwagi, akceptacji, bliskości. Niektóre z nich robią wiele, by zostać zauważone, podejmują niekiedy bardzo prowokacyjne działania.

Drugą płaszczyzną poszukiwań przyczyn występowania przemocy powinno być uwzględnienie historii rodziny pochodzenia, a nawet narodu. W naszym społeczeństwie wyraźnie zarysowuje się tradycja przekazywania metod wychowawczych opartych na karach, grzechu i winie. Myślę też, że ważne jest uwzględnienie międzypokoleniowego przekazu traumy. Polska obciążona jest tragiczną historią, trauma jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i doświadczana w różnej formie.

Jak przerwać ten zaklęty krąg?

- Wielu badaczy się nad tym zastanawia. Nie śmiem mówić, że wiem, jak to zrobić. Profesor Bogdan Wojciszke mówi, że potrzeba trzech pokoleń, by pozbyć się traumy wojennej. W czasach, kiedy ja i pani byłyśmy małymi dziewczynkami, zapewne w naszych domach liczyło się to, by zabezpieczyć byt materialny rodziny, przetrwać te czasy opresji. Wcześniej natomiast, w czasie wojny, liczyło się to, by przeżyć i być bezpiecznym. Inne potrzeby - bliskości, uwagi, przynależności, akceptacji - schodziły na dalszy plan. Współcześnie, kiedy względnie bezpieczeństwo mamy zapewnione, a byt w miarę stabilny, do głosu dochodzi to, co przez lata nie miało szans być zaspokojone. A współczesność serwuje nam kolejne wyzwania, żyjemy w takim tempie, że bardzo trudno o uważność na siebie, na dziecko. W rozmowie z rodzicem, który dopuszcza się zaniedbania czy przemocy psychicznej, słyszę, że dzieci cały czas czegoś od niego chcą. Kiedyś ludzie musieli być odcięci od emocji, by przetrwać wojnę, za czasów komunizmu musieli być odcięci również od swoich potrzeb, by zabezpieczyć byt rodziny.

Potrzeby współczesnego świata oscylują wokół czasu i związane są z bardzo wysokimi oczekiwaniami, mówiąc kolokwialnie, „cały czas ktoś od nas czegoś chce, jacyś musimy być". Może posłużę się uproszczeniem problemu, ale rodzice mówią o skrajnym wypaleniu rodzicielskim. O wypaleniu związanym z oczekiwaniami, jakie mają wobec samych siebie, o tym, że są niewystarczający. Bywa, że przeżywają dziecko jako przeszkodę, źródło swoich niepowodzeń. Robi się z tego spirala, która generuje dużo napięcia i niekiedy też przemocy. W fundacyjnym Centrum Pomocy Dzieciom, pracując z traumą, pracujemy z mapą wewnętrznego świata dziecka, często niestety opartego na krzywdzie i porzuceniu. Próbujemy na nowo stworzyć mapę relacyjną, poszukujemy w pracy śladu dobrej relacji.

Dlaczego dobra relacja w życiu dziecka jest taka ważna?

- Ponieważ tworzy ślad w umyśle dziecka, że jest ważne, że druga osoba jest go ciekawa, że troszczy się o nie. W ten sposób nawiązuje się bezpieczna relacja, która warunkuje rozwój naszej osobowości. Znalezienie w swojej historii chociaż jednej bezpiecznej relacji to jak znalezienie żyznego kawałka ziemi, na którym można coś posiać.

To nie musi być relacja z osobą spokrewnioną. Kiedyś prowadziłam warsztat "Grunt to przywiązanie". Na 10 dorosłych uczestników tylko jedna osoba podała rodzica jako ślad dobrej relacji. Reszta uczestników mówiła o babci, dziadku, sąsiadce, nauczycielce. Było to pokolenie ludzi, których rodzice w okresie kapitalizmu ciężko pracowali, aby stworzyć coś swojego, nie znajdując już czasu dla rodziny. Jednak nadal w rozmowach często słyszę o „osieroceniu w rodzinie", w rodzinach nie ma bliskich relacji, ludzie się nie znają. Jak na papierku lakmusowym pokazała to pandemia, niektórym było bardzo trudno wytrzymać w domu z rodziną. Mawiali, „że żyją jak z obcym, którego nie mają ochoty poznawać".

Pandemia nasiliła przemoc wobec dzieci?

