„Nosisz już stanik?” – słyszy 10-latka i spuszcza wzrok. Czasem ucieka do pokoju, czasem odpowiada szczerze, że „jeszcze nie”. Następnym razem unika wujka, babci, sąsiada, sąsiadki, bo nie wie, jak reagować na podobne komentarze: czy traktować je jak naprawdę głupi żart, czy poprosić rodziców (jeśli ma wspierających), by pogadali z dorosłym, który komentuje ich wygląd.
Zaczynają się zmieniać. I widzą, że otoczenie zwraca na to uwagę. Często podszytą seksem.
Wyniki badań i rozmów z dziewczynkami są smutne. Już 10-latki mówią, że są za grube. Zaczynają porównywać się z koleżankami, z idolkami, instagramerkami. Zauważają, że uroda ma znaczenie, bo daje im akceptację społeczną. Zauważają, że otoczenie zaczyna zwracać uwagę na ich ciała. To właśnie wtedy słyszą te żenujące komentarze od „wujków” na temat rosnących piersi czy zmieniających się proporcji, słyszą też swoje mamy przed lustrem: „Mam za grube uda, za chude nogi, nie taki brzuch…”.
Czy to się komuś podoba, czy nie, wzmacnianie dziewczynek to teraz jedno z największych współczesnych wyzwań społecznych. Jest na piątym miejscu wśród 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ. Bo równość płci to nie tylko powszechne prawo człowieka, to również fundament zrównoważonego świata. ONZ wie, że wzmocnienie dziewczynek przełoży się pozytywnie na gospodarkę światową, politykę. Wie, że bez gender mainstreamingu, polityki równościowej, bez stworzenia bezpiecznej przestrzeni dla dziewczynek nie ma lepszej przyszłości.
Tymczasem w Polsce 80 proc. dziewczynek uważa się za bezużyteczne. Mówią, że do niczego się nie nadają, że są niepotrzebne. Ciągną się za nimi krzywdzące stereotypy: że są konformistyczne, przeciętne (właśnie tak się je postrzega, gdy wypełniają polecenia nauczycieli), że są pilne, ale mniej inteligentne niż chłopcy, że są gorsze z matematyki (ten stereotyp powtarzany jest tak często, że dziewczynki same zaczynają w niego wierzyć), że są mniej kompetentne cyfrowo, że tylko te ładne odniosą sukces, że powinny być ułożone, mniej histeryczne, mniej energiczne, spokojne, wyciszone, a przede wszystkim – grzeczniejsze, pilniejsze niż chłopcy i perfekcyjne. Perfekcyjne, bo tylko wtedy spełnią oczekiwania nauczycieli i rodziców. Dziewczynki od małego są socjalizowane, by zadowalać innych. Widzą, że chłopców zachęca się do przywództwa. One od małego zmagają się z kulturowymi normami i dyskryminacją ze względu na płeć.
Pokazał to chociażby pierwszy kompleksowy raport na temat menstruacji nad Wisłą, przygotowany przez Kulczyk Foundation. Aż 42 proc. badanych kobiet przyznało, że w ich rodzinnym domu o miesiączce po prostu się nie mówi lub nie mówiło wcale. Tego wszystkiego można dowiedzieć się zresztą, rozmawiając z samymi dziewczynkami.
Jak to jest możliwe, że wychowujemy je na niezależne, silne kobiety, że budujemy w dzieciństwie ich pewność siebie, pokazujemy, że nie ma dla nich przeszkód i barier, przebieramy na bale w strój superbohaterki, wojowniczki, za Lorda Vadera, cieszymy się, kiedy wspinają się na drzewa, szaleją na deskorolkach, a w pewnym momencie widzimy, jak dziewczynki wycofują się, wpadają w potworne kompleksy, mają potężne problemy z samoakceptacją, dopadają je kryzysy psychiczne, zaburzenia odżywiania? 89 proc. polskich dziewczynek jest niezadowolonych ze swojego wyglądu. Porównują się i surowo oceniają, nie dostają wsparcia także od rówieśniczek, skarżą się na brak solidarności. Marta Majchrzak, psycholożka społeczna, badaczka i założycielka Herstories.pl, pracując nad raportem „Przyszłość dla dziewczynek”, usłyszała, że dziewczynki zazdroszczą chłopakom, bo ci trzymają ze sobą sztamę. 10-latki zauważają, że wychowuje się je do rywalizacji, do wyścigu, by próbowały być lepsze jedna od drugiej. W wieku 10 lat samoocena dziewczynki zaczyna gwałtownie spadać.
– Do dziesiątego roku życia traktujemy dziewczynkę jak dziecko, które ma większą swobodę wyrażania siebie, ubierania się, poruszania, sposobu jedzenia, zarządzania głosem, ustawiania relacji z innymi, eksponowania swojego zdania. Później zaczyna się regularny behawioralny trening. Polega na aprobacie społecznej zachowań, które uchodzą za kobiece, i karaniu zachowań kulturowo przypisywanych mężczyznom. Nagrody są czasem subtelne: może to być uśmiech, pochwała, komplement: „Jaka ładna dziewczynka”. Kary to często krytyka, uciszanie, zawstydzanie, ignorowanie, ośmieszanie. Warto przy tym zauważyć, że dziesiąty rok życia jest przełomem – mówiła w cyklu „Czułość i Wolność” Iwona Chmura-Rutkowska, pedagożka, socjolożka. I dodała: w wieku lat 10 dziewczynka przechodzi trening milczenia.
Dalej wszystko toczy się lawinowo: albo 10-latka otrzymuje wsparcie z otoczenia (to nie tylko dom rodzinny, to także szkoła, sąsiedzi, znajomi, rówieśnicy), albo go brakuje.
„Za każdym razem, gdy potencjał dziewczynki pozostaje niezrealizowany, przegrywamy wszyscy” – napisał dr Babatunde Osotimehin, podsekretarz generalny ONZ w specjalnym raporcie UNFPA, w którym tłumaczy, dlaczego nasza przyszłość zależy od 10-letnich dziewczynek. Bo za 15 lat te 25-latki będą budowały nasze społeczeństwa.
Od nas zależy, czy potencjał dziewczynek zostanie roztrwoniony i stłumiony, czy przeciwnie: włączymy je na równych prawach w życie społeczne, ekonomiczne, gospodarcze itd. ONZ ma na najbliższe lata wielki plan: wspierać dziewczynki na całym świecie, mówić o nierównościach i zwalczać je. Stworzyć świat – jakkolwiek górnolotnie to brzmi – w którym nie ma miejsca na dyskryminację ze względu na płeć.
Co możemy zrobić dla dziewczynek? Wzmacniać je w ich decyzjach, mówić, że są mądre, pozwalać na to, na co pozwalamy chłopcom. – Dać dziewczynkom prawo, by realizowały się na różne sposoby – uważa Marta Majchrzak. I dodaje: to nie wystarczy, jeśli nie będziemy równocześnie pracować z chłopcami, rozmawiać z nimi o dziewczynkach, o trudnościach, jakie napotykają, o tym, że dziewczynek się słucha, a nie tylko na nie patrzy. Z chłopcami trzeba pogadać także na trudne tematy: o przemocy psychicznej i fizycznej.
11.10 obchodzimy Międzynarodowy Dzień Dziewczynki. W prezencie weźcie sobie cały świat!