"Zobaczyłam, jak dziewczyna rozwaliła temperówkę i się nią pocięła. Zrobiłam to samo"

- Pewnego dnia w szkole zobaczyłam, jak dziewczyna rozwaliła temperówkę i się nią pocięła. Zrobiłam to samo - mówi 18-letnia Aga. Od jednej z osób, z którymi mieszkała, dostała wtedy w twarz. Uzależniła się od samookaleczania. Do tego doszły wagary, częste chorowanie i długi pobyt w szpitalu. Pod szerokimi bluzami i długimi spodniami skrywa nie tylko blizny. W domu, w którym były alkohol i przemoc, ciągle słyszała, że jest gruba. Choć jej ciało waży teraz 47 kg, Aga wciąż sądzi, że docelowa waga mogłaby być o 12 kg niższa.

Gdy 16-letnia Gabi wchodzi do sali, większość oczu kieruje się ku niej. Nie mówi wiele, ale kiedy zabiera głos, wszyscy milkną. - Przez to, że jestem ładna, pisały do mnie jakieś „randomy", którym nie wiadomo, o co chodziło. A ja potrzebowałam czuć, że mogę komuś zaufać i na kogoś liczyć - wyznaje. - Zdarzały się dni lub noce, kiedy leżałam i patrzyłam w sufit. Czułam, że coś jest nie tak. Przyjęłam na siebie zbyt dużo problemów znajomych. - Gabi dopiero niedawno odkryła, że to jedna z metod odwracania uwagi od własnych.

17-letnia Marcelina jest wysportowana, towarzyska, utalentowana plastycznie i kulinarnie. Kocha życie i uwielbia sztukę. Mimo niedosłuchu stara się żyć jak normalna nastolatka. Chętnie uczestniczy w wydarzeniach kulturalnych i sportowych. Marzy o tym, by mieć przyjaciół.

Aga, Gabi i Marcelina razem z 27 innymi dziewczynami i dwoma chłopakami w wieku od 14 do 19 lat wzięły udział w warsztatach zorganizowanych w Gdańsku przez trzy psycholożki i pedagożkę ze Stowarzyszenia Educational Cha(lle)nge. Była to część projektu Sel.fie, realizowanego nie tylko stacjonarnie, ale też w mediach społecznościowych, w którym młodzi mogą bliżej przyjrzeć się sobie - swojemu wnętrzu, ciału i otoczeniu. I nauczyć się przyjmować siebie takimi, jacy są. Choć selfie to autoportret, często ma mało wspólnego z prawdziwym „ja" osoby widocznej na zdjęciu. Prezentuje to, co w przekonaniu autora chcieliby zobaczyć inni. Podobnie jest w życiu, w jego różnych obszarach. Nie bez powodu nazwa projektu nawiązuje do wyglądu.

- Kiedy mówimy o obniżonym nastroju czy depresji u młodzieży, ciało jest jednym z ważnych elementów. Nawet jeśli jego postrzeganie przez daną osobę nie wysuwa się na pierwszy plan podczas pracy z psychologiem, zwykle w którymś momencie rozmawiania o problemach ta kwestia się pojawia. To naturalna faza rozwojowa - nastolatki są skoncentrowane na swoim wyglądzie. I mają w sobie dużo samokrytycyzmu - wyjaśnia Aleksandra Musielak, wiceprezeska Stowarzyszenia Educational Cha(lle)nge. Dodaje jednak, że w pracy z młodymi przestał jej odpowiadać nurt ciałopozytywności. - Jest mi bliski, ale pozostając w nim, dalej skupiamy się na ciele. Mnie i pozostałym autorkom projektu Self.ie zależy na tym, by odwrócić od niego trochę uwagę, a pokazać, że jesteśmy wyjątkowi poprzez mnóstwo innych rzeczy niż wygląd. Każdy ma swoje zasoby, talenty. Młodym trzeba dać narzędzia, by je odkryli i wykorzystywali w życiu.

Marta Sadowska, współautorka Self.ie: - Dlatego proponujemy ideę ciałoneutralności. Kładziemy nacisk na to, że można siebie lubić i podziwiać za różne rzeczy, a ciało jest tylko jednym z elementów. Należy o nie dbać w takim samym stopniu jak o swoją psychikę, emocje czy rozwój osobisty.