- Mimo że jako ludzie jesteśmy stadni, to jednak jak każde stado potrzebujemy przestrzeni. W pandemii, w lockdownie, zamknięci w domach mieliśmy tę przestrzeń ograniczoną. W fundacji zauważyliśmy, że nasi konsultanci Telefonu Zaufania 11611 odbierali o wiele, wiele więcej niepokojących telefonów, część z nich dotyczyła przemocy bądź ryzyka samobójstwa i wymagała bezzwłocznej interwencji policji. Dzieci dzwoniły i mówiły o poczuciu zagrożenia, nie tylko ze strony wirusa. Powody tego stanu rzeczy bywały bardzo różne. Nie chodziło tylko o pandemię czy chaos informacyjny. Przytłaczającym doświadczeniem bywała intensyfikacja kontaktu z rodziną. Brak bezpiecznej więzi z bliskimi przeżywany był jak realne zagrożenie. Małe i większe dzieci są wrażliwe na to, jaka jest atmosfera w domu, jak funkcjonują rodzice. Obserwowały, jak dorosły radzi sobie z napięciem. Może pić, może reagować w bardzo gwałtowny sposób wobec domowników. I w tym zamkniętym domu, jak w klatce, nie ma jak uciec. Uwięzienie w domu, szczególnie w małych lokalach, powodowało takie natężenie emocji i napięć, że dochodziło do eskalacji przemocy.

Czy każdy rodzic może przekroczyć granicę, za którą zaczyna się przemoc wobec dziecka?

- Historia pokazuje, że przemoc może zostać usprawiedliwiona. Dla dobra ogółu pod płaszczem racjonalizacji mogą dziać się okrutne rzeczy. Ludzki umysł potrafi w niezwykły sposób opracowywać czyny i interpretować ich efekty. Szczególnie w sytuacji kryzysowej takie zachowania, które wydawałyby się niemożliwe do popełnienia, stają się realnością. W sytuacji zagrożenia istnieje ryzyko, że odmieni się spektrum naszych zachowań, pytanie, co będzie celem. Przemoc zazwyczaj była i jest w imię czegoś. Krucjaty były w imię Boga, wojny w imię wolności, w imię czegoś ocenianego przez kogoś jako lepsze, paradoksalnie nawet w imię bezpieczeństwa.

Gdy rozmawiam z rodzicami, którzy stosują przemoc jako metodę wychowawczą, często słyszę: „Ja byłem bity i wyrosłem na porządnego człowieka. Chcę tego samego dla mojego dziecka". Myślę sobie: no, ma dobre intencje, ale czy pamięta siebie, gdy miał 9 lat? Często taka osoba jest odcięta od swoich przeszłych doświadczeń, od swojego ciała, od emocji, które przeżywała, gdy była upokarzana, bita, traktowana w okrutny sposób. Bywa tak odcięta, że w ogóle niewiele pamięta ze swojego młodzieńczego życia. Osoby, które sięgają po przemoc, niewiele pamiętają ze swojej przeszłości, nie korzystają ze wspomnień, bo bywają one zbyt bolesne.

Jak rodzice mogą sobie radzić z frustracją, gniewem, bezradnością?

- Ciekawe, ostatnio często słyszę to pytanie od rodziców i dziennikarzy. Bezradność to taki stan, którego my, dorośli, nie znosimy. Jak tylko czujemy się bezradni, to albo znajdujemy sobie jakieś zadanie, żeby je zniwelować, albo się złościmy, albo wchodzimy w poczucie winy, które wydaje się lepszym pomysłem niż zapadnięcie się w bezradność. Dzieci z uczuciem bezradności "są za pan brat". W mojej osobistej ocenie poczucie bezradności bywa sygnałem, żeby się zatrzymać i zobaczyć, co się w tym momencie dzieje. Nie musimy od razu wszystkiego wiedzieć. Dajmy sobie chwilę i potem działajmy. W sytuacji silnych emocji nasz umysł reaguje automatycznie utrwalonymi relacyjnymi skryptami, jakie wytworzyły się w naszej przeszłości. Dodatkowo w sytuacji zagrożenia mamy jeszcze ewolucyjne mechanizmy, tj. reakcje walki, ucieczki albo odrętwienia, zamrożenia. To mechanizmy, które dawały nam szanse na przetrwanie. W sytuacjach domowych ważne jest uszanowanie bezradności i danie sobie czasu, zapytanie siebie: „co czuję?", „dlaczego np. w tym momencie czuję się poniżona przez własne dziecko?", „czy ta sytuacja 'linkuje' mi się z jakąś inną z przeszłości?". Jeżeli rodzic sam doświadczał przemocy, to jest w nim wiele negatywnych przekonań na swój temat, np. że „nikt nie bierze mnie pod uwagę", „jestem niewidziany, upokarzany, lekceważony". Pojawienie się dziecka w życiu takiej osoby może okazać się momentem spustowym, dorosły sam wchodzi w rolę rodzica i relacja z dzieckiem staje się dużym wyzwaniem. To jest naturalnie moment bardzo silnych emocji, kiedy konfrontujemy się z lękami, bezradnością. Ale co się dzieje, kiedy dziecko odwraca główkę od rodzica, co gdy uderzy go w twarz, co kiedy już jako nieco starsze mówi w niedojrzały sposób, chcąc wyrazić złość: "Jesteś głupia!"? Co to może obudzić w osobie, która słyszała okrutne rzeczy na swój temat? Może otworzyć się kanał odtwarzania traumy, który zaleje płaty czołowe i możliwości regulacji emocjonalnej znacznie się obniżą. Taka osoba może widzieć w dziecku dawnego sprawcę. A jak będzie widziała w dziecku sprawcę, to będzie chciała się bronić albo skrajnie wycofać, jak kiedyś, gdy była mała. Będzie starała się robić wszystko, by stać się np. niewidzialna bądź nie widzieć sprawcy - w tej sytuacji własnego dziecka. Nasza fundacja działa od 35 lat. Widzimy, jak dzieci, z którymi pracowaliśmy kiedyś, wracają jako młodzi rodzice i bardzo potrzebują wsparcia. Słyszymy od nich: „Chcę być inną matką niż moja, która wystawiała mnie za karę na balkon, jak było zimno, ale nie wiem, jak inaczej, nie mam wzorców".

