Pierwszy raz tak wyraźnie zaobserwowałam to niezwykłe zjawisko podczas rozmowy w przerwie pewnej konferencji. Stałyśmy we trzy: ja i dwie przedstawicielki biznesu. Jedna z nich rozglądała się na boki, zagryzała usta, pocierała dłonie. Zapytana o coś, chrząkała, a potem odpowiadała krótko. Jej plecy były przygarbione, ramiona – skulone. Wszystko w tej osobie mówiło mi, że jest zdenerwowana, niepewna siebie, skrępowana, zmęczona albo źle się czuje w tej sytuacji. Patrząc na nią, sama poczułam ogromny dyskomfort.
Druga natomiast stała wyprostowana, uśmiechała się i patrzyła mi prosto w oczy z zainteresowaniem. Jej dłonie delikatnie poruszały się w gestykulacji zgodnie z intonacją wypowiadanych słów. Przyciągała uwagę. Biły od niej spokój i pewność siebie. Aż się chciało z nią rozmawiać, przebywać w jej towarzystwie.
Ciało nie kłamie
Pamiętam to doskonale, choć działo się 12 lat temu. Nigdy wcześniej nie zauważyłam tak dużej różnicy w zachowaniu, w języku ciała i wysyłanych światu komunikatach jak podczas tej krótkiej rozmowy. Wyciągnęłam z tego wnioski dla siebie i dla osób, które uczę: ciało jest potężnym narzędziem komunikacji. Pokazuje, jak się czujemy, w jakim jesteśmy nastroju. Oddaje nasz temperament i nasze intencje. Pokazuje nasz stosunek do ludzi. Po prostu mowa ciała jest najbardziej naturalnym wyrażeniem emocji. To język, który nie kłamie.
Z drugiej strony body language to najprostszy sposób na dotarcie do ludzi, przekonanie ich do siebie, zachęcenie do tego, by nas słuchali, skupili na nas uwagę. Na sprawienie, by się dobrze przy nas czuli. I na zbudowanie autorytetu.
Zrozumienie tego jest jak olśnienie. Widzę to często na twarzach kobiet, gdy dociera do nich, że nie wystarczą wiedza, umiejętności i kompetencje. Trzeba jeszcze umieć – poprzez dobre przygotowanie, odpowiednie nastawienie i język ciała – tym wszystkim podzielić się ze światem. Nie, nie chodzi o to, by nauczyć się machać rękami, jak mówią ludzie niechętni mowie ciała, czy przyswoić sobie kilku gestów i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Wzrok, mimika, postawa, gestykulacja – cała komunikacja niewerbalna musi być spójna i potwierdzać słowa, które wypowiadamy. Osiągnąć to można poprzez nauczenie się innego sposobu myślenia o sobie, swoim ciele, głosie, o swoich możliwościach. Chodzi o świadome korzystanie z tego potężnego narzędzia.
„Taka jestem i się nie zmienię”?
Jak to robić? Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, jak wiele możemy, i zerwanie ze stereotypowym kobiecym myśleniem „to nie dla mnie”.
Przez wieki uznawano, że charyzma jest darem bożym, atrybutem, z którym się rodzimy. Niedostępna, tajemnicza, groźna. Kojarzy się z wielkimi przywódcami (często okrutnymi, niegodziwymi) i oratorami porywającymi tłumy. Dla wielu oznacza dominację, niepodzielne rządzenie, posłuch u podwładnych, autorytarne podejmowanie decyzji, budzące podziw i strach, skutkujące poddaniem się, całkowitą akceptacją. Moim zdaniem wymuszanie posłuszeństwa gniewem, strachem czy manipulacją ma niewiele wspólnego z charyzmą.
Charyzma bowiem to – według definicji – szczególne cechy osobowości, którym osoba je posiadająca zawdzięcza niekwestionowany autorytet u ludzi i wpływ na nich. A osobowość to stały zestaw cech psychicznych i czynników wewnętrznych (włączając w to budowę i funkcjonowanie systemu nerwowego, hormony), które wpływają na postępowanie człowieka. To zatem sposób myślenia, zachowania i odczuwania. Podstawą kształtowania osobowości jest temperament, od którego zależą emocjonalność, aktywność, towarzyskość.
Naukowcy szacują, że geny w 20-50 proc. (średnio 35 proc.) odpowiadają za naszą osobowość, stosunek do świata, zdolność do współodczuwania z innymi. Zatem za więcej niż połowę naszej osobowości odpowiadają czynniki zewnętrzne: środowisko, wychowanie, wzorce, dom, najbliżsi, rówieśnicy. I nasza aktywność. To oznacza, że słowa „taka się urodziłam, taka jestem i się nie zmienię” nie są prawdziwe. Można i warto nad sobą pracować! Można nauczyć się wpływać na ludzi, kierować nimi, stać się autorytetem, wzorem do naśladowania i motywować do działania – nawet gdy jest się spokojną introwertyczką.