W środku nazwy jest kropka. Następujące po niej ostatnie dwie litery - „ie" - odnoszą się do inteligencji emocjonalnej.

Oglądanie siebie

- Chodziłam już do wielu psychologów, ale nigdy nie mówiłam wszystkiego do końca - mówi 19-letnia Żaneta. Wychowywała się w domu, w którym były alkohol, narkomania, przemoc i wykorzystywanie seksualne. Gdy zmarła jej mama, zamieszkała z ciocią. Często słyszała, że nie przeżywa żałoby tak, jak powinna. Nikt jej nie pytał, czy relacja z matką była taką, którą chciałaby opłakiwać. Zaczęła uciekać z domu i ze szkoły, a przede wszystkim - od rzeczywistości, w której nie było nikogo, kto ją rozumiał. Sama zgłosiła się do ośrodka szkolno-wychowawczego. Włożyła ogrom pracy, by zacząć tworzyć teraźniejszość i przyszłość na swoich zasadach.

Aleksandra Musielak: - Podczas warsztatów Self.ie pracowaliśmy przede wszystkim nad tym, w jaki sposób doświadczamy siebie w różnych kontekstach - jaka jest nasza relacja ze swoim ciałem, co lubimy w swoim charakterze, jakie mocne strony przejawiamy, pracując w grupie. Przyglądaliśmy się temu, jak reagujemy na mowę nienawiści, również tę w postaci wewnętrznego krytyka. Mówiliśmy o czułości wobec siebie, akceptacji swojej różnorodności, o wrażliwości czy uważności na własne nastroje.

Warsztaty pokazały też po raz kolejny, jaką rolę odgrywa rówieśnicze wsparcie. 15-letnia Sara opowiada na przykład o kolorowych kopertach na komplementy. - Pisaliśmy innym różne miłe rzeczy, na przykład: „podoba mi się twoja fryzura" albo „lubię, jak się uśmiechasz". Potem każdy te otrzymane karteczki wkładał do swojej koperty. Gdy je czytałam, rosła moja pewność siebie.

- Sprawiały, że czułam wsparcie - dodaje 15-letnia Maja. - Na moich znalazło się na przykład: „zazdroszczę ci otwartości na innych", „podziwiam, że mówisz o tym, co dla ciebie trudne" albo „potrafisz ekstra współpracować". - Teraz Maja ma wszystkie te karteczki przyczepione do tablicy korkowej nad biurkiem. Do tych napisanych przez uczestników warsztatów doszły nowe. Na przykład taka, od taty: „jesteś mistrzem teatru". - Jak jest mi gorzej i myślę, że jestem do bani, to patrzę na tę tablicę i mi się przypomina, że wcale nie jestem taka zła - uśmiecha się.

Ciało zapisuje

Uczestnicy Self.ie rozmawiali też o tym, jak ciało reaguje na to, co dzieje się w naszym życiu. Że może gromadzić negatywne emocje, trudne przeżycia, napięcie. W trakcie sesji automasażu odkrywali części ciała, które ich bolą przy najmniejszym dotyku. Marta Sadowska opowiadała, z czego to może się brać, a oni odpowiadali sobie w myślach. Potem dzielili się refleksjami. - Wiele osób nie zdawało sobie sprawy, jak dużo napięcia, lęku czy złości zawiązuje się w okolicach szyi, żuchwy, karku i barków. A jak zaczęły poprzez automasaż rozluźniać te fragmenty, to odkrywały, że możemy zdjąć z siebie napięcia. Że możemy otoczyć siebie czułością - mówi.

Ważnym elementem warsztatów były kręgi. - Uczestnicy poruszali wiele trudnych tematów i wspólnie zastanawialiśmy się, jakiego wsparcia udzielić danej osobie. Częstym odruchem jest mówienie: „jesteś super" albo „masz w sobie wielką siłę". Ale młodzież zwróciła uwagę na coś bardzo ważnego: że jesteśmy razem i możemy te trudne przeżycia podzielić między siebie - opowiada Aleksandra Musielak.