Jakie w dorosłym życiu są osoby, które jako dzieci doświadczały przemocy?

- Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, nie ma prostego algorytmu. Jak to mawiamy w psychologii, „to zależy" od wielu czynników. Mówiąc ogólnie, doświadczenie przemocy ma wpływ na przekonanie o sobie samym, na poczucie własnej wartości. To jest doświadczenie bycia niewidzianym, nieznanym sobie. Trudno takiej osobie określić, co czuje, czego potrzebuje, jaka jest. Konsekwencją tego są problemy związane z tożsamością, widzeniem siebie jako sprawczej jednostki. Na poziomie bycia uczniem, studentem, pracownikiem możemy powiedzieć, że funkcjonowanie takich osób jest ulokowane w skrajnych wymiarach. Jedni, chcąc kompensować braki, mogą być nadmiarowi w swoich reakcjach, bo może aż tak potrzebują uwagi, że wyszarpują ją teraz na każdym polu. Bycie niewidzianym w dzieciństwie powoduje, że chcą być teraz widziani za wszelką cenę, np. nieważne, co mówią, ale niech mówią.

Z jednej więc strony część osób ma potrzebę bycia na świeczniku, jednak po drugiej stronie jest grupa osób, która tego unika. Lęk, wycofanie, bezradność, brak sprawczości, trudności decyzyjne dominują w ich życiu. Trudno w tych obu grupach o zaciekawienie się światem relacji, o umiejętności mentalizacji, czyli zaciekawienia stanem umysłu drugiej osoby, ale i swoim. Trudno o uważność na innych i na siebie, bo pomijają siebie tak, jak były pomijane przez rodzica, bądź boją się innych tak, jak bały się sprawcy. Obraz osób, które doświadczyły przemocy, jest pełen skrajności. Tak jak przemoc jest skrajnością.

Jeżeli byłby możliwy świat, w którym nie ma przemocy wobec dzieci, jakie dałoby to nam korzyści?

- Gdyby wyobrazić sobie świat, w którym nie byłoby skrzywdzonych dzieci, to pojawiłoby się duże prawdopodobieństwo, że mielibyśmy dorosłych, którzy umieją tworzyć bezpieczne relacje, oparte na szacunku, na wzajemności, na wzajemnej ciekawości. Jeśli nie chcemy, żeby dzieci były krzywdzone, musimy zaopiekować się dorosłymi, którzy są rodzicami. Musimy pracować nad edukacją, świadczyć pomoc psychologiczną rodzicom, którzy nie radzą sobie w tej roli ze względu na przeszłe doświadczenia. Chcąc mieć społeczeństwo bez przemocy, co niestety w moim przekonaniu przybiera nieco utopijny obraz - musielibyśmy zadbać o przyszłych rodziców, ale i o całe społeczeństwo, w tym też przestrzegać praw dziecka. Musielibyśmy wspierać ludzi na różnych poziomach społecznych, ale i zawodowych, np. pracujących w żłobkach, przedszkolach, szkołach, by potrafili identyfikować sygnały płynące od dzieci, rozumieć ich potrzeby. Warto wspierać rodziny, ponieważ to kolebka relacyjna, miejsce budowania więzi wpływające na to, jak dziecko się rozwija. Pracując z rodzinami nad poznawaniem potrzeb i emocji dziecka, pracujemy również nad wydobywaniem obrazu dorosłego/rodzica, ani jeden, ani drugi nie powinien być nigdy widziany w czarno-białych barwach.