Charyzmatyczne osoby mają w sobie to coś, ten magnetyzm. Mówią i zachowują się tak, że chętnie na nie patrzymy, chętnie ich słuchamy, a jak poproszą o coś, chętnie pomagamy. To osoby, w których towarzystwie inni czują się komfortowo. Zarażające swoją dobrą energią i pozytywnym myśleniem. Nieobawiające się wyzwań. Wpływające na działania i wybory innych. Sprawiające, że inni chcą za nimi iść, bo je podziwiają, a nie dlatego, że są do tego zmuszeni albo im się to opłaca. To osoby, które potrafią motywować, doceniają wysiłki innych. Dobrze się komunikują, ładnie wysławiają, mówią wprost i na temat. Są otwarte na ludzi i idee. Wiedzą, co potrafią, i są pewne swoich umiejętności.
Olivia Fox Cabane, amerykańska autorka, wykładowczyni, biznesowa prawniczka o francuskich korzeniach, która bada charyzmę i obala mity narosłe wokół niej, mówi o połączeniu trzech czynników: siły (władzy, autorytetu), serdeczności (osobistego ciepła, człowieczeństwa) i obecności (uważności, bycia tu i teraz).
Tego wszystkiego można się nauczyć. I można nauczyć się to pokazywać światu. Nie, nie grać, nie udawać, tylko naprawdę znaleźć swoje mocne strony, budować na nich poczucie własnej wartości, odnaleźć w sobie odwagę, stać się dla siebie autorytetem.
Wymaga to oczywiście pracy nad sobą. Zadawania sobie pytań, uważnej obserwacji, ćwiczeń.
„Nie dam rady”?
Kluczem jest zrozumienie, jak wiele zależy od naszych myśli. Niech to będzie nasz drugi krok: pozytywne nastawienie. Psychiczne przygotowanie się do wyzwań, spotkań, rozmów może zdziałać cuda. Podobnie jak konsekwentna praca nad sobą polegająca na kontrolowaniu myśli. W końcu myśli to jedyna rzecz, na którą naprawdę mamy wpływ!
Zerwij więc z samobiczowaniem się, nie szukaj negatywnych stron, nie rozmyślaj o popełnionych błędach, potencjalnych porażkach. Rozbrój głos wewnętrznej krytyki. Skończ z negatywną, samosprawdzającą się przepowiednią – wymówką zakładającą porażkę jeszcze przed startem, czyli powtarzaniem: „Nie dam rady”. Jeśli o tym, co cię czeka, będziesz myśleć jako o katordze, całe ciało i umysł będą się buntować. Nie będziesz się mogła skupić, trudno będzie ci wziąć się do pracy. Ale jeśli dostrzeżesz pozytywne aspekty, będzie zupełnie inaczej.
Im częściej wychodzisz poza strefę komfortu, tym lepiej – zdobywasz doświadczenia. A im ich więcej, tym mniejszy stres.
W opanowaniu stresu, niepokoju, gonitwy myśli i wprowadzeniu dobrego nastawienia pomagają techniki relaksacyjne, trening uważności, medytacja mindfulness, czyli koncentrowanie uwagi, skupienie się nad tym, co tu i teraz. Najprostszy sposób? Zamknij oczy i poczuj własne ciało, wsłuchaj się w swój oddech. Nie myśl o tym, co było, ani o tym, co będzie. Czerp energię z oddechu, poczuj każdą cząstkę ciała, od czubka głowy po duży palec u nogi. A na co dzień, robiąc coś, skupiaj się na tej czynności. Gdy rozmawiasz z ludźmi – naprawdę ich słuchaj.
Kolejna metoda, która czyni cuda, to wizualizacja. Dowodzą tego niezliczone przykłady sportowców, także polskich, np. skoczków narciarskich. Wyobrażanie sobie, jak osiągamy cel, jak się zachowujemy, jak mówimy, reagujemy, nie jest magiczną sztuczką. To wykorzystanie wiedzy o tym, jak działa mózg. Nie odróżnia on sytuacji prawdziwej od treningowej, przeżywania od wyobrażenia sobie emocji. Dlatego warto wizualizować sobie to, co chcemy osiągnąć – odwagę, pewność siebie, osiąganie celu. Na przykład na spotkaniu u szefa będziecie omawiać proponowane zmiany w funkcjonowaniu firmy. Ty masz inne pomysły. By je zgłosić, musisz przebić się ze swoim zdaniem. Przygotuj dobrze argumenty. A następnie wyobraź sobie, jak je prezentujesz. Jak się zachowujesz, co i jak mówisz, jak odpowiadasz na pytania, krytykę. Przeanalizuj, wprowadź poprawki i zwizualizuj raz jeszcze. I jeszcze raz. Aż osiągniesz w wyobraźni to, co chciałaś. A potem idź na zebranie i zrób to tak jak w wizualizacji. To naprawdę działa!