Sara skorzystała też z indywidualnej rozmowy z jedną z prowadzących. - Powiedziałam jej, co mi leżało na sercu. To były sprawy związane z dawną szkołą, w której ciągle czułam, że muszę się dopasować do oczekiwań innych. Codziennie były komentarze, głównie ze strony chłopaków: „w tym źle wyglądasz",„za mocno się pomalowałaś", „jesteś ruda", „ale masz piegi" - wymienia. - W połowie siódmej klasy przeniosłam się do innej szkoły i teraz jest znacznie lepiej. Ale to, co wydarzyło się wcześniej, sprawia, że do dziś nie zawsze czuję się komfortowo w towarzystwie, boję się zranienia. Dobrze jest czasem powiedzieć takie rzeczy komuś, kto nie zna tych osób i sytuacji.

Maja w szkole raczej nie słyszała obraźliwych komentarzy dotyczących wyglądu. Czasami w lustrze zwraca uwagę na pryszcza albo krzywy nos, ale potem o tym zapomina. Twierdzi, że lubi siebie i swoje ciało. Bardziej boli ją porównywanie. - Czasem coś takiego słyszy się od rodziców albo koleżanki mówią: „mam to, tamto". A jak odniesiesz sukces, to zawsze znajdzie się ktoś, kto za plecami powie, że to nie twój talent, tylko że ci się upiekło. „Ale ma złe oceny", „ale się ubrała", „ale się zachowuje" - taka jest polska szkoła - twierdzi. Jesienią, przed warsztatami Self.ie, Maja czuła się przytłoczona nauką, ilością sprawdzianów i obowiązków. Potrzebowała spokoju i czasu dla siebie. - A najbardziej się bałam, że wpadnę w depresję - wyznaje. - Self.ie pomogło mi pozbyć się tego strachu. Z psycholożką zrobiłyśmy test, który podniósł mnie na duchu.

Dzióbek kontra luz

Projekt kończył się sesją fotograficzną. Najpierw uczestnicy robili sobie zdjęcie według własnego zamysłu - takie, które najchętniej pokazaliby w mediach społecznościowych. Drugie miało wydobyć ich zalety i charakterystyczne cechy. W tym przypadku młodzież poddawała się wizji rówieśników, prowadzących warsztaty i fotografa. - Do pierwszego zdjęcia wszyscy się stylizowali. U dziewczyn królowały mocne makijaże, czasem wyzywające stroje, do tego udawane uśmiechy albo dzióbki. Zderzaliśmy potem te fotografie ze zdjęciami wykonanymi w naturalnych pozach, ukazującymi pasję lub energię danej osoby. Nie było nikogo, kto by stwierdził, że to pierwsze pozowane zdjęcie jest lepsze - opowiada Aleksandra Musielak. Podczas wykonywania drugiej fotografii poproszono uczestników, żeby się rozluźnili, nie myśleli o tym, jak na nim wyjdą, tylko skupili się na rzeczach, które lubią robić.

Sara na pierwszym zdjęciu miała pełen make up, włosy uczesane w wysoki kucyk, sukienkę i obcasy. - Odwaliłam się na maksa. Tak czułam się najbardziej pewna siebie. Na drugim byłam bez makijażu, w dresie, związanych włosach, tańczyłam ze słuchawkami na uszach. Byłam sobą. Wydobyli ze mnie to, czego długo nie pokazywałam przy rówieśnikach - mówi.

Organizatorki Self.ie podkreślają, że do projektu nieprzypadkowo wybrały fotografa, który kończy studia psychologiczne. Stworzył uczestnikom bezpieczną przestrzeń. Efekty sesji można zobaczyć na profilu projektu w mediach społecznościowych. Zdjęcia nie były retuszowane, ale na wallu nie ma żadnego z tych pozowanych. Nikt nie chciał takiego opublikować. - Zdjęcia są dodatkowo opatrzone historiami, które uczestnicy opowiadali o sobie w trakcie warsztatów. To często bardzo trudne tematy: przyznanie się do tego, że jestem w depresji, że się samookaleczałam albo byłam ofiarą przemocy. Rodzice zgodzili się na publikację, by pokazać, że takie doświadczenia też nas budują. Jeśli je przepracujemy i mamy odpowiednie wsparcie, mogą być źródłem siły - podkreśla Aleksandra Musielak.