________________________________________________________________________________________

Czynniki zwiększające możliwość pojawienia się przemocy

  • Związane z cechami dziecka – z badań wynika, że bardziej narażone na krzywdzenie są dzieci małe i dzieci z niepełnosprawnościami.
  • Związane z rodziną – uzależnienia w rodzinie, konflikty, doświadczanie przemocy przez rodziców w ich dzieciństwie, doświadczanie przewlekłego stresu, problemy ze zdrowiem, także zdrowiem psychicznym.
  • Środowiskowe – np. bezrobocie, trudna sytuacja ekonomiczna rodziny, izolacja społeczna.
  • Ogólnospołeczne – związane z tym, jak mocna jest w społeczeństwie akceptacja dla różnych form przemocy wobec dzieci (np. kar fizycznych), systemem wsparcia dla rodzin.

Jak zareagować, gdy jesteśmy świadkiem przemocy wobec dzieci?

Możesz nie mieć pewności, czy dziecko doświadcza krzywdzenia, nie wiedzieć, jak zareagować, lub obawiać się konsekwencji swojej reakcji. Pamiętaj, że być może jesteś jedyną osobą, która zauważyła, że dziecko potrzebuje pomocy! Twoja reakcja jest bardzo ważna! Dowiedz się, co możesz zrobić TU

Jak w pandemii wygląda zjawisko przemocy i stanu psychicznego dzieci?

Pandemia zaostrzyła istniejące problemy. Z badań fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wśród dzieci i młodzieży w wieku 13-17 lat i dotyczących pierwszego okresu lockdownu (marzec-czerwiec 2020 r.) wynika, że co czwarty nastolatek doświadczył w tym okresie krzywdzenia (27%). Co siódmy doznał przemocy rówieśniczej, co dziewiąty przemocy ze strony bliskich dorosłych, co dziesiąty jakiejś formy wykorzystania seksualnego. Częściej krzywdzenia doznawały dziewczęta niż chłopcy. 30% nastolatków twierdziło, że w badanym okresie ich stan psychiczny się pogorszył. Blisko 3% nastolatków przyznało, że w okresie pierwszego lockdownu (wiosną 2020 r.) podjęło próbę samobójczą.

Jaki jest obecnie najskuteczniejszy model pomocy dzieciom, które doświadczyły przemocy?

Specjalistyczne placówki, takie jak: amerykańskie Child Advocacy Center, europejskie Barnhaus, w Polsce Centra Pomocy Dzieciom, gdzie swoje siły łączą wykwalifikowani specjaliści: psychiatra dziecięcy, psycholodzy doświadczeni w pracy z dziecięcą traumą, prawnik wspierający rodziców w procedurach prawnych i sądowych, pracownik socjalny, a także lekarz pediatra. Pomoc „pod jednym dachem” chroni dziecko, by nie musiało kontaktować się z wieloma podmiotami, tylko w jednym miejscu mogło skorzystać ze wsparcia osób przeszkolonych konkretnie do pracy z dzieckiem pokrzywdzonym przestępstwem. Więcej TU

Jakie są dobre praktyki systemowe, które mogłyby chronić dzieci i zmniejszyć skalę przemocy?

Do sukcesu potrzebne jest zaangażowanie państwa i wdrożenie działań systemowo, na wielu poziomach, jako stałej i dostępnej oferty. Dużą szansą jest wdrażanie przez instytucje i organizacje standardów ochrony dzieci – zbioru zasad, które pomagają tworzyć bezpieczne i przyjazne środowisko. Standardy mają szansę kompleksowo zapobiegać przypadkom krzywdzenia dzieci i pozwalają na wczesną interwencję w razie podejrzenia zagrożenia.
W Polsce ponad 4000 placówek realizuje standardy ochrony dzieci rekomendowane przez fundację Dajemy Dzieciom Siłę. Więcej informacji TU

Gdzie szukać pomocy?

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 –  telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, anonimowy i bezpłatny, działa 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę

800 100 100 – telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci

Anna Szczepaniak - psycholożka, psychoterapeutka, doktor nauk medycznych. Posiada kilkunastoletnie doświadczenie kliniczne w pracy z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Koordynatorka kliniczna Centrum Pomocy Dzieciom w fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Specjalizuje się w pracy z wczesnodziecięcą traumą relacyjną małych pacjentów, którzy doświadczyli różnych form przemocy ze strony opiekunów. Prowadzi wykłady i szkolenia z zakresu psychoterapii dzieci i młodzieży. Jest autorką wielu publikacji.

Autorka: Anna Dobiegała

Zdjęcie: pexels.com

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 20 listopada 2021 r.