„Kobieta musi być skromna”?
W budowaniu pewności siebie i zmniejszaniu stresu przyjdzie ci z pomocą twoje ciało i jego uruchomienie. To nasz trzeci krok w drodze do wolności, odwagi i pewności siebie.
Kobiety bardzo często nieświadomie wysyłają swoim ciałom sygnały bezsilności, uległości, strachu, bo stereotypowo, kulturowo mają „zapisaną” w sobie skromność. Podczas gdy mężczyźni pokazują światu dominację, władzę, chęć kontroli, bo w procesie socjalizacji i edukacji są do tego zachęcani. Kobiety więc kurczą się w sobie, ściągają ramiona, obejmując się dłońmi, krzyżują ręce, ściskają dłonie, siedząc, podkurczają nogi i się garbią. Mężczyźni wręcz przeciwnie: zajmują przestrzeń, siadają w dużym rozkroku, rozkładają ramiona na oparciu kanapy albo, stojąc, opierają się o biurko szeroko rozstawionymi dłońmi. Pochylając się do przodu, rozpierają się w fotelu z dłońmi splecionymi na karku, czasem kładą nogi na biurku.
Zauważyłaś, że im częściej chłopcy, mężczyźni dominują, tym czują się pewniejsi siebie, a im częściej dziewczynki, kobiety ulegają, tym czują się mniej pewne siebie? Zjawisko to badała Amy Cuddy, psycholożka społeczna z Harvardu. Wnioski zebrała w książce „Wstań! Skuteczny sposób, by zyskać pewność siebie i stawić czoło wyzwaniom”. Badane przez Amy Cuddy osoby – kobiety i mężczyźni – przyjmowały na dwie minuty zarówno pozy lęku, bezsilności (siadały, zapadając się w sobie), jak i dominacji, władzy (rozpierały się w fotelu, kładąc nogi na biurku, splatając dłonie na potylicy, stawały z rękami na biodrach lub opierając się władczo o biurko). Po każdej pozie mierzono im poziom testosteronu, odpowiadającego za pewność siebie, i kortyzolu – hormonu stresu. Okazało się, że w pozach lęku i bezsilności zwiększa się wydzielanie kortyzolu, a w pozycji dominacji i władzy podnosi się poziom testosteronu. Co to znaczy? To, jak się zachowujesz, bardzo wpływa na reakcje twojego organizmu i na twoje myśli. Postawą, gestami możesz nastawić swój mózg tak, by poczuć siłę, odwagę, dobrze nastroić się do czekającego cię zadania, a tym samym – zmniejszyć stres.
Nie tylko więc warto, pozytywnie myśląc, wzmacniać poczucie własnej wartości, ale i, zachowując się zdecydowanie, wzmacniać psychikę. To naczynia połączone.
Co robić?
Proponuję: porzuć raz na zawsze w sytuacjach zawodowych, publicznych sygnały świadczące o lęku i niepewności lub będące próbą obrony czy dodania sobie otuchy. Nie przestępuj z nogi na nogę, nie bujaj się. Nie przysiadaj na brzeżku krzesła. Nie buduj barier, nie składaj i nie krzyżuj ramion. Nie pocieraj dłoni, nie kręć obrączką lub pierścionkiem, nie kul się w sobie, nie rób min, nie spuszczaj głowy, wzroku, nie mów przytłumionym, cichym głosem.
Zamiast tego: zajmuj przestrzeń, wychodź na środek sali, wybieraj miejsce w pierwszym rzędzie. Siadaj pewnie na całej przestrzeni siedzenia. Nawet jeśli wejdziesz spóźniona na naradę, nie przepraszaj, nie chowaj się po kątach, tylko przeciśnij się do przodu. Prostuj plecy, ramiona, trzymaj szyję prosto. Podnoś wysoko rękę, gdy chcesz zabrać głos. Wstawaj, kiedy mówisz. Mów głośno i wyraźnie. Patrz ludziom w oczy. Gestykuluj, pokazuj otwarte dłonie. W ten sposób pokażesz pewność siebie, odwagę, otwartość, uważność, szczerość, zainteresowanie, swoją wiarygodność, energię i pasję.
