Mieliśmy wpaść do rodziców, zadzwonić do przyjaciół, zrobić kurs „czegoś fajnego”, zabrać rodzinę na wyprawę w nieznane czy wreszcie zobaczyć na własne oczy kwitnące w górach krokusy. Mamy w głowie pomysły, które chcielibyśmy zrealizować, zmiany, jakie chcielibyśmy wprowadzić w swoim życiu, ale odkładamy je, bo potrzebujemy na to czasu, siły albo środków…
Drogi wirusie, kiedy już sobie pójdziesz, to pojadę do rodziców, będę leżeć na plaży, bez maseczki, zobaczę uśmiech wnuczki.
Chciałabym umieć - przed samą sobą - przyznać, że mam prawo do słabości. Że to ok, nie radzić sobie w życiu. Szczególnie teraz, gdy świat stanął na głowie.
Pamiętajmy, że w innych na ogół denerwuje nas to, co mamy też w sobie, ale tego nie akceptujemy.
Zamknięci w czterech ścianach czasem mamy dość siebie nawzajem. Taka sytuacja to także szansa na zatrzymanie się i bliższe przyjrzenie relacjom panującym w naszych domach i na wprowadzenie w nie większej równowagi.