- Projekt Self.ie dał mi większą odwagę, bo po wczorajszej sesji nie mam już korektora ani podkładu na twarzy. Wcześniej nie wychodziłam tak do ludzi - wyznaje 14-letnia Wiktoria. - Zaczęłam trochę bardziej dbać o siebie, na przykład dzisiaj wzięłam tabletki od psychiatry, których nie brałam, bo nie chciałam. Poznałam tutaj dużo fajnych ludzi. Wszyscy dawali sobie komplementy i myślę, że każdy tak teraz o sobie w jakimś stopniu uważa. Mam rodziców, którzy mnie wspierają. Mama i tata zmieniają się, żeby wozić mnie do psychologa, mama chodzi ze mną co miesiąc do psychiatry. Dbają o mnie.

Ciało to część historii

W Self.ie wzięły też udział osoby z niepełnosprawnościami: chłopiec z autyzmem, dziewczynka na wózku, niedosłysząca. - Rozmawialiśmy o akceptacji nie tylko w kontekście: za gruby, za chudy albo nie lubię swoich włosów, ale też różnych zachowań czy właśnie niepełnosprawności - mówi Aleksandra Musielak.

Poruszająca się na wózku Zuzia bardzo czekała na sesję. Dokładnie zaplanowała, jak się ubierze i umaluje. - Do zdjęcia pomogły jej się przygotować koleżanki i to było dla niej niezwykłe doświadczenie, bo wcześniej nie miała takiej więzi z rówieśniczkami. Nie tylko ona po raz pierwszy w trakcie Self.ie doświadczyła siatki wsparcia - twierdzi Marta Sadowska.

18-letnia Nikola ma zdeformowane dłonie, które ukrywała pod długimi rękawami. W trakcie sesji zgodziła się je odsłonić. Potem zdecydowała się na publikację zdjęcia na profilu Self.ie, opowiedziała też swoją historię: - Kiedy byłam mała, na podwórku wyzywali mnie od dinozaurów. W domu były bijatyki i przez przemoc zachorowałam na depresję. Cięłam się i mam za sobą trzy próby samobójcze. Wyprowadzka do babci była szkołą życia. Nie rozumiałam ich sposobu wychowywania mnie, ale dziś myślę, że chcieli mi pomóc. W przeszłości byłam oszukiwana przez znajomych i byłych chłopaków. Teraz, gdy mam W., czuję, że żyję. A nie, że umieram.

Poza warsztatami dla młodzieży psycholożki ze Stowarzyszenia Educational Cha(lle)nge w ramach projektu Self.ie zorganizowały też zajęcia dla rodziców. Mówiły, jak wspierać budowanie samoakceptacji u dzieci i jaki język temu sprzyja. Teraz opracowują program dotyczący ciałoneutralności, rekomendowany do pracy z młodzieżą. Są w kontakcie z Instytutem Matki i Dziecka, a także z osobami odpowiadającymi za polską część badań HBSC (Health Behaviour in School-age Children) - sieci monitorującej zachowania zdrowotne i dobrostan nastolatków. Planują też uruchomienie maila zaufania, bo cały czas z pomocą dla młodzieży jest problem. - Na warsztatach były dziewczyny, które nie dostały wsparcia, bo ich rodzice nie zgodzili się, by zgłosiły się do psychologa - wyjaśnia Aleksandra Musielak. W marcu uczestniczyła w spotkaniu w parlamencie dotyczącym zmian prawnych mających umożliwić kontaktowanie się osób nieletnich z psychologiem bez konieczności zgody rodzica. - Wśród wszystkich obecnych na tym posiedzeniu ekspertów nie było ani jednej osoby, która by uznała, że takie rozwiązanie nie jest potrzebne - podkreśla.

Sara przyznaje, że po warsztatach Self.ie czuje się tak, jakby oddała to, czego nie chciała w sobie mieć. Na ścianie w jej pokoju jest duży napis: „Be yourself". - Każdy człowiek ma jakieś maski. Nie polecam ich nakładania, bo wtedy czujesz się o wiele gorzej. Sama to jeszcze czasem robię, próbuję się dopasować do oczekiwań ludzi. Ale już coraz rzadziej.

Część historii bohaterek zaczerpnęłam z opisów zamieszczonych na profilu Self.ie na Facebooku. Tam też można znaleźć zdjęcia uczestniczek.

 

 

 

Autor: Izabela O'Sullivan

Zdjęcie: Mateusz Bral

Tekst opublikowany na wysokieobcasy.pl 9 kwietnia 2022 r.