I bardzo ważne – ubieraj się wygodnie, tak żebyś czuła się dobrze, energetycznie. Nie ma nic gorszego niż cisnące buty lub wpijające się w ciało części garderoby. Skupiaj się na tym, co będziesz mówić, jak się będziesz zachowywać, a nie na cierpieniu z bólu lub niewygody.
To wszystko zmieni sposób, w jaki jesteś postrzegana przez inne osoby. Twoja pewność siebie widoczna dzięki językowi ciała sprawi, że będziesz uznawana za fachową, kompetentną, przebojową, ambitną. Charyzmatyczną. Ale zmieni to też twoje nastawienie do siebie samej. Ty się zmienisz! Nabierzesz pewności siebie, wzrośnie twoja wiara we własne możliwości. Bo to po prostu działa w dwie strony!
Nie wierzysz? Wykonaj moje ulubione ćwiczenie. Wstań. Stań mocno, pewnie na obu stopach, w rozkroku na szerokość bioder. Wyprostuj plecy. Napnij pośladki. Podnieś lekko podbródek. Połóż dłonie na biodrach. Patrz prosto przed siebie. Postój tak chwilę, dwie, trzy minuty.
To postawa Wonder Woman, kobiety o nadludzkiej sile, wytrzymałości, kondycji, szybkości i intelekcie. To ona – najpierw w komiksie, a potem w filmie – pokazała, że kobieta może uratować świat, używając swojej wewnętrznej mocy i intelektu. Dlatego jeśli masz tendencję do wycofywania się, unikania, prezentowania publicznie lęku i niepewności, wprowadź to ćwiczenie na stałe do swojej porannej aktywności. Im częściej będziesz prezentować językiem ciała pewność siebie, tym większe szanse, że ją w sobie rozwiniesz.
Poznaj siebie i bądź sobą
Sama to praktykuję na co dzień. Gdy czuję, że wszystko mi się rozłazi, nie mam energii, pomysłów, zaczyna mnie ogarniać zwątpienie, wstaję, by się poruszać. Prostuję plecy, wyrzucam w górę ramiona, by poczuć, że świat należy do mnie. Kilka podskoków w miejscu znakomicie pobudza mi krążenie. Gdy nie mogę się skupić, zaczynam układać ubrania w szafie czy naczynia na półkach albo idę na spacer z psem.
Niedawno odkryłam, że jestem kinestetyczką. Czyli osobą, która lubi być w ruchu, musi wszystko sprawdzić, poczuć, wszystkiego dotknąć. Dlatego nagłe wstawanie podczas rozmowy, gdy do głowy wpada mi pomysł, przestało mnie dziwić. Podobnie jak chodzenie podczas myślenia. Najtrudniejsze dla mnie są chwile spędzane sam na sam z komputerem. Najlepsze, najbardziej twórcze – w rozmowie, dyskusji, działaniu, podczas szybkiego marszu. Wtedy moje ciało pobudza umysł.
Coraz częściej mówi się o uczeniu się poprzez angażowanie nie tylko umysłu, ale też ciała i zmysłów, tzw. somatic learning czy embodied learning, zawierające uczenie się kinestetyczne, sensoryczne, afektywne, duchowe. Czy dzieci lepiej zapamiętają tabliczkę mnożenia, rzucając do siebie piłką, skacząc, czy siedząc w ławkach? Ja, ucząc się, odbijałam piłeczkę pingpongową rakietką. Czy menedżerów w biznesie przekonuje teoria, czy dobrze dobrane przykłady z życia wzięte, pokazujące emocje, wartości? Ludzie są różni. Niektórzy zapamiętują to, co słyszą, inni to, co widzą, jeszcze inni to, czego dotkną, co poczują, co wywoła u nich emocje. Najważniejsze to poznać siebie. I zaakceptować. Oraz uczynić z tego swoją moc.
Nie bój się swojego ciała. Może ci tylko pomóc. W nauce, w skupieniu, w wyrażeniu siebie. Twoja wolność wyraża się w twoim ciele. Używaj go odważnie i mądrze.
Myśl, mów i zachowuj się tak, jakbyś wierzyła w siebie. Z czasem stanie się to częścią ciebie. Nie rodzimy się liderami i liderkami – nimi się stajemy.
Autorka: Dorota Warakomska
- Dorota Warakomska - autorka książki „Śmiało. Mów własnym głosem” (wyd. Agora, 2020), w której namawia kobiety do przemyśleń, odpowiedzi na wiele pytań, do ćwiczeń, zmiany podejścia do siebie, zrezygnowania z dążenia do perfekcyjności i do budowania poczucia własnej wartości.
Tekst pochodzi z „Wysokich Obcasów", wydanie z 1 sierpnia 2020 r.
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w ramach akcji „Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach”