Dążenie do rzeczywistej równości kobiet i mężczyzn opiera się na przezwyciężaniu wielu stereotypowych i archaicznych sposobów myślenia, mocno zakorzenionych w kulturze, w której żyjemy. Nikt nie rodzi się z uprzedzeniami ani z definicjami kobiecości i męskości – są zmienne w czasie i zależne od kultury. Dzieci, obserwując dorosłych i otoczenie oraz otrzymując informacje, zakazy i nakazy, uczą się tego, co w ich środowisku jest uznawane za „właściwe” dla każdej z płci i konstruują na tej podstawie „schemat płci”.
Sandra Bem, która odkryła ów mechanizm rozwoju tożsamości płciowej, zauważyła również, że kulturę przenikają trzy „metaprzesłania” dotyczace płci, które są barierą dla równego traktowania dziewcząt i chłopców, kobiet i mężczyzn. Nazwała je „soczewkami płci/rodzaju” (the lesnses of gender) – ponieważ zniekształcają nasze postrzeganie i myślenie o innych oraz wpływają na nasze zachowania i relacje.
Pierwsza z soczewek to polaryzacja płci, czyli przekonanie, że wszystkie ludzkie cechy i atrybuty można przyporządkować do którejś z płci, czyli określić je jako mniej lub bardziej „męskie” i „kobiece”. Stad właśnie popularne przekonanie, że mężczyźni i kobiety pochodzą z dwóch różnych planet. To także źródło tendencji do podkreślania różnic płciowych, przydzielania kobietom i mężczyznom odmiennych ról i zadań, postrzegania ich jako ludzi o odmiennych cechach osobowości oraz oczekiwania od nich różnych zachowań. Płeć staje się zatem centralną zasadą opisywania człowieka, chociaż w rzeczywistości jest to jedna z wielu składowych naszej tożsamości, a żadna z płci nie ma monopolu na jakąkolwiek cechę ludzkiej osobowości.
Druga soczewka to androcentryzm, który niesie przesłanie, że mężczyźni oraz wszystko, co w kulturze określane jest jako „męskie”, traktowane jest jako ważniejsze, mocniejsze, lepsze. Inaczej rzecz ujmując, męską perspektywę i doświadczenia traktuje się jako neutralną normę, standard, a kobiety i kobiecość definiowane są jako inne i gorsze. Stąd wynika szereg zakazów i nakazów, praw, obyczajów, które deprecjonują dziewczęta i kobiety, przypisują niższy status społeczny, ograniczają możliwości decydowania o sobie, zdobywania zasobów. Androcentryzm leży u podstaw każdego z przejawów dyskryminacji i przemocy wobec dziewcząt i kobiet.
Trzecią soczewką, która wzmacnia i uzasadnia dwie poprzednie jest esencjalizm biologiczny, zgodnie z którym różnice między mężczyznami a kobietami oraz męska dominacja we wszystkich sferach życia są determinowane przez biologię (lub jako „boski plan”), a więc są „naturalne” i nieuniknione.
Kobiety i mężczyźni bardzo się różnią, mężczyźni są „lepszą” płcią, a wszystko to wynika z natury - na tych trzech ideach, przenikających naszą kulturę i nasze myślenie oparty jest tradycyjny system ról płciowych: czyli podział atrybutów i aktywności oraz przypisywanych znaczeń w świecie (lepszy - gorszy) w zależności od płci. Idee zawierają w sobie fundamentalną nierówność i stoją w sprzeczności nie tylko z nowoczesną wiedzą o rozwoju człowieka, ale także zasadami sprawiedliwości, równości i demokracji. Problem polega na tym, że ów anachroniczny sposób myślenia, będący fundamentalnym źródłem barier i ludzkich krzywd, nadal jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Pasem transmisyjnym owych przekonań, stereotypów i uprzedzeń jest wychowanie i socjalizacja we wszystkich ich agendach: rodzinie, najbliższym otoczeniu społecznym, wśród rówieśników, w instytucjach i mediach.
Pzygotowano na podstawie książki S. L. Bem, Męskość. Kobiecość. O różnicach wynikających z płci, GWP, Gdańsk 2000.